Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2016, 14:48   #22
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
„Ile oni niepotrzebnie pierdolą…” olbrzymka nie wierzyła własnym uszom, a fakt, że na statku sprytnie unikała załogantów i tylko w tak ekstremalnych sytuacjach jak ta, miała okazję ich dłużej posłuchać, nie ułatwiał Xiu zadania. W końcu jednak, nie widząc sensu w przebywaniu z nimi w jednym pomieszczeniu, różowo włosa udała się na kolejny patrol, który po prostu był ucieczką od niechcianego towarzystwa.
Samozwańcza narada niczego nie przyniosła. Dalej byli w czarnej dupie.
Maszerując gniewnie, niczym podczas wojskowej musztry, rozładowywała złość i nudę, rozkoszując się samotnością.

Ileż można było patrolować pusty korytarz, by dojść do wniosku, że w końcu można dać se z tym spokój i najnormalniej w świecie usiąść na zadzie? Xiu nie była pewna, więc zrobiła jedenaście i pół kółeczka, zanim w końcu nie stwierdziła, że ma to wszystko gdzieś.
Gdzie była? Nie była pewna, ale jakoś jej to nie przeszkadzało, aktualnie rozkoszując się względną ciszą i spokojem, z dala od wkurzających załogantów, wymuszanych pseudo dyskusji, górnolotnych planów, które w żaden sposób nie urządzały ich na lepszym stanowisku i wszelkiej innej maści integracji międzyludzkiej, która była dla wojowniczki zbędna i obojętna.
Zmęczona, opierając się plecami o ścianę, zdjęła hełm i wyłączyła Unicom. Bolała ją noga, prawa dłoń i brzuch. Wprawdzie rana nie krwawiła, ale poparzenie piekło jak diabli, a skorupa krwi zebrana u wylotów pchnięcia, nieprzyjemnie uwierała pod pancerzem, co chwila się nadrywając.

Myśli w zmęczonym i jakby wypalonym umyśle nie chciały płynąć w jednostajnym kierunku. Olbrzymka przetarła zmęczoną twarz, opancerzoną ręką, po czym przyjrzała się znalezionej karcie pokładowej. Po wała ją zwinęła? Nie miała ochoty nigdzie chodzić. Nie miała ochoty niczego szukać. Nie miała ochoty nikomu jej dawać, bo to równałoby się z powrotem do „towarzyszy” i udzielaniem im odpowiedzi na gradobicie pytań. Nie miała ochoty tu być, tak samo jak nie miała ochoty odpowiadać za cały ten bajzel. Chowając identyfikator do kieszeni, zdjęła z ramienia broń, którą Becka zabrała od martwego pizdusia. Xiu była pewna, że koleś przed śmiercią się przedstawił, ale za bogów nie mogła sobie przypomnieć jak się nazywał. To było jej przekleństwo… gdy miała kogoś lub coś głęboko w poważaniu, nie dało się jej zmusić do zapamiętania szczegółów. Choćby skały srały lub wiersze recytowały, nie było takiej opcji. „Niepotrzebna” wiedza, nie trzymała się jej umysłu, przez co, była wolna od wielu problemów, ale też wpadała w wiele, gdy nagle okazywało się, że informacje okazywały się niezbędne do funkcjonowania.

Karabin okazał się sprawny, czysty i zgrabny. Strzelał plazmowymi pociskami, których aktualnie miał 21, nie to jednak cieszyło oko wojowniczki, a podwieszony wyrzutnik z ostatnim, ostałym granatem.
- Mój ty skarbeńku piękny… - wyszeptała czule podnosząc broń do twarzy i przytulając do niej policzek. - Mamusia tak się cieszy, że cię w końcu znalazła… - Xiu uśmiechnęła się ckliwie, napawając się chwilą. Wszystkie złe sytuacje, mają też jednak i dobre strony… ta, była właśnie jedną z nich. - Przemaluję cie na różowo i będziemy robić buuwaahhhr i buuuuum i… rozpierdoool… Co ty na to? - olbrzymka przyłożyła broń, jakby szykując się do ostrzału.
- Tak Xiu, tak, jestem taki szczęśliwy! - odparła piskliwym głosikiem, potrząsając plazmówką, nadając przedmiotowi życia.
Resztę czasu spędziła na animowaniu rozmowy między nią a nową zabawką, snując wielkie plany na przyszłość. Miejsca, które razem zniszczą i ludzi, których razem zabiją. Umysł jej, choć z pozoru pozbawiony trosk, dalej żwawo kalkulował i obliczał dziwne równania, planując bezpieczną ucieczkę do statku, aż w końcu kobieta dojrzała do rozmowy… ze szczurem.

- Szczur możesz do mnie przyjść? - Uchu usłyszał w Uni, krótką “prośbę” od Xiu. -Jestem gdzieś na korytarzu… - rzuciła, dość oględnie i inżynier był prawie pewny, że kobieta nie wie gdzie się dokładnie znajduje.
- Hm… okej…? - Chis wyszedł z pomieszczenia, rozglądając się po korytarzu.
-Teren jest czysty więc się nie czaj po kątach… - usłyszał lekko ponaglający, głos kobiety. Chyba była zmęczona. Sama zaś Xiu siedziała rozparta pod ścianą, gdzie rozłożyła oba karabiny i hełm, jakby rozstawiając mały jarmarczny kramik z kosztownościami i czekała na towarzysza, odpoczywając.
- Witaj Xiu. Czy… wszystko w porządku? - zapytał z troską szczur, zbliżając się powoli do kobiety - Czemu chciałaś mnie widzieć?
- Siadaj…- olbrzymka poklepała miejsce obok siebie, wyłączając Unicom by nikt jej nie przeszkadzał. - Sprawdzałeś już trasę powrotną na statek? Chciałabym się jej przyjrzeć.
- Cóż, nie jest najlepsza… czekaj, mam dane na moim komputerku - powiedział Chis, wyciągając z kieszeni spodni swój komputer-kartę - Tu…- powiedział, wskazując na wyświetloną mapę stacji kosmicznej -jest bardzo dużo zombich. Poziom wyżej jest lepiej, ale to droga naokoło i w dodatku jest tam wielka dziura w przestrzeń kosmiczną. Chyba damy sobie radę… - sam nie był pewien swych słów.
- Nie da się ominąć tej dziury? Są jakieś dodatkowe przejścia? Blokady? - Xiu z zainteresowaniem, wpatrywała się w obraz, ale Chis nie był pewien czy w ogóle czai na co patrzy.
- Obawiam się, że albo zombie, albo dziura. Nie znam innej możliwości.
- A co to kurwa, dziura na środku, że nie da się jej obejść? Nie ma jakiś bocznych korytarzy? Nie będziemy przecie uskuteczniać międzygwiezdnego kankana… - różowo włosa, ściągnęła brwi w niezadowoleniu.
- Niestety, inaczej się nie da. Zresztą, możesz spojrzeć na mapę i poszukać innego przejścia, ale wątpię, byś je znalazła. Jak sama widzisz na mapie, akurat dziury są w tym miejscu, gdzie z poziomu 6 byśmy weszli na poziom 5, więc...
- A inne piętra? - Xiu wzięła do rąk komputerek, przysuwając go blisko twarzy. - Zawsze możemy poskakać między piętrami… chyba nie mają tu tylko jednej windy, nie?
- No nie wiem, akurat tam gdzie są dziury na 6 piętrze bylibyśmy doskonale w miejscu w którym jest nasz statek. Oczywiście, windy są w innych miejscach i możemy z naszego piętra przenieść się na poziom 5 w innych miejscach… ale wtedy musielibyśmy chodzić na dole i bić się z zombiakami. Obawiam się, że naprawdę nie ma innych możliwości.
- Umiałbyś sprawdzić czy na tym poziomie lub wyższych znajdują się jakieś składy z kombinezonami kosmicznymi? - kart-komputer, obracał się w wielgachnej dłoni we wszystkich kierunkach, by w końcu zastygnąć z obrazem do góry nogami.
- Hm… nie szukałem, musiałbym poszperać. Pozwolisz? - spytał, gdy jego dłonie chwyciły komputer-kartę. Coś zaczął na nim klikać, szukając danych -Oh, jedne miejsce z nimi jest tutaj, na poziomie 4, a następne na poziomie 6. To chyba dobrze, nie?
- Może i tak… a może i nie… nie wiadomo ile tych kombinezonów tam leży… - burknęła pod nosem Xiu, przyglądając się wąsom Uchu. - Idź z Nightem sprawdzić ile ich mamy na swoim poziomie… Nic cie nie zje więc nie panikuj. Ja muszę iść się przebadać, bo coś czuję, że od pewnego czasu ktoś się do mnie dobija… - kobieta wskazała na Uni bezczelnie wyjęty z ucha i wyłączony. - Ale to za chwile… jeszcze sobie odpocznę…

***

Czas mijał, a ona leniwie siedziała wpatrując się w świetlówki. Uchu dawno poszedł, zostawiając ją z nowymi problemami, którymi musiała się zająć. Gdy Leena się obudzi, już ta jej podziękuje za rozrywkę jaką jej przysporzyła. Włączając Uni, przyłożyła go do ucha, z zamiarem włożenia go na miejsce. Nie zrobiła tego jednak słysząc krzyk w mini głośniczku.
Wkurwiony Dave, nawoływał ją, prawdopodobnie od dłuższego czasu i teraz tracąc wszelkie hamulce napierdalał niczym syrena alarmowa.
-Idę, no kurwa, idę. - wypowiedziała komunikat, wyłączając ponownie Uni i chowając go do kieszeni. Nie będzie przecie słuchać tego prucia się o nic.
Zebrawszy swoje manatki, wróciła do laboratorium. Gdzie została opatrzona i obbadana. Przy okazji dowiedziała się, że jest zarażona zombie wirusem, choć w zasadzie to podejrzewała to od kiedy poczuła dziwne mrowienie w dłoni. Głąbem nie była, choć się na takiego kreowała.

Po oględzinach, wojowniczka skorzystała z łazienki i chwili wolnego, przed następną chujową naradą. Umyła siebie, wypucowała zbroje, nawet broniom też się trochę dostało miłości, po czym opancerzona i ukryta pod hełmem, wyszła na spotkanie towarzyszom.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline