Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2016, 18:53   #23
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Po pewnym czasie Bullit zwołał wszystkich przez komunikator ponownie do ambulatorium. Zakończył zapoznawać się z danymi znajdującymi na komputerze lekarskim, zakończył również badanie wszystkich całej załogi Fenixa, pobierając również krew każdego z nich, łącznie z próbką od Isabell.

Trzy razy mały gadżet, którym ową krew pobierał, zaskrzeczał dosyć niemiło:
- “Warning, zakażenie nieznanego pochodzenia. Warning, zakażenie nieznanego pochodzenia”...

Dave Opatrzył również rany towarzyszy, jakich nabawili się w trakcie walk.

- Dobra, słuchajcie... - Odpalił papierosa - Sprawy wyglądają następująco: Wirus, pod słodką nazwą XENUś piąty, jest wirusem o pięciogodzinnym czasie inkubacji, przenoszący się przez ugryzienie, lub zadrapanie, krew zarażonych również jest nośnikiem. Ciało zaczyna gnić, robi się niebieskawe, zielonkawe, następuje zgon, i reanimacja przez połączone z wirusem nanity. Broń biologiczna i doskonała - Wypuścił dymka - Znalazłem w ambulatorium jedną szczepionkę, kilka z nich znajduje się jeszcze na poziomie 5 i 7. Zajęłem się już replikacją szczepionki, lub mówiąc prościej… jej klonowaniem. Potrwa to jednak pewien czas, i musi być przeze mnie nadzorowane, oprócz tego ktoś powinien doglądać Leeny. Znalazłem również 3 zastrzyki z leczniczymi nanitami, wystarczy je sobie zwyczajnie zaaplikować, a w ciągu kilku minut szprytne robociki w waszym organizmie zajmą się waszymi ranami...

Dave położył na stole antidotum na wirusa, oraz zastrzyki lecznicze. Spojrzał po wszystkich zebranych z poważną miną.

- A teraz nieco mniej zadowalające wieści… Becka jest zarażona, podobnie jak Xiu i Leena. I zaraziły się najprawdopodobniej właśnie od kontaktu z krwią Zombie, nie stwierdziłem bowiem u żadnej z nich ugryzień. Mamy więc 3 zarażone osoby, 1 szczepionkę, po pozostałe zaś trzeba się wybrać. Ja w tym zadaniu jednak nie mogę uczestniczyć, więc wasz wybór moi mili, tylko nie róbmy głupstw... - Dłoń kosmicznego kowboja znalazła się nieco bliżej jednego z jego laserowych rewolwerów… po czym się roześmiał, i zakończył ten mały wygłup. Być może chciał w ten sposób rozładować napiętą sytuację.

Becka straciła chwilowo mowę. Więc jednak się pozarażali! Już nic gorszego nie mogło ich spotkać! Świadomość swojej choroby i jej ostateczny rezultat, przyprawiały Beckę o poważny wzrost ciśnienia i zawrót głowy. Kobieta musiała usiąść na podłodze, aby przypadkiem nie zemdleć.

- Powiedzcie, co to było za fatality. Wyrywanie jaj przez gardło, czy głowy wraz z kręgosłupem? - Night się zaciekawił. - A tak, miałem nic nie mówić. Dobra, pójdę po te cholerne szczepionki. Miło by mieć przy boku kogoś od otwierania drzwi - spojrzał na Uchu wzrokiem obiecującym wspaniałą przygodę.

- Pięć godzin. - odezwała się Xiu, poprawiając zbroję, którą na szybko włożyła po oględzinach Doca. - Pięć godzin… - mruknęła bardziej do siebie, niż towarzyszy.
A więc nie zostało jej dużo czasu na życie i w sumie nieżycie też. - Szczepionkę daj Leenie, a następną Bece. - to nie była propozycja, a polecenie służbowe.
Olbrzymce pozostało pięć godzin. Właściwie to mniej, gdyż jako pierwsza się zaraziła, a trochę już zabalowali na stacji. Dłoń pod rękawicą, wyglądała paskudnie, choć o dziwo nie bolała i sprawnie funkcjonowała.
Z jakiegoś powodu, kobieta nie czuła przerażenia, właściwie to nic nie czuła.

Ryder popierała decyzję Xiu i poparła ją nieco nerwowym potakiwaniem głowy oraz niemrawym - Ehe. Pierwszą szczepionkę powinna dostać uziemiona Leena, a one na znalezienie leków dla siebie miały te parę godzin do dyspozycji... tylko było to, kruca bomba, mało czasu!
Czy szczepionki te były skuteczne, to już inna kwestia. Skoro były na stacji, to dlaczego personel ich wcześniej nie użył? Nie zdążyli?! Becka była bardzo niespokojna i oddychała ciężko.
- Co teraz zrobimy? - zarzuciła cicho, odzyskując mowę... ale nadal nie będąc w stanie wstać z zimnej podłogi.

- Jak nie starczy kombinezonów, zostanie wysłać zwiad do doku i… - strzelec odchrząknął. Wszyscy i tak wiedzieli co chce powiedzieć, mimo to nie odmówił sobie przyjemności. - Zwabić jak najwięcej zombie pod zhakowane wieżyczki - na jego twarzy wykwitł promienny uśmiech. - Reszta z Leeną spokojnie dołączy piątym - podsumował.

- Jeśli nie macie nic przeciw, chętnie wam pomogę - Odezwała się Isabell - W końcu siedzimy w tym razem, a nie chcę być tylko damulką, co to palcem nie kiwnie - Uśmiechnęła się na moment.

Isabell, spoglądając na pozostałych, chwyciła za zdobyczny karabin. Widząc jednak miny reszty towarzystwa, szybciutko odłożyła go na miejsce, nie mając zamiaru wojować z resztą załogi Fenixa.
- Przepraszam... - Powiedziała zmieszana, uśmiechając się na drobny moment. Korciło ją pochwycenie w dłonie maszynerii zdolnej jednym strzałem pozbawić życia(lub nie-życia) jednostki stojącej po niewłaściwej stronie lufy… Ona jednak była skromną, słodką jasnowłosą “laleczką”... gotową drogo sprzedać swoją skórę.



- Wara precz od mojej broni… - fuknęła Xiu do “nowej”, pospiesznie zagarniając wszelką broń i niebroń do siebie. - Chcesz się przydać, to pilnuj nieprzytomnej Kapitan i w razie co pomagaj w myśleniu temu tu o… - wojowniczka wskazała kciukiem na Davea. - Przyda mu się trochę świeżego powiewu w tym zaczadzonym umyśle pod kapelutem.
Skoro kobieta już zaczęła rozporządzać dziećmi w piaskownicy, postanowiła się nie ograniczać. - Night i Uchu, szukacie kombinezonów, Uchu zna szczegóły to cię wtajemniczy. Ja i Becka pójdziemy szukać szczepionek, obie jesteśmy zarażone więc nam to już zwisa i powiewa, czy zarazimy się jeszcze raz. Jesteśmy w kontakcie, więc nie ma co pierdolić tylko… rozejść się. - olbrzymka, dopięła ostatnie zatrzaski na umundurowaniu. Sprawdziła i zawiesiła wszystkie trzy bronie, topór u pasa, deszczowiec na ramię i boombooma na drugie, po czym machnęła na Beckę i łapiąc Bullita za rękę zaciągnęła go do kompa. - Gdzie znalazłeś te piździelstwa, pokazuj.
Becka potrząsnęła głową dla otrzeźwienia i pospiesznie wstała z podłogi. Nie był to dobry moment na panikę, musiała się skupić, aby zapamiętać plany odpowiednich pięter i nie przegapić niczego ważnego o czym będzie mowa. Od tego mogło zależeć życie jej i innych.

Uchu przytrzymał ręce przy swojej buzi. Trzy zarażone osoby, wszystkie kobiety, w tym nieprzytomna kapitan… było źle, bardzo źle. Bał się - nie tyle o siebie co o swoje przyjaciółki - i bardzo, bardzo się martwił.

- Ja… - zaczął - Jesteście pewne, że nie chcecie, żebym z wami się udał do szczepionek? - spytał Beckę i Xiu - Mogę wam pomóc, to bardzo ważne… ale oczywiście, jeśli chcecie mogę się udać do kombinezonów, wiem gdzie są, mam mapę.

- Hm… Isabel, jak się czujesz? - spytał niepewnie Chis - Ja… chciałem przeprosić, poczatkowo wziąłem Ciebie za potwora, ale chyba byłem w błędzie. Sorki, chciałem Ciebie wrzucić do izolatki… - szczur wyraźnie się zarumienił.
- No spoko, zresztą nie tylko ty... - Spojrzała w kierunku Doca - A niektórzy to chcieli się mną jeszcze lepiej “zaopiekować” - Kwinęła głową w stronę Nighta - No ale zdarza się, każdy się myli - Minimalnie się uśmiechnęła.
- Nie, serio, przepraszam. Ocaliliśmy Cię i zaraz potem chcieliśmy Cię wsadzić do izolatki czy coś. Nie ładnie, bardzo nie ładnie… - mlasnął niechętnie na samego siebie - Er, w każdym razie postaramy się Ciebie oczywiście wysłać z powrotem na Twoją rodzinną planetę o ile będzie to tylko w naszej mocy, co do tego nie musisz się bać - uśmiechnął się delikatnie do blondynki.
- Wstydź się Uchu - Night stanął przy Isabell, lecąc w chuja, że jego to nie dotyczy, a lepszego "zaopiekowania się" wcale nie kojarzy. - Nie wyobrażasz sobie koszmaru, przez który dziewczyna przeszła. Jak mogłeś w ogóle tak pomyśleć? To jest niepojęte, nie, nie spodziewałem się po tobie - powiedział z ogromnym zawodem w głosie. - Podoba ci się? - strzelcowi nie uszedł uwadze błysk w oku, z którym blondie mierzyła karabin. - Wersja A2, układ ze składaną kolbą. Wybaczysz mu jak nauczę cię strzelać?
- Hmm... - Zaczęła się wielce zastanawiać Isabell, mrugając po chwili do Nightfalla.

Uchu patrzył przez ramię Docowi, który nadzorował proces klonowania szczepionki. Co prawda bio-chemia była poza jego zainteresowaniami naukowo-technicznymi, ale miło było popatrzeć. Co chwila rzucał ciekawskie “a co to?” i “co teraz robisz?”. W sumie myślał też kiedyś o tym, czy nie zostać lekarzem, ale nigdy nic z tych marzeń nie wyszło - troszkę szkoda. Może powinienem kiedyś pomyśleć o jakimś kursie medycznym i pierwszej pomocy?

W całym tym zamieszaniu Uchu zapomniał o Nightcie i jego prośbie o pomoc- Eeeeem… coś mówiłeś o otwieraniu drzwi? - spytał, starając się wrócić pamięcią do tamtego momentu.
- Że wejście do niektórych pomieszczeń wymaga wbicia kodu dostępu - Night pogwizdywał, udział w grupie wsparcia okazał się naprawdę oczyszczający - Przeważnie do tych, które mają ciekawą zawartość, albo... za którymi można się schować przed zombie free hugs. Jak nie, to pożycz chociaż hack-kartę. Nie chce drapać w drzwi tak długo, aż ktoś po drugiej stronie łaskawie ożyje i mi otworzy.
-Szczurku idź się plątać pod nogami gdzie indziej… - Xiu wygoniła Uchu od komputera, sama skupiona na odpowiedzi, której jeszcze nie otrzymała.
- Tu... - Pokazał jej w końcu Dave na mapie, wyświetlanej na monitorze - I tu... - Przewinął mapę stacji o poziom niżej - Można by skopiować na mini-dysk, też mam. Tylko serio chcę go w całości - Spojrzał na Xiu.
Becka skupiła się na tym co mówił i pokazywał doktor. Sprawy mogły się różnie potoczyć, mogli zostać zmuszeni by się rozdzielić albo coś, więc pilotka musiała wiedzieć gdzie szukać swojej życiodajnej szczepionki.
-Jasne...dawaj go. - kobieta wystawiła rękę w oczekującym geście, pukając nią co chwila w ramię doktorka i ponaglając jego ruchy. -Są tylko dwie sztuki? Mam brać wszystko co wlezie? Jak to gówno rozpoznam? Becka czaisz coś z tego bełkotu? Nie chce mi się tego zapamiętywać… - olbrzymka parsknęła śmiechem, jakby cała ta sytuacja nie robiła na niej jakiegokolwiek wrażenia, a wręcz jakby traktowała ja jak przerwę na reklamy w bardzo nudnym filmie.
- No, yyy - zaczęła niepewnie Becka. - Tak, mhmm, tak - powiedziała potakując głową i przyglądając się tej szczepionce którą mieli. Powinna sobie poradzić, a w ostateczności mieli przecież kontakt radiowy.
- Nie dwie sztuki, tylko w dwóch miejscach mają być te szczepionki. A ile ich tam jest, cholera wie, może ktoś już na nich łapy położył… powinny wyglądać dokładnie jak ta co tu mamy, lub podobnie. W każdym bądź razie są na pewno jakoś opisane, a czytać wszak umiesz - Doc dał jej mini-komputer z wgranymi mapami ich celów.
- Może umiem, a może nie… - odparła, chowając kartę do kieszeni, rozglądając się za znalezionymi leczniczymi nanitami. - Biere jeden… i jeśli nikt się szybko nie zdecyduje to zaraz wezmę i drugi… - burknęła trochę głośniej, zabierając małą strzykaweczkę ze stołu. W jej dłoniach wyglądała naprawdę tycio.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 14-05-2016 o 17:43.
Kaworu jest teraz online