Czuła jakby się powoli osuwała w lepki kokon snu.
Palce ściskające łęczysko łuku bezwolnie się rozwarły, czuła jak powoli zaczyna osuwać się na posadzkę.
Z tej dziwnej, nienaturalnej drętwoty wyrwał ją dźwięk upadającej na posadzkę tarczy.
Początkowo było to jak wybudzanie się z głębokiego snu, powolne, nieprzyjemne.
Jeszcze lekko nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała się po reszcie wojowników.
Niektórzy stali opierając się o ściany, cześć zaległa posadzkę.Skupiła wzrok na sylwetce Gastona, który z toporem w ręce skoczył w dół.
Te widok otrzeźwił ją niemal natychmiast.
Porwała z podłogi łuk, z ulgą stwierdziła, że broń jest cała i w żaden sposób nie uszkodzona.
Wyciągnęła pewnym ruchem z kołczanu strzałę z spiralnym olotkowaniem i stanęła na najwyższym stopniu, po czym postąpiła kilka kolejnych w dół, by mieć w miarę dobry widok bestii, a ciągle móc korzystać z światła wnętrza wieży.
Chitynowy pancerz bestii raczej był sporą zasłoną dla strzał, ale...kto nie ryzykuje...
Wycelowała w miejsce, który w jej ocenie był punktem łączenia pancerza na ciele bestii.
Powinno się udać...
Naciągnęła mocno łuk, kącikiem ust wyczuła lekką słonawość piór lotki strzały i wraz z oddechem wypuściła strzałę.
__________________ Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay |