Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2016, 20:36   #128
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Nowiccy i Vilmund w Motelu

Stefan, Stach Sao i Ilena wrócili do motelu, o dziwo przez nikogo nie zaczepiani, co przy ich szczęściu było prawdziwym cudem Przed motelem zastali Vilmunda i kogoś, kogo się nie spodziewali, czyli Paszczaka. Chłopak był zapłakany, lekko się chwiał i miał podbite oko.
- Wujek mnie tu przysłał, bo chciał bratu Sten Fana dać tego szampana, ale było mi go gorąco jak na nich czekałem i chciałem sobie łyka wziąć, ale to mi w oko wystrzeliło i smutno było, więc się napiłem, a teraz nie ma Szampana i wujek będzie zły oraz ciocia, bo nie wolno nam pić cudzoziemskich alkoholi i na wujka za małe piwo krzyczy… Cześć Sten Fan, Cześć Bracie Sten Fana. Ładny kot pani z Xing - Paszczak pomachał zasmarkaną chustką
- Pan Vilmund? Pan Paszczak?! -zawołał Stefan na widok Ishvarczyka - Poczekaj, przyniosę panu łyżkę czy coś innego, żeby opuchlizna panu zelżała. Było poczekać to bym panu dał coś z naszych Piastańskich zapasów.
-To twój znajomy? I ten no Piastiański alko...
- spytał Stanisław zanim młodszy brat zgromił go wzrokiem mówiącym “Nie gadaj głupot, głupku”. - Tak, dziękuje za szampana. To miło z pańskiej strony.
-Kotka radzę nie ruszać zbyt gwałtownie. No to Stanisławie to jest pan Jan Paszczak, o którym ci mówiłem. Jedno z dzieci od Jaśka Pawlaka. Ten z tej wdzięczności to akurat nawet nazwisko podobne przyjął. Panie Paszczak, panu chyba nie muszę przedstawiać mojego brata? Bo skoro pan się fatygował tyle to pewnie chodzi o ważniejsze sprawy
-Nie uwierzycie, panie Vilmund, kogo dzisiaj spotkaliśmy. W większości to moi rodacy. W tym… wyszło, że nasza rodzina przyjechała
-Stanisław uśmiechnął się do Vilmuda. - A i tak to wierzchołek góry lodowej…
Vilmund wysłuchał wywodu młodego, cóż niektórzy ludzie byli w czepku urodzeni inni… mieli złe dni jak ten nieszczęśnik tutaj. Zanim zdołał odezwać się by go pocieszyć zjawili się sami zainteresowani.
- No witam towarzystwo, wasz znajomy jak słyszeliście ma coś dla was. Wujkowi możecie powiedzieć, że szampana dostarczyliście oczywiście jak wytrzeźwiejecie. Może wejdziemy do środka, i czemu mam nie wierzyć, choć mam nadzieję, że miasto ostanie się w całości po wysłuchaniu waszych opowieści rodzinnych.
- Ja też mam nadzieję panie Vilmundzie, ja też moi rodzice to ludzie surowi i dość prości, ale o mnóstwie dobrej woli…. Ojciec ma naprawdę złote Serce, tylko zawsze wypada na mruka, jeśli kogoś dobrze nie zna…. - westchnął Stanisław, którego na samą myśl o spotkaniu po tym wszystkim rodziny ogarnęło zmęczenie - Rozumiem, że Samuel jeszcze nie wrócił? Powiedziałem mu, żeby przyprowadził mojego Stryja. A to największy cwaniak w rodzinie, który uwielbia robić ludziom numery dla własnej zabawy. Reszta rodziny jest normalniejsza. Ale po tym jak dzisiaj spotkałem Twardego musiałem poprosić tego starego Knuja o pomoc...
Połowa moich problemów ze Stefkiem to jego zasługa. I jak się tutaj przypałęta to pilnuj pan portfela. Dla czystej zabawy go podwędzi! A ten Paszczak, to znajomy młodego, a nie mój. Podobnie jak pan pierwszy raz go widzę na oczy.-
Piastiański alchemik uznał, że Midgardczykowi należą się wyjaśnienia. Stefan za bardzo zajęty Paszczakiem nawet nie skomentował wypowiedzi brata.
- To się zdrzemnę na chwilę - rzekł Paszczak i położył się pod ścianą i z miejsca zaczął chrapać.
- To może wejdziemy do środka, a ja potem wezmę prysznic… Albo i nie. Bo będę ją pewnie dotykać - rzekła Sao a Mimi zasnęła z łbem na kolanach Paszczaka.
- Bo chyba będziemy musieli... - zaczęła, Ilena ale Sao zakryła jej usta
- To sprawa do omówienia w motelu - mówiła Sao
- No wiesz, dziewczyno z jednej strony to trzeba dać, chociaż namiastkę wrażenia, że się na niego przygotowałaś dobrowolnie. No wiesz, żeby facet poczuł się bezpieczniej i uśpić jego czujność… stwierdził Stefan.
-To nie o mnie, panie Vilmundzie. - powiedział szybko Stanisław.
- Ale wiesz Sao, masz poznać naszego stryja, więc wypadałoby zrobić na nim dobre wrażenie. Zwłaszcza, że wbrew temu, co Stasiek gada, jaki to degenerat... - młodszy Nowicki zmierzył starszego wzrokiem - ...To nasz ojciec bardzo uwzględnia opinie Stryja. I jeśli chcesz mieć większe wsparcie jak będziesz poznawać resztę rodziny, to przydałoby ci się przypodobać najpierw Stryjowi.
Przeszli do pokoju chłopaków gdzie było nieco spokoju. Mimi w tym czasie pilnowała Paszczaka, który odszedł w objęcia morfeusza.
- Stefan! Pierw mamy zabić waszego wielkiego wroga. To nie moment na myślenie o wywieraniu wrażenia…, Choć jak masz jakieś rady to powiedz. I o uwodzeniu facetów…, Bo na tym się nie znam. - Sao gestykulowała zawzięcie
- Ja wiem chyba jeszcze mniej - rzekła łowczyni potworów.
- Nie wiem, czy moje doświadczenie o kobietach wam wystarczy, ale Stasiek się wstydzi, ale o naszym wrogu mogę powiedzieć, że ten facet lubi jak jego ofiara stawia opór, by potem je przekonać, że nie mają wyjścia i będą musiały zrobić jak Jemu się podoba. Jednocześnie on powinien czuć się bezpiecznie, że będzie jak jemu się podoba. Więc niestety drogie panie wyfiołkowanie się i wyperfumowanie się jest wskazane - Stefan Nowicki postawił na brutalną szczerość. - Co do Stryja...To pamiętaj Sao, że po to wysłaliśmy Samuela po niego, żeby stryj pomógł w tym przedsięwzięciu. On ma doświadczenie i umysł stworzony do takich akcji. I pewnie potem szepnie Ojcu, jakie na nim zrobiłaś, Sao. - wzruszył ramionami. - Więc i tutaj pewne wyfiołkowanie się jest wskazane. Wbrew temu, co Stasiek gada, to nie radzę nazywać go z miejsca “degeneratem”, “słomianowłosym idiotom”, albo pytać, czemu jest z pół głowy niższy od Staśka. Drażliwe tematy. A! I jak Święta Panienka da to może przyjść ze swoją świnią obronną, więc... Sao nałóż Mimi kaganiec!
Sao pokiwała przytakująco głową i dodała
- Oczywiście, dam z siebie wszystko, aby wyglądać jak najlepiej. Ty też musisz się wykazać, sam rozumiesz. - rzekła z pełną powagą - ‘A Mimi nie zaatakowana nic nikomu nie zrobi! - dodała
- I o tym mówię - nie dodawaj sobie z miejsca punktów ujemnych. Mimi może nikogo nie atakować, Stryj i tak nie będzie się czuć komfortowo w sytuacji, w której dwa ogniwa łańcucha pokarmowego są w jednym miejscu. I tak masz rację, że będę musiał wziąć prysznic i się wyfiołkować. Facet jest na mnie cięty… I pewnie spróbuje się zemścić….

Midgardczyk wysłuchiwał całej dyskusji w końcu spojrzał się to na jednego Nowickiego to na drugiego i odpowiedział.
- Czy ktoś z łaski swej wyjaśni mi, co wy kombinujecie? Jakiego “wielkiego wroga” chcecie zabić ? - oczywiście ta dwójka znów wpadła na meandry głupoty graniczącej z geniuszem i mieli zapewne jakiś plan, który skończy się nieciekawie..
Stanisław Nowicki zapalił papierosa. Po długim zaciągnięciu stwierdził lodowato: - Ja bardzo pana Vilmundzie przepraszam, ale wiecie, jaki Stefek jest wyrywny. To już chyba cecha mojej rodziny po mieczu, do której nie potrafię się przyzwyczaić… -spojrzał gdzieś w dal ignorując pełne oburzenia młodszego - Z dobrych wieści, to fakt, że klan Nowickich przyjechał tutaj, do tego miasta. Widzieliśmy się z najmłodszymi i wychodzi, że rodzina jest cała i zdrowa. Dojechali tutaj przejmując jakiś pociąg, co jechał z DRACHMy do Nowego Xerxesa. I jakimś dziwnym zrządzeniem losu ze wszystkich osób, to po drodze trafili na matkę Samuela Brokena. Nie widzieli się od lat, więc dlatego go wysłaliśmy do miejsca gdzie wylądowały nasze rodziny. Jest tam też Helena Catt.
Ze złych wieści - pamiętacie Stanisława Twardego? Tego samego, który załatwił mi i Stefanowi już w Briggs podtapianie, ciężkie pobicie i parę innych atrakcji? Nie mówiąc o pasożytach, co mi o mało nie wyżarły wątroby, miesza w armii… -

Dalej streścił Midgarczykowi resztę spotkania z Twardym.
- Wystarczającą dotychczas zaszkodził mojej rodzinie, dalej zagraża im i nam. Wolę nie myśleć ilu już przez niego wycierpiało. A dziś jest ranny. Nie wiem, komu za to dziękować… poprosiłem Samuela, żeby przy okazji sprowadził naszego stryja do pomocy -powiedział zapalając następnego papierosa.
- Mimi to tylko duży kotek! Jest zupełnie nieszkodliwa w porównaniu z niektórymi - Sao spojrzała znacząca na Ilenę - Tylko Sam musi na też nam pomóc, bo musimy się jakoś przebrać, żeby trudniej było nas rozpoznać - rzekła Xingijka.
- Odfarbuj włosy na czarno i zmień sukienkę z fryzurą. I po krzyku. - stwierdził Stefan - Stasiek może to na miejscu wykonać Dla większości Amestryjczyków wszystkie Xingijki wyglądają podobnie. Pani Ileno, jak stoicie z ewentualnym farbowaniem włosów lub ich obcięciem?
- To naprawdę dla was wszyscy Xingijczycy wyglądają tak samo - Sao pokręciła głową z ubolewaniem.
- Nie farbowałam jeszcze włosów, jak się to robi? - zapytała Ilena
Sao popatrzyła dłuższą chwilę na Stacha
- Czego się nie robi dla miłości…, Ale ty będziesz następny - wskazała palcem na Stefana.
- Dla ignorantów na pewno wszyscy obcokrajowcy są podobni. Bo nie chce im się nawet wysilać, by się lepiej przyjrzeć - stwierdził Stanisław spokojnie. Przy okazji grzebał w swojej walizce po środki do farbowania włosów.- My ze Stefanem was odróżniamy….
-A uwzględnij, że myśmy ze wsi w Piastii to jak zobaczyliśmy pierwszy raz Xingijczyków to w ilości hurtowej. I to był niezły szok kulturowy -
zauważył Stefan zakładając ramiona na piersi.
- I trzeba skorzystać z tej ignorancji Tygrysico, żeby cię bardziej nie narazić. Z białymi włosami za bardzo się odróżniasz dla zwykłego ignoranta
- Obstawiam, ze jak samo jak pokazać komuś stado świń to najpierw myślą, że wszystkie podobne. Fachowiec zauważy najpierw różnicę, albo jak się im odpowiednio długo…
-Stefan, skocz ty lepiej po dwa wiadra wody i miskę do mycia.
-Proszę bardzo, mogę i pierwszy dać się farbnąć -
Stefan wzruszył ramionami. - Stasiek mi je już nie raz farbował. Ze 3-4 razy jak jechaliśmy z Piastii do Centrali. To jedna ze sztuczek, które ma dobrze opanowane… Cukier też przynieść do układania włosów?
-A nie zawadzi. Miałem jeden w walizce. Chyba, że go przerobiłeś na pączki nie? To dobrze.
-następnie spojrzał na, Midgarczyka, gdy młody wyszedł - Przepraszam za zamieszanie, panie Vilmundzie. Zrozumiem, jeśli nie chcecie brać w tym udziału.
- I tak po prostu stwierdziliście, że zamordujecie wojskowego alchemika i wam to ujdzie? Zgłupieliście do reszty ? - Vilmund popatrzył się z dezaprobatą, na Piastanina.
- Raczej liczyłem, że upozoruję mu wypadek albo zaginięcie. Chociaż stary jest dosyć, to nie powinien urządzać sobie orgii. Zawał na miejscu... - skwitował Stanisław zapalając papierosa. Po zaciągnięciu się skwitował- Oficjalnie Twardy to jest “tylko” wojskowym, bez alchemicznych upoważnień. Co nie zmienia, że historia, jaka się o nim rozchodzi o tym, że przetrwał zawalenie kościoła na ślubie własnego brata, wskazuje, że potrafi jej używać bez kręgu albo ma jakiś tatuaż z kręgiem?.. Ale pewnie ma takie plecy, że i donos za używanie alchemii bez uprawnień by nie pomógł. Zresztą, co ja gadam…. JA nawet nie byłem oficjalnie w wojsku i nie mam uprawnień na alchemię. Wsypię go to i on mnie. Facet jest jak chora tkanka, którą trzeba wyciąć zanim nam bardziej zaszkodzi. -strzepnął resztę popiołu z peta.
- Myślisz, że ma kawałek kamienia do alchemii? Zgaduję, że parę osób by się ucieszyło gdyby się przekręcił tylko, co z reperkusjami czy ktoś będzie próbować się mścić lub badać tą sprawę? Wiem, że trzeba go “unieszkodliwić” w ten czy inny sposób, bo w końcu będzie dalej próbować was zabić lub zrobić krzywdę wam lub rodzinie.
- Nie widziałem, żeby go używał. - ponownie się zaciągnął - Może gdzieś go nosi przy sobie jak truciznę w sygnecie? I ostatnim razem na tamtym pamiętnym wieczorku u Ravena, to siedziało to alchemicznie przerabiane kocisko Behemot. Jeśli wierzyć Samuelowi to kocur umie gadać po ludzku i wydaje się myśleć logicznie. A na dodatek jest powiązany z agentami DRACHMy. Z kocura pewnie byłby marny świadek...
Niestety bez spędzenia z Twardym wieczorku, to niczego się dowiem. Wiem zaś, że jest jednym z najbardziej poszukiwanych przez Szarych z Piastii. W Amestris też wielu życzy mu zgonu. Pytanie ilu wysoko postawionych? Generał Armstrong pewnie sama by go załatwiła już w Briggs jakby nie patrzyli jej na ręce.
Sam Twardy wydaje się sterować Ravenem, jego żonką i pewnie paroma innymi osobami. Ale też mam wrażenie, że więcej będzie problemów jak się Twardego nie unieszkodliwi.
Dobrze wiem, że ja i Stefan nie byliśmy jego jedynymi ofiarami z Briggs. Nie mam linii obrony, bo jeszcze wyjdzie, że wszystko było w imię wykrycia potencjalnych terrorystów. Dałem się podtapiać, tłuc i przypalić żelazem nie po to by przejść przez granicę. Tylko, dlatego, bo mi obiecał, że nic nie zrobi Stefanowi, jeśli będę grzeczny. A i tak zrobił z nim to samo, tylko by ślady nie były w widocznym miejscu. Twardy jednak przedobrzył na tyle przy Stefanie, ze młody go pogryzł, a raz jak mnie stłukli do nieprzytomności spróbował zadusić łańcuchem. Twardy nie spocznie by go nie dopaść...

Sao przyglądała się Stanisławowi z zgrozą, gdy ten opisywał, jakich cierpień doznali z ręki Twardego a potem pogłaskała po głowie i rzekła
- Wiesz, chyba jednak nie zabijemy tego bydlaka, tylko ogłuszymy, wywieziemy na pustynię, przywiążemy do skały i zostawimy, aby dzikie zwierzęta zjadły. Tak robi klan Biao - rzekła Xingijka tuląc się do Stacha
- Znając Twardego jeszcze by nawiał. Jeśli by to skończyć to szybko i chirurgicznym cięciem
- I znając nasze zezowate szczęście - Stefan wszedł z wiadrami wody. - A patrząc na to, co ostatnio natrafiliśmy, to w przypadku Twardego wbicie osikowego kołka w serce, odcięcie głowy i wsadzenie mu jej między nogi też by nie zawadziło
- Nie zapomnij Stefan o napchaniu ust czosnkiem i ucięciu stóp… Może po prostu od razu go spalimy i popioły rozrzucimy na cztery wiatry - zastanawiała się Xingijka. Ilena podeszła do Vilmunda i zapytała szeptem
- Czy to ze mną jest coś nie tak, czy ta rozmowa weszła na dziwne tory?
- Nie wydaje ci się tylko oni się zapędzili… to chyba zasługa Samuela. Gdyby tu był to zapewne sam zacząłby snuć własne plany na spółkę z nimi… - odparł midgardczyk.
Stefan Nowicki wytrzeszczył oczy. Stanisław podrapał się po brodzie zaaferowany, a następnie zapalił nowego papierosa.
- Kobieto.... To był sarkazm! - młodszy Nowicki załamał ręce - Metafora taka. Metafora na to, że nie można zostawić śmierci Twardego losowi. Bo jeszcze się jakoś cholera uratuje. Ze, jeśli by się pozbyć Twardego, to szybko i od razu. I bez udziwniania. Szybko i chirurgicznie. Co z tego, że zasłużył na odwet za wszystkich więźniów w Briggs. Choć nie wiem czy nie będziemy się musieli się z nim układać…
Stanisław wydmuchał papierosa. Potem zaczął mówić parząc na nieokreślony cel:
-Za dużo jest porozrzucanych celów do upilnowania… Za dużo bolesnych punktów… Za długo mu uciekaliśmy… Za bardzo wystawiliśmy go do wiatru… Za każdym razem jego pragnienie zemsty rosło i będzie planował coś boleśniejszego… Pogódź się z tym, że tym razem trzeba stawić czoła tygrysowi.
-Stasiek?

-Jeśli możesz, to się do niego nie zbliżaj bliżej niż na odległość tego swojego kija… A na razie trzeba się przyszykować. [/i] - starszy Nowicki przyłożył rękę do ramienia młodszego. Potem przelał trochę wody z wiadra do miski - Oby Stryj się raz na coś zdał z tym jego kryminalnym umysłem.
- Jaka Metafora jak ty sam chciałeś wbić potworze kołek. Tyle rzeczy już widzieliśmy, że on może być upiorem… - Sao zamyśliła się - Stasiu, ale ja będę musiała się do niego zbliżyć… Ale obronię Stefana. - rzekła Xingijka.
 
Rodryg jest offline