Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2016, 21:11   #32
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nauczony smutnym doświadczeniem Shade obiecał sobie, że po pierwsze - szerokim łukiem będzie omijać wszelkie starcia, podczas których trzeba będzie używać broni białej, a po drugie - głęboko się zastanowi, zanim nadstawi karku za Rognira, który okazał się zwykłym egoistą.
A zysk z walki był niewielki - kilka ran i rogi, które Shade odrąbał potworowi, z którym walczył. Może dalekiemu krewniakowi Bazylii, bowiem też miał rogi i kopyta... Ale rogata dziewczyna miała zdecydowanie lepszy charakter. Na szczęście.

Na szczęście Shade zdołał zapamiętać drogę do miejsca, gdzie poprzednio rozpalał ognisko, a stamtąd (kolejny powód do radości) faktycznie niedaleko było do miejsca, gdzie kończył się las. Las co prawda dawał schronienie przed wścibskimi spojrzeniami latających potworów, ale równocześnie był miejscem pełnym innych niebezpieczeństw. No i, bez wątpienia, Utopii nie wybudowano w lesie...

Obiekt, jaki rzucił im się w oczy, nim słońce zdążyło się schować za horyzontem, kojarzył się Shade'owi z niedawnym spotkaniem na bagnach i ze śmmiercią Rictora.
To chyba była pramatka wściekłych ryb, które zaatakowały ich kilka godzin temu. Na szczęście ta tutaj nie zjawiła się na bagnach osobiście. No i nie wiedziała, ta tutaj, że Shade przyprawił o śmierć jej trzy prapraprawnuczki. Na szczęście dla niego - karłowate.
Na szczęście dla niego ten szkielet był nieżywy od wieków i nie wiedział również, że Shade nie dość, że zatłukł tamte rybki, to jeszcze zjadł ładny kawał jednej z nich.
No i nie, co gorsza, miał żadnych wyrzutów sumienia.


Shade od dawna (czyli od chwili Przebudzenia) nie wierzył w podarunki od losu. W prezent w postaci domku, gościnnego, nie wierzył w najmniejszym nawet stopniu. Nie, nie znaczyło to, że uznał ten domek za jakiś omam czy inny zwid... Jednak na tym pustkowiu to miejsce musiało być widoczne z dziesiątków mil i musiało być równie często (a nawet jeszcze częściej) przez tych złych, niż przez tych dobrych. Przebudzonych, znaczy się. Takich jak on.

Że wśród miłych i zacisznych miejsc nie zawsze było miło, okazało się wkrótce po tym, jak weszli do 'domku' i zaczęli się zadomawiać. Mieszkańcy domku mieli dość pokaźne rozmiary i niezbyt przyjazne zamiary...
Pamiętając o ostatnim starciu Shade zrezygnował z sięgnięcia po miecz i chwycił za łuk... by po chwili naszpikować przeciwnika strzałami.
Tym razem, dzięki bogom, przeciwnik go nie dziabnął, bo oberwać zatrutym żądłem... To nie było nic przyjemnego.
 
Kerm jest teraz online