|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-05-2016, 16:49 | #31 | |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu | |
12-05-2016, 21:11 | #32 |
Administrator Reputacja: 1 | Nauczony smutnym doświadczeniem Shade obiecał sobie, że po pierwsze - szerokim łukiem będzie omijać wszelkie starcia, podczas których trzeba będzie używać broni białej, a po drugie - głęboko się zastanowi, zanim nadstawi karku za Rognira, który okazał się zwykłym egoistą. A zysk z walki był niewielki - kilka ran i rogi, które Shade odrąbał potworowi, z którym walczył. Może dalekiemu krewniakowi Bazylii, bowiem też miał rogi i kopyta... Ale rogata dziewczyna miała zdecydowanie lepszy charakter. Na szczęście. Na szczęście Shade zdołał zapamiętać drogę do miejsca, gdzie poprzednio rozpalał ognisko, a stamtąd (kolejny powód do radości) faktycznie niedaleko było do miejsca, gdzie kończył się las. Las co prawda dawał schronienie przed wścibskimi spojrzeniami latających potworów, ale równocześnie był miejscem pełnym innych niebezpieczeństw. No i, bez wątpienia, Utopii nie wybudowano w lesie... Obiekt, jaki rzucił im się w oczy, nim słońce zdążyło się schować za horyzontem, kojarzył się Shade'owi z niedawnym spotkaniem na bagnach i ze śmmiercią Rictora. To chyba była pramatka wściekłych ryb, które zaatakowały ich kilka godzin temu. Na szczęście ta tutaj nie zjawiła się na bagnach osobiście. No i nie wiedziała, ta tutaj, że Shade przyprawił o śmierć jej trzy prapraprawnuczki. Na szczęście dla niego - karłowate. Na szczęście dla niego ten szkielet był nieżywy od wieków i nie wiedział również, że Shade nie dość, że zatłukł tamte rybki, to jeszcze zjadł ładny kawał jednej z nich. No i nie, co gorsza, miał żadnych wyrzutów sumienia. Shade od dawna (czyli od chwili Przebudzenia) nie wierzył w podarunki od losu. W prezent w postaci domku, gościnnego, nie wierzył w najmniejszym nawet stopniu. Nie, nie znaczyło to, że uznał ten domek za jakiś omam czy inny zwid... Jednak na tym pustkowiu to miejsce musiało być widoczne z dziesiątków mil i musiało być równie często (a nawet jeszcze częściej) przez tych złych, niż przez tych dobrych. Przebudzonych, znaczy się. Takich jak on. Że wśród miłych i zacisznych miejsc nie zawsze było miło, okazało się wkrótce po tym, jak weszli do 'domku' i zaczęli się zadomawiać. Mieszkańcy domku mieli dość pokaźne rozmiary i niezbyt przyjazne zamiary... Pamiętając o ostatnim starciu Shade zrezygnował z sięgnięcia po miecz i chwycił za łuk... by po chwili naszpikować przeciwnika strzałami. Tym razem, dzięki bogom, przeciwnik go nie dziabnął, bo oberwać zatrutym żądłem... To nie było nic przyjemnego. |
13-05-2016, 14:38 | #33 |
Reputacja: 1 | Starcie z rogatą bestią skończyło się tak szybko jak się zaczęło. Szczęściem nie musieli brać udziału w żadnych poważniejszych walkach, choć za taką można było te uważać. Przynajmniej nie była to walna bitwa. Takiej na pewno by nie przeżyli. Mogli odejść zostawiając przeklęte drzewo i niedługo potem cały las. Można powiedzieć, że trafili z deszczu pod rynnę. Z gęstego zdradzieckiego lasu trafili na połacie otwartej przestrzeni. Wyschnięta i spękana zdawała się dawać takie same nadzieje na przetrwanie co wcześniejsza puszcza. Tutaj jak ich zauważą to nawet gdzie schować się nie będzie gdzie. Zdało się innego wyjścia nie było. Trzeba było iść. Zostać nie było powodu. |
13-05-2016, 16:57 | #34 |
Reputacja: 1 | Opuszczenie ponurego lasu i wkroczenie na pozbawione życia pustkowia nie było jakąś pozytywną zmianą. Roland miał przeczucie, że gdziekolwiek by się nie podziali, tam i tak zawsze znajdzie ich jakaś mroczna, pragnąca wyrządzić im krzywdę bestia. Krajobraz oraz zamieszkujące go istoty nasuwały jego myślom przykre wizje i przypuszczenia. Miał nadzieję, że są one błędne. Że miejsce, w którym się znaleźli, to nie czeluście piekielne lub inne zaświaty. |
17-05-2016, 00:04 | #35 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
22-05-2016, 21:41 | #36 |
Reputacja: 1 | Na twarzy półorka pojawił się grymas będący czymś pomiędzy kpiną, a uśmiechem rozbawienia, kiedy usłyszał odpowiedź zielonoskórego czarodzieja na słowa Johanny. Ostatnio edytowane przez Asderuki : 22-05-2016 o 21:49. |
22-05-2016, 22:21 | #37 |
Administrator Reputacja: 1 | Sen, jeśli to był tylko sen, był zaiste paskudny. Jeżeli zaś było to przypomnienie... prawdziwe wspomnienie, nawrót pamięci... Jeżeli Shade dowiedział się czegoś o swej przyszłości, to... zdecydowanie wolałby, by ta przeszłość pozostała zapomniana. To, czego się o sobie dowiedział, nie było optymistyczne. Zdradzony przez najbliższą osobę. Stracił córki - najdroższe mu osoby na świecie. A na koniec, zamiast choćby spróbować odnaleźć sprawców jego nieszczęścia, spróbować się zemścić, postąpił jak ostatni tchórz, wybierając ucieczkę w śmierć. Tylko, jeśli umarł, to gdzie się znalazł? Pytanie przez jakiś czas pozostawało bez odpowiedzi, dopóki niejaki Turg nie wyjaśnił, łaskawie, dokąd trafili. A jeśli nie kłamał... Nie da się ukryć, że jego odpowiedź nie przypadła nikomu do gustu. A Shadowi z pewnością. Mieli kłopoty dużo większe, niż on sam się spodziewał. Liczył na jakieś więzienie czy coś, z którego właśnie udało się uciec... Wiara, że jeśli się będzie szło wytrwale w jednym kierunku, to uda się uciec, nagle dostała kopa w zadek. Czy komuś udało się kiedyś uciec z piekła? A może po prostu trzeba było sobie znaleźć jakiś zaciszny kącik i siedzieć tu i czekać... czekać... czekać... nie wiadomo na co? A może trzeba było sobie zorganizować normalne niby-życie? Jak na ziemi? Dom, praca... przez całą wieczność? A może po paru spędzonych tu wiekach można było dostać przepustkę? Do jakiegoś przyjemniejszego miejsca, gdzie nie będą biegać anioły z garłaczami, a czerwonoocy Strażnicy nie będą wysyłać nikogo na śmierć? Może gdzieś było przejście prowadzące do lepszego świata? Trzeba było iść i szukać. - Chodźmy. Pożyjemy, zobaczymy - powiedział. |
22-05-2016, 23:58 | #38 |
Reputacja: 1 | Upragniony wypoczynek na wolności, nie był do końca tym, czego się spodziewał. Poświęcenie snu, na rzecz ran towarzyszy mogło wydawać się niezwykle altruistycznym gestem ze strony Rolanda, jednak kryła się za tym zwykła konieczność. Łańcuchy wiążące jego wspomnienia wciąż pozostawały nierozerwane, jednak spoglądając na swoje ciało mógł się łatwo domyśleć, że nie został stworzony do walki. A przynajmniej nie bezpośrednio. Z tego powodu, jego życie było związane z towarzyszami. Sam z pewnością nie przetrwałby w tym miejscu, dlatego musiał dbać, by Shade, Bazylia i Rognir mieli siły by stać się jego linią obrony. Co, jak się okazało, nie było takie proste. |
26-05-2016, 16:14 | #39 |
INNA Reputacja: 1 | W ciemności schodzi moja dusza, W ciemności toń bezdenną, Pól elizejskich już nie widzi, Zawisła nad Gehenną. W górze nad losem mojej duszy Boleje anioł biały, A tutaj szyki potępieńców Szyderczo się zaśmiały. Szydzą z mej duszy potępieńce, Że cząstka jasnej mocy, Co rodzi słońca, nie ma władzy, By złamać berło nocy. Jan Kasprowicz
__________________ Discord podany w profilu Ostatnio edytowane przez Nami : 26-05-2016 o 16:16. |
28-05-2016, 15:55 | #40 |
Administrator Reputacja: 1 | Był głupcem. Może nie kretynem, ale głupcem z pewnością. Gdyby był odrobinę mądrzejszy, to z pewnością zaopatrzyłby się w jakiś zapas wody, a nie pchałby się jak głupiec na pustynię. Wszak w domku w czaszce piranii były jakieś butelki... Ale, jak powiadają, niektórzy są mądrzy po szkodzie. Teraz za to groziła mu śmierć z odwodnienia i oparzeń słonecznych. Ale zaraz... po śmierci trafił do piekła. Dokąd trafi, jeśli umrze w piekle? Filozoficzne rozważania nic nie pomagały - Shade czuł, że z każdą chwilą jest mu coraz bardziej gorąco i gorąco ciepło. No i że jest coraz słabszy. Jeszcze kilka godzin i się usmażę, pomyślał. I to była ta bardziej optymistyczna myśl. Pesymistyczna zmniejszyła limit czasu o parę godzin. Piasek, piasek, piasek, a cholerne wzgórza nic a nic się nie zbliżały. Shade po raz kolejny przeklął swój pomysł, by ruszyć w stronę wzgórz, zamiast w kierunku bezimiennego miasta za górą. A może Tugr ją podał, ale słońce wypaliło tę wiedzę z głowy Shade'a? Nie miał pojęcia. Powoli przestawał myśleć, przestawiając powoli nogę za nogą i skupiając się tylko na tym, żeby się nie przewrócić. * * * Wzgórza, wieczór... wszystko to nie przyniosło poprawy humoru Shade'a. Jedyna różnica polegała na tym, że żar nie lał się z nieba, zaś po 'zwykłej' ziemi chodziło się zdecydowanie wygodniej. Żeby jeszcze było chłodniej. I może jakaś woda? Napotkani po drodze wędrowcy mogli udzielić jakichś informacji, chociaż aparycję posiadali nieszczególną. Nie tak znowu dawno temu Shade chwyciłby za łuk i wpakował w najbliższego koszmarka kilka strzał. Po spotkaniu jednak z pociągającą fizycznie morderczynią i białoskrzydłym aniołem doszedł do wniosku, że uroda (lub jej brak) nie świadczy o charakterze znajdujących się w piekle istot. Ork, jakby nie było, do najbardziej urodziwych nie należał. A nuż się okaże, że ci trzej nie są tacy źli, jak wyglądają? - Witajcie - powiedział. - Nie mamy wrogich zamiarów - zapewnił. Dobrym chęciami podobno piekło było wybrukowane. Co prawda Shade pod nogami widział tylko ubitą ziemię i kamienie, ale i tu skończyło się na dobrych chęciach. Co prawda dwa potwory się zatrzymały, ale trzeci, uskrzydlony, zaatakował i to kogo? Oczywiście pokojowo nastawionego Shade'a. Strzelec nie zdołał się uchylić i po raz kolejny oberwał. Co prawda Rognir zasiekł agresywnego mutanta, ale to nie zachęciło pozostałych dwóch mutantów do podjęcia rozmowy. Starcie było krótkie i zaowocowało kolejnymi stratami. Co prawda oba mutanty w końcu padły, ale oberwała i Bazylia, i Roland. Na szczęście Roland zdołał postawić diablicę na nogi... - Idziemy dalej, czy szukamy jakiegoś miejsca na noc? - spytał, podczas gdy kompani przeszukiwali ciała przeciwników. Marzył o wodzie... Co prawda słyszał o czymś takim, jak picie krwi swych wrogów, ale zawsze uważał, że to tylko poetycka przenośnia. No i nie sądził, by to, co płynęło w żyłach tych zmutowanych stworów, nie zaszkodziłoby zdrowiu. |