„Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu…”
Krab Sebastian, nadworny kompozytor i dyrygent samego Posejdona, władcy wszystkich mórz, wypłynął do sali na swoim wspaniałym rydwanie z muszelki zaprzęgniętej w dwie złote rybki. Pełen dumy i powagi pomachał szczypczykami wiernym fanom jego wytwornej muzyki.
-
Dziękuję… dziękuję, jesteście kochani. - parkując przy głowie jedynej kobiety w tym pomieszczeniu, wyszedł z powozu wprost na sam czubek głowy Ryoku. -
Jestem niezmiernie szczęśliwy, że zebraliście się tak liczną grupą… lecz, nie przypominam sobie bym zapraszał was aż tak wielu… - krabik pokłonił się, po czym zmierzył każdego z osoba czujnym spojrzeniem. -
No… także ten tego… bileciki do kontroli. Proszę się ustawić w kolejeczce i podchodzić do mnie osobno… ***
-
Nie może być! Jestem pewien, że nie rozsyłałem tylu zaproszeń! - dyrygent złapał się teatralnie za głowę, drepcząc w kółeczko po włosach kobiety, od czasu do czasu zaplątując się, którąś z łapek, w jej pukle. Wszyscy z zebranych mieli zaproszenie, na jego unikalny koncert w Hogwarcie. Krab wiedział, że wśród nich kryły się fałszywki, ale biedny Sebuś nie potrafił ich rozpoznać.
-
Panowie, dość! Dość! - zawołał, gdy jego fani w panice zaczęli przerzucać się oskarżeniami, kto ma fałszywe zaproszenie z autografem Sebcia, a kto nie. -
Na pewno jest na to jakieś wytłumaczenie, proszę się tu o mnie nie bić! Załatwmy to jak dżentelmeni!