Cóż to był za sen! Dziesiątki tańczących kurtyzan wokół jego łóżka, na którym leżał z tą najbardziej hojnie obdarzoną przez naturę. Dlaczego więc musiało się to okazać tylko zwykłym snem? Dlaczego?
Usiadł powoli na podłodze i przetarł oczy. Nie lubił takich pobudek. Dalej byli w tym okropnym miejscu, otoczeni przez ciała martwych koboldów. To było chyba najbardziej oryginalne miejsce w jakim kiedykolwiek spał, a spał już naprawdę w wielu dziwnych miejscach.
Po chwili wstał, otrzepał spodnie, podszedł do nieprzytomnej Ami i kucnął przy niej. Wciąż wyglądała kiepsko, ciężko będzie uciec stąd razem z nią.
- Dasz radę jeszcze jej jakoś pomóc? – zapytał Taara. – Ciężko będzie się z nią poruszać po tych wszystkich korytarzach…
Wstał od dziewczyny i podszedł powoli do złotych drzwi. Myślał o nich przez ten cały czas tak mocno, że aż dziw bierze, że we śnie nie leżał z kurtyzanami właśnie pod nimi.
- Pora się dowiedzieć, co jest za tymi drzwiami – powiedział do siebie, po czym odwrócił głowę w stronę swoich towarzyszy. – Poświeci mi któryś, żebym mógł je otworzyć? – po chwili zabrał się do roboty, powoli i ostrożnie. |