Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-05-2016, 09:18   #551
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Odpoczynek w t a k i m miejscu? U stóp hałdy koboldzich trupów, butwiejących skór i złomu? Z wrogą hordą za drzwiami i rozkładającym się ciałem kilka kroków od legowiska? Gdyby jeszcze dekadzień temu ktoś zapytał was o taką ewentualność, wyśmialibyście go, albo popukali się znacząco w czoło. Teraz jednak stanowiło to luksus. Strudzone ciała wołały o chwilę wytchnienia; każde włókno mięśni przypominało o szaleńczym tempie ostatnich dni. Wasze dłonie pokrywały pęcherze od ustawicznego ściskania rękojeści broni, a głowy huczały od nadmiernego wysiłku.

Wydawało się, że zaśnięcie w t a k i m miejscu jest po prostu niemożliwie. Jakże złudne było to myślenie.

Odpłynęliście w kilka chwil. Mamrotaliście coś o wystawieniu wart, o doglądaniu Ami, o sprawdzeniu "złotych" wrót. Nawet nie spostrzegliście momentu, w której wasze słowa przeszły w ledwo słyszalny szept, a powieki same się przymknęły.

***

Śniliście zwariowane sny o wrzasku, palącym żelazie i niekończących się podziemnym labiryncie, na którego końcu czekać was będzie walka ze smokiem. SMOKIEM! Jak słodka była to chwila, w której uświadomiliście sobie, że to tylko pokręcona mara, spowodowana zbyt ciężką kolacją. Athlen zamlaskał z satysfakcją i obrócił się na bok. Miał wielką ochotę objąć ręką partnerkę, poznaną podczas wczorajszej, szalonej hulanki. Trafił na coś twardego i ostrego. Z ociąganiem otworzył zaropiałe oczy i spostrzegł zdobyczny sztylet. Nie... Przecież to tylko sen prawda?! Cholerne widziadło!

Taar otworzył oczy niedługo po nim. Włosy miał tłuste, poskręcane od brudu i zakrzepłe krwi. Opadały mu na twarz, niczym przerosłe strąki fasoli. Wszyscy byliście unorani i cuchnący. Obejrzał się w koło i uświadomił sobie, że koszmar krasnoludzkiego posterunku trwa. Zajrzał do Ami, która zareagowała na jego obecność gwałtownym skuleniem się w sobie. Była w stanie otępienia. Prawdopodobnie ostrza i pazury koboldów nie tylko rozorały jej ciało, ale także umysł i duszę. Czy z tego wyjdzie? Nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

***

Sny Rardasa były zgoła odmienne. Spał niespokojnie, miotany wizjami atramentowej otchłani. Z ciemności dobiegały go niezliczone, obmierzłe głosy - szepty, które nie mogły pochodzić od istot z tego świata. Na przemian zamieniały się w trzęsącą ziemią w posadach kakofonię i ledwie wyczuwalny szmer. Wpatrywał się w mrok, skarlały i przerażony. Wiedział, że coś z niego się wyłoni.

Kiedy w końcu się przebudził, czuł resztki gasnącego bólu. Coś... coś zmieniło się w jego ciele!
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 13-05-2016, 13:24   #552
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Cóż to był za sen! Dziesiątki tańczących kurtyzan wokół jego łóżka, na którym leżał z tą najbardziej hojnie obdarzoną przez naturę. Dlaczego więc musiało się to okazać tylko zwykłym snem? Dlaczego?

Usiadł powoli na podłodze i przetarł oczy. Nie lubił takich pobudek. Dalej byli w tym okropnym miejscu, otoczeni przez ciała martwych koboldów. To było chyba najbardziej oryginalne miejsce w jakim kiedykolwiek spał, a spał już naprawdę w wielu dziwnych miejscach.

Po chwili wstał, otrzepał spodnie, podszedł do nieprzytomnej Ami i kucnął przy niej. Wciąż wyglądała kiepsko, ciężko będzie uciec stąd razem z nią.
- Dasz radę jeszcze jej jakoś pomóc? – zapytał Taara. – Ciężko będzie się z nią poruszać po tych wszystkich korytarzach…

Wstał od dziewczyny i podszedł powoli do złotych drzwi. Myślał o nich przez ten cały czas tak mocno, że aż dziw bierze, że we śnie nie leżał z kurtyzanami właśnie pod nimi.
- Pora się dowiedzieć, co jest za tymi drzwiami – powiedział do siebie, po czym odwrócił głowę w stronę swoich towarzyszy. – Poświeci mi któryś, żebym mógł je otworzyć? – po chwili zabrał się do roboty, powoli i ostrożnie.
 
Morfik jest offline  
Stary 13-05-2016, 17:58   #553
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Nie opieraj się... Twój trud jest daremny... Przyjmij ten dar... Twoje dziedzictwo... Ból... Śmierć... Zniszczenie... Strach... Kreeew... Mrok... Ogień... Niech cię obejmie... Giń... Powstań... No dalej... Chodź do nas... Przyłącz się... Agonia... Krzycz... Płoń... Nie każ na siebie czekać... Niech cię obejmie... Wyciągnij dłoń... No dalej... Już tak blisko... No chodź... Stań się jednym z nas... Bądź strachem... Bądź śmiercią... No dalej... Nie opieraj się... Z nami odnajdziesz sens swojego istnienia... Jesteśmy tobą... Jesteśmy tym samym... Nie uciekniesz przed tym... Nie uciekniesz przed samym sobą... MY jesteśmy TOBĄ...

Te oraz niezliczone inne szepty zalewały go zewsząd. Zawieszonego w otaczającej go zewsząd bezkresnej czarnej otchłani, która napierała, zdawała się go zgniatać, przenikać i zagłębiać się w nim, by wreszcie rozrywać go od środka, a potem scalać i tak w kółko. Przez całą wieczność. Bronił się... bezcelowo. Ból zdawał się przenikać go na wskroś, tak jakby on sam był jego źródłem. Jakby jego jestestwo składało się tylko z niego, a on sam istniał tylko po to, by go odczuwać. Trzymał się za głowę, którą rozsadzał ból tysięcy wbijanych igieł coraz głębiej i głębiej... Zebrał się w sobie na ostatni zryw woli próbując odpędzić je od siebie. Nagle wszystko ucichło, ból ustał, a on zawieszony w nicości czuł lekki chłód. Pomyślał, że to koniec i wtedy wszystko zaczęło się od nowa, tylko dwa razy mocniej, tysiąc razy boleśniej, a on nie mógł się temu przeciwstawić. Mógł jedynie dać się pochłonąć... zatracić w tym...

Przez pomieszczenie przetoczył się rozdzierający krzyk bólu. Rardas zwijał się w bólu na podłodze przyciskając ręce do skroni. Ogromny ból rozrywał mu czaszkę i plecy. Krzyczał jeszcze chwilę, po czym zamilkł. Ból stopniowo ustępował, a on mógł znów myśleć. Nadal trzymał się za głowę i stopniowo uświadamiał sobie co czuł wewnętrzną stroną dłoni. To były ROGI!!!

Oczy mu się rozszerzyły. Wzrok wbił w podłogę, a przez pomieszczenie przetoczył kolejny krzyk, tym razem jednak pełen rozpaczy i udręki, który zmieniał się w szloch.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 13-05-2016 o 22:22.
Zormar jest offline  
Stary 13-05-2016, 19:51   #554
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Otaczająca ich ponura rzeczywistość była zdecydowanie lepsza, niż sen o torturach i smoczej paszczy.
Taar rzucił okiem na Amy, której stan niestety nie uległ zbyt wielkiej poprawie, po czym chwycił w dłonie topór i zagłębił się w modlitwie, prosząc Pana Bitew o siłę, potrzebną podczas nadchodzących godzin.

- Nie mam pojęcia, czy można jej pomóc - odparł na pytanie Athlena. - Na to potrzeba czasu. Kawałek możemy ją nieść, ale - ściszył głos do szeptu - być może, jeśli będziemy musieli się przebijać przez hordy koboldów, trzeba będzie skrócić jej cierpienia. Nie można dopuścić do tego, by żywa wpadła w ich łapska.

Słowa nie brzmiały zbyt optymistycznie, ale to była jedyna łaska, jakiej mógł jej udzielić, gdyby sytuacja zrobiła się beznadziejna.

- Pomogę ci przy tych drzwiach - zmienił temat.

Na dobrych chęciach się skończyło, bowiem Rardas nagle zaczął się drzeć jak opętany.
Na szaleńcach Taar się nie znał i nie wiedział, co trzeba by zrobić z Rardasem, gdyby ten faktycznie oszalał.
Dać w łeb i związać? I co potem?
Gdy jednak poznał powód owych wrzasków, cofnął się o krok, stając między Amy a Rardasem.

- Na wszystkich bogów?! Rogi...?
 
Kerm jest offline  
Stary 15-05-2016, 17:29   #555
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zapadła długa cisza - widok Rardasa zdruzgotanego nocnymi wizjami (o ile na powierzchni w ogóle panował dzień) był bardziej wymowny niż tysiąc słów. Diable same nie miało pojęcia co tak naprawdę się wydarzyło - jedno było jednak pewne - ukrywanie jego dziedzictwa stanie się teraz o niebo trudniejsze niż przedtem. Ogon dało radę ukryć pod luźnym płaszczem, czy nawet w obszerny spodniach. Rogi zaś... cóż - może gdyby wkomponować je w jakiś hełm. Brzmiało to absurdalnie i głupio, ale w tej chwili panował deficyt dobrych pomysłów.

Athlen jak do tej pory w żaden sposób nie skomentował zmiany, która zaszła w ich towarzyszu. Być może było to mu obojętne, a może napatrzył się już na tyle dziwów, że jedne rogi więcej nie czyniły mu żadnej różnicy? To wiedział tylko on sam.

Nawet szloch diablęcia nie wyrwał Ami z katatonii. Wydawało się, że rzeczywiście będziecie musieli ją nieść.

Kiedy po jakimś czasie emocje w końcu zaczęły opadać, drużynowy łotrzyk rozpoczął pracę przy drzwiach. Zamek był więcej niż wyzwaniem. Rayra w ciągu swojej kariery nie miał do czynienia z tak misternym tworem ludzkich (czy raczej KRASNO-ludzkich) rąk. Gdyby udało mu się go sforsować... no cóż, mógłby sam sobie postawić kufel zimnego piwa. Najbardziej frustrujące było jednak to, że w zasięgu wielu kilometrów nie znajdowałby się żaden osobnik, który doceniłby jego trud.

Eh. Niewdzięczna profesja.

W końcu przystąpił do dzieła. Wytrychy skrobała o złoto-srebrne okucia i o wykonane z wysokojakościowej stali zapadki mechanizmu. Już po paru chwilach wiedział, że na nic tu jego umiejętności. Bez magii, tarana, bądź klucza, nigdy nie otworzą tych drzwi. Sfrustrowany już miał odstąpić od próby dostania się do środka, gdy w głowie zaświtał mu pomysł. Dość ryzykowny, ale mógł poskutkować. Z swego zestawu łotrzyk wybrał najpodlejsze narzędzie - wytrych, który bardziej nadawał się do dłubania w nosie, niż do tej misternej sztuki. Wybrał *jakiś* kąt (każdy inny z szerokiej palestry 360 stopni byłby równie dobry) i z całych sił pchnął. Wytrych - oczywiście - ułamał się, a jego resztki żałośnie sterczały z otworu na klucz. Wtedy łotrzyk z całych sił nastąpił na wystający kikut i nacisnął na klamkę.

Drzwi stanęły otworem!

Owiał was zapach siarki i mięsa. Poczuliście też ruch powietrza, chociaż ciężko był nazwać je świeżym. Ściany wymalowano tutaj symbolami Uskrzydlonego, czy też Młota Na Wrogów. Zbliżaliście się do leża smoka, to było pewne.

Nastał czas na ostatnie słowa, decyzje i przygotowania. Wiedzieliście, że następne kroki poprowadzą was do być może ostatniej bitwy.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 15-05-2016, 18:24   #556
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Taar we wszystko wierzył, ale nie w to, że Athlenowi uda się otworzyć drzwi. Raczej szykował się na to, ze trzeba będzie odsunąć sztabę, a potem spróbować zmierzyć się z setką koboldów... i liczyć tylko na to, że nie zwalą się na nich wszystkie w tym samym momencie.
A tu proszę...
- Zaskoczyłeś mnie. - Kapłan z uznaniem pokiwał głową. - No to teraz pozostaje się przygotować... Może weźmiecie kilka włóczni? Rzucanie czymś w smoka jest praktyczniejsze, niż dźganie go trzymanym w dłoni szpikulcem.

Obejrzał drzwi, które przed chwilą otworzył Athlen. A nuż by się dało zamknąć je od środka? Wtedy mieliby jeszcze większą pewność, że koboldy nie spadną im na plecy.
Amy musieli ze sobą zabrać.
Jeśli pokonają smoka, to pomyślą, co robić dalej. Jeśli smok ich zabije, to już się nie będą musieli o dziewczynę martwić.
 
Kerm jest offline  
Stary 15-05-2016, 20:39   #557
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Jeżeli Athlen miałby być szczery, to też się zdziwił, że udało mu się otworzyć te drzwi, ale oczywiście nie dał po sobie tego poznać.
- Proszę cię, nie takie rzeczy już się w życiu robiło – uśmiechnął się szelmowsko i przetarł rękawem czoło, na którym pojawiły się kropelki potu. Trochę jednak kosztowało go cała ta misterna operacja.

Gdy masywne drzwi otworzyły się od razu poczuł siarkę. To mogła być tylko jedna rzecz. Przełknął głośno ślinę.
- No dobrze, pora pogodzić się ze swoim losem… – schował wszystkie swoje narzędzia złodziejskie i zaczął zbierać, za radą Taara, włócznie, które zostały po koboldach. – Nie wiem czy to coś da, jestem kiepski w te klocki, ale lepiej zabrać te włócznie niż później żałować.

Pozostawała jeszcze kwestia, co zrobić z Ami, przecież nie mogą jej tu zostawić.
- Weź ją na plecy – rzucił do Rardasa. – Tylko uważaj, nie zrób jej krzywdy tymi… –wskazał na rogi swojego towarzysza. - Sam wiesz czym.

Gdy wejdą do środka, może uda się czymś zablokować drzwi. Liczył również po cichu, że smoka da się wyeliminować jakimś podstępem, niż otwartą walką.
 
Morfik jest offline  
Stary 16-05-2016, 19:03   #558
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Rardas jeszcze dłuższą chwilę leżał zwinięty na ziemi, lecz wreszcie się podniósł. Oczy miał zaczerwienione. Spojrzał na swoje dłonie, które również był czerwone, lecz tym razem do ściskania rogów. Usiadł i powolnymi ruchami zaczął badać rogi na swojej głowie. Z każdym dotknięciem stawał się coraz bardziej przerażony tym, że to jednak nie jest jakiś koszmar, czy złudzenie, a najprawdziwsza prawda.
- Wyrosły mi rogi... - powiedział sam do siebie z niedowierzaniem. Nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Próbował przypomnieć sobie coś ze swojego snu, lecz jedyne co do niego wracało to uczucie bólu.

Z zamyślenia wyrwali go jego towarzysze, którzy zdołali otworzyć wrota. Od razu dostrzegł ich wzrok. Obaj z niedowierzaniem patrzyli na rogi. Wreszcie postanowione zostało, że w sumie nie ma innego wyjścia tylko ruszyć do smoczego leża. Jemu miało przypaść Ami. Na całe szczęście dla nie była wysoka, co gwarantowało to, że raczej nie straci oka przez jego rogi. Rogi...

- Weź ich jeszcze dla mnie. Przecież nie będę miał jak ich nieść... - zaczął mówić do Athlena, kiedy coś sobie uświadomił. - Mój łuk... - spojrzał na barykadę i westchnął. Raczej go już nie odzyska, a mógłby okazać się pomocny w przeprawie z jaszczurem. Nadal był roztrzęsiony, lecz starał się wyrzucić myśli o nowym zmartwieniu z głowy i skupić się na tym co było ważniejsze. Prawie mu się to udało, lecz niechciane myśli nadal od czasu do czasu powracały i nie pozwalały mu się skupić w takim stopniu w jakim by chciał.

Podszedł do Ami, po czym delikatnie i powoli wpakował ją sobie na plecy. Starał się obrać jednocześnie jak najwygodniejszy dla siebie oraz najbezpieczniejszy dla niej chwyt. Po chwili już dość sprawnie niósł ją w sposób podobny do tego "na barana".
 
Zormar jest offline  
Stary 16-05-2016, 20:36   #559
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Pchnęliście drzwi szerzej i weszliście do środka. Dostrzegliście długi na kilkanaście kroków tunel, na końcu którego rysowały się świetlne smugi - i nie był to blask pochodni, a stare dobre światło słoneczne! W innych okolicznościach być może byłoby to powodem do radości. Tunel otwierał się na wielką wpół-naturalną jaskinię. Jej ściany wzmocnione były przez elegancko rzeźbione pilastry, które dla odmiany nie przypominały dość kanciastej stylistyki krasnoludów.

Na dole dostrzegliście smoka.

Stało się jasne, że nie obejdzie się bez ostatniej, wielkiej bitwy. Delikatnie położyliście Ami na ziemi - tam na dole tylko by przeszkadzała.

To była ta sama bestia, która nawiedziła Przesiekę i sprowadziła ze sobą koboldy. Czerwone łuski smoka zafalowały, gdy wyciągnął żmijowy pysk waszą stronę. Mrugnął powoli, bez najmniejszego pośpiechu. Otoczony był przez kilku koboldzich wojowników. Pod nim piętrzył się niewielki kopczyk złota i innych kosztowności.
- WRESZCIE! - wychrypiał. - Myślałem, że będę czekał na was całe wieki. - Powoli dźwignął się ze swego leża, a otaczające go sługusy pochwyciły za broń. Rozłożył skrzydła i zaczął przeciągać się, prostując skostniałe od leżenia kończyny.
- Kiedy tylko zabarykadowaliście się przy celach, moje sługi pobiegły na około. Musiały się natrudzić, żeby przynieść mi wiadomości.

Dostrzegliście, że w sklepieniu znajduje się świeżo wybita wyrwa. Powstała na skutek działania brutalnej siły fizycznej.

- Przyznaje - nie spodziewałem się, że odrobina rozrywki kosztem tej nędznej osady w pobliżu Posterunku, spowoduje tyle zamieszania. Wybyliście mi bez mała połowę armii - smok wydał z siebie paskudny rechot, który zadudnił w jaskini.
- Ale gdzie moje maniery? Skoro zdołaliście dotrzeć tak daleko, zasługujecie na chociaż krztynę szacunku. Chyba? Jestem Krugonasander, Młot Na Wrogów, Skrzydlata Śmierć i tak dalej. Czy zanim przejdziemy do obiadu, macie coś dramatycznego do powiedzenia? Wybaczcie jeśli nadto się pospieszyłem - nie mam jeszcze wielkiej wprawy w spopielaniu natrętnych awanturników. Szczerze powiedziawszy - to będzie mój pierwszy raz.

Zmrużył wężowate ślepia.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 17-05-2016, 13:02   #560
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Athlen znów tylko głośno przełknął ślinę, gdy zobaczył, że w końcu udało im się znaleźć smoka. Dalej jakoś nie widział tego, jak niby mają go pokonać. Jeszcze, żeby chociaż Ami była przytomna i pełna sił, może mieliby jakieś minimalne szanse, ale tak, w trójkę, to będzie istny cud, jeżeli w jakiś sposób uda im się chociażby lekko zranić gadzinę.

Postanowił, że chwilę zagada smoka, a może jego towarzysze w tym czasie wymyślą jakiś genialny plan ataku. Podszedł bliżej Taara i Rardasa i położył na ziemi wszystkie włócznie, jakie udało mu się wziąć ze sobą.

- A ja jestem Athlen, miło mi mości smoku! W końcu się spotykamy, nawet nie wiesz, ile trudu zajęło nam dojście tutaj, ale powiem ci szczerze, opłacało się! – krzyczał z góry łotrzyk, mając nadzieję, że jest dobrze słyszalny przez smoka. –[i] Od momentu jak zaatakowałeś wioskę, zaimponowałeś mi w tamtej chwili, bardzo chciałem poznać i stanąć przed obliczem tak potężnej istoty. Tylko zastanawia mnie jedno, dlaczego chciało ci się atakować, mości smoku, tak małą wieś? Przecież spokojnie mógłbyś poznęcać się nad czymś, że tak powiem, bardziej ambitniejszym…
 
Morfik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172