Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2016, 15:18   #137
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Człowiek Kot przekrzywił głowę tak, jak koty przekrzywiają łebek i przyjrzał się JD. Po chwili uśmiechnął się promiennie.

- Etan, zastąp mnie! - krzyknął przez drzwi na zaplecze, po czym podszedł do JD.

Był ubrany w zwykły, czarny, opięty na dość wydatnym brzuszku podkoszulek i dresowe, luźne spodnie, które nieco maskowały krzywiznę nóg. No i był jeszcze ogon... najpewniej sztuczny, ale kto to mógł wiedzieć?

- Dokąd pójdziemy, przyjacielu?
- zapytał.
- To niespodzianka - odparł JD. - Zrobisz coś dla mnie? Zawiążesz oczy chustką, tak byś nic nie zobaczył?
- Ojej... czuję dreszczyk emocji
- zachichotał barman - Może mi się chociaż przedstawisz, piękny nieznajomy?
- Jak coś nazwiesz, to staje się to bardziej oswojone, poznane... a to cios dla ekscytacji
- odparł Brujah. - Mogę ci natomiast obiecać, że nic ci nie grozi.

Złapali taksówkę, po czym przejechali nią do całodobowego supermarketu. JD nakazał zarówno taksiarzowi, jak Człowiekowi Kotowi pozostać w samochodzie i czekać na niego. Mężczyzna za kierownicą podejrzliwie patrzył na dziwne indywiduum na tylnym siedzeniu z zawiązanymi oczami, lecz milczał. Być może uważał, że praca polega bardziej na zarabianiu pieniędzy, niż zaspakajaniu doznań estetycznych.

JD zakupił dużą torbę, w której zmieścił siekierę, zapalniczkę, butelkę wódki, dwa kanistry, kilogram ziemniaków, masło, folię aluminiową, patyki serowe, opakowanie kiełbas sojowych, tackę, sztućce. Zapłacił, po czym udał się do pobliskiej stacji paliw, aby uzupełnić kanistry benzyną. Wrócił do taksówki, po czym kazał Kociakowi zasłonić uszy i polecił taksiarzowi zawieźć ich do parku Richmond.


- Czy daleko jeszcze? - zapytał Człowiek Kot.
- Schyl się i do przodu - odparł JD, przeprowadzając go przez dziurę w ogrodzeniu.

Zboczyli z głównej ścieżki i szli tak długo, aż napotkali polanę w środku lasu. JD popatrzył na nią w nostalgii. Kiedy był dzieckiem, a jego rodzice wciąż byli razem, zabrali go i brata do tego parku. Pan i pani Ashford pozostali z tyłu, pozwalając dzieciom bawić się w łapanego. To wtedy JD odkrył ten wyłom w ogrodzeniu, po czym idąc za zewem odkrywcy ruszył w nieznane. Zgubił się, lecz odnalazł polanę.

- Niewiele się zmieniło - rzekł do siebie, rozglądając się. - Poczekaj tutaj - zwrócił się do Człowieka Kota.

Ruszył do przodu z siekierą i bez większych problemów ściął kilka niskich, suchych drzew, które nie wytrzymały konkurencji o światło z tymi najwyższymi, których listowie porastało zbite w gęsty kobierzec. Przetransportował je na polanę i ułożył w stos. Minęło tylko kilka minut od czasu, kiedy opuścił Człowieka Kota.

Polał drewno benzyną, po czym poprawadził swojego towarzysza bliżej. Poprosił go o ściągniecie opaski w tym samym czasie, kiedy rzucił zapaloną zapalniczkę w stos. Prędko odsunął się, w obawie przed ogniem, który wystrzelił prosto do nieba.

JD
nie podejrzewał, żeby Człowiek Kot był Nosferatu, czy w ogóle wampirem. Nie zmieniało to faktu, że razem mogli spędzić trochę czasu. Aktualnie Ashford miał "czas wolny", a czuł się samotnie. Trochę pożądał rozmowy z kimś mimo wszystko stosunkowo normalnym. Nie odstraszała go aparycja Człowieka Kota. Uważał, że każdy ma prawo decydować o tym, jak wygląda i nic komu do tego.

Poza tym... gdyby Pan Macka zdecydował się pojawić, to ognisko dawało mu jakiekolwiek szanse zabicia Lasombry. Kain rozkazał swoim dzieciom zaniechać walk, lecz JD nie miał podstaw, aby ufać mu, lub sile jego słowa.

W tej chwili jednak JD obserwował Człowieka Kota. Wcale nie spodziewał się ujrzeć w nim jakichkolwiek oznak Rotschrecku. Co nie znaczy, że ich nie wypatrywał.

Ten stał niespokojnie przebierając nogami, nasłuchiwał.

- Trochę mnie przerażasz, przyjacielu. - wyznał.

JD zasmucił się.

- Przyniosłem rzeczy na ognisko - wskazał plecak pełny jedzenia. - Czy nie tak ludzie spędzają czas? - zapytał, po czym poprawił się, gdy uznał, że to zabrzmiało, jakby był kosmitą. - Myślałem, że spodoba ci się ognisko. Mam wódkę.
- Wampiry nie lubią ognia. Wiesz przecież.
- odparł tamten bez uśmiechu. - Nie chciałeś być sam. Rozumiem. Czujesz się zagubiony po wezwaniu. Jasne, zrozumiałe. Myślałem, że chcesz się pieprzyć, zapomnieć o jutrze. Ale po chuj naśladujesz ludzi? Nie jesteśmy nimi. Za jakąś godzinę świt. Mówiłem ci, napij się i idź spać, przyjacielu.

Wpierw JD chciał znaleźć tutejszych Kainitów, aby dowiedzieć się, jaki jest obecny stan rzeczy. Kiedy żadnego nie spotkał, uznał, że tak właściwie czuje ulgę z tego powodu. Nadnaturalność zaczęła się przejadać. Nie chciał jednak zostać sam. Uznał więc, że spędzi trochę czasu z jakimś człowiekiem, ale Człowiek Kot pod tym względem nie chciał współpracować.

JD wpatrzył się w wampira. Westchnął, po czym założył plecak z jedzeniem. Będzie musiał znaleźć jakichś bezdomnych.

- Trochę mnie przerażasz, przyjacielu - odparł. - Ojciec Peter to mój trener w piłkarskim klubie Dobry Chrześcijanin. Mieliśmy stoczyć przyjacielski mecz z Rycerzami Maryi z Glasgow na stadionie Wembley. Poznałem jednego kolegę z ich drużyny na portalu społecznościowym eKatolik. John, który uwielbia koty i prowadzi schronisko zgodził się spotkać ze mną przyjacielsko w tym klubie, w którym pracujesz… ale w tajemnicy, bo nasze kluby za bardzo się nie lubią. Wszedłem do środka, popatrzyłem na ciebie i myślałem, że to ty… - JD wzruszył ramionami. - Ale ty mówisz o jakichś wampirach… to straszne. Myślę, że jesteś satanistą, a nie chrześcijaninem. Obawiam się, że nie możemy się przyjaźnić - rzekł z żałością w głosie, po czym ruszył w kierunku, z którego przybyli.

Człowiek-Kot uśmiechnął się krzywo, a im bardziej JD się oddalał, tym głośniejszy śmiech słyszał za plecami.
A może to tylko wiatr?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline