Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2016, 17:58   #553
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Nie opieraj się... Twój trud jest daremny... Przyjmij ten dar... Twoje dziedzictwo... Ból... Śmierć... Zniszczenie... Strach... Kreeew... Mrok... Ogień... Niech cię obejmie... Giń... Powstań... No dalej... Chodź do nas... Przyłącz się... Agonia... Krzycz... Płoń... Nie każ na siebie czekać... Niech cię obejmie... Wyciągnij dłoń... No dalej... Już tak blisko... No chodź... Stań się jednym z nas... Bądź strachem... Bądź śmiercią... No dalej... Nie opieraj się... Z nami odnajdziesz sens swojego istnienia... Jesteśmy tobą... Jesteśmy tym samym... Nie uciekniesz przed tym... Nie uciekniesz przed samym sobą... MY jesteśmy TOBĄ...

Te oraz niezliczone inne szepty zalewały go zewsząd. Zawieszonego w otaczającej go zewsząd bezkresnej czarnej otchłani, która napierała, zdawała się go zgniatać, przenikać i zagłębiać się w nim, by wreszcie rozrywać go od środka, a potem scalać i tak w kółko. Przez całą wieczność. Bronił się... bezcelowo. Ból zdawał się przenikać go na wskroś, tak jakby on sam był jego źródłem. Jakby jego jestestwo składało się tylko z niego, a on sam istniał tylko po to, by go odczuwać. Trzymał się za głowę, którą rozsadzał ból tysięcy wbijanych igieł coraz głębiej i głębiej... Zebrał się w sobie na ostatni zryw woli próbując odpędzić je od siebie. Nagle wszystko ucichło, ból ustał, a on zawieszony w nicości czuł lekki chłód. Pomyślał, że to koniec i wtedy wszystko zaczęło się od nowa, tylko dwa razy mocniej, tysiąc razy boleśniej, a on nie mógł się temu przeciwstawić. Mógł jedynie dać się pochłonąć... zatracić w tym...

Przez pomieszczenie przetoczył się rozdzierający krzyk bólu. Rardas zwijał się w bólu na podłodze przyciskając ręce do skroni. Ogromny ból rozrywał mu czaszkę i plecy. Krzyczał jeszcze chwilę, po czym zamilkł. Ból stopniowo ustępował, a on mógł znów myśleć. Nadal trzymał się za głowę i stopniowo uświadamiał sobie co czuł wewnętrzną stroną dłoni. To były ROGI!!!

Oczy mu się rozszerzyły. Wzrok wbił w podłogę, a przez pomieszczenie przetoczył kolejny krzyk, tym razem jednak pełen rozpaczy i udręki, który zmieniał się w szloch.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 13-05-2016 o 22:22.
Zormar jest offline