— A więc, panowie…
Sięgnął ręką ku kieszeni i szybko wyciągnął sake. Buteleczka wyślizgnęła mu się z dłoni, a jej zawartość w postaci milionów malusieńkich kropelek spryskała zbójców. Po tym, jak butelka opadła na ziemię i rozpadła się na kilka ostrych jak brzytwa kawałków, przemówił chłodno:
— Teraz moglibyśmy się napić, panowie. Jednakże wy pewnie tego nie chcecie, więc radzę po prostu odejść.
Jego koń parsknął głośnie i wyrywał się do przodu, aby stratować tę czwórkę, mimo to łatwo było nad nim zapanować nawet używając jedynie nóg. Jeździec uśmiechnął się paskudnie, a następnie ponownie obrzucił ich spojrzeniem. |