Gonael nie miał nic przeciwko lasom (chociaż pomiędzy drzewami trudno się latało) i przeciwko deszczowi (chociaż ten jeszcze mniej sprzyjał lataniu), to jednak zestawienie tych dwóch czynników, na dodatek powiększone o zapadający zmrok, zdecydowanie nie sprzyjał czynności, o której anioł miał pojęcie zgoła niewielkie.
Mimo wszystko to jemu udało się trafić na ślad zaginionej elfki, jednak trzask pękajacego drewna sugerował, że Ivyet nie będzie z tego zbytnio zadowolona. Gdy ją w końcu znajdą...
Trup Wypaczonego sugerował, iż elfka - przynajmniej przez pewien czas - była żywa. Ale sugerował również, że Ivyet miała poważna kłopoty, inaczej by nie zostawiła swego koszyka, ani tym bardziej lutni.
Były więc dwie możliwości - Ivyet rzuciła wszystko i wzięła nogi za pas, uciekając przez napastnikami, albo też straciła wszystko, gdy wpadła w łapska bandy Wypaczonych, którzy byli zainteresowani elfką, a nie jej dobytkiem.
Chociaż Gonael nie miał aż takiej wiary w Seta, to wolał swych obaw nie wyrażać głośno.
- Czy potrafisz znaleźć ślady innych Wypaczonych? - zwrócił się do jaszczura. - Albo określić, skąd ten przylazł? |