Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2016, 22:00   #140
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Szkoda, że tylko we śnie - odparł JD. - To sen, prawda? To musi być sen. Widziałem… - kontynuował, lecz głos zamarł mu w gardle. Wyprostował się gwałtownie na łóżku, podkurczył nogi i objął je ramionami, spoglądając na Mary… na w pół nieufnie, na w pół tęsknie.
- Niestety, to nie sen. - powiedziała kobieta - Kain jest tchórem. Zamiast stanąć do pojedynku, zasłania się swoim potomstwem. Chce urządzić rzeź w imię czego? Swego marnego żywota, który i tak trwa zbyt długo. - Lilith, bo to ona musiała być, zeszła z parapetu i przysiadła na krawędzi łóżka - Nie chciałam tego robić, ale muszę szukać poparcia dla naszej sprawy. Tej samej, w którą wierzy Twoja matka i liczę, że gdzieś w głębi ty też wierzysz, że wampiryzm to przekleństwo i należy z nim skończyć.

JD zganił się w duchu, że myślał, że ma przed sobą Mary. Powinien być mądrzejszy.
- Dla kogo przekleństwo? - odparł. - Dla ludzi? Pieprzyć ludzi - rzekł, po czym westchnął. - Obawiam się, że nie przyszłaś tutaj, aby taką odpowiedź usłyszeć.
- Dlatego mam jeszcze jeden argument, młody JD. Twoja Matka oddała mi swoją powłokę dobrowolnie, bym mogła wykonać zadanie, w które wierzyła. Jeśli pomożesz mi zabić Kaina, nic nie będzie mnie tu trzymać, odzyskasz Mary. Będziecie mogli razem wieść żywot śmiertelników. Kto wie, może nawet mieć dzieci... - kobieta mrugnęła, po czym zaczęła rozpływać się w powietrzu.
- Przemyśl to... - usłyszał JD, po czym został sam. Znowu.
- Kurwa - wampir mruknął do siebie.

Wcale mu nie zależało na byciu człowiekiem. Samo w sobie nieżycie wampira było idealne, nie licząc wrażliwości na słońce. Nie chciał też płodzić dzieci… bo po co, gdy samemu jest się nieśmiertelnym? Gdyby chciał, mógłby ukraść niemowle z sierocińca. Kiedyś było inaczej, lecz teraz JD nie czuł, że Kainici są stworzeniami przeklętymi, a w każdym razie nie bardziej, niż ludzie.

Chciał jednak odzyskać Mary. Gdyby tylko ta idiotka nie oddała swojego ciała… Zdawało mu się wcześniej, że to powszechna mądrość, by nie sprzedawać cielesności obcej, pradawnej istocie, ale najwyraźniej mylił się.

- Zresztą i tak nie mógłbym ci zaufać - JD mruknął do powietrza, w którym wcześniej stała Lilith. Westchnął i spojrzał na zegarek, by odczytać godzinę.

18.34... Teraz, gdy Lilith zniknęła, JD zdał sobie sprawę z pewnej nerwowości. Nakaz. Chciał jak najszybciej znaleźć się na stadionie. I choć nie było to odczucie rozkazujące, to z każdą minutą pragnienie wyjścia z pokoju przybierało na sile.
“Troszkę, jak piosenka, która zasłyszana wraca do umysłu. Niechciana, nieproszona, lecz nie do powstrzymania. Punkt na brzegu świadomości, który swędzi. Muszę się tam znaleźć”, pomyślał JD. “Wiele matek i ojców oddałoby duszę za taką konrolę nad potomstwem, Kainie, Brujah uśmiechnął się w duchu.

Motywacja Lilith, by zabić pierwszego wampira zdawała się na w pół śmieszna. Równie dobrze mogła próbować zabić Boga - a w każdym razie takie odczucie miał JD. Zapewne posiadała specjalne artefakty, czy zaklęcia, lub inne tego typu okultyzmy, mające pomóc w osiągnięciu celu… jednakże mimo wszystko… zabić Kaina? Jeżeli Ashford miał jakiegoś ojca, to był nim właśnie on. Dzieci często uważają, że ich ojcowie są nieśmiertelni. A kiedy naprawdę są nieśmiertelni… no cóż.

“Dlaczego Fanchon nie zabiła od razu Erou, tylko postanowiła czekać?”, pomyślał JD. Taka przypadkowa myśl, niezwiązana z tematem. “Zapewne nigdy się nie dowiem”.

"Jeżeli przez śmierć Erou Fanchon starała się namierzyć Kaina... czy to znaczy, że jest po stronie Lilith?", inna kwestia poruszyła się w umyśle.

Umył się, przebrał, włożył broń do kieszeni, ciesząc się, że są wystarczająco szerokie… i ruszył ku stadionowi.
 
Ombrose jest offline