Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2016, 22:33   #125
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Coruscant, sektor 9, kosmoport
Kiedy Karellen postawił stopę na lądowisku cała machina ruszyła. Komandosi natychmiast do niego dopadli, szybko powalając go na ziemię. To samo stało się z wychodzącą na zewnątrz Kaylarą. Kilku wbiegło zabezpieczyć statek.
Kobieta wymieniła z mężczyzną ostatnie spojrzenia, zanim obojgu zaaplikowano środki uspokajające. Quest zasnęła od razu, a jej towarzysz dopiero po trzeciej dawce.
Zapadła ciemność.

Coruscant, Akademia Jedi
Wieczór minął mu wreszcie w atmosferze, podczas której mógł się wyluzować. Był jednak mocno zaskoczony, że ze starych padawanów dołączył do niego tylko Deneit. Pozostali byli już na swoich pierwszych misjach. Zarówno Rohen jak i Urdnet dostali szansę, by się wykazać. Młode dziewczyny które były już w Akademii jak ponad dwa lata temu ją opuszczał na pierwszą samodzielną misję, twileczka Targuin i skośnoko Ricca tylko się z nim uprzejmie przywitały tytuując go Rycerzem, po czym pobiegły zajmować się nowo przyjętymi adeptami. Akademia rzeczywiście się rozrastała, a mistrz Rand znajdował coraz młodszych kandydatów. Jeśli wszystko się dobrze potoczy to niedługi będzie czas kiedy i Baelishowi przydzielą padawana.
Następnego dnia stawił się u Micala o wyznaczonej porze. Mistrz był już spakowany i wyglądało na to, że również zbiera się na jakąś misję.
- Twój potencjalny ogon komplikuje sytuację. Mogą to być zwykłe procedury służb specjalnych Republiki, może być Krayt. Trudno cokolwiek wykluczyć. Dlatego tym razem nie będziesz musiał się ukrywać. Polecisz na Mygeeto. Senat prosił o inspektora z Akademii przy podpisywaniu kontraktu zbrojeniowego. Tak naprawdę chodzi o to, by twoja obecność nastraszyła nieco Muunów, by zeszli z swoich cen. Raczej nudna robota, ale będziesz miał więcej okazji by się porozglądać. Wszelkich informacji udzieli ci porucznik komandor Laila. Wylot masz za dwie godziny z senackiego kosmoportu. Powodzenia – uścisnął mu rękę i wyszedł.

Korriban, Dolina Lordów Mroku, akademia Sith
Kelevra podniósł działo szturmowe bez większego problemu, choć rzeczywiście było dosyć nieporęczne w użytkowaniu. Choć nie stanowiło to dla niego żadnego problemu, to zdecydowanie lepiej się czuł z lżejszym karabinem blasterowym.
Tylko teraz większego wyjścia nie miał. Zeskoczył do leża, gdyż to był jedyny sposób na znalezienie okazji do strzału w podbrzusze terentateka.
Bestia dalej rzucała się w szale. Nadal wszak istniała możliwość, że w jakiś sposób wyczuje Slevina. Ów przyczaił się i strzelił przy pierwszej nadarzającej się okazji. Pocisk nie trafił centralnie w brzuch potwora, ale na pewno go to zabolało. Najemnik przemieszczał się dookoła, a Strix strzeliła kilkukrotnie do terantateka. Jej bolty pocharatyły nieco pancerz potwora, ale było to bardziej odwrócenie uwagi od tatooinczyka niż cokolwiek innego.
Kelevra skorzystał z tego skwapliwie i zaliczył kolejne dwa trafienia. Nie były specjalnie czyste, ale uszkodził nogę bestii. Sprawa po jej oślepieniu wymagała po prostu metodycznego działania. Przewodniczka z mandaloriańskimi blasterami ciągle irytowała stwora, aż wreszcie Slevin ją dobił. Zużył pół magazynka, ale w końcu się udało.
Założył broń na plecy. Ruszył w stronę zwłok, ale tam już był malutki droid Morlana, który w międzyczasie odzyskał datapad i już lewitował sobie nad wszystkimi kontynuując zdawanie relacji padawanowi.

Dwa tygodnie później

Coruscant, sektor 4, poziom C
- Zmieniamy priorytet akcji z eliminacji na rozpoznanie. Zbyt dużo niewiadomych i za mało czasu na dokładne rozplanowanie akcji. Wchodzisz do środka i prowadzisz regularną rozmowę - Mical zwrócił się do Sola. - Postępujesz dalej tak jak pod przykrywką. Najważniejsze, żebyś utrzymał swoją pozycję w Kraycie. Jeśli będziesz miał okazję urobić go do do wyjścia na zaplecze to zrób to, tamto miejsce obstawi Brianna i we dwójkę go ściągacie. Nie brnij jednak do tego rozwiązania za wszelką cenęJa robię za obserwatora, wejdę do knajpy po tobie, gdy już zajmiesz Zero rozmową. Resztę będziemy musieli improwizować, ale założenie najważniejsze jest takie, że chcę po prostu dostrzec mordę tego tajemniczego Zero.
Ostateczne instrukcje Zhar-kan otrzymał ledwo kilka minut temu. Stał teraz przed wejściem do lokalu u "Relssega". Jak się zdążył zorientować była to jedna z wielu kantyn syngowanych nazwiskiem popularnego kucharza. Reklamowali się jako wysoki standard, a tak naprawdę wysokie mieli tylko ceny. Popularność jednak robiła swoje i zazwyczaj mieli spory ruch.
Wszedł do środka. Było ledwo kilka wolnych stolików. W kącie pomieszczenia siedział Zero. Mógł obserwować każdego wchodzącego, a tuż obok było wyjście przez kuchnię. Gotowy na każdą sytuację.

Sektor 9, Sandro inc.
Przesłuchiwali ją co trzy dni. Przez ten czas głodzili ją na sucho podając wodę w zależności od tego czy bawili się w dobrego, czy złego glinę, przed lub po wyciąganiu informacji. Znała te procedury, łamały każdego.
Ona nie musiała się łamać, mówiła prawdę. Ktoś musiał uważać, że jednak coś ukrywa i jej przeszkolenie pozwala tak długo wytrzymać. Teraz wszystko czego się nauczyła działało na jej niekorzyść.
Z trudem, ale zdołała utrzymać świadomość mijającego czasu. Ponad dwa tygodnie. Mimo to jeszcze nie była na granicy wycieńczenia. Uciążliwe było mechaniczne ramię, z którego wymontowali jej zasilanie. Teraz zwisało bezwładnie, ciężąc i przeszkadzając w tych krótki okresach snu, na który jej pozwalali. Nie mogła mieć zbyt wielu złudzeń. Jej imię zostanie okryte hańbą zdrajcy, a jej ciała nie wydadzą rodzinie. To była kwestia czasu
Najgorsze w tym było to, że katujace ją twarze były znajome. To nigdy nie byli jej kumple, ale mimo wszystko współpracownicy. Dlatego tak bardzo przeraziło ją, gdy wreszcie zza śluzy jej celi pojawiła się nieznana osoba, to w sercu obudziła się nadzieja.
- Za czterdzieści sześć minut będzie awaria zasilania, wyrwij się stąd. - jasnowłosy Wyjście trzecie. Zabierz swojego mutanta - słowa wypowiedziane praktycznie jednym ciągiem, a zakończone rzuceniem pod nogi okrągłego przedmiotu. Baterii do jej ramienia. Śluza zamknęła się ponownie.
Podane nagle informacje dopiero po chwili do niej dotarły. Jeśli badali Karellena, a ten nadal żył i przebywał na stacji, mógł być tylko w jednym miejscu.
Pomieszczenie pełniło funkcję ambulatorium i prosektorium w jednym. Podpieli go pod kilkanaście maszyn, które robiło mu wstępne badania. Mocno przy tym go spinając doo durastalowego łóżka. Karellen nie spał. Tutejsze konowały nadal nie doceniały jego możliwości i podawali mu zbyt małe dawki. Nie zamierzał wszak wyprowadzać ich z tego błędu. Zamierzali go wkrótce pokroić, ale nie zanosiło się, że zrobią to tutaj.
Mógł kląć tylko w myślach. Uciekł przed "Łapaczem", oddziałem szturmowym na Irydonii by teraz samemu się wpakować w ich łapy. Popełnił błąd, podjął złą decyzję. Teraz cenę zapłaci zarówno on jak i Quest.

Akademia Jedi, dormitorium
Nie mogła sobie znaleźć miejsca. Siedząc na jednym z kilku foteli czekała aż dzieciaki wrócą z posiłku. Sama nie miała apetytu. Choć właśnie teraz dobrze by było, żeby się zdrowo odżywiała.
- Coś pilnego, że Briannę do takiego szybkiego zerwania się Mical zmusił? - usłyszała spokojny głos za swoimi plecami. Mistrzyni Marr podeszła powoli i ostrożnie usiadła w fotelu obok.
- Miałam z nią porozmawiać o pewnej sprawie, ale to może poczekać na później. Cieszy mnie to, że nasze grono się powiększy - uśmiechnęła się smutno. - Wielki Mistrz naprawdę ma mało czasu ostatnio, więc twoja obecność tutaj będzie idealna, byś mogła wziąć zastępstwa za niego na wykładach.

Tydzień wcześniej, lądowisko przy Akademii
Martell posadził statek na jednej z wielu wolnych platform. Jednym z plusów współpracy z Jedi było to, że zawsze mieli wolne miejsca postojowe w praktycznie najbliższym sąsiedztwie centrum galaktyki. Lot był udany choć było im dosyć ciasno.
Jeszcze na Korriban Kelevra bez zbędnych ogródek zaproponował Strix by poleciała z nimi. Widząc plamę krwi po Rodianinie, kobieta długo się nie zastanawiała. Nie zamierzała zostawać na tamtej przeklętej planecie sama. Nie po uświadomieniu sobie, jakich sąsiadów do tej pory miała.
Rohen po raz kolejny czytał ostatnie wpisy w dzienniku Alkesa. Misja jakiej się podjął była jednocześnie jego próbą. W razie jej ukończenia zostałby mianowanym Rycerzem Jedi. Trzecim po Baelishu i Hayes.
Będzie musiał to obgadać z którymś z mistrzów. I przekazać wieści mistrzyni Marr.
Zebrali się do wyjścia. Morlan mocno kulał. W czasie podróży w nadprzestrzeni wykorzystał Moc by wspomóc leczenie swojej nogi i tylko dlatego jeszcze nie trzeba było jej amputować. Taką niekorzystną diagnozę, pomimo tego co zrobił wcześniej, musiał postawić Aaron. Teraz żołnierz pomagał padawanowi iść. Po sprzęt będzie musiał wrócić później.
- Kurwa. Ale tu bogato – Strix była oszołomiona widokami. Jeszcze zupełnie niedawno była na totalnym zadupiu galaktyki, a teraz ledwo kilkaset metrów od niej prężył się budynek Senatu Republiki.
- Ale żebry wszędzie są – skonstatowała z swoistym zadowoleniem. Rzeczywiście wokół Akademii często zbierała się biedniejsza część społeczeństwa, licząc na jałmużnę, bądź wydanie posiłków, czym czasem zajmowali się padawani.
Teraz, najwyraźniej widząc szansę na ugranie czegoś, zbliżała się do dwójki najemników chuda kobieta zbyt dużych na nią łachmanach. Pochlipywała nieustannie, łzy i smarki spływały po jej brudnej twarzy. Potargane włosy dopełniały obrazu nędzy i rozpaczy. Ewidentnie obrała za swój cel Kelevrę i kiedy już wyciągała ręce w błagalnym geście drogę zastąpiła jej Strix z krótkim:
- Spierdalaj.
Po tym nastąpiło coś dziwnego. Wytatuowana kobieta z Korriban chrząknęła gardłowo i zaczęła osuwać się na ziemię. Slevin zdążył spostrzec, że miała podcięte gardło.
Żebraczka trzymała w ręce krótkie wibroostrze. Cios był tak szybki, że krew nie zdążyła na nim osiąść. Ciągle łkając z miejsca skoczyła na najemnika z Tatooine. Była potwornie szybka. Mężczyzna mógł spokojnie stwierdzić, że jeszcze nie widział tak szybko poruszającego się człowieka. A widział wiele.
W ułamku sekundy włączyły mu się wszystkie instynkty jakie nabył i zadziałały odruchy, których się wyuczył. Kucnął przenosząc ciężar ciała na jedną nogę, prawą ręką zasłonił głowę, a lewą wykonał płytki zamach by karwaszem swojego pancerza (był to rodzaj lekki, więc nie ściągnął go na czas podróży, na swoje jak się okazało szczęście) zbić ostrze z obranego toru lotu. Wręcz podręcznikowo wykonana akcja defensywna, mogli by zrobić z tego filmik szkoleniowy.
Jednak żebraczka musiała być jakimś mistrzem. W trakcie ataku zmieniła kierunek ciosu i tylko końcówką ostrza zawadziła o paradę atakowanego. Wibroostrze było wysokiej jakości i rozorało włókna zbroi, ostatecznie rozcinając również skórę od przedramienia po dłoń.
Ponowiła atak i tym razem Slevin nie mógł wiele zrobić. Ostrze znalazło drogę pod jego prawą pachę wbijając się po rękojeść.
Wszystko wydarzyło się w ciągu zaledwie jednej sekundy.
 
Turin Turambar jest offline