Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2016, 01:36   #190
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Jackson - małomówny optymista.


Frank odwrócił się w stronę z której przyszedł a teraz wskazał szaman. Coś niby miało iść jego tropem. Nic nie widział. Ale kto wie. Widać facet miał lepszą percepcję i orientację od niego albo ma ploty od swoich sowołaków.

- No ekstra. Bo za nudno już się robiło. - pokiwał głową wciąż patrząc na ten kierunek skąd przyszedł. Odwrócił się z powrotem w stronę Indianina. Przygryzł wargę i zastanawiał się co powiedzieć. Chciał jeszcze tyle wiedzieć! O tyle rzeczy spytać! Dlaczego Śniący miałby go uznać za zagrożenie? Co by miało zdecydować że pozwoli mu się wybudzić czy nie? Jakoś walczy z tą Pajęczarką czy jest jej sługą albo więźniem? Jest wiecej takich czy tylko on? Jakie duchołapy? Wedle jakiego porządku miał je ułożyć? Kim był ten facet ze strzelbą? Czemu w wizji widział tego tego faceta przy jaskini jak się okazywało, że tam była ta szefowa tego co się tu dzieje? Tak. Miał masę pytań. I zależało mu na odpowiedziach. Zwłaszcza, że każde okazywało się być kluczowe do jego przetrwania. Ale jakoś wyłapał już, że facet na nie nie odpowie. Może czas kończył się im obu a może Frank nie miał drygu do tych pytań i go czymś obraził czy co. Chuj wie. Pokręcił głową i spojrzał gdzieś w bok na korzenie drzewa wktórym zniknął sowołak.

Jak tu szedł i w końcu doszedł oczekiwał czegoś innego. W sumie nie wiedział czego właściwie się spodziewać no ale jakoś jednak miał nadzieję, że więcej rzeczy się wyjaśni. Najbardziel liczył na wyjscie z matni. Tamten właściwie mu niby je zdradził i właściwie był to duży postęp. Bo po pierwsze okazywało się, że jakieś wyjście faktycznie jest. Ba! Nawet więcej niż jedno! Ale okoliczności wymagały na oko Frank’a całkiem konkretnych danych i obgadania planu wydostania się zwłaszcza, że nawet w optymalnym wariancie, że “robi questa i wychodzi” wcale niewyglądało mu to na łatwe. A obecnie sytuacja nadal wyglądała na mętną i nijasną. Cośtam się dowiedział po łebkach a mógł się potknąć na kazdym detalu. ~ Chuj. Jakoś to będzie. Znadję co trzeba albo gdzie trzeba, zobaczę jak to wygląda i będe kombinował co dalej. ~ wzruszył lekko raminami podejmując w końcu decyzję.

- Dobra to jak tak to będę spadał. I ten, wiesz, dzięki za pomoc. Pogadałbym jeszcze no ale jak widzisz muszę już lecieć. - wskazał niedbałym ruchem kciuka gdzieś za siebie. - Ale powiesz mi jak się nazywasz? Bo różnie może być, nie wiem czy się jeszcze spotkamy. To ten… Fajno by wiedzieć kogo spotkałem. - zapytał na koniec małomównego szamana. On znał jego imię już wcześniej, zanim Frank się tu zjawił w końcu. No i przedstawił się jak przyszeł. A tamten nie.

Odchodził od polany dość zamyślony. Główkował nad dalszymi krokami. Nie wiedział czy tamten gość mówił prawdę z tym pościgiem. Frank raczej cały czas był w ruchu. Bo szukał tej cholernej jaskini. To i jakoś go nie niepokojono raczej. Raz jak został zaatakowany to faktycznie jak spotkał Arisę i zatrzymał się na dłużej niż zwykle. Do tej pory sądził, że to za Arisą przylazł ten potwór. Ale jeśli nie? Jeśli to jego szukał? Dlatego nie słyszał jej wrzasku gdy uciekł w las i ją zostawił powaloną na ziemi? Dotąd sądził, że może przeszedł na inny kafel i nie usłyszał jej nawet jeśli się darła. Albo zginęła tak szybko, że nie zdążyła nawet krzyknąć. Wracać nie chciał by sprawdzać poza tym przy teorii z cube nie było żadnej gwarancji, że trafiłby tam ponownie. Ale jeśli nie? Jeśli tamten stwór był “przypisany” do niego? Albo do Arisy. Właściwie nie wiedział czy szaman mowił o tamtym potworze czy jakimś innym. W każdym razie rada by pozostać w ruchy wydawała mu się rozsądna. No dobra więc będzie w ruchu. To miał ustalone. I co dalej?

No właśnie. Dalej zaczynały sie te trudne wybory. Parę bramek do wyboru i to między chujowym a bardzo chujowym. Miał znaleźć te duchołapy. Super. Pełno ich było w tym lesie. Ale miał wrażenie, że chodzi o te z sowami o których wspomniał Calgary. No super. Połazić po lesie i wyłuskać wizerunki sów majac nadzieję, że się nie zgapi żadnego ważnego. Aha i miał je ułożyć w porządku jakiego nie znał. A żeby nie było za prosto bo przeciez to łatwizna jak do tej pory to miał się jedynie z tąd wydostać budząc się. Zakładając, że Śniący, z niewiadomych dla Frank’a względów nie uzna go za zagrożenie i nie zniszczy najpierw tylko pozwoli sięmu właśnie obudzić. Aha i jakby co nadal nie wiedział kim jest Śniący poza tym że kiedyś był człowiekiem. Tamten facet ze strzelbą? W sumie poza Ariko i szamanem nikogo innego nie spotkał by nawiązać rozmowną gadkę. Spoko. Do zrobienia. Sama łatwizna.

Wziął się więc za rozważania kolejnej opcji. Bo jakby nie wyszło z tymi łapaczmi snów a nie miał aż takiej żyłki hazardzisty by obstawiać, że to pójdzie łatwo i gładko i czy w ogóle się udna miał jeszcze alternatywę. Musiał znaleźć broń tego kolsia, potem odnaleźć jego samego iii… No cóż. Chyba go zabić. Skrzywił się. Nie chcial nikgo zabijać. Nie chciał też ginąć ani zostać tu na zawsze. Ale nie uśmiechało mu się kogoś zabijać. I to tak z premedytacją a nie, że się kogoś w strachu dźgnie w samoobronie. Nie podobało mu się to rozwiązanie. Ale przynajmniej nie było problemu z budzeniem się. Nadal nie miał pmysłu jak miałby to zrobić. Poza tym gdzie by szukać tego spętanego Śniącego? Wokół sam chlerny las i to na tych ruchomych kaflach. Pewnie jakby wrócił po własnych śladach to już by pewnie nie znalazł tej polany i szamana. A weź tu cokolwiek znajdź. Zostawało iść przed siebie i liczyć, że się w końcu zestaw kafli ułoży tak, że się trafi na miejsce. A jakby trafił… Cóż, róznie mogło być po drodze. Ale jakby tam trafił zobaczyłby jak to wygląda. Może Śniący zna jakiś inny sposób? Albo coś wyjaśni? Albo zaatakuje jeśli miałby uznac Frank’a zazagrożenie jak wcześniej mówił ten Indianin. Iście różowy i leciutki scenariusz.

A trzeci? Trzeci był z tą Pajęczarką i królową demonów czy co. Zabić królową demonów. Taaa… Jaasneee. Frank Jackskon z Baltimore. Najsławniejszy zabójca demonów na Wschodnim Wbrzeżu. Zabija demony, przepędza duchy, odczynia uroki, kołkuje wampiry i rozdziewicza dziewice by smoki wyzdychały z głodu co weekend pomaga Indianie Jones’owi a co kwartał ratuje świat przed zagładą. Mmhmm… Jaasnee. Nie no kozacko byloby ją sprzątnąć i zrobić z nią porządek i by wszystko wróciło do normy. Ale Frank miał jeszcze trochę zasobów wyobraźni i kalkulacji. Skoro ten cały Śniący co przy nim Jackson był jakimś tam leszczem się jej bał, skoro ten szaman co chyba rozkminiał całkiem nieźle co tu się dzieje jej nie załatwił no to chyba miała niezłe skille. Przynajmniej w tej jaskini. I jeszcze pewnie jakiejś z halunami czy inną hipnozą co by za słaba nie była. Po cholerę miał się tam pchać? Ten jej sługus to już był dla niego poważnym zagrożeniem. Nie, nie miał zamiaru się tam pchać póki sytuacja go do tego nie zmusi.

No i sen. Śnił. Nie znał się na snach iz asadach nim rządzących ale jednak przyjął to dość gładko do wiadomości. Na swój sposób miało swój sens. Coś mu świtało, że sen jaki zazwyczaj się śni ma jakieś tam odbicie od rzeczy w realu dla danego osobnika. A tutaj? Za cholee nie poznawał tu niczego ze swojego życia. To nie był jego sen! Na pewno by nie wyśnił takich absurdów. Śniłby pewnie o jakiś laseczkach w bikini na słonecznej plaży. Albo, że zaspał do roboty. Albo, że szef grozi, że mu potnie po premi. No takie coś. W to by uwierzył, że to jego sen. Ale jakiś marsjański las? Sowołaki? Sowołaki! Kto by wymyślił coś takiego?! Na pewno nie Frank Jackson. Jakieś wampiry czy wilkołaki no to by się zgodził bo się słyszało o czymś takim ale sowołak? Nie, na pewno nie słyszał o niczym takim wcześniej. Więc tak, to nie był sen Franka Jacksona. Ale jak do cholery miał sięobudzić z cudzego snu?! Jak się w ogóle tu znalazł? I inni? Reszta kajakarzy też śniła wspólnie z nim ten sen czy to była jakaś jego czy dla niego projekcja? I po co go tu ściągnął ten Śniący? Celowo? Przypadkiem? Może nie ściągnął tylko no… Coś ich wszystkich zassało jak wir w wodzie czy czarna dziura. Pewnie ta Pajeczarka jak już.

I jak rozpoznać Śniacego? Jak go znaleźć? Był człowiekiem, teraz pewnie był w jakiejś pułapce czy więzieniu. No miał nóż, topór i włócznię. Znaczy chyba je zgubił czy stracił. Raczej niezbyt nowoczensa broń. Więc może to nie ten facet ze strzelbą? Jakiś wojownik z dawnych czasów? Indianin? Ta nazwa co wymówił ten szaman też jakoś po indiańsku brzmiała. Coś sporo ich było w tej sprawie to by pasowało. Miał więc wypatrywać jakiegoś wojownika chyba bez broni jeśli by je stracił. I czemu Frank miał być dla niego zagrożeniem? Przeciecież chciał się tylko stąd wydostać. Jeśli tamten był uwięziony to czemu miałby zabijać Frank’a i resztę błąkających się tu kajakarzy jeśli też tu byli. Czyżby mieli jakieś możliwości jakich sobie w tej chwili Frank nie uświadamiał? Albo mogli dopiero zdobyć. Jakoś. Może tego się obawiano z ich strony? Tyle, że nie miał pojęcia jak by to miało nastąpić. Chociaż… Jeśli jakoś byliby w stanie samodzielnie się obudzić tak jak chyba sugerował to ten szaman to by znaczyło,że mogą jakoś kreować choć cząstkę tego światosnu. Pewnie wymagałoby to wiedzy i praktyki ale szaman sam powiedział, że Śniacy też był kiedyś taki jak Frank. Znaczy się zwykłym człowiekiem. Tak. Ciekawa teoria. Tylko jak ją sprawdzić?

Postanowił sie obudzić. W sumie bramka numer jeden z tymi łapaczami wydała mu się mimo trudności chyba najłatwiejsza. I nie trzeba było nikogo zabijać. Miał nadzieję, że wyjdzie z tego lasu tak po prostu. PRzecież wejścia do światosnu też jakoś nie rozgraniczał. Wszystko zlało mu się w jeden ciąg wydarzeń. Zapewnie był już w światośnie odkąd te stwory Pajęczarki ich zaatakowały w obozie. To co wtedy poczuł po ukąszeniu to pewnie było jakoś odbicie ich stanu. Tak zgadywał. Jeśli tak było nie było szans na jakies porozumienie z nimi i było jak gadał szaman czyli sama rzeź i rozszarpywanie. Teraz jednak bał się połozyć i zasnąć by go jeden z nich nie dorwał. Jeśli jego teoria o bramie i Śniącym jako strażniku i choć minimalnym współudziale Jackson’a w tym współtworzeniu tego snu była prawdziwa to chyba jak nie brama to chyba Śniący powinien się jakoś pojawić. Wtedy się zobaczy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline