Zaciągągnęla się papierosem,dym powoli spływał do jej płuc,członki robiły się ciężkie...błogostan.Sssskrzzzyp-ostry dźwięk wyrywał ją z tego małego świata rozkoszy.Stała oparta plecami o ścianę,w ciemnym,ciasnym korytarzu.Koło niej stały skąpo odziane dziewczyny i rozmawiały półgłosem striptizerki,kelnerki i zwykłe dziwki.Z drzwi które przed chwilą sie otworzyły wyszła mała Meg z wielkimi cyckami, teraz jej kolej.Ucałowała świętą panienkę ,którą miała wytatuowaną na przegubie i weszła.W środku stał on,obleśny knur-A Esperanza-sapnął i zaczął liczyć banknoty.Wszystko co dziś zjadła podeszło jaj do gardła na wspomnienie tego wieprza,jak wyciągnął swojego małego (naprwde małego) i wziął ją od tyłu na biurku.Zaraz się porzygam,żeby ci kutas odpadł-pomyślała-100,110...kurwa-znowu się pomylił Jon był dziś dziwnie nerwowy,cały czas zerkał nerwowo przez okno, sapał i pocił się niemiłosiernie.-Masz 150 i spieprzaj-rzucił kupkę banknotów.Wyszła, na korytarzu minęla Marie słodką,miłą Marie.Wolała by 10 razy dac dupy temu wieprzowi,leśli tylko on zostwił by Marie w spokoju,choć dziś,wyraźnie nie miał na nic ochoty. Wyszła z lokalu tylnymi drzwiami,wyciągnęła papierosa i zapaliła.Wolnym krokiem zaczęła przechadzać się tam i z powrotem.Szpilki miarowo stukały o bruk.Co tak wyprowadziło z równowagi starego knura...?-zastanawiała się czekając na Marie.
Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 28-05-2007 o 23:17.
Powód: Mea culpa!
|