Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2016, 16:11   #113
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Wszyscy

Odprawa przed misją była treściwa, jednocześnie pochłaniając małe ilości czasu. W momencie gdy Edgar i baron Steinberg sposobili się do roli najemników, Ragnwald, Yrseldain i Algrim posilali się w kuchni. Właściwie to zdążyli przegryźć co nieco, bowiem poranna jajecznica ciągle zajmowała należne miejsce.
Zgodnie z przewidywaniami krasnoluda, część rodzeństwa barona pojawiła się w kuchni by zobaczyć dziwnych osobników, choć mówienie o najmłodszej latorośli Steinbergów w kategorii części było nadużyciem. Z zaciekawieniem goszczącym w jej błękitnych oczach przyglądała się niskiemu brodaczowi, który golił piwo z niesamowitym zapałem. Wysoki pan o płomiennych włosach rozmawiał właśnie z drugim, równie dużym ale poniekąd kudłatym. Jego rozmierzwiona broda o kruczoczarnym poblasku przywiodła na myśl małej Agnes kudłatego psiaka, który ubiegłej wiosny przybłąkał się do zamku. Niestety zniknął, co było powodem niesamowitej rozpaczy, jednak dzisiejszy dzień przyniósł niesamowitą niespodziankę
- Pan jest rozczochrany jak mój piesio! - zapiszczała uradowana, po czym czmychnęła z kuchni salwując się śmiechem małego dziecka.
Tym samym zostawiła trójkę w konsternacji, którą przerwał śmiech służby barona. Najwyraźniej wszyscy doskonale się bawili.

***

Wyruszyli. Jeśli chcieli przedrzeć się przez Drakwald jak najszybciej, musieli wyruszyć niezwłocznie. Po połowie godziny jazdy wjechali wydeptaną ścieżką w gęstwinę drzew, prowadzeni przez Horsta. Plan był prosty - przedrzeć się przez las, w linii niemal prostej, aż do ziemi grafa Sternhauera. Mieli wyjść z lasu w okolicy wsi Rosche, a dalsza trasa? Cóż, zależała tylko od nich. Mogli skręcić w kierunku Grimminhagen, by potem odbić do Middenheim, lub dalej podążać włościami von Sternhauera ku Winsen i ruszyć Wielką Północną Drogą.

***

Parli na przód. Przed siebie, odpoczywając co jakiś czas. Przeważnie milczeli, od czasu do czasu naradzając się lub słuchając uwag barona. Dzień zlał się w jedno z nocą, a wszystko za sprawą gęstwin Drakwaldu. Dawny las smoków, dziś straszył posępną roślinnością, która zdawała się obserwować podróżników. Wysokie drzewa wychylały się na różne strony, często niemal kłaniając się drużynie. Nikłe światło przebijało się przez rozłożyste korony drzew. A rodzajów tych było wiele, choć dominowały drzewa liściaste formy wszelakiej. Na dobrą sprawę tylko Yrseldain bez błędu mógł zidentyfikować gatunki drzewa, jednak nie miało to większego sensu. Tutaj wszystko było ponure.
Ciemne sylwetki drzew przypominały wykręcone w agonii postacie żywcem palone przez ogień pradawnych smoków, a poranna mgła unosząca się na wysokość łydek snuła się po ziemi jak rozlane mleko, utrudniając podróż. Ogrom głazów, zboczy czy grot przytłaczał, stawiając wszystkich w alarmie co do nadchodzącego ataku.

A ten o dziwo nie przychodził. Nie doznali walki pierwszego dnia, ani drugiego, trzeciego czy czwartego. Piąty dzień powitał ich na wrzosowisku pełnym falistych pagórków, w przestrzeni zalanej Słońcem. Była to miła odmiana od wszechobecnego półmroku. W takich warunkach mogły żyć tylko krasnoludy, elfy albo... zielonoskórzy.
Co ciekawe, to właśnie na taki patrol natrafił Yrseldain. Trójka całkiem sterydalnych orków o sporych rozmiarach szaf marienburskich, człapała leniwie w pierwszych drzewach sąsiadujących z polaną. Liściaste Ostrze był mistrzem w swoim fachu, zabójcą, toteż naturalne, że głupie orki nie wykryły Tancerza Wojny.
Yrseldain dokładnie i skrupulatnie śledził patrol, jednocześnie notując w pamięci trasę powrotną.

Dołączyli do kolejnego patrolu, zmierzając w szóstkę do tylko im znanego miejsca.

Orki: Czujność (Inicjatywa) 41/20; 100/20; 75/20; 63/20; 91/20; 26/20


Nie mniej, zielonoskóre stworzenia były zbyt ociężałe i głupie, by dostrzec elfa. Szczególnie, że jego płomienne włosy wyróżniały się na tle drzew. Liściaste Ostrze został doprowadzony do zrujnowanej wartowni bądź wieży, której czarne mury dodawały złowrogiego odbioru. Z oddali mógł już dostrzec toporne totemy i symbole orków, na murze ruin powiewał jakiś strzęp szmaty, może był to sztandar?
Nie wiedział tego, nie miał zamiaru się przekonywać. Najważniejsze było to, że okolica skrywała przeszło..

Yrseldain: Szacowanie (Inteligencja) brak umiejętności - 10 84/46


grubo ponad dwie setki żądnych krwi istot. Wycofał się powoli, wracając zapamiętaną trasą.
Gdy wrócił do miejsca obozowania, zastała swoich towarzyszy na nogach. Szykowali konie, przegryzając suchy prowiant. Jedynie Horst wzorkiem pełnym dezaprobaty wpatrywał się w elfa.
- Wsiąkłeś na dłuższą chwilę, zapomniałeś mnie obudzić na zmianę warty. - powiedział spokojnym tonem, bez cienia złości, jedynie z charakterystycznym dla dowódcy wojskowego drylem.
Elf miał im coś ważnego do przekazania.
 
Gveir jest offline