Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2016, 18:52   #24
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Daniel + Bless
Dwójka była zmuszona jak najszybciej zameldować się u Muzena, który był zmuszony wysłać ich do Owl’a. Ostatecznie Muzen nie chciał udzielać się w specjalnie przekomplikowanych sprawach. Jedyne co miał do powiedzenia, to prośba do Bless aby w wolnej chwili wlazła do jednej z maszyn w sali operacyjnej aby się przeskanować. Miała to robić po każdej wycieczce poza kompleks.
Mark G. Owl. siedział za biurkiem, uśmiechnięty i charyzmatyczny dzięki swojej dostojnej aparycji. Podrapał się lekko po brodzie w zamyśleniu. - Jak zawsze jakieś problemy. - westchnął. - Aknar uratował tą kobietę, aby prowadzić na niej badania i eksperymenty. Zachował ją dla siebie, nie pozwala nam z nią mieszać. Wyłącznie dzieli się wiedzą jaką zdobywa, w zamian za korzystanie z sprzętu laboratoryjnego. Wedle administracji, nie można wam za to przyznać nagrody. Jeśli już, Aknar powinien was opłacić. - wyjaśnił, zamykając na moment oczy i milcząc w zamyśleniu. - Nie wincie go, pewnie nie wiedział.
Mark odchylił się w fotelu zagłębiając się w jego oparcie. - To powiedziawszy mamy dużo większy problem. Ogłoszenie na jego temat pojawi się gdzieś w środku dnia. Skoro potraficie przynieść do nas matkę żywcem, nawet jeśli jej poziom to sonnelion...jesteście warci inwestycji. Szkoda byłoby zobaczyć wasz potencjał stłamszony. Nagrodzę was z własnej kieszeni. - postanowił. - Dostaniecie dziesięć tysięcy na głowę.
- Super szefie. Dzięki. - nawet za litość dla wydymanej pary należała się czołobitność. W końcu Owl mógł nagrodzić ich ironicznym uśmieszkiem i na tym zakończyć etap nagradzania nieopierzonych jeszcze korpo szczurków. - Na pewno w końcu zdobędziemy coś realnie istotnego dla badań wydziału.- dodała w ramach proklamacji samo mobilizacji. - No czas ucieka. Daniel, mam nadzieję, że będziesz dostępny wieczorem. Jak coś to dzwoń.- po czym ponownie zwróciła się do Owla - Jeszcze raz dzięki szefie. Uciekam ogarnąć sprawunki.- to powiedziawszy diablica opuściła pozostałą dwójkę pozostawiając ich sobie i ich męskim rozmową. Sama zaś skierowała się do maszyny Muzena by odbębnić nowo nadane obowiązki i pozostawić rdzenie w swoim pudełku do rozliczenia. Miała nadzieję, że wydział ogarnie to do południa, a tym czasem udała się w ustronne miejsce na randkę z zawartością swego kieszonkowego wymiaru by zrealizować jeden z swych nie do końca zdrowych pomysłów.
- Cóż poradzić, gdy kobiety lgną - Daniel roześmiał się, machając dłonią na pożegnanie Bless. Miał cały dzień by odpocząć, rozwinąć się. Oraz, co prawdopodobnie najważniejsze - by nie zostać upolowanym przez kochasiów od Prawiczka, tfu, boga władającego prawem. Justice i cały jego oddział byli gotowi zrobić wszystko, by tylko nie pozwolić na upokorzenie swego pana, a dodatkowy milion na głowie Daniela tylko wzbogacał tą wizję.
- Wracając do naszej ostatniej rozmowy… - chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając krzesła dla siebie.
- Poznałem jedną dzielnicę Hel, nie wierzę jak to miejsce mogło aż tak upaść. - westchnął smutno. Jego wzrok wrócił w stronę diabła wiedzy.
- Myślę, że teoria o której wcześniej wspominałeś, faktycznie może mieć w sobie ziarno, albo i kilka ziaren prawdy. - dodał.
-Obiecuję, że Hel nie odstaje od innych dotkniętych plagą miast. - wyznał. - Ciekawe co sądzi teraz o tobie Justice. Co natchnęło cię do pomagania BB?
- Justice nie ma wyboru. Znalazł się w sytuacji, w której każdy jego wybór będzie nieoptymalnym. Czy naśle na mnie członków swojego oddziału, wycofa się, czy też gdy zdecyduje się wypłacić tamtą kwotę. W każdym wypadku straci twarz - Daniel uśmiechnął się, stawiając krzesło naprzeciw Owla. Rozsiadł się wygodnie.
- Nie widziałem powodu, by nie pomagać. - odparł z rozbrajającą szczerością. - To nie tyle kwestia “sprawiedliwości”, czy “dobroci” co mego rozumowania. - dodał, tłumacząc w nie mniej enigmatyczny sposób.
-Naprawdę obawiam się, że twoja zagrywka może nie odnieść sukcesu. - pokręcił przecząco głową. - Co byś nie zrobił, Justic ma bardzo duży autorytet. Bez trudu stworzy wersję historii w której to ty jesteś nieuczciwy.
- Nic nie zmusza mnie do bycia uczciwym - Daniel rozłożył ręce na boki w geście rozbawienia. - Diabły w większości zdążyły mnie znienawidzieć za próbę wybicia się. Dodanie do tego dodatkowej historii nie zmieni znacznie ich reakcji - dodał, uśmiechając się ponuro.
- Nawet jeśli nie sprzyja to zbyt pozytywnie na prędkość pozyskiwania nowych poddanych, czy też przyjaciół, nie zmieni zbyt wiele. Justice zaś, możliwe że nie po raz pierwszy, będzie musiał wykorzystać swoje wpływy by utrzymać prestiż. Kilka osób przejrzy na oczy. - sprecyzował, odkładając ręce na oparcie krzesła.
-O tym właśnie mówię. Jeśli twój cel to pokazanie Justice w świetle niesprawiedliwości, czy nie powinieneś...prezentować się jako osoba lepsza od niego? - spytał. - Jeśli będziecie sobie warci, wyjdzie z tego co najwyżej kolejna mała kłótnia w wielkiej korporacji. Zdobędziesz na popularności, z tą czy inną grupą, ale Justice nic nie straci. W najgorszym wypadku skończy jako tragiczny bohater który nie mógł uratować zniewolonej duszy od bezlitosnego diabła, którego ultimatum było niemożliwe do sprostania.
- Wszyscy wiedzą, że było możliwe. - zaprzeczył Daniel. - Nieproporcjonalne, owszem. Ale możliwe - dodał, uśmiechając się szeroko. Po chwili jego wyraz twarzy wrócił do normy, a on spróbował wrócić do poprzedniego tematu.
- Nie jestem idealny, nie zamierzam na takiego pozować. To nic więcej niż kłamstwo, a to samo w sobie sprawiłoby że ostatecznie nie byłbym “lepszy” niż on. - wytłumaczył, rozglądając się po ścianach. Ciekawe, co decydowało o pozycji piastowanej przez diabła w firmie.
- Ktoś kiedyś powiedział “państwo to ja”, potem wybudował pałac słońca. Sto lat później jego potomkowie stracili głowy - chłopak roześmiał się, przedstawiając zmienioną nieco historię pewnego despoty.
Owl uniósł brew. - Nie mylił się. Potomkowie to nie on. Z drugiej strony, może on chciał ich śmierci? Nie znam tej historii, nie studiuję ras poludzkich. - wyjaśnił. - Ale też nie rozumiem aluzji. - Mark uśmiechnął się. - Tak czy inaczej, póki co masz moje pełne wsparcie. Chętnie zobaczę Hel jako coś innego niż dziura podatna na korupcje. Póki co jedyne co ci mogę doradzić, to: potrzebujesz więcej sojuszników. Jesteś ledwo w stanie pokonać nieco silniejszą kreaturę niż przeciętna, a machasz czerwoną płachtą przed bogiem wysokiego kalibru. Bardzo prawdopodobne, że zaszedłeś gdziekolwiek tylko dlatego, że Justice cie zlekceważył.
- Bardziej niż władcy, Hel potrzebuje jednak lekarstwa. Sposobu na zapewnienie bezpieczeństwa. - chłopak odpowiedział, zaś jego twarz spochmurniała. Wiedział już jak wielką rolę odgrywają badania, jak korupcja potrafi rozdzielić rodzinę i wystawić ją na próbę. Nie miał jednak pewności, że celem badań jest zwalczenie korupcji. Jeśli korporacja ceniła zysk - zapewne było odwrotnie.
- Ludzie nie wrócą do miejsca, które wymaga ciągłej straży wielu jednostek. To generuje koszta, te dodatkowe podatki. Pieniądze nie biorą się znikąd, a najrozsądniejszym powodem zmiany miejsce zaufania jest żądza zarobków, czy też bezpieczeństwa. - wytłumaczył równie smutnym głosem. Zrobił dłuższą przerwę i spojrzał w oczy Owl.
- Hel obecnie nie jest w stanie zapewnić żadnego z nich. - podsumował.
Mężczyzna zaśmiał się lekko. -Wiesz czemu nie zasiedlono ponownie żadnego z miast dotkniętych plagą? Dlatego, że nie da się jej usunąć. - wyciągnął rękę w stronę Daniela. Na jego dłoni pojawił się półprzeźroczysty wir czystej energii. - Egzystencja jest wszędzie. Używamy jej na codzień, do nawet podstawowych czynności. W miastach dotkniętych plagą pojawia się jej coraz więcej, wypełnia atmosferę aż w całości zastąpi obecność zwykłej. Problem “purity” to mylność jej nazwy. Usuwamy tą oryginalnością obecną korupcję ale nie wycofujemy jej całkiem z obiegu. Pojawia się nowa. Póki co nie znaleziono lekarstwa. Głównie dlatego, że prawdziwa natura korupcji jest nam nieznana. - wyjaśnił, rozsiadając się wygodniej. - Wedle jednej z moich hipotez, oryginalność podobna do twojej może zacząć zapełniać miejsce typu Hel zwykłą, niedotkniętą egzystencją. - wyjawił. - Ale to i tak strzał w ciemno.
- Sugerujesz więc, że przywrócenie równowagi powinno również zrównoważyć egzosystem? - chłopak najwidoczniej wolał upewnić się, że jego tok rozumowania jest dobry.
-Teoretycznie. Jestem dość zagorzałym wyznawcą bogów i diabłów rodzących się z przypisanym im przeznaczeniem, zapisanym w oryginalności. Jeżeli narodziłeś się po wstępnej korupcji Hel, musiałeś być na nią odpowiedzią. - wyjawił swój punkt widzenia.
-Biorąc pod uwagę Twoje osobiste przekonania, jaka jest faktyczna funkcja tego wydziału - zapytał, zakładając prawą nogę na kolano lewej. Uśmiechnął się nieznacznie.
-Dowiedzieć się absolutnie wszystkiego, co można wiedzieć o korupcji i jej ofiarach. - wyjaśnił. - Biorąc pod uwagę moją oryginalność, jeśli ktoś jest w stanie rozwikłać tą zagadkę, to powinienem to być ja. - uśmiechnął się.
Chłopak pokiwał twierdząco głową. Zaczął podnosić się z krzesła, tylko po to, by po chwili zastygnąć w bezruchu.
- Wspominałeś o ogłoszeniu, masz dla mnie jakieś wskazówki? - zapytał.
-Dużo osób będzie się zbierać w jednej okolicy. Łatwo znaleźć kogoś kto stanie po twojej stronie, ale jednocześnie jesteś otwarty na ataki zealotów Justice. - ostrzegł. - Możesz też spróbować chwilowo przeczekać kilka dni tutaj i poznać kilka osób, w kasynie czy na stołówce, a potem pójść do Hel w grupie. Aż tak bardzo nie znam twoich zdolności, więc sam oceń na co cie stać.
- Pozostanie tutaj nie ma żadnego ekonomicznego sensu. Chodziło mi bardziej o historię tej okolicy, jakieś wspomnienia czy informacje z nią związane. - sprecyzował, nie ujawniając jednak swojego motywu.
-Nie powinieneś myśleć o ekonomii, a o strategii. Może to nie wojna, ale jesteście z Justice w bitwie. To powiedziawszy… - Mark otworzył jedną z szuflad i wyjął z niej staroświecki zeszyt. Zaczął przeglądać jego zawartość. - Hel było niesamowicie bezprawnym miastem, dodając do stereotypu diabłów. Był bardzo mały nadzór a co dopiero urzędowe obserwacje. Odzyskano za to kilka dzienników, z tego co widzę nie przesadnie informacyjnych ale wszystkie są dostępne w bibliotece. Zwłaszcza gdy jesteś w naszym wydziale. - zapewnił. - Poza tym twój przyjaciel Aknar powinien coś wiedzieć na temat miasta.
- Z twojej perspektywy kilka dni są jest niczym, mają mniejsze znaczenie w egzystnecji niż kilka minut kogoś tak młodego jak ja. - stwierdził, odpierając wcześniejszy zarzut. Wiedział, że musi możliwie szybko wspiąć się wysoko, będąc jednak świadom złudności wszelakiego postępu.
- Nie uratuję samego siebie, o Hel nawet nie wspominając, jeśli nie zdołam najpierw przyciągnąć sojuszników którzy będą mogli mi zaufać. - dodał ponurym głosem. - To tyczy się nie tylko moich decyzji, czy działającej w dwie strony lojalności. Muszę być równie przydatny na zewnątrz, nie mogę pozwolić by moi poddani musieli nakładać na siebie zbyt wielki ciężar - dodał, wstając.
- To powiedziawszy, wątpię by pierwsza wizyta w nowej okolicy była tak owocna, jak ostatnia wyprawa - stwierdził, ruszając w stronę drzwi pomieszczenia.
- Jeszcze jedno, jakiej rangi plagi możemy się tam spodziewać? - zapytał.




druga jednostka czasu
Blasphemy popołudnie zaczęła od posiłku. Pierwszego prawdziwego posiłku odkąd dołączyła do Firmy. Dlatego postanowiła sobie nie żałować i zjeść do syta napawając się z każdym kęsem swą rosnącą egzystencją. Pierwszy raz pobyt tutaj zaczynał mieć sens.

Na ścianach kompleksu pojawił się stream nagrania przedstawiający młodego osobnika o długich białych włosach, ubranego w garnitur i kapelusz. Wyglądał on bardzo przyjemnie i roztaczał aurę bezpieczeństwa. Jednocześnie miał bardzo poważny wyraz twarzy, sugerujący ostrzeżenie. U dołu obrazu przewijał się ciągle pasek z informacją “Ogłoszenie administracji”
-Uwaga, uwaga. Do wszystkich łowców i wydziałów: Odnaleźliśmy trasę pociągową, która wjeżdża pod powierzchnię ziemi i przejeżdża pod Hel. Są trzy podziemne przystanki: Anielska dzielnica, kościelna dzielnica oraz południowy port. Od teraz wszystkie polowania w Hel dotyczyć będą tych trzech lokacji. Priorytetem jest zabezpieczenie przystanków i unieruchomienie potencjalnych pociągów. Nie możemy pozwolić na ucieczkę korupcji poza miasto. Nie wolno wam wysadzać samych tuneli, wiąże się to z zbyt dużym ryzykiem i poziomem strat, za który będziecie odpowiedzialni. Jeżeli nie dostaniecie instrukcji od swojego przełożonego możecie w dalszym ciągu działać na własną rękę, jednak część drzwi będzie niedostępna. Powodzenia.
No i tyle z sielankowego samozadowolenia. Brutalna rzeczywistość nadciągała w swych ubłoconych buciorach. Kończąc posiłek diablica rozważała jak powinna postąpić. Z ciężkim sercem postanowiła spalić część dopiero co uzyskanej egzystencji na zwiększenie swych fizycznych szans dotrwania do następnego ranka. Do tego musiała oddać do ładowania swe energetyczne zabawki. Wartość uciekała strumieniem...
Daniel(2A - Meets Cas)
Półnagi Daniel był wyraźnie spocony. Diabły nie miały potrzeby wydzielania płynów, czy regulacji temperatury własnego ciała. Czasem jednak robiły to, jakby ze względu na tkwiące gdzieś daleko przeświadczenia. Zupełnie jakby świat miał działać w pewien sposób, i niezależnie od predyspozycji mieszkańców, spełniał dokładnie tą samą rolę. Może wszyscy byliśmy uwięzieni na konkretnych ścieżkach, a predestynacja była jedynym rozsądnym wytłumaczeniem? Kimże był więc król…
Chłopak wiązał na szyi wisiorek, będący bardziej memento, niż faktycznym artefaktem. Często nie zdawał sobie sprawy z tego akcesorium, niemal jakby go nie było. Kto wie, może nie pamiętał jego znaczenia? Może miało się ono ujawnić dopiero gdy stanie się odpowiednio silny?
Chyba właśnie dlatego jego ciało przeszło tego dnia tak znaczącą transformację. Pieniądze, które dostał od Marka G. Owla prawie w całości poszły na rozwój jego własnego istnienia. Klatka piersiowa rozrosła się, a na brzuchu pojawiły się wyraźniejsze zarysowania mięśni. Po raz kolejny był to jednak wyraz zmiany świadomości Daniela, nie zaś faktycznego procesu rozwoju. Bycie diabłem było komfortowe.
Zauważając Cas, uśmiechnął się szeroko. Błękitne oczy spojrzały na pełniący rolę głowy monitor.
- Hej, jak poszło z mieczem? - zapytał.
-Normalnie. - osobnik pstryknął palcami, a z kieszeni wypadł wspomniany przedmiot. - Trochę zajęło ale dało radę. - wyznał. - Ostatecznie nie ma nic co mnie ogranicza. A wam? Ciężko było z BB?
- Wiesz, po przedmiotach pochodzących od bogów można spodziewać się nieco innych reakcji - chłopak speszył się nieznacznie, najwyraźniej świadom swej niewiedzy. Jako członek oddziału badawczego był niczym. Potrzebował więcej podobnych Casowi specjalistów. Potrzebował również jej samej. Ciekawe, jakie pragnienia znajdowały się w jej sercu?
- Nie wiem, czy on jest odważny, czy głupi. Pewnie oba - roześmiał się, a zawstydzenie zniknęło z jego twarzy. - Gdy go spotkałem, ciężko było w ogóle na niego patrzeć - dodał, wspominając widok przeźroczystego diabła ekspozji.
- Słyszałem, że teraz zamknął się w którymś laboratorium… - westchnął, nie pewny decyzji swego kompana.
Cas przytaknął skinieniem głowy. - Jak próbowałem pomóc, to kazał mi się nie mieszać, bo jeszcze coś bym w niej uszkodził. - wyjaśnił, lekko skrzywiony. - Mogę cie do niego zaprowadzić. - zaoferował.
- Za chwilę - najwyraźniej Daniel nadał był zmęczony, albo nie przystosowany do swojej nowej formy. Wszystko kosztowało energię, jeśli nie fizyczną, to psychiczną. Każdy potrzebował chwili na odpoczynek, a rozmowa była jedną z bezpieczniejszych metod.
- Wiesz coś o rejonach Hel, o których była mowa? - zapytał swej bezsprzecznie bardziej doświadczonej koleżanki.
-Dość mocno różnią się zagrożeniem. Anielska dzielnica jest pełne Verrionów i wzwyż. Na kościelnej pełno opętańców, którzy podobno dalej są świadomi. Nie pamiętam do której cyfry była dedykowana kaplica w Hel, ale teraz pewnie modlą się do zarazy. Port jest w miarę bezpieczny ale nie wiadomo gdzie jest zejście do metra. Wyłącznie, że jest w notatkach. Możliwe nawet, że nigdy go nie wybudowali.
- Nie masz tam czegoś, lub kogoś bliskiego? - zapytał, mądrzejszy o wynikającą ze spotkania z BB wiedzę.
- Skoro tam będę, mogę odpłacić Ci w ten czy inny sposób. - dodał, precyzując swą propozycję.
-Nah, jestem z Binarii. - wytłumaczył. - Spora metropolia, praktycznie wszystko opiera się na technologii cyfrowej. Jeden z założyciel odpowiadał za elektryczność i tak dalej. - wzruszył ramionami. - BB żył w Hel. Nie od początku ale jakiś okres tam spędził. Chociaż jak chcesz mi pomóc, to szukaj użytecznej technologii w mieście. Komputerów które działają, rzeczy tego typu.
- Jeszcze tam nie byłem - Diabeł westchnął, słysząc nazwę innego miasta. Ciekawe, jak bardzo korporacja ograniczała szanse swych pracowników. Co dokładnie miało to na celu? I, co chyba najważniejsze, jak inne miasta zareagowałyby na rozprzestrzenienie się plagi. Jego ciało było już rześkie, a po pstryknięciu palcem pojawił się na nim mundur. Przyglądał mu się przez kilka chwil i uśmiechnął się, najwidoczniej zadowolony ze swego dzieła.
- Jeśli znajdę cokolwiek, dam znać - zapewnił, chowając do kieszeni osłabiony miecz. Kto wie co może mu się przydać.
- So ściągnęło Cię z Binarii tutaj? - zapytał.
-Moja oryginalność ma tutaj mnóstwo zastosowań. Tam nie miała żadnych, więc nigdy nie miałem żadnej wartości. - wyznał. - Teraz mam jej tyle, że nie muszę wychodzić z baraku. Ba, żyję w baraku, bo nie lubie siedzieć samotnie. - wyznał z znudzonym wyrazem twarzy.
- Wybacz to pytanie, ale jesteś ograniczony kontraktem? - zapytał.
-W sensie z firmą, albo purity? Ta. Nie mam specjalnie jak stąd wyjść. - przyznał. - Próbuję dostać się do administracji, ale co roku mnie w konia robią.
- Cóż, spytam o to Thanatosa przy najbliższej okazji. - zaproponował, zaś jego oczy skierowały się w stronę wyjścia z baraku. - Zaprowadzisz mnie do BB? - poprosił.
-Pewnie. U thanatosa pewnie i tak mam większe fory.
- Jestem przekonany, że nawet u samego siebie mam mniejsze fory. - chłopak roześmiał się głośno, na kilka sekund zapominając o idealnych manierach. - To miejsce nie lubi nowych, którzy chcą szybko dostać się na szczyt. - wytłumaczył. - Zwłaszcza, gdy robią to w moim, niewątpliwie niepoprawnym stylu.
-Akurat jesteś możliwie ekstremalnym przypadkiem. Justice pewnie dorwie cie w najmniej przewidywalny sposób. - wykrzyknij chwilowo zastąpił twarz CAS. - Poza tym to miejsce nie lubi ambicji w ogóle. Gdyby dało się prowadzić tą korporację bez żadnych perspektyw, to dawno by to zrobili. Tak to muszą przynajmniej udawać, aby nikt nie pouciekał.

Daniel(2B - Meets Aknar)
Królewicz bez swego królestwa znajdował się tuż przed przeznaczonym dla Aknara i jego domniemanej suczy, a raczej siostry. Nie zamierzał wchodzić tam na siłę. Stanął przed drzwiami i kliknął w pełniący rolę domofonu komunikator. Czekał na odpowiedź.
Odpowiedzi nie było.
- BB! - nieproszony gość nacisnął domofon raz jeszcze, próbując skontaktować się z czarnoskórym. W duchu przeklnął swoje przyzwyczajenie do rozdawania wizytówek, nie biorąc numerów innych.
- Gdyby chciał jej zrobić cokolwiek, raczej nie pomagałbym Ci jej ratować? - chłopak zapytał, starając się przekonać czarnucha.
Odpowiedzi nie było.
- Przy moim szczęściu, równie dobrze mogę wpaść na twoją ukochaną. Chyba lepiej, jeśli ją poznam? - zapytał, przepuszczając kolejną wiadomość przez komunikator. Coraz bardziej przyglądał mu się z perspektywy potencjalnego włamania, wiedział jednak że nie ma wystarczających zdolności.
Przez dłuższą chwilę dalej nikt nie odpowiadał. W końcu jednak drzwi otworzyły się. BB osobiście rozsunął je na bok. - Zamek i tak nie działa. - przyznał z przymkniętymi oczyma. - Wybacz, zasnąłem na krześle. Co chcesz?
- Porozmawiać - odparł z rozbrajającą szczerością. Dobry król musiał wiedzieć, co chodzi po głowie jego poddanym, zwłaszcza tym bardziej zdolnym. - Potrzebuje informacji o rejonach Hel z ogłoszenia - dodał.
-Nie słuchałem szczerze mówiąc. Raczej chwila minie zanim wrócę do Hel. - przyznał. - Zasypiam sam z siebie, więc chyba nie mam za dużo EX. - zaśmiał się wracając do środka. - Chodź, określ się, co tam ci po łbie chodzi.
- Powinieneś wymknąć się na chwilę, przywrócić swe ciało do odpowiedniej kondycji. Chociażby dla dobra badań - Daniel zauważył, wchodząc do środka. Rozejrzał się po otoczeniu, przez grzeczność nie nagrywając zawartości pomieszczenia.
- Przekierowują wszystkich do czyszczenia okolic metra: dzielnica kościelna, anielska i portowa. - sprecyzował obszar tymczasowych zainteresowań. - Jeśli masz coś, co chciałbyś stamtąd ocenić, lepiej mów teraz - zauważył.
BB znalazł jakieś krzesło i podał je Danielowi, samemu siadając na ziemi pośród wielu opakowań po posiłkach. Znając jego oryginalność Daniel nie musiał długo zgadywać. Mężczyzna pewnie przejadał większość swoich zarobków. Możliwe, że nie rozwinął się od kiedy tu trafił. Jego pokój był niesamowicie pusty. Był tutaj jeden stół, jeden komputer i jedna duża tuba z kobietą w środku. Bardzo prawdopodobnie sponsorowana przez wydział badawczy, który chciał podglądać wyniki pracy Aknara.
-Nie sądzę, abym kiedykolwiek był w Anielskiej. - stwierdził po dłuższym zastanowieniu. - Trafiłem do Hel po tym jak ojciec mnie wypieprzył z domu, abym znalazł sobie własną oryginalność. Już wtedy dołączyłem tutaj, ale po znajomości mogłem wychodzić z budynku. Inaczej nie miałbym jak spotykać się z dziewczyną. - wyjaśnił. - Kościelna. Mam dziwne wrażenie że kaplica w kościelnej była dość spora w porównaniu z tymi w innych miastach. Wiara nie jest zbyt popularna pośród bogów ale Hel było nieco inne. Większość tutaj była często zdołowana i potrzebowała jakiejś obietnicy, że jest tam ktoś kto nie chce ich zrobić w huja. - stwierdził w końcu, lekko się pocąc z wysiłku. Myślenie nie było jednak jego najmocniejszą cechą, mimo, że aplikował do działu badawczego. - W sumie to dość oczywiste miejsce na polowanie. Miejsca tego typu gwarantują obecność dewiantów. - polecił. - Porty są dwa. Oba tam gdzie rzeka się rozwidla. Nie pamiętam aby którykolwiek miał metro. Z drugiej strony, był moment w którym jednego dnia znikąd pojawił się tam park, a wszystko na jego terenie zniknęło. Jakiś facet obraził się za zniknięcie ukochanej i postawił sobie park przed domem, bo ona to lubiła. Muszę przyznać, rozumiem faceta. Chociaż pewnie nieźle się za to wypłacił.
- Mówisz, że mieszkańcy Hel, czy raczej ich Diaspora potrzebuje symbolu, nadziei? - chłopak musiał się upewnić. Coś jednak sprawiło, że nie czekał na odpowiedź. Poprawił kołnierz marynarki i przedstawił się raz jeszcze.
- Jestem Daniel, Diabelski Król. - powiedział, uśmiechając się szeroko, jak gdyby był niewiarygodnie wręcz dumny z tego faktu. - Pomogłem Ci raz, poznałem chociaż część twojej motywacji. Mogę Ci więc zaufać na tyle, by powiedzieć o swym przeznaczeniu. O powrocie Hel. - nawet mimika chłopaka uległa zmianie. Przestał być młodzieńcem. Przez kilka chwil zdawał się być wyraźnie dojrzalszy. Nawet, jeśli była to tylko kwestia sztuczek psychologicznych i zmiany mowy ciała.
- Czy pragniesz zobaczyć swe miasto odrodzone, wchodzące w złoty okres? - zapytał, spoglądając na czarnoskórego.
-A po ludzku? - BB podrapał się po głowie. -Sorry, ale mam teraz mnóstwo roboty na głowie, więc jestem jeszcze mniej bystry niż zwykle. - przyznał się. - Na Hel w sumie lachę kładę, straszna dziura. Chcę tylko znaleźć swoją małą.
- Chcę odbuwać Hel, zabezpieczyć je od plagi. - westchnął, nie tracąc jednak zaangażowania. - Stworzyć miejsce również dla ciebie i twej ukochanej. - dodał, zaś w jego głosie czuć było pewność w pozytywne rozwiązanie tej sytuacji. - Ale potrzebuję do tego lojalnych osób. Mógłbyś być jedną z nich. - dodał.
BB zacisnął lekko brwi. - Znaczy, jak potrzebujesz kiedyś mojej pomocy to wołaj, dużo jestem ci dłużny. - zgodził się. - Ale naprawdę nie dbam o los Hel. Godverse jest nieskończone. Zawsze możemy znaleźć sobie nowe. Jeśli w pierwszej kolejności z niego wyjdziemy.
- Nie rozdrabniaj się. Zdecydowałem się Ci pomóc, więc to zrobiłem - Daniel machnął ręką, jakby dodatkowo podkreślając że są z Aknarem na równym gruncie. Przynajmniej jeśli chodzi o przysługi i inne temu podobne rzeczy.
- Po prostu pamiętaj o tym, co mówiłem - dodał, spoglądając na zamkniętą w kobiecie tubę.
- Nie będę pytał jak badania, masz pewnie wystarczająco dużo dręczących cię diabłów. - westchnął, rozkładając ręce na boki w geście bezradności. - Zapytam jednak o coś innego, jak wygląda twoja partnerka? Musisz dać mi swój numer, gdybyśmy na nią wpadli. - dodał.
-Oh.- mężczyzna wyjął komórkę. - Dam ci jej opis w smsie. Od razu będziesz miał mój numer. - zdecydował. Chwilę później Daniel miał do dyspozycji krótką wiadomość, opisującą kobietę średniego wzrostu o długich, białych włosach, niebieskich oczach i ubraniu z dużymi rękawami. Ciężko było powiedzieć jak pomocne to będzie, skoro plaga zmieniała wygląd bogów, ale dalej lepsze niż nic.
Daniel pokazał na telefonie zdjęcie tajemniczej kobiety, którą spotkał tego samego dnia, w który poznał BB. - Czy to mogła byś ona? - zapytał.
-To była ona. Dlatego tamtej nocy zostałem i wszedłem do hotelu. - wyjaśnił. - Już jej nie zobaczyłem. Tylko siostrę.
- Cóż, może jeśli się spotkamy, będzie mnie kojarzyć przez tamten wieczór. To na pewno ułatwiło by sprawę - na twarzy chłopaka pojawiła się wątpliwa radość. Dużo bliżej było temu do wiary w dobrą przyszłość, niż czemukolwiek innemu.
 
Zajcu jest offline