Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-05-2016, 10:50   #21
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Daniel + Bless

Znaleźli się na dole. Piętro przypominało coś w rodzaju areny. Daniel uśmiechnął się, przypominając sobie pierwotne plany na ten wieczór. Kto wie, może wszystkie jego decyzje nie miały wielkiego znaczenia, a on i tak znalazł się w tej samej sytuacji?
Nie mógł tego wiedzieć.
Chłopak wskazał ręką przed siebie - Sprawdźcie tamtą stronę - polecił, wskazując na przepełniony zniszczonymi przedmiotami korytarz. Sam udał się w stronę zamkniętego pokoju.
- Uważajcie na jakieś pułapki - stwierdził, analizując otoczenie.
- No bohaterze. - diablica nie zamierzała odpuszczać BB - Słyszałeś kierownika. Zasuwaj skoro ci twoja egzystencja nie miła. Daniel, jak coś się komunikuj. - wskazała drogę wielkoludowi puszczając go przodem i zostawiając uczciwy odstęp.

Po krótkim sprawdzeniu stanu drzwi oraz tego, kiedy ostatni raz były używane. Informacje nie były szczególnie pomocne, zwłaszcza że zdawały się wskazywać na inny niż upragniony stan zamkniętego pomieszczenia. Mimo tego chłopak otworzył drzwi, odgradzając się od otoczenia ustawionym w kierunku podłoża kijem. Nawet jeśli był to kolejny przeciwnik, dużo lepiej było rozprawić się z nim teraz, niż w trakcie przeciągającego się starcia z, używając jego własnych słów, suczą Aknara.
Diablica zatrzymała się wyczuwając zamieszanie za drzwiami za nią.
- Daniel ratować cię?
- Szukajcie matki - odparł krótko, po raz kolejny próbując przewrócić swojego przeciwnika. Tym razem sztuczka zadziałała, silne uderzenie unoszące kij w górę podwinęło prawą nogę żuka, a ten upadł na ziemię. Następnie zaatakował jego prawe ramię, zaś po uderzeniu pozwolił broni dotknąć ziemi, zostawiając na niej linkę. Chwilę później wykonał podobny atak, tym razem w lewą stronę przeciwnika, przywiązując go do ziemi.
- Znaj swe miejsce - stwierdził, wykonując kolejne uderzenia w naznaczonego [targeting device] przeciwnika. Wiedział, że jego ataki nie reprezentują sobą niczego, co można by nazwać nadmiarem siły, są wręcz minimalistyczne w tym aspekcie. On jednak nie miał czasu na szlifowanie swych muskułów w trakcie walki, musiał możliwie szybko znaleźć matkę. Wziął rdzeń i ruszył przed siebie, wzdychając. Gdyby tylko sytuacja była inna, miałby dodatkowy żywy podmiot badawczy.
Bless odwróciła się więc. - BB masz już trop? - wróciła do swojego “towarzysza”.
W drugiej części budynku chłopak nie znalazł żadnych ukrytych niebezpieczeństw i rozpoczął szukanie śladów poprzedniego mieszkańca tego miejsca. Nie słyszał by dwójka wdała się w walkę, nie miał więc najmniejszego powodu by biec w ich kierunku. Co więcej, struktura odłączonych od siebie pokoi zmuszała go do przeglądania każdego z nich, lub próby dogonienia dwójki łowców.
Główny animator polowania gdzieś przepadł, a BB wysforował się do przodu. Diablica jednak nie była przekonana czy dobrym pomysłem było omijanie wszystkich bocznych pokoi. Podeszła do drzwi po lewej i delikatnie pchnęła je do środka.
Uchylając drzwi Bless dostrzegła znane sobie, kotopodobne stworzenie z plagi. Chcąc odskoczyć i zatrzasnąć drzwi została zaskoczona przez ostrze z ręki matki, które przebiło je dość niespodziewanie. Drzwi zostały rozcięte a kobieta naparła na Blasphemy atakując raz po raz.

Bless -35Shield
Bless Bleed2

Z pokoi nagle wytoczyli się kolejni przeciwnicy. Za Bless kolejny kot, na przeciw BB, żuk. O ile ten pierwszy miał do diabelskiej kobiety spory dystans, o tyle BB był w gorszej sytuacji przyjmując dość bolesne cięcie.

BB -16EX

Blasphemy nie do końca w tej sytuacji miała wiele wyjść, ale chciała chociaż wypadać tą piekielną kobietę. Dlatego dwukrotnie uderzyła w potworę.
Proste uderzenie pięścią czarnoskórego było przeważnie wystarczające, by zdać sobie sprawę jak wiele różniło go od zwykłych diabłów. Wybuchowy brat nawet nie korzystając ze swej oryginalności był w stanie ranić silniej niż wiele broni.
Jego ręka zderzyła się z ciałem żuka, a przez pomieszczenie przemknął głośny dźwięk uderzenia. Daniel mógł byś pewien, pozbawiony energii BB nadal był niebezpieczny. Zwłaszcza, gdy jego styl walki był aż tak nieprzewidywalny. Uderzenie głową w przeciwnika tuż po tak udanym ataku było co najmniej sprzeczne z intuicją.
Kawaler wiedział już, czyją formę będzie analizować...

Mother -13,75EX
Beetle1 -39EX
Beetle1 ensnared
Bless -6EX(bleed)
Blss+3EX (steal)
Daniel -2EX(bleed)

Bless -35shield
Bless ensnared
BB -15EX

Wokół czarnoskórego pojawiły się kolejni przedstawiciele plagi, najpewniej odpowiadając na wezwanie swego pobratymca, czy też po prostu reagując na znajdujące się tak blisko źródła EX. Daniel zaśmiał się pod nosem, widząc zaskakujące podobieństwo między zarażonymi bytami zbudowanymi wokół rdzeni, oraz jego “starszym bratem”, czy może - pierwszym poddanym. Wszyscy lgnęli do znajdującej się tutaj fryzjerki, by zaspokoić swe personalne żądze. Ich motywacja nie różniła się znacznie, dlaczego więc siła poszczególnych uderzeń była aż tak różna? Chłopak nie mógł tego wiedzieć.

Longcat -22EX
Daniel +22EX

Daniel wykonał krok w stronę longcata, obejmując matkę efektami swych zdolności. Teraz miało to dużo większe znaczenie niż istnienie kota. Co więcej, młody łowca zdawał się nie odczuwać strachu wobec istot tej rangi. Pot pojawiał się na jego czole, jednak niewątpliwie było to za sprawą fryzjerki. Poza tym skupił się na przechwyceniu potencjalnych ataków.
Szczęście diablicy zupełnie nie sprzyjało. Ba ono podłożyło świnię, zmieniło stronę i jeszcze przypatrywało się z politowaniem. Matka trafiła po raz kolejny ze zgrzytem nadwyrężając energię tarczy a sama diablica poczuła wzrost negatywnego wpływu wykrwawiajacej mocy bestii. Jakby tego było mało przegubowy kot spętał ją jak baleron i Bless została sprowadzona do postaci bardzo smutnej piniaty. Nie pozostawało jej nic innego jak próbować się wyrwać i zrzucić dusiciela nim skończy w plasterkach. Wbrew oczekiwaniom kot dał jej szansę do ucieczki a diablica nie zamierzała sprawdzać dlaczego. Uwolniwszy się ruszyła w stronę Daniela. Byle dalej do żyletkowej damy.
- Daniel zacznij coś robić. Jak mnie tak dalej będzie kroić na wszystkich płaszczyznach to rozniosę sukę i w de będę mieć jej łapanie. Wyrwę rdzeń i rozszarpię każdego kto mi wejdzie w drogę. Rusz się!- w drodze do diała poczuła opór aury tegoż - Co jest kurna?! - zakrzyknęła elokwętnie.
- Rozejrzyj się - chłopak uśmiechnął się, komentując tym samym reakcję dziewczyny. Robił to, co należało do niego. Wywierał wpływ. Walczył. Jeśli jego towarzysze byli zbyt prymitywni, by ujrzeć ten efekt, nie świadczyło to zbyt dobrze o ich dalszej współpracy.
- Albo odczuj, jeśli wolisz… - dodał, uśmiechając się.


Bless -12EX(bleeding)
Bless -4W
Daniel -1EX(bleeding)
Daniel +4W
Beetle1 -17EX

B.B miał przed sobą aż trzech przeciwników. Zmyślnie uniknął szarży longcata, nie dając się oplątać. Miał jednak mniej szczęścia z żukami, które zaatakowały go pełne nienawiści nieco nadszarpując jego ograniczone pokłady egzystencji.
W międzyczasie Daniel nie poradził sobie z swoim unikiem, choć był blisko. Bless miała za to okazję podziwiać niezwykle skoczną Matkę, która przefrunęła spory kawałek odległości, lądując z ostrzem przecinającym tors Blasphemy. Zaraz potem miejsce miało kolejne, równie bolesne cięcie.

BB -33EX
Daniel [ensnared]
Bless -22shield
Mother -40EX

- Bless, zrzucisz go ze mnie siekierą? - chłopak wysunął propozycję, nie mogąc nawet rozłożyć rąk na boki w geście bezradności. Kot oplątał go szczelniej, niż dobre japońskie ośmiorniczki.
Oczywistym było, że paniczyk myślał tylko o sobie. Ale spętany mógł nadal trwać w przekonaniu, że może nic nie robić. Diablica ciągle w ruchu zabrała się za mijanie splątanych w uścisku kochanków i na odlew przyłożyła w kota z inercyjnego obrotu z toporem.

Longcat2 -17EX
Bless -19EX(bleed)
Bless -4W
Daniel +4W
Daniel -3EX(bleed)

-Ooo, Shit! - doszło zawołanie z drugiego końca hali gdy kotu udało się złapać BB i unieruchomić go w miejscu, odsłaniając na bolesne ataki żuków. W międzyczasie Blasphemy uratowała Daniela i zobaczyła pokonujące sporą odległość latające kreatury. Sam Daniel z kolei zdołał uniknąć ataku kota, oddać mu, a następnie odejść od kolejnego skoku matki, raniąc i ją w odwecie. W zamian za to, dostał nagrodę pod postacią dwóch cięć w tors.

BB -55,25EX
Longcat 2 -8EX
Mother -8,4EX
Daniel -5Armor
Daniel -11EX

- BB! Wrzuć ich w moją stronę! - Daniel krzyknął, zdając się na inwencję czarnoskórego. Nie miał możliwości udzielenia mu pomocy w żaden inny sposób. Musiał jakoś na to zareagować. Przygryzł wargę, widząc narastającą problematykę tej sytuacji.
 
carn jest offline  
Stary 08-05-2016, 10:53   #22
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Daniel + Bless

- Bless, nie możesz jakoś mu pomóc? - zapytał, wykonując [aimed strike] na jego kocim, byłym już, kochanku. Po raz kolejny skupił się na unikaniu możliwych ataków.
Czarnoskóry próbował się wyzwolić, oraz ruszyć za przeciwników, by kontynuować swą kombinację.
- Mówiłam idiocie by został na dachu. - czego Diabeł Wyręczania Się Innymi oczekiwał? Że Bless będzie ratować ich obu tracąc energię i wartość (!) na walkę z jego aurą przerywaną tylko na podkładanie się plagowej niewieście pod jej cepy? - Przekonaj osła, niech ucieka. Diablica z niezadowoleniem przyjęła fakt, że Daniel zaatakował “jej” kota. Nie dość, że kazał się ratować, to jeszcze chciał zagarnąć profity wykończenia stworzenia zamiast wreszcie zająć się walką z “matką”. Skoncentrowała się na własnym przetrwaniu i dwukrotnie zaatakowała pikujące w jej kierunku latające straszydło.
Jeden z ciosów diablicy dosięgnął celu i latacz został napoczęty. Niestety do końca jeszcze trochę brakowało, a jego koleżka zbliżał się nieubłaganie.

Flyer3 -23EX
Bless +3EX
Longcat1 -12EX
Bless -13EX (bleed)
Daniel -6,25EX
Daniel +22EX

Koty niefortunnie próbowały powtórzyć swoje sukcesy, gdy Daniel zręcznie przyjmował uderzenia Matki tylko po to aby raz na trzy dać radę odstąpić kroku i zwrócić uderzenie. Aknar również znajdował się pod gradem ciosów, choć dawał radę utrzymać się w miejscu.

Daniel -21EX
Flyers -stunned
Mother -18,2EX
Mother -40EX
Longcat2 -11EX
BB -8EX

Wprawdzie ptaki były tuż tuż diablica kątem spojrzenia kontrolowała sytuację wokół Daniela. Trzy sztuki z opcją spętania pod nożami matki były kiepską ręką, co Bless sprawdziła już na sobie. Zatoczyła toporem koło by po ciosie w ptaka przejść do ataku na kota. Być może uda się jej zredukować ilość przeciwników choćby o jednego.
Daniel ułożył kij równolegle do podłoża, po czym skoczył przed siebie, wykonując kilka obrotów w powietrzu. Po raz pierwszy wykonywał tą technikę w ten, nieco bardziej unikalny sposób, musiał jednak pomóc BB. Zbliżył się na ile pozwalały tylko jego zdolności, zaatakował jednak pozostawioną przy bless matkę.
- BB! Wbij któregoś w moją stronę - krzyknął, zaś w jego głosie można było odnaleźć niespodziewaną wręcz stanowczość. Niemalże, jakby chłopak po raz kolejny używał swej oryginalności.

Longcat3 -30-55
Beetle2 -30-55
Beetle1 -37,5
Daniel+12EX
BB+8EX
Longcat1-15
Bless +3
Bless +10
Daniel -15CP
Mother -6,25

-Łap! - krzyknął BB wykopując dwie kreatury, tworząc przy okazji eksplozję za swoją stopą. Wyrzucone w ten sposób stworzenia wtargnęły w aurę Daniela, która sowicie je zraniła i pozbawiła życia. Zaraz po tym BB zamachnął się, ryknął i zgniótł uderzeniem czaszkę jednego z żuków. Wszystko w trakcie oglądania jak Bless rozcina jednego z kotów. Drugi i już ostatni na scenie unieruchomił Daniela, który przez to spotkał się z atakiem matki.

Daniel +Snared
Daniel -6,25ex(bleed)
Bless -13ex(Bleed)
Daniel -10EX
Daniel +Bleed2
Daniel -12EX
Bless -36Shield
Mother -40ex

Daniel miał mieszane odczucia. Z jednej strony - cały plan działał jak powinien, znajdowali się w coraz lepszej sytuacji, a matka coraz szybciej zbliżała się do przegranej. Z drugiej jednak, byle koty stanowiły dla niego przeszkodę. Był zmieszany, osoba jego majestatu nie powinna zajmować się tego typu motłochem. Powinien bardziej szanować swój czas.
Aktywował ukryte we włóczni ostrze, pozwalając mu ujrzeć światło dzienne… Czy raczej, zakosztować nocnego polowania na wężokoty. Każda z tych wizji była równie dziwna.
Nie mniej jednak ostrze, z którym miała zetknąć się skóra przeciwnika, powinno być wystarczająco silne, by zadać mu chociaż trochę, pomagających w próbie wyzwolenia się, ran.
Blasphemy także usiłowała coś wnieść do walki. Kolejny raz atak jednego z ptaków nadwyrężył jej tarczę. Zła, że w tej walce ponosi tyle kosztownych strat ponownie dwukrotnie zaatakowała w ranne już zwierzę licząc, że tym razem uda się go pozbyć.

Longcat2 -15ex
Daniel +20ex

Jedna z latających kreatur zdołała ugryźć Bless zadając jej sowite obrażenia, zaś Daniel zetknął się z aż trzema brutalnymi cięciami z strony matki. W tym czasie BB zaczął krzyczeć. - Co ty masz za pole siłowe?! Wyłącz to żebym mógł pomóc! - w stronę Daniela.

Bless -4ex(bleed)
Daniel -9ex(bleed)
Bless -49shield
Daniel -3-9-20ex
Daniel +bleed3
mother -40EX

Diablica przestawała dawać radę. A w zasadzie to jej sprzęt powoli się kończył. Nie miała jednak wyjścia jak dalej przynajmniej zajmować stwory. Choć gdyby jeden z nich postanowił pofrunąć na ratunek swej matce nie było by najgorzej… Zostawiając takie życzenia na później ponownie zaatakowała oboma atakami w rannego ptaka. Przecież w końcu musi trafić drania!
Czoło Daniela pokrywało się potem. Diabły przecież nie krwawiły, jak inaczej jego ciało mogło zasygnalizować tą niewygodę? Najwyraźniej to właśnie rozwiązanie było jedynym rozwiązaniem, jakie znalazło. Chłopak dwa razy próbował przewrócić dziewczynę.
- Rób co uważasz - stwierdził, dezaktywując diabelską opłatę, utrzymując jednak strefę wpływu.

Flayer3-17
Bless +19+3
Mother -13EX

BB zaczął biec w stronę zbieraniny gdy Daniel z zamachem uderzył kobietę w kostki, pozbawiając ją równowagi. Korzystając z okazji chłopak zręcznym ruchem uwolnił wzmacniane liny z wnętrza swojej laski aby uwiązać kobietę przy ziemi.
- Może to nie kolana, ale nadal bliższa odpowiedniej pozycja - blondyn westchnął, wykonując kilka kolejnych młynków. Przerwał, widząc biegnącego w jego stronę czarnoskórego.
-Daj już spokój! Sama jesteś! - krzyknął BB. Dziewczyna odpoczywała przez dłuższy moment leżąc na ziemi. Po chwili jej latający towarzysz, ostatnia żywa w hotelu kreatura poza nią samą, zapadła w letarg. Nieaktywny rdzeń upadł na ziemię. Był to jej znak poddania.
-No...noo… - odetchnął z ulgą BB. Powoli podszedł i podniósł ją z ziemi. - Dzięki. - rzucił zarówno do pomagających mu diabłów jak i samej kobiety. - Jakoś cie wylecze z tego gówna, idiotko. A potem powiesz mi jak znaleźć twoją siostrę. Muszę się jej w końcu oświadczyć.
- Widzisz, mówiłem że się uda - Daniel uśmiechnął się w stronę Bless, wyciągając z kieszeni kolejne tego dnia piwo. Jeśli te miały jakikolwiek efekt, to pierwsze już dawno zniknęło z jego organizmu.
- BB, to nie miała być twoja kobieta? - zapytał, obracając się w stronę czarnoskórego.
Nie czekając na odpowiedź, wyciszył się, rozpoczynając krótką medytację. Zamierzał przywrócić swe ciało do normalnego stanu, a może i zebrać trochę energii na siebie.
-Prawie jak siostra. - przytaknął.
Bless klapła na ziemię. Mało dostojnie. Również zabrała się za zbieranie w stosik całości. Łącznie z regeneracją kondycji. Choć nie przyznała tego głośno ta była na pustym końcu skali. Machanie toporem dawało się jednak we znaki.
- Twa kochanka… Ma podobne problemy? - kawaler zapytał się, spoglądając to na BB, to na ich zdobycz.
-Nie jestem pewny. Na pewno dotknęła ją korupcja ale nie wiem, czy jest matką. - wyjawił. - Dużo bardziej rozumna. Nawet do mnie mówiła. - skrzywił się. - To jak, wyskakujemy oknem i biegniemy na ślepo do portalu? Albo będzie bezpiecznie albo napadnie nas wszystko co tu jeszcze żyje. Zależy od jej humoru.
- Jestem za pospieszną ewakuacją. Jak dotrzemy do portalu to łatwiejsza część tej wyprawy będzie za nami. A potem trzeba będzie przekonać Firmę, że dokonaliśmy coś wartego uwagi. - diablica skrzywiła się na samą myśl powrotu do “radosnej rodzinki”. Zaraz się okaże, że cały ich trud wart był uścisk dłoni kierownika, bo uznanie uznaniem, a wydział przecież biedny.
- Blasphemy, możesz skorzystać z drugiej sieci? - tym razem Daniel bardziej zaproponował, niż rozkazał. Sytuacja kryzysowa minęła. Czuł, jak opada zgromadzona w nim energia. Najchętniej skorzystałby z łóżka.
- Po tym możemy ruszać w stronę portalu - dodał.
Bless zwlekła się w końcu z gleby i smętnie ruszyła w stronę trojga. Wydobyła z podręcznego wymiaru sieć i rzuciła Danielowi. - Motaj pająku. Masz wprawę. Daniel szczelnie zabezpieczył ich “przesyłkę” i pozwolił czarnoskóremu nieść swą przyszłą “rodzinę”.

Gdy trójka opuściła hotel była jeszcze noc, choć już nie na długo. Ciemność nie była aż tak dominująca i chociaż nie mogli znaleźć pierwszych prześwitów to wiedzieli, że ledwo uwinęli się z czasem. Pech chciał, że chociaż ewakuacja do portalu powiodła się bez żadnych trudności, o tyle przedstawiciel eksterminacji znajdował się już za wejściem na terytorium. Była to wysoka kobieta o niebieskiej, pokrytej łuskami skórze i wielkim czerwonym afro. Ubrana w garnitur i o dziwo zadowolona z widoku grupy.
-Niebieski barak? - zdziwił się BB. - Spieprzaj Sushi, dałem radę. Mój wydział dał radę.
-My jesteśmy twój wydział, ściemo. Ale dobra robota. To powiedziawszy mieliśmy dostać premię za uratowanie wam dupy. Możecie złożyć raport, że bez nas nie dałoby rady? Do staruszka z eksterminacji.
- To chyba sprawa twoja i Aknara - Daniel rozłożył ręce na boki, w geście bezradności. Nie miał nic przeciwko poudawaniu braku intencji. Zawsze mógł przejść do ofensywy, lub też zaproponować obustronnie lukratywne wyjście.
Diablica również nie pchała się do dyskusji. W jej głowie zapaliło się jedynie “oho” kładące łapy na ich zysku.
-Ja nie mam czasu na pierdoły. Bajeruj młodych. - Aknar przyjął identyczną postawę co Daniel i zrzucił problem. Następnie przepchnął się obok kobiety i wpadł przez portal na drugą stronę. Widząc to “Sushi” i oparła się o framugę, aby ktoś tego nie powtórzył. - Raczej nic wam nie szkodzi, nasz wydział miał nam za to zapłacić.
- Sushi, tak? - królewicz zadał całkowicie zbędne pytanie. Pamiętał imię diablicy. Nie zapominał o swych przeciwnikach, zwłaszcza gdy starcie było jeszcze w toku. Co z tego, że ich bronie były schowane, a starcie toczyło się na słowa. Każde rozwiązanie tej sytuacji było równie złe, co i dobre.
Mógł zainwestować w przyszłość, pozostawić niebieskoskórej dodatkową część nagrody. Ta zaś mogła z czasem zmienić się w przysługę, czy nawet nowego poddanego. Z drugiej strony - zasianie ziarna nie zawsze dawało plony, a jakość gleby wywierała zbyt duży wpływ na całą sytuację. Tego typu opcja był zbyt ryzykowna, zwłaszcza, gdy problemem było przeżycie z dnia na dzień.
Drugą możliwością było podzielenie się dodatkową wypłatą, ta jednak mogła pochodzić z pieniędzy przeznaczonych na ich nagrodę. Wtedy efektywnie zamienili by część wartości na nie-aż-tak-negatywnie nastawioną osobę. To również nie uśmiechało się blondynowi.
- Zamierzałaś nam pomóc, wiedząc, że celem nie była eksterminacja? - zapytał w końcu.
-Oh, to nie było w naszej umowie. Tylko “Nie dajcie zginąć BB, szkoda go”. - przyznała. - Stwierdziliśmy że zdecydujemy co zrobić z kobietą w trakcie...ratunku.
- Niewątpliwie wybrałabyś łatwiejszy do wykonania wariant? - kolejne pytanie wypłynęło z ust blondyna. Nie znał niebieskosórej, mógł tylko bazować na ogólnych przesłankach i wiedzieć, że każda jego decyzja będzie miała swe konsekwencje. Zarówno pozytywne, jak i negatywne.
Choć było to trochę poniżej jej godności ale była naprawdę zmęczona. Dlatego Blasphemy podeszła do Daniela i bez krępacji zaczęła mu szeptać do ucha.
- Wiem z doświadczenia, że Firma nie przyjmuje do wiadomości współpracy między wydziałami. Każą jasno stwierdzić co kogo, więc…- popatrzyła na eksterminatorkę - albo rybki albo akwarium.
Nie mam pojęcia. Szczerze. Z jednej strony szanowałam BB od czasów gdy był w eksterminacji, z drugiej aż tyle bym nie ryzykowała dla jego samobójczych misji. Wszystko zależy od tego w jakim stanie bym was znalazła.
- Wybacz, kochanka wzywa - Daniel ujął dłonią talię swej tymczasowej partnerki i ruszył w stronę portalu z prowokującym uśmiechem na ustach.
- W tej firmie nic nie jest za darmo, jeśli zaoferujesz nam coś wystarczająco interesującego, może zgłosimy twoją pomoc. - stwierdził, wręczając rozmówczyni swą wizytówkę. Życie korposzczura miało swoje plusy.
 
carn jest offline  
Stary 16-05-2016, 13:32   #23
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Obóz szkoleniowy dla żółtodziobów

Laplace popijał herbatę siedząc z Dopplerem wewnątrz swojej rezydencji. Było to dość spore mieszkanie, mające trzy pokoje. Sypialnię, kuchnię i salon. Było to mieszkanie bardzo poukładane ale zarazem nieco pozbawione charakteru, nie licząc jednego dość ładnego pianina w rogu pokoju gościnnego.
Na stole przed Dopplerem znajdował się dość sporych rozmiarów dokument, który powinien był pojawić się w tej historii dość dawno temu. Jego późna premiera zdradzała nie jeden fakt o niedopracowanej, chaotycznej i pozbawionej zadbania naturze korporacji.

Była to mapa Hel, na której Laplace zaznaczył poziom infekcji poszczególnych obszarów, gdzie jaśniejszy kolor oznaczał groźniejsze terytoria miasta.
-Spory obszar, najgęściej zamieszkane dzielnice są zgodnie z logiką najbardziej zalane plagą… - Doppler zamyślił się przez chwilę. Jego twarz wykrzywił grymas, mimo że przebywał na najmniej skażonych obszarach i tak ledwo sobie poradził. - Daleka droga przede mną, jeśli mam nie przynosić wstydu wydziałowi… - Westchnął, wyciągnął telefon i zrobił kilka zdjęć, by mieć jakiś punkt odniesienia na późniejszą okazję. - Czy Justice dał jakieś wytyczne odnośnie mojego treningu? - zapytał po chwili swojego mentora.
-Niestety nie. - uśmiechnął się Laplace. - Poprosił mnie abym przygotował cię do działania w polu i kontrolował twój rozwój. - wyjaśnił. - Wydziałowi wstydu nie przynosisz. Nie umarłeś, nie zmieniłeś się w plagę, możesz być z siebie dumny. W tej...grze najważniejsze, to nie przegrać. - pociągnął łyk z filiżanki. - Wtedy można zawsze zagrać ponownie.
-Nie da się temu zaprzeczyć, ale chciałbym odnosić też jakieś sukcesy na polu otrzymywanych misji, a nie tylko przeżywać z dnia na dzień. - odparł Kolekcjoner - Rozwój jest motorem sukcesu, ale żeby móc się rozwijać muszę odnosić sukcesy. - Jakkolwiek dziwnie to brzmiało, punkt widzenia Dopplera nie był pozbawiony słuszności. By stawać się silniejszym potrzebował EX, a tę mógł zdobyć tylko jeśli sprawdzał się w terenie. - Wygląda na to, że będzie mi potrzebny trening w terenie. - młody diabeł spojrzał pytająco na Laplace’a, chciał poznać jego opinię.
Laplace przytaknął skinieniem głowy. - Oprowadzę cię po jednej z części Hel. Któryś obiekt przykuwa twoją uwagę? - spytał.
-Myślę że port południowy byłby dobrym wyborem. Poziom infekcji nie jest tam zbyt wysoki, więc nie powinienem być zawadą, ale też nie jest to obszar całkowicie opustoszały. - Doppler wskazał właściwy punkt na mapie.
Mężczyzna zastanowił się przez chwilę. - Jeśli pójdziemy w dzień, nie powinno być problemu. Większym wyzwaniem będą maszyny strażnicze niż sama korupcja. - ocenił.
Młody diabeł skinął mentorowi, wyglądało na to że mieli plan na kolejną jednostkę dnia.
-Pozostaje się przygotować do wyjścia. Może znajdę coś dobrego do uzupełnienia swojego arsenału. - Kolekcjoner sięgnął ponownie po telefon i zaczął buszować po sieci. Chciał wzbogacić swój repertuar, by Laplace nie uznał go za ciężar. Największe szanse na znalezienie dobrego nabytku miał na forach Eksterminacji, poznawszy Grimma przekonał się że lubią gadać i zapewne się przechwalać.
Z biegiem czasu Doppler dowiedział się, że eksterminacji bardzo często załatwiają swoje problemy w zbliżeniu, na arenach treningowych. Często towarzyszyły temu jakieś zakłady, choć potyczki nigdy nie były zorganizowane. Ostatecznie zyskał tym sposobem dostęp do nagrań. Dowiedział się, że Grimm walczy głównie pięściami, zobaczył dziadka który wysadzał powietrze znikąd i wydawałoby się mutował swoich przeciwników. Była kobieta której ataki materializowały na ziemi ciecz, ta nią następnie manipulowała. Pojawiły się też nagrania niebieskoskórej postaci, która tworzyła bronie z własnego ex.
Do wyboru, do koloru, trzeba tylko było się na coś zdecydować. Na pierwszy ogień poszedł Grimm, skoro walczył pięściami zapewne miał na podorędziu jakieś wzmocnienie. Następnie przejrzał wątki związane z kobietą używającą do walki cieczy.
Niestety nie mógł znaleźć nic użytecznego, poza filmikami poglądowymi, to było za mało. Pozostało więc sprawdzić pozostałą dwójkę, może dziadek i niebieściutka byli bardziej gadatliwi.
-Niestety, posucha… - Westchnął zrezygnowany. Podniósł się i przeciągnął, by nieco rozprostować swoją formę. - No nic, może kiedy indziej dopisze szczęście. Ruszajmy zatem, jeśli nie masz nic do załatwienia rzecz jasna.

Kilka godzin później Laplace i Doppler znajdowali się w małej metalowej budzie za zamkniętą bramą gdzieś na terenach południowego portu. - Tego typu chaty są budowane specjalnie na wypadek zrazy. - wyjaśnił. - Teoretycznie mamy drzwi które prowadzą do niezainfekowanych miast. Dość straszna moc, gdy o tym pomyśleć. - skomentował, wychodząc na placyk przy bramie. - Mapę masz na komórce, będziesz przewodnikiem. Zobaczymy, jak sobie poradzisz.
-Popatrzmy… - Mruknął Doppler, otwierając rzeczoną mapkę i przyglądając się jej przez chwilę. - Sprawdźmy najpierw restaurację. - Zaproponował, wiedział że plagi może tam być całkiem sporo, ale w jego mniemaniu był to bezpieczniejszy wybór niż supermarket czy hotel. Gdy dotarli do ogrodu, który przylegał do budynku, Kolekcjoner zauważył że jest w nim całkiem sporo buk, pierwszy raz widział je na żywo.
-Takich bestii jeszcze nie spotkałem. Warto się przekonać czy dam im radę. - Zwrócił się do Laplace’a i skierował swoje kroki w stronę obszaru zieleni. W ręku miał miecz, ale był gotów w każdej chwili sięgnąć po pistolet.
Powoli podchodząc do ogrodu grupa była w stanie zakraść się za kreatury, łącznie cztery. Przynajmniej poza budowlą.
Doppler wyciągnął pistolet, Laplace sięgnął do kieszeni i wyciągnął karabin snajperski, który młody diabeł miał już okazję poznać. Kolekcjoner postawił jeszcze krok, by mieć bukę w zasięgu, obaj bez słowa wycelowali i wypalili w ten sam cel.
Kule uderzyły cel, chociaż trafienie Dopplera wydawało się być mało efektywne

Buka1 -11,25EX

Kreatury ruszyły w stronę dwójki, gotowe do walki.
Laplace ponownie wypalił w ten sam cel, ze stoickim spokojem. Doppler chwilę później skrócił dystans, zmieniając w ruchu broń. Diabeł wziął zamach i wyprowadził swoje sztandarowe wirujące pchnięcie. Powstrzymał się jednak od krzyku.

Buka1 -28,75EX
Doppler+5EX

Wspólne ataki powaliły pierwszego z przeciwników, jednak wydłużona walka pozwoliła zarazie zmniejszyć dystans. Jedna z kreatur nieskutecznie zaatakowała Laplace’a, w między czasie dwie pozostałe rzuciły się na Dopplera, trafiając.

Doppler -37EX

-By cię pokręciło! - Warknął młody diabeł na najbliższą bukę. Uderzył z góry, by potem przekształcić cięcie w pchnięcie. - Kosen! - Tym razem nie powstrzymał okrzyku, otrzymanie ran go rozzłościło. Laplace zaś dalej niewzruszony, wycelował w bukę, która próbowała dobrać się do niego i wypalił.

Doppler +10EX
Buka2 -38,25EX
Buka3 -32EX

Obrażenia zadawane kreaturą były dość pokaźne. Dla zwinnego Laplace’a sytuacja nie była specjalnie groźna, choć Doppler obrywał równie mocno, co atakował.

Doppler -41EX -5armor

Kolekcjoner miał nadzieję, że będzie szło mu lepiej, jednak ciosy buk dość szybko sprowadziły go na ziemię. Jak widać potrzebował więcej ćwiczeń, by reprezentować jakiś przyzwoity poziom. Po raz kolejny wyprowadził swój najlepszy cios, nie zamierzał się cackać z tymi monstrami. Szczęście mu jednak nie dopisywało, poprawił więc pchając po raz drugi. I niestety po raz kolejny spudłował. Jego opiekun z wciąż niezmąconym spokojem, ponownie strzelił do swojego przeciwnika. Dla Dopplera był to test, Laplace nie planował więc pomagać mu bardziej niż to absolutnie konieczne.

Buka3 -10EX

Będąc uważnym Doppler w końcu zdołał uniknąć jednego z ataków podobnie jak Laplace, niestety walczył jednak z dwoma przeciwnikami na raz.

Doppler -18EX -5armor

Laplace wyraźnie radził sobie lepiej od niego, posyłając kolejne pociski w bukę, która nawet nie była w stanie go zranić. Kolekcjoner postanowił więc skupić się na swoim przeciwniku. Powoli zaczynał się męczyć, wyprowadził zatem dwa krzyżujące się cięcia. Niestety, dwukrotnie spudłował. Szczęśliwie jednak Laplace zlikwidował swojego przeciwnika, uproszczając nieco starcie.

Buka3 -10EX

Oczy buk zaświeciły przed Dopplerem, po odzyskaniu widzenia zorientował się, że spogląda na Laplace’a, z dwoma bukami za jego plecami. Stworzenia starały się wpłynąć na jego psychikę.

-O nie, nic z tego! - Warknął odwracając się do buki najbliżej siebie i ponownie wyprowadzając dwa uderzenia.
Pierwsze uderzenie trafiło i to dość sowicie, choć cel niezwykle płynnie uskoczył przed drugim. Po chwili buka złapała Dopplera za kołnierz i lekko wytargała, przywracając do zmysłów. Tą buką był Laplace, drugą stojącą za nim okazało się drzewo.
-Ostrożnie. - uśmiechnął się. - Nie można im ufać

Laplace -18,75EX
Laplace -1PA

Potem wziął na cel ostatnią bukę, która do tej pory nie odniosła obrażeń.

Buka4 -5EX


-Wybacz, to się nie powtórzy. - Doppler spuścił na chwilę głowę, miał nadzieję że faktycznie to się nie powtórzy. Obrócił się tym razem do prawdziwej buki i zaatakował tnąc najpierw wysoko, potem nisko by utrudnić przeciwnikowi uniki. Trzeba było włączyć myślenie, nie tylko siec. Laplace w tym czasie wystrzelił ponownie do swojego celu.

Buka4 -10EX

Buki spojrzały na Laplace’a, ich oczy zalśniły, mężczyzna pozostał jednak niewzruszony.

Doppler starał się wyczuć rytm swojego przeciwnika, wyprowadzając kolejne ciosy. Musiał jakoś zwiększyć swoją skuteczność, obserwował więc wroga tropiąc schematy działania. Laplace nie miał tego problemu, kolejna kula pomknęła w stronę buki.

Buka2 -7,5ex
Buka4 -10ex

Doppler zdołał w końcu dobić swojego przeciwnika. Laplace zranił kreaturę, ta jednak widząc swoje osamotnienie...wyłączyła się. Jej oko zgasło, macki rozeszły się a wygaszony rdzeń upadł na ziemię.

Doppler+5ex

Doppler podszedł do leżącego kawałek dalej rdzenia i podniósł go.
-Nie wiem czy jest coś wart skoro zgasł, ale przeciwnik był twój, więc rdzeń też należy do Ciebie. - Zwrócił się do swojego mentora i wyciągnął rękę z kulką, by mu ją przekazać.
Laplace podniósł strzelbę i zastrzelił rdzeń, zostawiając tylko mokrą paćkę na ziemi. - Tego typu rdzenie są ryzykowne. - ostrzegł. - Niektóre z plugastw mogą wykorzystywać je do rozmnażania. - to powiedziawszy wyjął wcześniej zebrany gressilion i rzucił go Dopplerowi. - Tobie bardziej się przydadzą. - osądził.
Młody diabeł złapał rdzeń, ale nie schował go. Czuł że nie do końca uczciwie byłoby zatrzymywać cały udział z tego wypadu dla siebie. - Może i przyda mi się bardziej, ale uczciwie sam na niego zasłużyłeś. Jesteś pewien, że nie chcesz udziału?
-Nie potrzebuje. - przyznał szczerze. -Poza tym...kreatury o tak niskich rdzeniach rzadko kiedy zasłużyły na swój los. Szkoda tych rdzeni.
-Mimo wszystko, są groźne dla ewentualnych cywilów, którzy mogli nie zdążyć uciec. A dobro diabłów i innych mieszkańców Hel jest naszym priorytetem w tym momencie. - Odparł spokojnie Doppler, schowawszy rdzeń do kieszeni. Nie miał wyrzutów sumienia, skoro Laplace odstąpił mu go całkowicie dobrowolnie, a nie z poczucia obowiązku. - Sprawdźmy czy w restauracji ktoś się nie schował, albo coś. - Zaproponował i ruszył niespiesznie do budynku, by choć część zmęczenia z niego opadła. Może dostał lekkie wciry, ale wciąż miał siły walczyć, tylko musiał złapać kilka oddechów.

Doppler i Laplace postanowili wejść do restauracji od tyłu, poprzez wyczyszczony przez siebie ogród. Drzwi były szersze, choć tak samo jak przednie wejście prowadziły prosto na salę jadalni. Malfunkcjonujące światła były w na tyle dobrym stanie, aby zagwarantować widoczność wewnątrz. Na sali było pełno powywracanych stołów, porostów korupcji i zniszczonych naczyń. Gość był jeden, unoszący się na środku pomieszczenia.
Była to drobna postać w sukience, jej ciało było czarne nie licząc kręgów odbijających światło w dość jaskrawych kolorach. W efekcie przyglądanie się kreaturze było dość irytujące dla oczu. Posiadała ona jedno duże oko bez powieki na środku głowy, było ono nieruchome i szkliste.
Laplace uśmiechnął się. - To będzie ciekawe, pierwszy raz widzę takie stworzenie. Musimy się dowiedzieć, jak funkcjonuje. - oznajmił.
-Myślę że to deviant, a nie zwykła plaga. Jeśli nie będzie agresywna, to chyba najlepiej jeśli odeskortujemy ją do korporacji. - Odpowiedział mu Doppler. Oczywiście nie zakładał swojej nieomylności, był gotów w razie czego się bronić, choć wolałby ją obezwładnić niż zabić. Schował broń do kieszeni i podszedł kilka kroków spokojnie, by ocenić reakcję nieznanej istoty.
-Skąd ten wniosek? - zaciekawił się Laplace, choć odezwał tylko szeptem. Gdy Doppler zaczął się zbliżać, kreatura skupiła na nim całą swoją uwagę. Zbliżając się, chłopak dostrzegł w okolicy sporo martwych a przynajmniej rannych plagioszczurów. Drobnych przedstawicieli plagi, którzy zazwyczaj podróżują w grupach.
-Raz, nie wykazuje agresywnych zachowań. Dwa, rozejrzyj się. - wskazał kciukiem w stronę martwych szczurów - Plaga jest agresywna względem deviantów, widziałem to gdy eskortowałem jedną z chłodni. - Skrzywił się na myśl o porażce jaką wtedy poniósł, naiwnie dając się wykorzystać.
-Nie jesteśmy twoimi wrogami, daj jakiś znak jeśli rozumiesz co mówię. - Zwrócił się do domniemanej deviantki.
-Jesteś niesamowicie nieczuły, albo mylisz pojęcia. - oznajmił Laplace, na wszelki wypadek przygotowując swoją broń. - Z tego co mi wiadomo wyprowadziłeś z chłodni zakażoną diablicę, w dużym stopniu zachowującą jeszcze swoją formę. Żeby być deviantem, trzeba najpierw przejść pełną przemianę, a potem odstawać od normy. - wyjaśnił.
Lewitująca postać pozostała niewzruszona. Nagle migające światła w pomieszczeniu postanowiły się zapalić, a postać zdawała się nieco poruszyć i podzielić. Znikąd, Doppler i Laplace mieli przed sobą trzy kreatury.
-Mój błąd, myślałem że deviant to uniwersalne pojęcie dla skażonego diabła. - Przyznał się Kolekcjoner, każdego dnia można nauczyć się czegoś nowego. Nie chciał robić istocie krzywdy, jeśli faktycznie była diabłem, ale wyglądało na to że nie da się do niej dotrzeć. - Chyba nie obejdzie się bez użycia siły. - Mruknął do Laplace’a. Wyciągnął z kieszeni pistolet i patrzył jak na dobycie broni zareaguje istota, a właściwie istoty.
Kreatura przechyliła lekko głowę nie spuszczając wzroku z Dopplera.
-Nie chcę tego używać, ale potrzebny mi jakiś sygnał że nie jesteś wrogiem. - Ostatni raz spróbował Doppler, starając się jednocześnie jakoś na migi pokazać o co mu chodzi. - Wiem, że to może być bezcelowe, ale Justice mówił że nie należy zabijać gdy nie jest to konieczność. - powiedział swojemu mentorowi, który pewnie zastanawiał się, czemu młody diabeł się tak zachowuje, a może miał to gdzieś? Kolekcjoner tego nie wiedział, ale wolał wyjaśnić przyczynę swojego postępowania.
-Jesteś niesamowicie czuły. - skomentował Laplace zna przeciwka Dopplera. Kreatura wpatrywała się w niego, unosząc się i opadając nieregularnie. Była mniej opanowana niż wcześniej. Zza ściany na zewnątrz restauracji zaczęły dochodzić nieco cięższe kroki. Doppler potrzebował chwili aby je rozpoznać. Był to robot. Być może tank type.
-Raczej staram się nie powtarzać tych samych błędów. - odparł Doppler - Jak widać nieskutecznie, nadchodzi towarzystwo a ja wciąż nie mam pewności co robić. Za wolno się uczę… - Dodał po chwili zrezygnowanym tonem.
Kreatura zaczęła powoli odsuwać się do tyłu, korzystając z niepewności Dopplera.
-W każdym wypadku to stworzenie jest niezwykle mało agresywne. - przyznał Laplace. - Jeśli masz przy sobie rdzenie, roboty mogą być agresywne. Obawiam się, że dość łatwo wyczuć ich obecność w kieszeni. - ostrzegł.
-Pozostaje więc zmierzyć się z nim, kiedy tu przyjdzie. Skoro to nas nie zaatakowało do tej pory, myślę że w takim momencie też się nie wtrąci. Przygotujmy się na tego robota. - Podjął decyzję Kolekcjoner, miał nadzieję że Laplace nie uzna tego za głupotę. Spodziewając się tank type zmienił broń na miecz. Zwykłe kule miały raczej zbyt małą siłę przebicia, w przeciwieństwie do tej broni.
Laplace zaśmiał się lekko. - Obawiam się, że nieznajoma chce to wykorzystać do ucieczki. - stwierdził patrząc na oddalającego się osobnika. W międzyczasie dźwięki kroków ustały.
-Lepiej pójdźmy za jej przykładem, skoro nie wparował tu z rozpędu może szykować jakieś bombardowanie. - Odpowiedział z lekko niepewną miną Doppler, wspominając niszczycielskie możliwości maszyny i zaczął kierować się do wyjścia. - Na nieznajomą przydałoby się jakieś unieruchomienie, ale takowego nie posiadam. - Westchnął.
-Czasami bezpieczne rozwiązanie nie jest najgorsze. - przyznał Laplace, cofając się do ogrodu którym weszli.
-Spróbujmy ją zgarnąć przy głównym wyjściu. - Zaproponował Laplace’owi, przyspieszając kroku.
-To próbuj flankować, ja przy niej zostanę. - zaproponował

Obiegnięcie całej restauracji dookoła zajęło dopplerowi dobre sześć, może siedem minut. Budynek był dość spory a Doppler nie był przesadnie wysportowany. Gdy chłopak wrócił na miejsce Laplace stał na środku pomieszczenia spoglądając na schody na wyższe piętro. - Cofała się, ale unikała wyjścia z restauracji. - oznajmił. - W końcu zwiała przede mną na górę. - z wyższego piętra co jakiś czas dochodziły dźwięki cichych kroków. Coś tam na górze było.
-Przynajmniej wciąż tu jest. - wydyszał Doppler, który nieco się zmachał. - Chodźmy sprawdzić, może tam być więcej istot plagi. Jeśli będzie z nimi walczyć, to będzie jakieś potwierdzenie. - Dorzucił i skierował się do schodów. Skoro robot z jakiegoś powodu się nie mieszał (gdyby miał zbombardować budynek już by to zrobił), chciał wykorzystać szansę.
-To trochę nierozsądne. - stwierdził Laplace. - Kreatura nie wydaje się z nami komunikować, choć jest rozumna. Mamy powody podejrzewać, że prowadzi nas w pułapkę. Na ten moment najrozsądniej byłoby podpalić całą restaurację. Wrócić, poinformować wydział eksterminacji aby sprowadzili tutaj większy oddział i zabezpieczyli teren wybijając wszystko co zwabi ogień. - rozsądził. - W międzyczasie możemy przestudiować historię knajpy i w miarę możliwości złożyć raport do Justice, aby zadośćuczynił rodzinie poszkodowanych. - poprawił nieco kołnierz. - Wydział przyjmuje, że jeśli plaga dotyka jakieś miasto, to najpewniej w jakiś sposób zasłużyło ono na swoją klęskę. Mamy przyzwolenie do likwidacji miejsc i nie odpowiadamy za szkody względem otoczenia. - dodał.
-Miałem nadzieję, że uda się stąd kogoś odratować. - Kolekcjoner zwiesił nieco głowę. - Justice mówił, że nikt nie zasługuje na śmierć. - Dopowiedział po chwili.
Laplace podrapał się po podbródku. - Na pewno nie był na ten temat dosłowny. Bogowie na pewno nie, w końcu w normalnych warunkach nie mają jak umrzeć. Mówimy jednak o pladze. Nawet przyjmując, że te kreatury są żywe, to jedyne co robią to bezczeszczenie i zabijanie. - zaprotestował. - Obawiam się, że nie podzielam twojego punktu widzenia.
-Myślę, że Justice miał na myśli diabły, które nie zdołały uciec, albo zostały dotknięte skażeniem. Dla istot plagi sensu stricte nie widzę litości. - Sprostował Doppler.
-Cóż, “istota plagi” powstaje, gdy skażenie boga, diabła, demona czy anioła przekroczy pewien próg krytyczny. - zwrócił uwagę Laplace. - Poszedłbym równie daleko jak stwierdzenie, że dotknięte skażeniem istoty zasługują na pomoc, ale zasługują też na śmierć, jeśli choroby nie da się cofnąć.
-I przez to stwarzają zagrożenie. - Dodał Kolekcjoner - Jestem w stanie zgodzić się z takim punktem widzenia. Zróbmy zatem jak zaproponowałeś, jeśli jest w tym budynku ktoś rozumny, to zapewne ucieknie przed pożarem. - Zgodził się w końcu, Laplace przedstawił logiczne według niego argumenty.
Laplace przytaknął skinieniem głowy. Uniósł dłoń która po chwili zapłonęła. Podpalił nią podłogę, po czym zaczął się cofać do Dopplera. Płomienie rozprzestrzeniały się w niezwykle przemyślany i elegancki sposób. - Obawiam się że to może zakończyć nasz dzisiejszy wypad. Ogień na pewno zwróci uwagę wielu kreatur. - ostrzegł. - Nie mniej jednak, to twoja decyzja. Jesteś szefem naszej wycieczki.
-Możemy obrócić to na naszą korzyść. Jeśli ogień ściągnie kreatury tu, w innych miejscach ich zagęszczenie spadnie. Niech spojrzę... - Młody diabeł ponownie wyciągnął telefon by obejrzeć mapkę. - Niedaleko jest supermarket, zapewne mocno opustoszeje przez ten pożar, więc sprawdzenie go będzie mniej ryzykowne, niż w normalnej sytuacji. - Zaproponował rozwiązanie, które wydawało mu się w miarę rozsądne, a nie wiązało się z przedwczesnym kończeniem wypadu. Z hotelem wolał nie ryzykować, tam plagi mogło być aż nadto nawet po odciągnięciu części ogniem.
-To nie jest zły pomysł, ale jak chcesz się tam dostać? - spytał Laplace. - Centrum pożaru to też centrum tego obszaru, na pewien sposób. Praktycznie każda trasa gwarantuje, że zetkniemy się z plagą. Później będzie jeszcze problem powrotu. - ostrzegł. - Co nie zmienia faktu, że nie mylisz się od strony taktycznej.
-Przejdźmy przez ogród. Dzięki drzewom uzyskamy osłonę, ale będziemy musieli się przekradać, bo na pewno trasę przez niego obejmą niektóre stworzenia. Przy samej restauracji jest robot, więc przynajmniej część tego co ściągnie pożar zginie na pewno. To powinno zapewnić nam nieco łatwiejszy powrót. Dodatkowo jeśli uwiniemy się, zanim restauracja przestanie się palić, również powinniśmy ponosić mniejsze ryzyko. - Po krótkiej analizie wypowiedzi swojego opiekuna, oraz detali topograficznych, połączonej z próbą poskładania wszystkiego w logiczną całość Doppler w końcu się odezwał.
-To ma sens. - przytaknął skinieniem głowy mężczyzna.

Dwójka podjęła się próby jednoczesnego ukrywania ale również fanatycznego biegu w stronę swojego celu. Restauracja szczęśliwie potrzebowała dłuższej chwili na zwrócenie uwagi kreatur z otoczenia. Mimo tego, udało się. O włos nie uniknęli zetknięcia z potworami bo jak się okazało, robota nie było nigdzie w okolicy. Mimo tej pomyłki stali teraz przy krótszej ścianie podłużnego supermarketu. Nie byli w stanie dostać się na parking i do głównych, rozsuwanych drzwi z uwagi na ewakuację dużej części obecnych mieszkańców budynku. Dach był wysoko, ale piętro tylko jedno. Poza tym, Doppler mógł mieć pewność o istnieniu tylnego wejścia dla pracowników oraz bramy do magazynu.
-Uf, mogło być gorzej. - Doppler przystanął by złapać oddech. - Frontem nie wejdziemy, opcje to wejście dla personelu, albo przejście przez magazyn. Sprawdźmy, które drzwi będą otwarte. - Zwrócił się do Laplace’a i ruszył w kierunku tyłów supermarketu. Z odległości oba wejścia wydawały się zamknięte, więc kroki Kolekcjonera skręciły w stronę wejścia dla obsługi. Zamek niestety był zamknięty, ale dla chcącego nic trudnego. Doppler wyjął z kieszeni miecz i roztrzaskał zapadkę.
-No to wchodzimy. - Powiedział i pchnął drzwi.
Na wywołany przez Dopplera hałas rozbiegła się...oddalająca odpowiedź. Cokolowiek nie było zainteresowane olbrzymim ogniskiem na środku miasta musiało być mało agresywne, a przynajmniej chytre.
-Moment. - uśmiechnął się Laplace, patrząc na komórkę. Po chwili schował ją. - Poinformowałem wydział, aby wyczyścił okolicę. Powrót powinien być w miarę bezpieczny. - obiecał. - chodźmy.[/i]
Wnętrze było dość wąskim korytarzem, prowadzącym do toalety, otwartego pokoju socjalnego, magazynu po lewej oraz samego sklepu na wprost.
Przezorny zawsze ubezpieczony. Doppler postanowił sprawdzić drzwi po kolei, żeby nic nie wyskoczyło im na plecy, gdy udadzą się głębiej. Obydwa pomieszczenia okazały się praktycznie całkowicie puste. Nie licząc nieprzypisanych przedmiotów pozostawionych w pomieszczeniu pracowników.
-Czysto, dobrze. - Mruknął na poły do siebie, na poły do swego opiekuna. Pozostawało sprawdzić ostatnie dwa segmenty marketu. W hali magazynowej zapewne przebywało mniej diabłów, zanim pojawiła się Plaga. Doppler uznał więc, że bezpieczniej będzie zacząć stamtąd.
Boczne wejście do magazynu ukazało serie półek oraz stertę różnych pozamykanych skrzyń i kontenerów. Pomiędzy nimi dało się dostrzec strażniczego robota stojącego na środku magazynu.
Robot… Doppler nie miał dziś szczęścia, te ustrojstwa były groźniejsze niż plagostwory niskiego poziomu. Skierował kroki w stronę, gdzie póki co żadnego nie widział. Oglądał się też na półki, przydałoby się znaleźć coś do jedzenia, żeby uzupełnić zapasy EX przed ewentualnym starciem.
Po dłuższych oględzinach Doppler znalazł na ziemi pudełko narzędzi, najpewniej używane przez jednego z mechaników w magazynie. Przedmiot dla kogoś na pewno byłby przydatny.

Doppler+1 nice toolbox

W tym czasie Laplace zbliżył się lekko do maszyny, aby po jej oględzinach zwrócić się do Dopplera: - Wygląda na nieaktywny, albo w stanie spoczynku. Znam się na maszynach, mogę go zaprogramować aby nam pomagał. Byłbym wtedy odsłonięty. Ryzykujemy? - spytał.
-Podejdźmy bliżej, zobaczmy czy nic się nie pałęta. Jeśli będzie czysto, to działaj śmiało a ja stanę w tym czasie na czatach i będę Cię w razie potrzeby osłaniał. Jeśli coś się będzie kręcić, to najpierw sprzątniemy i dalej jak w wypadku czystego terenu. - Zaproponował rozwiązanie i skierował się w stronę swojego opiekuna.
Pomieszczenie faktycznie było niemal całkowicie puste. Przynajmniej tam gdzie dwójka była w stanie sięgnąć wzrokiem. - W takim razie zaczynać? - poprosił o dodatkowe potwierdzenie Laplace, nie chcąc zmuszać Dopplera do ochraniania go.
-Tak, zaczynaj. - Kolekcjoner nie zamierzał rezygnować z podjętej decyzji.
Początkowo, wszystko było w dość perfekcyjnym porządku. Dopiero po dłuższej chwili Doppler zaczął wyczuwać zagrożenie. Wiedział, że coś tu było. W pewnym momencie mężczyzna dostrzegł cień padający na podłogę spod dziwnego kontu. Próbując doszukać się jego źródła spostrzegł przedziwne kreatury powoli zakradające się w stronę dwójki. Stwory te bardzo zręcznie poruszały sie po suficie i ścianach magazynu. Były dość podłużne, choć chude. Po ich ciele przechodziły żyły wypełnione fioletową substancją, a plecy zdobiło białe futro.
-Rób co musisz, osłaniam Cię. - Zwrócił się do Laplace’a - Choćby to miało boleć. - Dodał w myślach. Wiedział, że czeka go trudna przeprawa, ale nie planował się wycofać. Wyciągnął pistolet, którego użył w starciu z bukami, a jego opiekun zabrał się za programowanie robota.
Doppler wziął na cel najbliższego kudłacza i wypalił dwukrotnie. Niestety spudłował.
Laplace dalej grzebał przy robocie, a Kolekcjoner czekał z bronią w pogotowiu aż jakiś kudłacz wejdzie w zasięg wystrzału, starając się mieć oczy dookoła głowy. Gdy poprzedni cel pojawił się ponownie w polu widzenia Doppler oddał dwa strzały, niestety tylko jeden trafił.
-Szybkie są… - Młody diabeł się skrzywił. Sięgnął po miecz i przesunął się by bronić swojego mentora przed zbliżającą się kreaturą. Laplace w tym czasie był coraz bliżej ukończenia swojego zadania. Pozostałe bestie były coraz bliżej, jeśli czegoś nie zrobi zaraz mogły ich obskoczyć. Podjął więc ryzyko i zbliżył się jeszcze bardziej, blokując kudłaczowi drogę. Zaczął wyprowadzać uderzenia, chcąc zmniejszyć liczebność wroga i dać towarzyszowi czas. A on już prawie skończył.
Gdy Doppler odganiał jedną z kreatur, ta wcześniej poddana kulom zakradła się za Laplace’a, i wskoczyła mu na plecy. Stworzenie przybiło mężczyznę do podłogi, po czym wbiło mu swój podłużny język w szyję. Przedziwna ciecz dostała się do jego organizmu, zatruwając go.

Doppler +10EX

-Złaź z niego gnido! - Krzykną, jednocześnie skracając dystans i wyprowadzając swoje sztandarowe pchnięcie obrotowe. Miał nadzieję, że dzięki temu Laplace zdoła dokończyć robotę. Niestety ponownie chybił i jego mentor musiał ratować się sam. Wyciągnął z kieszeni miecz i zamachnął się na kudłacza który na niego wskoczył. Diabeł szybko wrócił do swojego zadania, zostawiając bestię Dopplerowi.
Ostatnie komendy trafiały do oprogramowania robota. Doppler w tym czasie skrócił ponownie dystans do bestii i wyprowadził w jej stronę cięcie.
Robot uaktywnił się i otworzył ogień, biorąc na cel osłabionego kudłacza. Ten padł rażony strzałem, więc strażnik wycelował w kolejną bestię i ponownie strzelił zabijając ją. Doppler dopiero po chwili przypomniał sobie, że roboty strażnicze niszczą plagostwory razem z rdzeniami. Dwa zatem przepadły. Laplace w tym czasie spokojnie dobył swojego karabinu snajperskiego i wycelował w jedną z dwójki nieatakowanych bestii.
Kudłacze zaczęły uciekać, Doppler nie chciał żeby im się to udało. Robot wystrzelił do samotnego kudłacza, a potem do towarzysza poprzedniego celu Laplace’a. Doppler ponownie sięgnął po pistolet i wypalił dwukrotnie, chcąc powalić uciekającą bestię.
Zostały dwa cele, Laplace strzelił do ostatniego widocznego potwora. Doppler i robot z kolei skracali dystans, żeby odzyskać możliwość rażenia wrogów.
Niestety kudłacze uciekły przez okna.
-Daliśmy radę, na szczęście. - Doppler westchnął, choć nie był zadowolony że część przeciwników im uciekła. - Zobaczmy czy coś tu jeszcze znajdziemy. - Ruszył dalej wgłąb magazynu.
- Intrygujące stworzenia. - zainteresował się Laplace. - Niesamowicie płochliwe.
-Ich celem jest pewnie osłabienie przeciwnika, by jednostki bojowe mogły go łatwiej wykończyć. - Zasugerował Kolekcjoner. Magazyn wydawał się czysty, młody diabeł postanowił więc przeczesać go w poszukiwaniu czegoś użytecznego, zaglądając również do skrzyń. Nie czuł się bynajmniej jak złodziej. Do zakażonych miast przychodzili tylko członkowie korporacji, mógł więc z czystym sumieniem uznać to co znajdzie za dodatkową gratyfikację, zwłaszcza że widział już przykłady na powszechność tej praktyki.
-Faktycznie. Market to zazwyczaj miejsce przepełnione zarazą. Z czymkolwiek współpracowały musiało zostać wywabione przez pożar. - przytaknął podchodząc do wyważającego jedną z skrzyń Dopplera, aby pomóc mu wyważyć wieko skrzyni. - W sumie dobry moment aby cie ostrzec, zwłaszcza, że jesteśmy poza korporacją. - westchnął. - Niestety Justice nikomu nie tłumaczy na czym polega sprawiedliwość. Wierzy, że każdy z nas ma w sobie jej prawdziwą formę. Są u nas w grupie osoby, które nie pogodziłby się z widokiem sprawiedliwego mężczyzny grzebiącego w cudzym towrze. W idealnej sytuacji, walczylibyśmy aby właściciele odzyskali sklep. - wyjaśnił, zaglądając do skrzyni. Puszki z jedzeniem były niestety przeznaczone dla ludzi. -Moim zdaniem miasto nie bez powodu zostało dotknięte plagą, więc większość firm nie mogła być sprawiedliwa. A my do walki potrzebujemy wszystkiego, co możemy znaleźć. - ustanowił swój punkt widzenia.
-Właśnie taki jest mój osobisty punkt widzenia. Mieszkańcy tu nie wrócą, a jeśli coś może się nam przydać do walki z Plagą, to czemu ma leżeć odłogiem i zbierać kurz? - Zgodził się Doppler. - Chyba więcej tu nie znajdziemy, sprawdźmy halę sklepową. Może jeszcze kilka stworów plagi znajdziemy.
-Prawie na pewno. Jeśli chcemy zabrać robota, musimy otworzyć bramę magazynu. - poinformował.
-No to sprawdźmy, czy się da. - Odparł Kolekcjoner, podchodząc do bramy by sprawdzić czy mechanizm otwierania działa.
Na szczęście, po wciśnięciu guzika brama zaczęła automatycznie się podnosić.
-Świetnie, chodźmy. - Skinął na Laplace’a i robota.
Sala sklepu była spora, regały nawet nie należały do poniszczonych a wnętrze było bardziej puste niż pełne. Z uwagi na wyprowadzkę obecnych, groźnych mieszkańców plagioszczóry wlazły do środka, próbując bezradnie otworzyć powypełniane egzystencją puszki. Rozglądając się po pomieszczeniu Doppler dostrzegł również istotę złudnie podobną do tej, którą widział w restauracji.
-Czyli to jednak stworzenie plagi. - Mruknął do siebie. Chwilę potem zaczęli działać. Robot postąpił w przód i wystrzelił do dziwnej istoty, a Laplace i Kolekcjoner przemieścili się by zyskać czyste pole do manewru.
Stworzenie zmyliło odczytniki robota swoimi zwinnymi ruchami, unikając jego ostrzału. Następnie zniknęło, pojawiając się sporą odległość dalej w pobliżu jednego plagioszczura. Chwilę później pojawiło się bardzo blisko Dopplera, upuszczając groźnie stworzenie na ziemi. To odbijając się od wystawy z działu mięsnego skróciło dystans aby zadrapać Dopplera pazurami.
Pazury małej bestyjki zarysowały pancerz Dopplera, nie zrobiły mu jednak krzywdy. Diabeł sięgnął do kieszeni po broń białą i zamachnął się na szczura. Laplace w tym czasie dobył miecza i skrócił dystans do jednej ze zbliżających się pokrak również biorąc zamach. Robot ponownie nakierował sensory na dziwnego stwora i wypalił.
Bestie były twardsze niż młody diabeł je zapamiętał, trzeba było włożyć więcej wysiłku w ich powalenie. Na dodatek tłoczyło się ich wokół niego coraz więcej. Kolekcjoner ponownie ciął w stronę plagioszczura, Laplace wznowił atak przeciwko swojemu, a robot dalej ostrzelał lewitującą bestię, celując ponad jednym ze szczurów.
Sytuacja nie była zbyt różowa, walka z tak słabymi stworzeniami powinna trwać krótko, tym czasem Doppler nie radził sobie najlepiej, mając problemy z trafieniem. Ponownie zaatakował swojego przeciwnika, tym razem wyprowadzając pchnięcie. Jego mentor z jedną bestią już się uporał i właśnie zamierzał się na kolejną, robot zaś przesunął się i strzelił do jednego ze szczurów, które otaczały Laplace’a.
Laplace nie ustawał w wysiłkach, ciął w zranionego uprzednio potwora. Doppler obrócił się od padającego trupa i wyprowadził dwa błyskawiczne ciosy w stronę drugiego przeciwnika. Robot zaś cofnął się w jego stronę by ostrzelać kudłacza, który stał za plecami szczura.
Trup wokół doświadczonego diabła kładł się równo, został jeden przeciwnik. Laplace wyprowadził dwa błyskawiczne pchnięcia, by posłać szczura do jego kolegów. Doppler w tym czasie starał się strącić z siebie jednego z kudłaczy, a robot znów strzelał do drugiego.
Kudłacze padły, ostatnie żywe szczury zerwały się do ucieczki. Laplace ze stoickim spokojem wyciągnął ponownie karabin i strzelił do uciekającego szczura. Robot wypalił dwukrotnie do dziwnej bestii, która wróciła na halę, a Doppler ścigał umykającego przed nim plagioszczura.
-Rany, ale się zmachałem! - Kolekcjoner faktycznie wydawał się zdyszany. - Przynajmniej teren czysty, o ile to coś nie wróci. - zwrócił się do Laplace’a. Wstyd mu było, że był dla niego tak nędzną pomocą, ale nie mówił o tym głośno. Jego mentor sam mu przecież powiedział, że już przeżycie w walce z plagą to duży sukces. Plagioszczury szukały tu EX w pojemnikach na żywność, Doppler postanowił więc się dokładnie rozejrzeć, licząc na jakiś prowiant.
-Przyznam, że nawet więcej kreatur niż się spodziewałem. Coś może się dziać w okolicy. Albo czyhać na tym terenie. - poinformował o swoich przeczuciach Laplace, ponownie programując robota. - Prędzej czy później coś tutaj wróci, dlatego zostawimy tutaj robota. Zrobimy mu przyzwoitą barykadę z szafek i półek. - zdecydował. - Jeśli chcesz zabrać uśpiony rdzeń, będę musiał go zostawić w stanie spoczynku na kilkadziesiąt minut, ale nic nie powinno się mu stać.
-Uśpione rdzenie są aż tak groźne? Myślę że wydziałowi przydałoby się choć kilka takich do przebadania. - Odparł Doppler - Ustawienie barykady to całkiem sensowny pomysł, już się za to biorę. - To rzekłszy zaczął z wysiłkiem przesuwać półki. - Całkiem sporo się tego sumarycznie zebrało, chcesz dostać swój udział teraz, czy jak będzie po wszystkim? - Zapytał Laplace’a, chcąc pozostać uczciwym wobec towarzysza. Przystanął przy tym na chwilę by zwalczyć wstrzykniętą przez kudłacza truciznę.
Laplace zaśmiał się. - Zatrzymaj to. Obejdzie się. - odpowiedział, przewracając jeden z regałów. - Teraz mam w miarę solidne pojęcie jak sobie radzisz. Mamy jeszcze kilku innych nowicjuszy na wydziale. Znajdę ci partnera na stałe. Co jakiś czas będziecie składać u mnie raporty. - rozporządził.
-Uczciwość przede wszystkim przyjacielu. Nawet jeśli nie chcesz, czuję się zobowiązany by zaproponować Ci udział, inaczej pozostałby mi niesmak. - Doppler uśmiechnął się. Polubił tego gościa. - Choć domyślam się, że dla Ciebie te zdobycze nie mają wielkiej wartości. Taka już jest egzystencja nowicjusza, zachwycamy się drobnymi rzeczami. - Zaśmiał się.
Laplace wzruszył ramionami.
Dotaszczywszy odpowiednią ilość regałów i ustawiwszy z nich w miarę solidną barykadę Kolekcjoner otarł pot z czoła.
-Na dziś chyba wystarczy, wracamy do Korporacji? - Zapytał swojego mentora.
Laplace przytaknął skinieniem głowy. - To był porządny wypadł.
Dwójka uniknęła kontaktu z potworami na drodze powrotnej. W zamian za to niedaleko wejścia spotkali Yatuję, która dołączała do czyszczących okolicę eksterminatów. Widząc dwójkę, ściągnęła ją na bok. - Pod waszą nieobecność było ogłoszenie. - poinformowała. - Odkryto, że w mieście jest stara trasa pociągowa. Wchodzi pod ziemie kilkadziesiąt kilometrów przed miastem i wraca na powierzchnie kilka za nim. Mamy się skupić na Anielskiej, Kościelnej, oraz tej części portu. - doniosła.
-Czyli ten teren ma zostać starannie oczyszczony z plagi, tak? - Doppler upewnił się czy dobrze rozumie.
-Nie do końca. Przede wszystkim musimy sprawdzić czy w okolicy nie ma matek i się ich pozbyć. Później, znaleźć wejście do stacji pociągowej i je zabezpieczyć. W międzyczasie korporacja musi wyczyścić samą stację zanim wyjedzie z niej jakiś pociąg.
-Kumam. Zapowiada się sporo roboty, trzeba się przygotować. - Kolekcjoner zakodował sobie w pamięci otrzymane informacje. Skinął Yatuji głową i skierował się do portalu.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline  
Stary 17-05-2016, 18:52   #24
 
Zajcu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Daniel + Bless
Dwójka była zmuszona jak najszybciej zameldować się u Muzena, który był zmuszony wysłać ich do Owl’a. Ostatecznie Muzen nie chciał udzielać się w specjalnie przekomplikowanych sprawach. Jedyne co miał do powiedzenia, to prośba do Bless aby w wolnej chwili wlazła do jednej z maszyn w sali operacyjnej aby się przeskanować. Miała to robić po każdej wycieczce poza kompleks.
Mark G. Owl. siedział za biurkiem, uśmiechnięty i charyzmatyczny dzięki swojej dostojnej aparycji. Podrapał się lekko po brodzie w zamyśleniu. - Jak zawsze jakieś problemy. - westchnął. - Aknar uratował tą kobietę, aby prowadzić na niej badania i eksperymenty. Zachował ją dla siebie, nie pozwala nam z nią mieszać. Wyłącznie dzieli się wiedzą jaką zdobywa, w zamian za korzystanie z sprzętu laboratoryjnego. Wedle administracji, nie można wam za to przyznać nagrody. Jeśli już, Aknar powinien was opłacić. - wyjaśnił, zamykając na moment oczy i milcząc w zamyśleniu. - Nie wincie go, pewnie nie wiedział.
Mark odchylił się w fotelu zagłębiając się w jego oparcie. - To powiedziawszy mamy dużo większy problem. Ogłoszenie na jego temat pojawi się gdzieś w środku dnia. Skoro potraficie przynieść do nas matkę żywcem, nawet jeśli jej poziom to sonnelion...jesteście warci inwestycji. Szkoda byłoby zobaczyć wasz potencjał stłamszony. Nagrodzę was z własnej kieszeni. - postanowił. - Dostaniecie dziesięć tysięcy na głowę.
- Super szefie. Dzięki. - nawet za litość dla wydymanej pary należała się czołobitność. W końcu Owl mógł nagrodzić ich ironicznym uśmieszkiem i na tym zakończyć etap nagradzania nieopierzonych jeszcze korpo szczurków. - Na pewno w końcu zdobędziemy coś realnie istotnego dla badań wydziału.- dodała w ramach proklamacji samo mobilizacji. - No czas ucieka. Daniel, mam nadzieję, że będziesz dostępny wieczorem. Jak coś to dzwoń.- po czym ponownie zwróciła się do Owla - Jeszcze raz dzięki szefie. Uciekam ogarnąć sprawunki.- to powiedziawszy diablica opuściła pozostałą dwójkę pozostawiając ich sobie i ich męskim rozmową. Sama zaś skierowała się do maszyny Muzena by odbębnić nowo nadane obowiązki i pozostawić rdzenie w swoim pudełku do rozliczenia. Miała nadzieję, że wydział ogarnie to do południa, a tym czasem udała się w ustronne miejsce na randkę z zawartością swego kieszonkowego wymiaru by zrealizować jeden z swych nie do końca zdrowych pomysłów.
- Cóż poradzić, gdy kobiety lgną - Daniel roześmiał się, machając dłonią na pożegnanie Bless. Miał cały dzień by odpocząć, rozwinąć się. Oraz, co prawdopodobnie najważniejsze - by nie zostać upolowanym przez kochasiów od Prawiczka, tfu, boga władającego prawem. Justice i cały jego oddział byli gotowi zrobić wszystko, by tylko nie pozwolić na upokorzenie swego pana, a dodatkowy milion na głowie Daniela tylko wzbogacał tą wizję.
- Wracając do naszej ostatniej rozmowy… - chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając krzesła dla siebie.
- Poznałem jedną dzielnicę Hel, nie wierzę jak to miejsce mogło aż tak upaść. - westchnął smutno. Jego wzrok wrócił w stronę diabła wiedzy.
- Myślę, że teoria o której wcześniej wspominałeś, faktycznie może mieć w sobie ziarno, albo i kilka ziaren prawdy. - dodał.
-Obiecuję, że Hel nie odstaje od innych dotkniętych plagą miast. - wyznał. - Ciekawe co sądzi teraz o tobie Justice. Co natchnęło cię do pomagania BB?
- Justice nie ma wyboru. Znalazł się w sytuacji, w której każdy jego wybór będzie nieoptymalnym. Czy naśle na mnie członków swojego oddziału, wycofa się, czy też gdy zdecyduje się wypłacić tamtą kwotę. W każdym wypadku straci twarz - Daniel uśmiechnął się, stawiając krzesło naprzeciw Owla. Rozsiadł się wygodnie.
- Nie widziałem powodu, by nie pomagać. - odparł z rozbrajającą szczerością. - To nie tyle kwestia “sprawiedliwości”, czy “dobroci” co mego rozumowania. - dodał, tłumacząc w nie mniej enigmatyczny sposób.
-Naprawdę obawiam się, że twoja zagrywka może nie odnieść sukcesu. - pokręcił przecząco głową. - Co byś nie zrobił, Justic ma bardzo duży autorytet. Bez trudu stworzy wersję historii w której to ty jesteś nieuczciwy.
- Nic nie zmusza mnie do bycia uczciwym - Daniel rozłożył ręce na boki w geście rozbawienia. - Diabły w większości zdążyły mnie znienawidzieć za próbę wybicia się. Dodanie do tego dodatkowej historii nie zmieni znacznie ich reakcji - dodał, uśmiechając się ponuro.
- Nawet jeśli nie sprzyja to zbyt pozytywnie na prędkość pozyskiwania nowych poddanych, czy też przyjaciół, nie zmieni zbyt wiele. Justice zaś, możliwe że nie po raz pierwszy, będzie musiał wykorzystać swoje wpływy by utrzymać prestiż. Kilka osób przejrzy na oczy. - sprecyzował, odkładając ręce na oparcie krzesła.
-O tym właśnie mówię. Jeśli twój cel to pokazanie Justice w świetle niesprawiedliwości, czy nie powinieneś...prezentować się jako osoba lepsza od niego? - spytał. - Jeśli będziecie sobie warci, wyjdzie z tego co najwyżej kolejna mała kłótnia w wielkiej korporacji. Zdobędziesz na popularności, z tą czy inną grupą, ale Justice nic nie straci. W najgorszym wypadku skończy jako tragiczny bohater który nie mógł uratować zniewolonej duszy od bezlitosnego diabła, którego ultimatum było niemożliwe do sprostania.
- Wszyscy wiedzą, że było możliwe. - zaprzeczył Daniel. - Nieproporcjonalne, owszem. Ale możliwe - dodał, uśmiechając się szeroko. Po chwili jego wyraz twarzy wrócił do normy, a on spróbował wrócić do poprzedniego tematu.
- Nie jestem idealny, nie zamierzam na takiego pozować. To nic więcej niż kłamstwo, a to samo w sobie sprawiłoby że ostatecznie nie byłbym “lepszy” niż on. - wytłumaczył, rozglądając się po ścianach. Ciekawe, co decydowało o pozycji piastowanej przez diabła w firmie.
- Ktoś kiedyś powiedział “państwo to ja”, potem wybudował pałac słońca. Sto lat później jego potomkowie stracili głowy - chłopak roześmiał się, przedstawiając zmienioną nieco historię pewnego despoty.
Owl uniósł brew. - Nie mylił się. Potomkowie to nie on. Z drugiej strony, może on chciał ich śmierci? Nie znam tej historii, nie studiuję ras poludzkich. - wyjaśnił. - Ale też nie rozumiem aluzji. - Mark uśmiechnął się. - Tak czy inaczej, póki co masz moje pełne wsparcie. Chętnie zobaczę Hel jako coś innego niż dziura podatna na korupcje. Póki co jedyne co ci mogę doradzić, to: potrzebujesz więcej sojuszników. Jesteś ledwo w stanie pokonać nieco silniejszą kreaturę niż przeciętna, a machasz czerwoną płachtą przed bogiem wysokiego kalibru. Bardzo prawdopodobne, że zaszedłeś gdziekolwiek tylko dlatego, że Justice cie zlekceważył.
- Bardziej niż władcy, Hel potrzebuje jednak lekarstwa. Sposobu na zapewnienie bezpieczeństwa. - chłopak odpowiedział, zaś jego twarz spochmurniała. Wiedział już jak wielką rolę odgrywają badania, jak korupcja potrafi rozdzielić rodzinę i wystawić ją na próbę. Nie miał jednak pewności, że celem badań jest zwalczenie korupcji. Jeśli korporacja ceniła zysk - zapewne było odwrotnie.
- Ludzie nie wrócą do miejsca, które wymaga ciągłej straży wielu jednostek. To generuje koszta, te dodatkowe podatki. Pieniądze nie biorą się znikąd, a najrozsądniejszym powodem zmiany miejsce zaufania jest żądza zarobków, czy też bezpieczeństwa. - wytłumaczył równie smutnym głosem. Zrobił dłuższą przerwę i spojrzał w oczy Owl.
- Hel obecnie nie jest w stanie zapewnić żadnego z nich. - podsumował.
Mężczyzna zaśmiał się lekko. -Wiesz czemu nie zasiedlono ponownie żadnego z miast dotkniętych plagą? Dlatego, że nie da się jej usunąć. - wyciągnął rękę w stronę Daniela. Na jego dłoni pojawił się półprzeźroczysty wir czystej energii. - Egzystencja jest wszędzie. Używamy jej na codzień, do nawet podstawowych czynności. W miastach dotkniętych plagą pojawia się jej coraz więcej, wypełnia atmosferę aż w całości zastąpi obecność zwykłej. Problem “purity” to mylność jej nazwy. Usuwamy tą oryginalnością obecną korupcję ale nie wycofujemy jej całkiem z obiegu. Pojawia się nowa. Póki co nie znaleziono lekarstwa. Głównie dlatego, że prawdziwa natura korupcji jest nam nieznana. - wyjaśnił, rozsiadając się wygodniej. - Wedle jednej z moich hipotez, oryginalność podobna do twojej może zacząć zapełniać miejsce typu Hel zwykłą, niedotkniętą egzystencją. - wyjawił. - Ale to i tak strzał w ciemno.
- Sugerujesz więc, że przywrócenie równowagi powinno również zrównoważyć egzosystem? - chłopak najwidoczniej wolał upewnić się, że jego tok rozumowania jest dobry.
-Teoretycznie. Jestem dość zagorzałym wyznawcą bogów i diabłów rodzących się z przypisanym im przeznaczeniem, zapisanym w oryginalności. Jeżeli narodziłeś się po wstępnej korupcji Hel, musiałeś być na nią odpowiedzią. - wyjawił swój punkt widzenia.
-Biorąc pod uwagę Twoje osobiste przekonania, jaka jest faktyczna funkcja tego wydziału - zapytał, zakładając prawą nogę na kolano lewej. Uśmiechnął się nieznacznie.
-Dowiedzieć się absolutnie wszystkiego, co można wiedzieć o korupcji i jej ofiarach. - wyjaśnił. - Biorąc pod uwagę moją oryginalność, jeśli ktoś jest w stanie rozwikłać tą zagadkę, to powinienem to być ja. - uśmiechnął się.
Chłopak pokiwał twierdząco głową. Zaczął podnosić się z krzesła, tylko po to, by po chwili zastygnąć w bezruchu.
- Wspominałeś o ogłoszeniu, masz dla mnie jakieś wskazówki? - zapytał.
-Dużo osób będzie się zbierać w jednej okolicy. Łatwo znaleźć kogoś kto stanie po twojej stronie, ale jednocześnie jesteś otwarty na ataki zealotów Justice. - ostrzegł. - Możesz też spróbować chwilowo przeczekać kilka dni tutaj i poznać kilka osób, w kasynie czy na stołówce, a potem pójść do Hel w grupie. Aż tak bardzo nie znam twoich zdolności, więc sam oceń na co cie stać.
- Pozostanie tutaj nie ma żadnego ekonomicznego sensu. Chodziło mi bardziej o historię tej okolicy, jakieś wspomnienia czy informacje z nią związane. - sprecyzował, nie ujawniając jednak swojego motywu.
-Nie powinieneś myśleć o ekonomii, a o strategii. Może to nie wojna, ale jesteście z Justice w bitwie. To powiedziawszy… - Mark otworzył jedną z szuflad i wyjął z niej staroświecki zeszyt. Zaczął przeglądać jego zawartość. - Hel było niesamowicie bezprawnym miastem, dodając do stereotypu diabłów. Był bardzo mały nadzór a co dopiero urzędowe obserwacje. Odzyskano za to kilka dzienników, z tego co widzę nie przesadnie informacyjnych ale wszystkie są dostępne w bibliotece. Zwłaszcza gdy jesteś w naszym wydziale. - zapewnił. - Poza tym twój przyjaciel Aknar powinien coś wiedzieć na temat miasta.
- Z twojej perspektywy kilka dni są jest niczym, mają mniejsze znaczenie w egzystnecji niż kilka minut kogoś tak młodego jak ja. - stwierdził, odpierając wcześniejszy zarzut. Wiedział, że musi możliwie szybko wspiąć się wysoko, będąc jednak świadom złudności wszelakiego postępu.
- Nie uratuję samego siebie, o Hel nawet nie wspominając, jeśli nie zdołam najpierw przyciągnąć sojuszników którzy będą mogli mi zaufać. - dodał ponurym głosem. - To tyczy się nie tylko moich decyzji, czy działającej w dwie strony lojalności. Muszę być równie przydatny na zewnątrz, nie mogę pozwolić by moi poddani musieli nakładać na siebie zbyt wielki ciężar - dodał, wstając.
- To powiedziawszy, wątpię by pierwsza wizyta w nowej okolicy była tak owocna, jak ostatnia wyprawa - stwierdził, ruszając w stronę drzwi pomieszczenia.
- Jeszcze jedno, jakiej rangi plagi możemy się tam spodziewać? - zapytał.




druga jednostka czasu
Blasphemy popołudnie zaczęła od posiłku. Pierwszego prawdziwego posiłku odkąd dołączyła do Firmy. Dlatego postanowiła sobie nie żałować i zjeść do syta napawając się z każdym kęsem swą rosnącą egzystencją. Pierwszy raz pobyt tutaj zaczynał mieć sens.

Na ścianach kompleksu pojawił się stream nagrania przedstawiający młodego osobnika o długich białych włosach, ubranego w garnitur i kapelusz. Wyglądał on bardzo przyjemnie i roztaczał aurę bezpieczeństwa. Jednocześnie miał bardzo poważny wyraz twarzy, sugerujący ostrzeżenie. U dołu obrazu przewijał się ciągle pasek z informacją “Ogłoszenie administracji”
-Uwaga, uwaga. Do wszystkich łowców i wydziałów: Odnaleźliśmy trasę pociągową, która wjeżdża pod powierzchnię ziemi i przejeżdża pod Hel. Są trzy podziemne przystanki: Anielska dzielnica, kościelna dzielnica oraz południowy port. Od teraz wszystkie polowania w Hel dotyczyć będą tych trzech lokacji. Priorytetem jest zabezpieczenie przystanków i unieruchomienie potencjalnych pociągów. Nie możemy pozwolić na ucieczkę korupcji poza miasto. Nie wolno wam wysadzać samych tuneli, wiąże się to z zbyt dużym ryzykiem i poziomem strat, za który będziecie odpowiedzialni. Jeżeli nie dostaniecie instrukcji od swojego przełożonego możecie w dalszym ciągu działać na własną rękę, jednak część drzwi będzie niedostępna. Powodzenia.
No i tyle z sielankowego samozadowolenia. Brutalna rzeczywistość nadciągała w swych ubłoconych buciorach. Kończąc posiłek diablica rozważała jak powinna postąpić. Z ciężkim sercem postanowiła spalić część dopiero co uzyskanej egzystencji na zwiększenie swych fizycznych szans dotrwania do następnego ranka. Do tego musiała oddać do ładowania swe energetyczne zabawki. Wartość uciekała strumieniem...
Daniel(2A - Meets Cas)
Półnagi Daniel był wyraźnie spocony. Diabły nie miały potrzeby wydzielania płynów, czy regulacji temperatury własnego ciała. Czasem jednak robiły to, jakby ze względu na tkwiące gdzieś daleko przeświadczenia. Zupełnie jakby świat miał działać w pewien sposób, i niezależnie od predyspozycji mieszkańców, spełniał dokładnie tą samą rolę. Może wszyscy byliśmy uwięzieni na konkretnych ścieżkach, a predestynacja była jedynym rozsądnym wytłumaczeniem? Kimże był więc król…
Chłopak wiązał na szyi wisiorek, będący bardziej memento, niż faktycznym artefaktem. Często nie zdawał sobie sprawy z tego akcesorium, niemal jakby go nie było. Kto wie, może nie pamiętał jego znaczenia? Może miało się ono ujawnić dopiero gdy stanie się odpowiednio silny?
Chyba właśnie dlatego jego ciało przeszło tego dnia tak znaczącą transformację. Pieniądze, które dostał od Marka G. Owla prawie w całości poszły na rozwój jego własnego istnienia. Klatka piersiowa rozrosła się, a na brzuchu pojawiły się wyraźniejsze zarysowania mięśni. Po raz kolejny był to jednak wyraz zmiany świadomości Daniela, nie zaś faktycznego procesu rozwoju. Bycie diabłem było komfortowe.
Zauważając Cas, uśmiechnął się szeroko. Błękitne oczy spojrzały na pełniący rolę głowy monitor.
- Hej, jak poszło z mieczem? - zapytał.
-Normalnie. - osobnik pstryknął palcami, a z kieszeni wypadł wspomniany przedmiot. - Trochę zajęło ale dało radę. - wyznał. - Ostatecznie nie ma nic co mnie ogranicza. A wam? Ciężko było z BB?
- Wiesz, po przedmiotach pochodzących od bogów można spodziewać się nieco innych reakcji - chłopak speszył się nieznacznie, najwyraźniej świadom swej niewiedzy. Jako członek oddziału badawczego był niczym. Potrzebował więcej podobnych Casowi specjalistów. Potrzebował również jej samej. Ciekawe, jakie pragnienia znajdowały się w jej sercu?
- Nie wiem, czy on jest odważny, czy głupi. Pewnie oba - roześmiał się, a zawstydzenie zniknęło z jego twarzy. - Gdy go spotkałem, ciężko było w ogóle na niego patrzeć - dodał, wspominając widok przeźroczystego diabła ekspozji.
- Słyszałem, że teraz zamknął się w którymś laboratorium… - westchnął, nie pewny decyzji swego kompana.
Cas przytaknął skinieniem głowy. - Jak próbowałem pomóc, to kazał mi się nie mieszać, bo jeszcze coś bym w niej uszkodził. - wyjaśnił, lekko skrzywiony. - Mogę cie do niego zaprowadzić. - zaoferował.
- Za chwilę - najwyraźniej Daniel nadał był zmęczony, albo nie przystosowany do swojej nowej formy. Wszystko kosztowało energię, jeśli nie fizyczną, to psychiczną. Każdy potrzebował chwili na odpoczynek, a rozmowa była jedną z bezpieczniejszych metod.
- Wiesz coś o rejonach Hel, o których była mowa? - zapytał swej bezsprzecznie bardziej doświadczonej koleżanki.
-Dość mocno różnią się zagrożeniem. Anielska dzielnica jest pełne Verrionów i wzwyż. Na kościelnej pełno opętańców, którzy podobno dalej są świadomi. Nie pamiętam do której cyfry była dedykowana kaplica w Hel, ale teraz pewnie modlą się do zarazy. Port jest w miarę bezpieczny ale nie wiadomo gdzie jest zejście do metra. Wyłącznie, że jest w notatkach. Możliwe nawet, że nigdy go nie wybudowali.
- Nie masz tam czegoś, lub kogoś bliskiego? - zapytał, mądrzejszy o wynikającą ze spotkania z BB wiedzę.
- Skoro tam będę, mogę odpłacić Ci w ten czy inny sposób. - dodał, precyzując swą propozycję.
-Nah, jestem z Binarii. - wytłumaczył. - Spora metropolia, praktycznie wszystko opiera się na technologii cyfrowej. Jeden z założyciel odpowiadał za elektryczność i tak dalej. - wzruszył ramionami. - BB żył w Hel. Nie od początku ale jakiś okres tam spędził. Chociaż jak chcesz mi pomóc, to szukaj użytecznej technologii w mieście. Komputerów które działają, rzeczy tego typu.
- Jeszcze tam nie byłem - Diabeł westchnął, słysząc nazwę innego miasta. Ciekawe, jak bardzo korporacja ograniczała szanse swych pracowników. Co dokładnie miało to na celu? I, co chyba najważniejsze, jak inne miasta zareagowałyby na rozprzestrzenienie się plagi. Jego ciało było już rześkie, a po pstryknięciu palcem pojawił się na nim mundur. Przyglądał mu się przez kilka chwil i uśmiechnął się, najwidoczniej zadowolony ze swego dzieła.
- Jeśli znajdę cokolwiek, dam znać - zapewnił, chowając do kieszeni osłabiony miecz. Kto wie co może mu się przydać.
- So ściągnęło Cię z Binarii tutaj? - zapytał.
-Moja oryginalność ma tutaj mnóstwo zastosowań. Tam nie miała żadnych, więc nigdy nie miałem żadnej wartości. - wyznał. - Teraz mam jej tyle, że nie muszę wychodzić z baraku. Ba, żyję w baraku, bo nie lubie siedzieć samotnie. - wyznał z znudzonym wyrazem twarzy.
- Wybacz to pytanie, ale jesteś ograniczony kontraktem? - zapytał.
-W sensie z firmą, albo purity? Ta. Nie mam specjalnie jak stąd wyjść. - przyznał. - Próbuję dostać się do administracji, ale co roku mnie w konia robią.
- Cóż, spytam o to Thanatosa przy najbliższej okazji. - zaproponował, zaś jego oczy skierowały się w stronę wyjścia z baraku. - Zaprowadzisz mnie do BB? - poprosił.
-Pewnie. U thanatosa pewnie i tak mam większe fory.
- Jestem przekonany, że nawet u samego siebie mam mniejsze fory. - chłopak roześmiał się głośno, na kilka sekund zapominając o idealnych manierach. - To miejsce nie lubi nowych, którzy chcą szybko dostać się na szczyt. - wytłumaczył. - Zwłaszcza, gdy robią to w moim, niewątpliwie niepoprawnym stylu.
-Akurat jesteś możliwie ekstremalnym przypadkiem. Justice pewnie dorwie cie w najmniej przewidywalny sposób. - wykrzyknij chwilowo zastąpił twarz CAS. - Poza tym to miejsce nie lubi ambicji w ogóle. Gdyby dało się prowadzić tą korporację bez żadnych perspektyw, to dawno by to zrobili. Tak to muszą przynajmniej udawać, aby nikt nie pouciekał.

Daniel(2B - Meets Aknar)
Królewicz bez swego królestwa znajdował się tuż przed przeznaczonym dla Aknara i jego domniemanej suczy, a raczej siostry. Nie zamierzał wchodzić tam na siłę. Stanął przed drzwiami i kliknął w pełniący rolę domofonu komunikator. Czekał na odpowiedź.
Odpowiedzi nie było.
- BB! - nieproszony gość nacisnął domofon raz jeszcze, próbując skontaktować się z czarnoskórym. W duchu przeklnął swoje przyzwyczajenie do rozdawania wizytówek, nie biorąc numerów innych.
- Gdyby chciał jej zrobić cokolwiek, raczej nie pomagałbym Ci jej ratować? - chłopak zapytał, starając się przekonać czarnucha.
Odpowiedzi nie było.
- Przy moim szczęściu, równie dobrze mogę wpaść na twoją ukochaną. Chyba lepiej, jeśli ją poznam? - zapytał, przepuszczając kolejną wiadomość przez komunikator. Coraz bardziej przyglądał mu się z perspektywy potencjalnego włamania, wiedział jednak że nie ma wystarczających zdolności.
Przez dłuższą chwilę dalej nikt nie odpowiadał. W końcu jednak drzwi otworzyły się. BB osobiście rozsunął je na bok. - Zamek i tak nie działa. - przyznał z przymkniętymi oczyma. - Wybacz, zasnąłem na krześle. Co chcesz?
- Porozmawiać - odparł z rozbrajającą szczerością. Dobry król musiał wiedzieć, co chodzi po głowie jego poddanym, zwłaszcza tym bardziej zdolnym. - Potrzebuje informacji o rejonach Hel z ogłoszenia - dodał.
-Nie słuchałem szczerze mówiąc. Raczej chwila minie zanim wrócę do Hel. - przyznał. - Zasypiam sam z siebie, więc chyba nie mam za dużo EX. - zaśmiał się wracając do środka. - Chodź, określ się, co tam ci po łbie chodzi.
- Powinieneś wymknąć się na chwilę, przywrócić swe ciało do odpowiedniej kondycji. Chociażby dla dobra badań - Daniel zauważył, wchodząc do środka. Rozejrzał się po otoczeniu, przez grzeczność nie nagrywając zawartości pomieszczenia.
- Przekierowują wszystkich do czyszczenia okolic metra: dzielnica kościelna, anielska i portowa. - sprecyzował obszar tymczasowych zainteresowań. - Jeśli masz coś, co chciałbyś stamtąd ocenić, lepiej mów teraz - zauważył.
BB znalazł jakieś krzesło i podał je Danielowi, samemu siadając na ziemi pośród wielu opakowań po posiłkach. Znając jego oryginalność Daniel nie musiał długo zgadywać. Mężczyzna pewnie przejadał większość swoich zarobków. Możliwe, że nie rozwinął się od kiedy tu trafił. Jego pokój był niesamowicie pusty. Był tutaj jeden stół, jeden komputer i jedna duża tuba z kobietą w środku. Bardzo prawdopodobnie sponsorowana przez wydział badawczy, który chciał podglądać wyniki pracy Aknara.
-Nie sądzę, abym kiedykolwiek był w Anielskiej. - stwierdził po dłuższym zastanowieniu. - Trafiłem do Hel po tym jak ojciec mnie wypieprzył z domu, abym znalazł sobie własną oryginalność. Już wtedy dołączyłem tutaj, ale po znajomości mogłem wychodzić z budynku. Inaczej nie miałbym jak spotykać się z dziewczyną. - wyjaśnił. - Kościelna. Mam dziwne wrażenie że kaplica w kościelnej była dość spora w porównaniu z tymi w innych miastach. Wiara nie jest zbyt popularna pośród bogów ale Hel było nieco inne. Większość tutaj była często zdołowana i potrzebowała jakiejś obietnicy, że jest tam ktoś kto nie chce ich zrobić w huja. - stwierdził w końcu, lekko się pocąc z wysiłku. Myślenie nie było jednak jego najmocniejszą cechą, mimo, że aplikował do działu badawczego. - W sumie to dość oczywiste miejsce na polowanie. Miejsca tego typu gwarantują obecność dewiantów. - polecił. - Porty są dwa. Oba tam gdzie rzeka się rozwidla. Nie pamiętam aby którykolwiek miał metro. Z drugiej strony, był moment w którym jednego dnia znikąd pojawił się tam park, a wszystko na jego terenie zniknęło. Jakiś facet obraził się za zniknięcie ukochanej i postawił sobie park przed domem, bo ona to lubiła. Muszę przyznać, rozumiem faceta. Chociaż pewnie nieźle się za to wypłacił.
- Mówisz, że mieszkańcy Hel, czy raczej ich Diaspora potrzebuje symbolu, nadziei? - chłopak musiał się upewnić. Coś jednak sprawiło, że nie czekał na odpowiedź. Poprawił kołnierz marynarki i przedstawił się raz jeszcze.
- Jestem Daniel, Diabelski Król. - powiedział, uśmiechając się szeroko, jak gdyby był niewiarygodnie wręcz dumny z tego faktu. - Pomogłem Ci raz, poznałem chociaż część twojej motywacji. Mogę Ci więc zaufać na tyle, by powiedzieć o swym przeznaczeniu. O powrocie Hel. - nawet mimika chłopaka uległa zmianie. Przestał być młodzieńcem. Przez kilka chwil zdawał się być wyraźnie dojrzalszy. Nawet, jeśli była to tylko kwestia sztuczek psychologicznych i zmiany mowy ciała.
- Czy pragniesz zobaczyć swe miasto odrodzone, wchodzące w złoty okres? - zapytał, spoglądając na czarnoskórego.
-A po ludzku? - BB podrapał się po głowie. -Sorry, ale mam teraz mnóstwo roboty na głowie, więc jestem jeszcze mniej bystry niż zwykle. - przyznał się. - Na Hel w sumie lachę kładę, straszna dziura. Chcę tylko znaleźć swoją małą.
- Chcę odbuwać Hel, zabezpieczyć je od plagi. - westchnął, nie tracąc jednak zaangażowania. - Stworzyć miejsce również dla ciebie i twej ukochanej. - dodał, zaś w jego głosie czuć było pewność w pozytywne rozwiązanie tej sytuacji. - Ale potrzebuję do tego lojalnych osób. Mógłbyś być jedną z nich. - dodał.
BB zacisnął lekko brwi. - Znaczy, jak potrzebujesz kiedyś mojej pomocy to wołaj, dużo jestem ci dłużny. - zgodził się. - Ale naprawdę nie dbam o los Hel. Godverse jest nieskończone. Zawsze możemy znaleźć sobie nowe. Jeśli w pierwszej kolejności z niego wyjdziemy.
- Nie rozdrabniaj się. Zdecydowałem się Ci pomóc, więc to zrobiłem - Daniel machnął ręką, jakby dodatkowo podkreślając że są z Aknarem na równym gruncie. Przynajmniej jeśli chodzi o przysługi i inne temu podobne rzeczy.
- Po prostu pamiętaj o tym, co mówiłem - dodał, spoglądając na zamkniętą w kobiecie tubę.
- Nie będę pytał jak badania, masz pewnie wystarczająco dużo dręczących cię diabłów. - westchnął, rozkładając ręce na boki w geście bezradności. - Zapytam jednak o coś innego, jak wygląda twoja partnerka? Musisz dać mi swój numer, gdybyśmy na nią wpadli. - dodał.
-Oh.- mężczyzna wyjął komórkę. - Dam ci jej opis w smsie. Od razu będziesz miał mój numer. - zdecydował. Chwilę później Daniel miał do dyspozycji krótką wiadomość, opisującą kobietę średniego wzrostu o długich, białych włosach, niebieskich oczach i ubraniu z dużymi rękawami. Ciężko było powiedzieć jak pomocne to będzie, skoro plaga zmieniała wygląd bogów, ale dalej lepsze niż nic.
Daniel pokazał na telefonie zdjęcie tajemniczej kobiety, którą spotkał tego samego dnia, w który poznał BB. - Czy to mogła byś ona? - zapytał.
-To była ona. Dlatego tamtej nocy zostałem i wszedłem do hotelu. - wyjaśnił. - Już jej nie zobaczyłem. Tylko siostrę.
- Cóż, może jeśli się spotkamy, będzie mnie kojarzyć przez tamten wieczór. To na pewno ułatwiło by sprawę - na twarzy chłopaka pojawiła się wątpliwa radość. Dużo bliżej było temu do wiary w dobrą przyszłość, niż czemukolwiek innemu.
 
Zajcu jest offline  
Stary 24-05-2016, 22:36   #25
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Daniel x Bless(3 - Noc, niedaleko portalu)

Daniel, po uprzednim poinformowaniu swej tymczasowej partnerki, rozkoszował się smakową kawą w zaciszu firmy. Czekał przed portalem, po jego bezpiecznej stronie, raz za razem badając wychodzące zespoły.
Cierpki zapach napoju uwodził chłopaka, pozwalając na kilka chwil zapomnieć o jego syntetyczności. Wszystko było tylko i wyłącznie egzystencją, często jednak nawet ta funkcja została pomijana. Dlaczego więc rzeczy pachniały?
Uzyskał wystarczająco wiele informacji, by ułożyć, chociaż zbliżony do optymalnego, plan wydarzeń. Pozostawało tylko przedstawić te propozycje Bless. Chłopak potrzebował kogoś zdolnego wykorzystać stworzone przez niego okazje.
Jego umysł na kilka sekund odpłynął w stronę pierwszej diablicy, z którą miał okazję tymczasowo połączyć siły. Może po tym wypadzie powinien ją odwiedzić?
- Uuuu. Cóż to za pasztet przygotowałeś dla nas tej nocy, iż z taką nieskrywaną rozkoszą delektujesz się czarnym błotem? - powitała go diablica docierając na miejsce. Musiała przed sobą przyznać iż nie spodziewała się Daniela o czasie.
- Biorąc pod uwagę siłę nawet pojedynczego dewianta z którym miałem do czynienia, chyba lepszą opcją będzie spacer wśród przedstawicieli trzeciej kategorii plagi? - zapytał, dopijając napój. Był ciekaw, co w ciągu dnia przygotowała Bless, jak zmienił się rozkład sił między nimi.
- Taki zdroworozsądkowy wybór który popieram? Byłam przekonana, że zaweźmiesz się i zadeklarujesz, że bez stada dewiantów w sieci nie wracasz. - posłała mu tylko z lekka kpiące oczko. Diablica ewidentnie podwyższyła swój poziom egzystencji podczas ich rozłąki choć nadal nie powalał na kolana. - Przyznawaj się jakie obmyśliłeś pozostałe dna te pod pierwszym. - domagała się na poły żartobliwie na poły z podejrzeniem w głosie.
- Czym innym jest wyznaczać możliwe do wykonania cele - chłopak roześmiał się, zgniatając plastikowy kubek i wyrzucając go do pobliskiego kubła.
- Czym innym zaś rzucenie się w nieznany nam teren bez przewodnika czy kogoś silnego, czym innym zrobienie zadania od kolegi z bunkra - po chwili jednak wróciła poważna, zapewne mniej atrakcyjna strona Daniela. Wszelaka pompatyczność, którą chłopak mógł chcieć zbudować prysła, gdy otworzył usta po raz kolejny. - Zresztą, jeśli tamte 10k Ci się nie podoba, możesz je oddać -
- Powrót do Pana Nieprzyjemnego “bo tak”? Nie podoba to mi się wydymanie mnie przez BB. Nie podoba mi się gdy jestem zdana na łaskę Owla podczas gdy zapracowałam na konkretną Wartość. Nie podoba mi się gdy zatajasz informacje o negatywnym wpływie twojego towarzystwa na polu bitwy i dowiaduję się o tym w wirze walki. A te 10k to jedyny powód dla którego nie poszłam wypatroszyć laski BB w laboratorium, żeby zarobić chociaż na rdzeniu. Masz jeszcze jakieś burzące współpracę deklaracje w zanadrzu? - czy ten diabeł nie mógł zostawiać takich wyskoków na po misji a nie pięć minut przed? Bless dochodziła powoli do wniosku, że nie znajdzie w nim żadnych minusów dodatnich.
- Jeśli naprawdę twierdzisz, że wpływ mojej obecności był negatywny, a zmęczenie i straty odniesione przez matkę były wyłącznie twoją zasługą, to możesz zapomnieć o współpracy - chłopak był bezwzględnie szczery. Nie rozumiał wybuchów złości kobiet. Właściwie, nikt nie był w stanie ich pojąć.
- To powiedziawszy, również jestem zły. Za równo na BB, jak i na całą tą korporację. - dodał, dużo lżejszym, może nawet przyjemnym tonem. - I tak jak mogę sympatyzować z Aknarem znając jego motywację, tak struktura tergo miejsca jest skostniała i wymaga nie tyle zmian, co destrukcji.
- Chcesz pomocy przy polowaniu dziś w nocy czy nie? - wyglądało na to tak jak negatywna strona Daniela przynosiła ich współpracy same szkody tak “pozytywna” trafiała do nikąd. Diablica oczekiwała od niego jasnej, jednokierunkowej deklaracji a nie kręcenia i omijania konkretów.
- Na tą noc i tak nie mam lepszych planów słońce - uśmiechnął się, wskazując dłonią by kobieta prowadziła. Jeśli tylko chce. Chłopak z przyjemnością będzie obserwował jej poczynania i przejmie stery we właściwej sytuacji.
- Jeśli spróbujesz być bierny od samego początku, zostawię cię. Oczekuję od diabła na polowaniu aktywności. - poinformowała go przekraczając portal do anielskiej dzielnicy.
- Czy w którymkolwiek momencie walki byłem bierny? - zapytał, przez grzeczność pomijając moment poszukiwania snickersa w pomieszczeniu tuż obok. Technicznie rzecz biorąc - nie prowadzili wtedy działań bojowych. - To, co czułaś Ty, było odczuwalne również przez plagę, a ta nie miała jak się wykupić. - dodał.
- Może jestem mało precyzyjna. Chcę, żebyś uprzedził mnie jeśli któraś z twoich zdolności będzie biła we mnie. Zwłaszcza, jeśli jest to nieuniknione. Chodzi o mylne wrażenie, że współwalczący chce cię wykończyć gdy jesteś zajęta. Prosto: niespodzianki od sojuszników w wirze walki są złe. Negatywne bardziej. Nie wiem na jakiej zasadzie ale rdzenie zebrałeś więc nigdy nie uważałam, że nie robisz nic. Nie zmienia to faktu, że być może mógłbyś więcej. - powinna chyba przeformować swe ciało w męskie. W końcu przecież faceci rozumieli się bez słów - Chyba, że, i tu się nie obraź, musisz stać nieruchomo z ściśniętymi pośladami, ale o tym też wolała bym wiedzieć.
- Moje zdolności nie rozróżniają. Są egalitarne. - wytłumaczył za w czasu, poprawiając swój mundur. Czemu to wszystko tłumaczył? Czemu inni tego nie rozumieli? Wiedział, ale nie chciał tego zaakceptować.
- Przynajmniej, gdy chodzi o większość z nich. - dodał. - Matka była pod presją czegoś innego, znacznie silniejszego niż widowiskowe ataki - uśmiechnął się nieznacznie, jakby chciał złagodzić nastrój koleżanki.
- Pamiętaj, że nie czytam w myślach, a licencja na telepatię jest cholernie droga. Może dorobimy się słuchawek i będzie łatwiej, ale póki co musisz do mnie mówić. Mówić. Robię to i to. To pomoże, tamto przeszkodzi. Póki co nie rozumiem twojej egzystencji. Więc jeśli ma się nam udać musisz mówić. Czy takie przedstawienie sprawy ci pasi? - diablica zastygła w połowie przechodzenia przez portal zaczęła się zastanawiać czy jej druga połowa dotarła już na miejsce i na przykład może zostać zjedzona - Idziemy?
- Chodźmy. - chłopak przyjął wskazówki z zaskakującą wręcz pokorą.

~~

Złota świątynia o strzelistej, niemalże gotyckiej sylwetce górowała nad najbliższym otoczeniem. Sama budowla odbiegała jednak od starych tradycji, oddając hołd bardziej geometrycznym konstrukcjom. Bogato zdobione wnętrze, liczne statuy z najdroższych możliwych materiałów, które zapewne pochłonęły więcej wartości, niż ktokolwiek zarobił w historii całej korporacji. Większość podobizn ukazywało wizerunek bogini życia, kilka zaś przedstawiało inne, nieznane dwójce postaci. Całkiem możliwe, że byli to inni przedstawiciele tej linii rodowej, czy też posiadacze patentu życia. W głowie Daniela przez kilka chwil unosiła się wizja nowego miejsca zamieszkania.
- Wolisz udać się w stronę teatru, czy dzielnic VIP? - chłopak zapytał, wyświetlając na ekranie telefonu mapkę otoczenia.
- A wyniesiesz nas tak wysoko? - diablica wskazała domostwa vipów unoszące się naprawdę sporo ponad ich głowami. - Jak nie zostają nam korpo domki albo domko domki. Na rogach mamy z jednej strony teatr z drugiej wejście pod ziemię. Ostatnia opcja jest najmniej kusząca.
- Zarówno ten - tu chłopak wskazał kciukiem jeden z budynków na mapie - jak i ten - jego palec przesunął się w stronę kolejnej sygnatury na mapie - z pewnością będą posiadać portale do sfer VIP. Niestety jeden z nich należy do Midas Bank, drugi zaś do firmy boga szczęścia, który prowadzi u nas kasyno. - tutaj królewicz zatrzymał się, dając rozmówczyni chwilę na wyciągnięcie własnych wniosków.
Jego głos rozbrzmiał jednak, nim ta zdążyła odpowiedzieć. - Nawet jeśli wszystkie te budynki są uznane za opuszczone, większość systemów pewnie nadal tam działa, a ani przedstawiciele Midasa, ani Lucky’ego nie będą zbyt szczęśliwi z plądrowania ich budynków, czy też mieszkań - wytłumaczył.
- No na to jesteśmy jeszcze za małe pikusie by uszło płazem. To co teatr w ramach odstępstwa w ładowaniu się za każdym razem w maksymalne dostępne kłopoty? - diablica wcale nie rwała się do walki z nie zawierającymi rdzeni maszynami strażniczymi.
- To wydaje się dobrą opcją. Na pewno bezpieczniejszą. - uśmiechnął się, starając przybrać możliwie pozytywną i otwartą mowę ciała. Ruszył w kierunku teatru, baczni obserwując otoczenie.
- No to goł. - Bless ruszyła za towarzyszem uruchamiając przy okazji całą swą wspierającą przetrwanie elektronikę - Kasa biletowa. Pewnie jakiś sejf dyrektora. A tak to chyba tylko jakiś zaginiony dozorca. Wątpie by goście i artyści się nie ewakuowali. Jak sądzisz?
- Z jednej strony nie powinno być tam nic ciekawego, z drugiej - właśnie dzięki temu są większe szanse, że pozostało tam coś niesplądrowanego - chłopak rozłożył ręce na boki, najwyraźniej niezbyt pewny idealnej odpowiedzi.
Dążąc do swego upragnionego i pozornie bezpiecznego teatru dwójka natrafiła na nie do końca oczekiwane towarzystwo. Diablica zatrzymała Daniela łapiąc go za rękę i pokazała mu pięć palców pokazując w oddali pięć postaci. Być może sam je dostrzegł ale dodatkowa komunikacja nie mogła zaszkodzić. Wyglądało na to, że dwie wyglądające na dziewczynki istoty walczą z trzema dziobatymi stworami. Egzystencja raczyła wiedzieć kto był kim i po której stronie. - Prowokujemy i czekamy kto nas napadnie? - zasugerowała diabłowi nie chcąc być później zmuszona przemieszczać się w jego stronę.
- Masz snajperkę, prawda? - chłopak bardziej stwierdził, niż zapytał. Rozwijał swoją strefę wpływów na długo przed momentem faktycznego ataku.
- Jeśli wyjdziesz przede mnie, to się nie cofaj. Krzyknij, a ustawię się tak, byś mogła to zrobić możliwie szybko. - stwierdził, pomijając szczegóły działania swej zdolności. Sam dobył swój staroświecki kij.
- To które maszkary na pierwszy ogień? - diablica wydobyła broń i złożyła się do strzału.
- Co do tych małych nie jestem pewien, wydaje mi się że ich rdzenie emitują światłem na podłogę. - chłopak westchnął, najwidoczniej zawiedziony swoimi odkryciami. - Jeśli nie byłyby plagą, reszta pewnie już by je rozszarpała. - najwyraźniej Daniel musiał wytłumaczyć swój tok rozumowania, by ochronić się przed potencjalnymi oskarżeniami. Albo zwyczajnie głośno myślał.
- Oka. - z palcem na spuście Bless starała się poświęcić jak najwięcej czasu w celowanie do lewej “dziewczynki”.
- Sukienki. - podsumował krótko. Sam aktywował [diabelska opłata - zbliżenie], wykorzystując do tego nieco zwiększą ilość EX (30, bonus10). Jego królestwo musiało być silniejsze, bardziej kuszące. Niech wszyscy pragną kąpać się w chwale Daniela. Tylko to gwarantowało im… Właściwie, nie było gwarantem niczego.
Bless po dłużej chwili celowania jednak chybiła w drobną kreaturę. Wzory na jej sukni czy też ciele miały w sobie jakieś konfundujące właściwości utrudniające skupienie. Kreatura odsunęła się zaraz po tym. W lesie, całkiem niedaleko rozległ się donośny ryk. Najprawdopodobniej dochodzący zza sukienek, choć co prawda dźwięk często odbijał się od drzew. Chwilę później rozległa się również melodia skrzypcowa. Co ciekawe nie od teatur, znajdującego się przynajmniej pół godziny drogi w lewo z miejsca potyczki, tylko gdzieś z prawej od zgromadzenia. Wychudzone karykatury zaczęły się powoli cofać. Gdy się odwróciły zobaczyły Daniela i Bless, przez co zastygły w miejscu niepewne.
Mimo takiego wysiłku na wzmocnienie możliwości ciała nadal nie była w stanie trafiać w plagę! Diablica była widocznie niezadowolona pospiesznie, starając się uprzedzić wypadki przezbroiła się w topór i…rybę. - Co za cholera? - elokwentnie podsumowała pitolenie skrzypek.
- Czekajmy na nich, powinni tu podejść. Jesteśmy przecież całkiem łakomym EX - chłopak dał ręką znak Bless, by ta utrzymywała pozycję. Jeśli mają napaść ich kolejne kreatury, lepiej by zrobiły to w możliwie odległych punktach. Zawsze mogą cofnąć się w kierunku jednej, łatwiejszej do wyeliminowania gromady i ewentualnie uciec. Daniel skupił swe zmysły najpierw na potencjalnym źródle ryku, potem melodii.

Dzioby -49,5EX

Diablica ostanowiłą wypróbować swe dzieło które pochłonęło jej całą jednostkę czasu. Rzuciła rybę między dwa nacierające na nią stwory i zakrzyknęła - Explosion! - naśladując pewnego czarnego diabła.
- Tch.. - Daniel najwyraźniej był zawiedziony. Jeśli nadal byliby w pierwszej lokacji, prawdopodobnie przeciwnicy byliby na wyczerpaniu. Teraz? Pewnie utracili około połowy swej egzystencji. - Powinny być wyraźnie osłabione - poinformował mniej świadomą koleżankę.
Chłopak skoczył do przodu, atakując znajdującego się za sobą dziobaka, wykonując tym samym [Sacred Naga’s Leap]. Resztę swej uwagi poświęcił na próby przechwycenia nadchodzących ataków.

Dziób G-10EX
Dziób G-9EX
Dziób B-10EX

Nastąpiła rybia eksplozja. Niewielka niestety. Niezadowolona Bless ponownie sięgnęła do zbrojowni dobywając kurzący się tam od jakiegoś czasu miecz. Musiała skoncentrować wszystkie swe siły by ogarnąć tę broń. Oburącz i to jeszcze z drobnym telekinetycznym oszustwem w tle.

Bless-45shield

- Psia mać, małych nie dogonię - krzyknął, najwyraźniej chcąc się wytłumaczyć ze swojego, pozostawiającego Bless w samotności, wyskoku. Po raz kolejny gwałtownie skoczył, tym razem poruszając się w całkowicie odwrotnym kierunku. Chciał znaleźć się za jednym z dziobaków i zaatakować innego, dalszego od siebie. W ten sposób nie tylko rozpraszał pierwszego, ale mógł również zadać rany drugiemu. Spróbował również podciąć najbliższego przeciwnika.
Diablica nie do końca miała jak rugać Daniela gdyż pozostałe trzy bestie rzuciły się na nią i okładały niemiłosiernie do taktu trzeszczenia tarczy energetycznej. Cienkiej błonki oddzielającej Bless od tak skoncentrowanej nienawiści. Zmuszając się do desperackiego aktu szermierczej zręczności diablica zaczęła wymachiwać dwuręcznym mieczem na wszystkie strony chcąc dosięgnąć wszystkich przeciwników nie do końca świadoma zamierzonego przez Daniela skoku w to małe piekło.

BirdfaceB-8,75
BirdfaceB+tripped
BirdfaceG-91,25
Bless -30Shield
Bless +91,25 sp

Daniel zaśmiał się, widząc tworzący się właśnie przykład źle zgranej drużyny. Przewrócenie, które miało na celu ułatwienia trafienia w cel, zdawało się tymczasowo uratować jednego z adwersarzy. Chłopak zdawał się nie zmuszać do zbędnej inwencji - zamierzał testować nowe zdolności, nawet jeśli będzie to wyglądało nieco sztucznie. Wykonał więc opadające kopnięcia na przewróconego przeciwnika, częstując go złością Asury [Asura’s Wrath].
- Łooooooo! - potężny wymach diablicy pokierował wielkim mieczem przez niemal pół obrotu. Wprawdzie jeden z przeciwników zszedł z linii ciosu drugi po prostu został rozpaćkany. Ku całkowitemu zdumieniu Bless. Inną inszością był fakt, że nawet sama użytkowniczka nie miała pojęcia czy to ona macha bronią czy tylko za nią leci, gdyż siła inercji miała tu chyba więcej do powiedzenia niż ona sama. Odzyskawszy jako taką stabilność odkręciła się atakiem w drugą stronę kosząc, z braku lepszego określenia wynikającego z jej profesjonalizmu w władaniu broni, ponownie po okręgu co niestety przyniosło jedynie draśnięcie przeciwnika.

DzióbB -41,25EX
DzióbR -18EX
Bless +41,25 sp

Kawaler wyskoczył wysoko, znacznie wyżej niż byłby w stanie jeszcze kilka dni temu. W trakcie lotu wykonał salto w przód, zaś tylko jedna z jego nóg pozostała wyprostowana. Nie minęła sekunda, gdy ta mogła zetknąć się z głową jednego z dziobaków. Ta zaś, pod wpływem przekraczającego jej wytrzymałość ataku, rozpadła się na kawałki, a całe ciało podążyło tym tropem moment później.
Daniel wylądował lekko, jakby cały pęd manewru zniknął pod wpływem dziobaczego hamulca. Uśmiechnął się, miał powody do dumy.
Ostatnia z ocalałych kreatur przyglądała się uważnie dwóm, gotowym do kontraktaku diabłom. Jej puste oczodoły przesuwały się wraz z czaszką między jedną osobą a drugą. Miała uważną decyzję. Ogromny miecz Bless nie wydawał się zbyt zwinny do szybkich reakcji ale był dość straszny. Z kolei daniel mimo mniejszego zdecydowanie wyglądał też na większego. Tak rozmyslając, stworzenie popełniało kroczki do tyłu, aż wreszcie rzuciło się do ucieczki.
 
carn jest offline  
Stary 24-05-2016, 22:39   #26
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Bo w grupie raźniej


Młody diabeł odszedł zaledwie na parę kroków, gdy przyszło mu coś do głowy. Zawrócił więc, by porozmawiać z Yatują na uboczu.
-Jednak jeszcze chwilę pozawracam Ci głowę, jeśli nie masz nic przeciwko. - Odezwał się uprzejmym tonem, podchodząc do diablicy. Mimo że poznali się w nieprzyjemnych okolicznościach, nie sądził by pałała do niego jakąkolwiek niechęcią. Wyciągnął z kieszeni wygasły rdzeń i pokazał go jej.
-Czy możesz mi powiedzieć, co właściwie da się z tym zrobić? - Zapytał ją, nie ukrywając że ma o temacie blade, jeśli nie zerowe pojęcie. A jeśli miał okazję nauczyć się czegoś nowego, czemu z niej nie skorzystać? Yatuja znała się raczej na rdzeniach, patrząc na jej prostetyczne ramiona.
-Sporo. - zamyśliła się na moment. - Będziesz musiał dogadać się z kimś w laboratorium i pewnie będą chcieli w zamian jakąś opłąte. Można rdzenie umieszczać zarówno w sobie, co podobno bywa dość groźne, mimo, że mi nic się nie stało. Poza tym, są jeszcze firmy które umieszczają rdzenie w broniach i innym ekwipunku. Cokolwiek żyje w rdzeniu staje się częściowo przebudzone i może wpłynąć na zachowanie i efektywność przedmiotów. - objaśniła spokojnie. - Nie jestem w stanie jednak nikogo polecić pod tym względem. Ostatecznie możesz też spróbować wykluć jajo w laboratoriach. W odpowiednich warunkach rdzeń sam się przebudzi. Kilku łowców zdobyło w ten sposób sporą przewagę na polu bitwy, acz nie każdy ufa wyklutym stworzeniom. Jeśli masz na posiadaniu przeklęte EX, możesz nawet wykluć coś silniejszego, niż zwykle ma miejsce. - doradziła. - Acz nie celuj w nic ponad twoje zdolności. - ostrzegła. - Co prawda pewnie nic ci się nie stanie, zaraz ktoś stworzenie ustrzeli, ale możesz mieć w efekcie złą reputację.
-Ło żesz, naprawdę spore pole do popisu. - Dopplerowi prawie zakręciło się w głowie, od mnogości możliwych zastosowań tej małej kuleczki. - Ale skąd mam wziąć przeklęte EX? - Trzeba było wybadać temat, wprawdzie plaga była wszędzie wokół, ale gdy wysysał EX z jej stworzeń w trakcie walki było ono czyste.
-Najłatwiej od innych łowców, najczęściej z eksterminacji. - stwierdziła. - Tak zwane cEX pojawia się przy medytacji bądź absorbowaniu EX z deviantów i potężniejszych odmian plagi. Nie jestem pewna co do jego natury, musiałbyś zapytać na wydziale badawczym albo sprawdzić w bibliotece.
-Bardzo Ci dziękuję, oszczędziłaś mi sporo trudu z poszukiwaniem informacji. - Kolekcjoner uśmiechnął się szczerze, a jego ton zdradzał wdzięczność. - Wygląda na to, że póki co wiele z nim nie zrobię, ale może się przydać w przyszłości. - Przyznał i schował kulkę z powrotem do kieszeni. - Muszę tylko unikać matek. - Zaśmiał się.
-Dużo lepiej jakbyś schował go gdzieś w baraku. I tak nikt nie będzie grzebał w twoich rzeczach. - Poradziła.
Yatuja uśmiechnęła się miło. - Jak wychodzi praca z Laplace? Naucza cie cokolwiek?
-Point taken. - Przyznał jej. - Wydaje się ze mnie zadowolony, ja na pewno nie mogę na niego narzekać, ma do mnie sporo cierpliwości, nauczył mnie też tego i owego. - Odpowiedział zgodnie z prawdą. Pozostawało pójść za jego wskazówką i zainwestować w siebie, żeby zyskać lepsze środki do realizacji wyznaczonych celów. - Wprawdzie wygląda na to, że teraz będzie bardziej moim przełożonym niż mentorem, ale jedno z drugim się chyba nie wyklucza.
-Nikt cie lepiej nie nauczy, niż szef. - stwierdziła. - Staraj się, Laplace potrafi być dość krytyczny i nieco drastyczny. Widziałam kiedyś jak zbierał jedzenie z półek sklepowych, bo potrzebował odrobiny na zdolności.
-Pragmatyzm nikomu nie zaszkodzi, czyż nie? - Odparł Doppler. - Poza tym, chyba lepiej żebyśmy my to wzięli niż plaga zjadła lub zniszczyła. - Zauważył.
Yatuja pokiwała głową z nieco wykrzywionym wyrazem twarzy. - W końcu odbijemy to miasto. Nawet jeśli ludzie nie będą chcieli tutaj zamieszkać, właściciele tych budowli i firm mogą odzyskać swój towar. Mieszkańcy mogą przyjść i wynieść rzeczy które zgubili podczas ewakuacji. Jeśli przypadkiem zabierzesz coś, co było dla kogoś wartościowe… - nie popierała poglądu Dopplera.
-Rozumiem twój pogląd i szanuję altruizm jakim się wykazujesz. - Kolekcjoner pokiwał głową bez cienia kpiny. - Dzięki za rozmowę, będę już wracał do Korporacji. Powodzenia na polowaniu. - Pożegnał się.
-Cześć.
Tym razem Doppler dotarł do portalu i wkroczył z powrotem na teren firmy. Skierował się najpierw do przydzielonego wcześniej baraku, gdzie w swojej szafce zostawił wygaszony rdzeń, ot dla bezpieczeństwa. Następnie zaś obrał na cel kasyno korporacyjne, miał w planach wygenerować nieco profitu ze zdobytych Wartości. Jednakże co dokładnie wydarzyło się w kasynie, pozostanie tajemnicą którą poznali tylko tam obecni.

Po wizycie w kasynie Doppler udał się do gabinetu, w którym członkowie jego baraku oddawali rdzenie do spieniężenia. Zostawił tam część ze swoich zdobyczy, resztę zachowując na wypadek znalezienia dla nich innego zastosowania. Po wszystkim skierował się do sal medytacyjnych, musiał lepiej zgłębić samego siebie, jeśli chciał podnieść swoją skuteczność.
Doppler miał przez dłuższą chwilę spokój. Faktycznie dał radę odpocząć i przeistoczyć samego siebie, formując EX. W pewnym momencie dostrzegł kontem oka Laplace’a przeglądającego mu się z progu drzwi. Mężczyzna poczekał aż Doppler wyjdzie z sali, nie chcąc irytować innych medytujących diabłów.
-To jest Chase. - przedstawił młodą postać o nieco drobniejszej posturze i mniejszym wzroście od Dopplera. Ta ukłoniła się. - Będzie twoim partnerem. Możecie współpracować z kimkolwiek jeszcze chcecie ale wolę aby żadne z was nigdy nie wychodziło samo z korporacji. Jesteście niedoświadczeni, nie wspominając o tym, że mało którzy łowcy kiedykolwiek polują samotnie. - wyjaśnił. - Doppler będzie liderem w tej drużynie. - dodał jeszcze, ku wyjaśnieniu. Chase tylko uśmiechnęła się głupio nie wiedząc, co powiedzieć.
-Dziękuję Ci za pomoc Laplace. - Kolekcjoner skinął starszemu diabłu głową. - Miło mi Cię poznać Chase. - Przywitał się uprzejmym tonem i odkłonił się dziewczynie z uśmiechem na twarzy. - Wierzę że nasza współpraca będzie owocna dla obojga. - Dodał po chwili.
-Taa...pewnie tak. Siema. - wyciągnęła dłoń w stronę Dopplera kontem oka przyglądając się Laplace. Ten przyglądał się parze z uśmiechem: - Czy będę mógł wam w czymś jeszcze pomóc, czy mogę pozostawić was samym sobie? - zapytał.
Kolekcjoner uchwycił jej dłoń delikatnie, jednakże zamiast nią potrząsnąć, schylił się lekko i po gentlemańsku pocałował diablicę w rękę. Czuł się wprawdzie trochę nieswojo, ale wypadało zachować kulturę. Na pytanie Laplace’a coś przyszło mu do głowy.
-Czy w porcie zostało cokolwiek do zrobienia, czy eksterminacja przetrząsnęła już dzielnicę od góry do dołu i nie ma sensu się tam zapuszczać?
-Wręcz przeciwnie. Po wyczyszczeniu podpalonego przez nas budynku wycofano się z portu. - poinformował Laplace. - Operacja tego typu zwykle gromadzi dużo EX w okolicy, więc poziom zagrożenia strefy może być wyższy niż wcześniej. - dodał.
-Brzmi to zatem jak dobry punkt docelowy pierwszego wspólnego wypadu. Chcę się przekonać, jak tam moje postępy. - Odparł Doppler. - Odpowiada Ci taki plan Chase? - Zwrócił się do nowej koleżanki, może i Laplace zrobił go liderem, ale to nie znaczyło że będzie wszystkie decyzje podejmował autorytarnie.
-Taaa, pewnie, chodźmy. - uśmiechnęła się podchodząc bliżej do Dopplera, zarzucając mu ramię nad szyję i ciągnąc go z dala od Laplace’a. - Dzięki za wszystko instruktor.
-Nie możesz się doczekać wyjścia w teren, czy obecność Laplace’a przyprawia Cię o dreszcze? - Zażartował młody diabeł, gdy kierowali się do właściwego portalu.
-W sumie jedno i drugie, nawet nie stać mnie na nocleg. - przyznała. - Więc ruszaj się szybciej.
-As You wish. - Skłonił się przesadnie i przyspieszył kroku. W sumie jemu też było spieszno, włożył dużo EX w medytację i chciał przetestować jej efekty w terenie.

Po tym gdy dwójka oddaliła się od Laplace na sensowny dystans, Chase oderwała się od Dopplera zakładając ręce za szyją i westchnęła głośno. - Jakoś nie wiem jak się zachować przy tych oficjalnych i na stanowisku, a tym bardziej jak nie wiem czym mi grozi gafa. - wyznała. - Mam nadzieję, że ty nie masz kija w dupsku? Ten pocałunek w dłoń to niezła przesada. - wytknęła Dopplerowi.
-Laplace jest bardzo wyrozumiały, palnąłem przy nim parę gaf i poza pouczeniem o błędzie nic złego mnie nie spotkało. - Uspokoił ją Kolekcjoner - Nie, nie mam kija, ani w tyłku ani w żadnej innej części ciała, choć momentami może się zdawać, że to drugie jest nieprawdą. - Zaśmiał się. - Może przesada, ale chciałem zaprezentować się kulturalnie, przynajmniej przy nim. - Rozłożył ręce w parodii bezradnego gestu i wystawił język, co się stało to się nie odstanie.
-Eeeh, w sumie jak będzie cie miał w poważaniu to może ci czasem odpali jakiś bonus, fakt. - przyznała. - Dobra, to co ty chcesz robić na tej dziczy? - spytała. - Dopiero co straciłam całą kasę w kasynie, więc szybko z tamtąd nie wyjdę.
-Planuję zapolować na plagę, a przy okazji może uda się znaleźć to wejście do podziemnej kolei, za to pewnie moglibyśmy zgarnąć bonus. - Odparł prosto z mostu. - Możemy też przeszukać jakieś opuszczone budynki, ich właściciele i tak tam nie wrócą, a nam przyda się każda pomoc w wykonaniu zadania, prawda? - Miał nadzieję, że dziewczyna podziela pragmatyczny pogląd, który prezentowali on i Laplace.
-Byłam jakiś czas temu w porcie. Tam przypadkiem nie ma takiej starej łajby która nie zdążyła wypłynąć z miasta? - zapytała. - Nie sądzę aby zbyt wiele osób rzucało się na coś takiego, a to mógł być transportowiec.
-Bardzo możliwe, że jest. Na pewno nie zaszkodzi sprawdzić czy coś się tam nie zalęgło. - Przyznał jej rację. - Zatem kierunek cumowisko, ahoj przygodo! - Rzucił przesadnie wzniosłym tonem, niczym kapitan wielkiego statku.
Chase wzruszyła ramionami, ruszając za nim.
Pozostało im tylko przejść przez portal. Na miejscu zaś skierowali się od razu w stronę rzeki, gdzie miał cumować statek. Nie dane było im jednak dotrzeć na miejsce. Po drodze trafili na małą grupę stworzeń plagi, dwa kudłacze, bukę i jedno niezidentyfikowane. Zgodnie uznali, że skoro przyszli tu polować, uderzą na bestie. Podeszli cicho, jak najbliżej zdołali i zaatakowali. Doppler wyciągnął pistolet, przykucnął by nie blokować wizji swojej partnerce i wypalił dwa razy do buki, a Chase naciągnęła mocno łuk i strzeliła do kudłacza.

Buka -6Ex
Buka -6Ex

Oba pociski Kolekcjonera sięgnęły celu, niestety diablica spudłowała. Młody diabeł ponownie wziął bukę na cel. Jednakże tym razem wypalił raz, pamiętając co potrafi dziwny, lewitujący stwór. Był gotów w każdej chwili dobyć ostrza i zaatakować bestię, którą ten podrzuci.
-To coś z wielkim okiem umie się teleportować, uważaj. - Rzucił do Chase, która tym razem strzeliła szybko w swój cel, a potem ustawiła się z pazurzastą rękawicą w gotowości.

KudłaczZ -14EX
Buka -12,5
Doppler -13arm

Lewitująca bestia zaczęła uciekać, myląc dość konkretnie szyki Dopplera. Ten sięgnął po miecz i postawił krok w kierunku buki, by z pomocą kosen skrócić jej egzystencję do zera. Diablica zaś ponownie naciągnęła swój łuk i przymierzyła dłuższą chwilę, zanim zwolniła cięciwę celując do kudłatego potwora.

Buka -18
Chase miss
Doppler pinned

Chase wystrzeliła kolejną strzałę w niesłychanie zwinną kreaturę, która rzuciła się na Dopplera, przybijając go do ziemi. Miała w planach również zatrucie go językiem, jednak młody diabeł szczęśliwie odchylił przed nim głowę.
Wróg podchodził coraz bliżej, ale jemu było to na rękę. Jak powiedział Laplace “Kto jest zmuszony pierwszy podejść, przegrywa.” czy jakoś tak. Doppler zamierzał pokazać, że w tym wypadku jego mentor miał rację. Wyprowadził dwa krzyżujące się cięcia w stronę kudłacza, którego postrzeliła jego partnerka. Ona zaś czekała z naciągniętym łukiem, na przebieg jego ataku. I ponownie posłała strzałę w ten sam cel.

KudłaczZ -7
KudłaczZ -12

Kudłate bestie chciały ich przyszpilić, jednakże nie udało im się. Chase schowała łuk i zamachnęła się pazurzastą rękawicą na tego, który był dość głupi by się do niej zbliżyć, wykonując trzy błyskawiczne ciosy. Doppler zaś skupił się na tym, który bezskutecznie nacierał na niego, wyprowadzając cięcie na nogi, a potem pchając w górę.

KudłaczZ -8,75 +bleeding1
KudłaczB -29,75
Doppler pinned
Chase pinned
Chase posioned

Tym razem natarcie kudłaczy było skuteczne i przykleiły się one do duetu diabłów, które postanowiły szybko strząsnąć z siebie zagrożenie.

KudłaczB -7
KudłaczZ -4(bleed)

Chase odniosła sukces, Dopplerowi jednak zabrakło szczęścia, nie ustawał więc w wysiłkach. Ona zaś wyciągnęła z kieszeni sztylet i posłała błyskawiczny sztych w stronę swojego przeciwnika, zmieniając jednocześnie postawę na bardziej defensywną.

KudłaczB -2EX
KudłaczZ -7EX

-Nieźle nam wyszło. - Powiedział Kolekcjoner, chowając miecz do kieszeni. Wyszli z tego praktycznie bez szwanku, jedynie na jego pancerzu widać było kilka rys.

-Zwinne te dziadostwa ale nie aż takie silne. - skomentowała Chase ich pojedynek z kudłaczami, spokojnym krokiem idąc za Dopplerem. Dwójka dotarła do rzeki przepływającej przez miasto. Był to bardzo szeroki przepływ, szybko łączący się z zespołem jezior niedaleko Hel. Teraz przy pomoście znajdowało się dość sporo porzuconych żaglówek. - Jakiekolwiek pojęcie jak to prowadzić? - spytała.
Diabły jako istoty egzystencjalne nie musieli obawiać się zatonięcia. I tak nie oddychali. Problemem była fizyka wewnątrz wody, która stawiała dużo większy opór podczas ruchu. Nie wspominając o jej trójwymiarowym aspekcie. - Nie mam pojęcia co jest pod wodą ale pewnie nie tak łatwo je ustrzelić z łuku. - skrzywiła się.
Szczęśliwie, przy łodziach nie było żadnych przedstawicieli plagi. Przynajmniej o tej porze.
-Nigdy nie pływałem żaglówką… - Przyznał Doppler i rozejrzał się. Zastanawiał się, jak daleko stąd jest domniemany statek transportowy, jeśli był zakotwiczony, to powinni dostać się na jego pokład bez pomocy jednostek pływających. - Chcesz na nie zajrzeć, czy idziemy od razu do statku? - Zapytał diablicę.
-Wolałabym próbować jedną z nich. - przyznała. - Na pewno nie jest zacumowany, ostatnio się już na niech czaiłam. Z tego co wiem to nikt z naszego baraku tam nie właził. - westchnęła. - Z drugiej strony mogłabym wbić strzałę z liną w ścianę okrętu, jeśli dasz radę się po niej wdrapać. Wtedy wystarczy podpłynąć samemu.
-Zatem obczajmy tę maszynerię. Jeśli nie będą zbyt skomplikowane, możemy spróbować na jednej z nich dopłynąć. - Zgodził się i skierował kroki na najbliższą żaglówkę.
Wyłącznie szczęście zadecydowało o łajbie jaką wybrał Doppler. Łódź nie miała dziur, była stabilna a żagiel dalej był na miejscu. Gdyby tylko ktokolwiek z dwójki wiedział jak go użyć. Chase stukała w motor nie będąc pewna czy faktycznie chce go drażnić. - Dobra, albo ryzykujemy z czymkolwiek, albo wyrywamy deski z pomostu i wiosłujemy. - zaproponowała.
-Niech no Ci się przyjrzę... - Mruknął, rozglądając się po pokładzie. Wszystkie pojazdy miały część wspólną jaką było posiadanie urządzeń sterowniczych. Trzeba było je znaleźć i obejrzeć, żeby zobaczyć czy da się wystartować. A przynajmniej spróbować szczęścia ze startem. Znaleźć ster nie było trudno, Doppler obejrzał więc przyległości by znaleźć odpowiednik pedału gazu, albo skrzyni zmiany biegów. Jednakże, to widocznie było coś zarezerwowane dla większych jednostek. Musiał zatem odpalić motor ręcznie.
-No to ryzykujemy. - Powiedział uruchamiając silnik. Miał nadzieję, że sterowanie nie będzie zbyt trudne.
-Bezpieczniej będę jak stanę czy usiądę? - zapytała się Chase niepewna jak działają żaglówki. - Weszłabym pod pokład ale ci nie ufam. - wyznała.
-Lepiej usiądź, nie wiem jak mocny jest ten silnik, więc może szarpnąć. - Nie przejął się szczególnie brakiem zaufania, był to przecież zaledwie ich pierwszy dzień współpracy, na to przyjdzie czas. Szarpnął porządnie za linkę po raz ostatni, jednocześnie trzymając się ręką burty, by samemu nie zaliczyć wywrotki.
Szarpnęło. I to dużo mocniej niż Doppler się spodziewał. Motorówka zaczęła pędził na łeb na szyję prosto przed siebie, niespecjalnie reagując do przechylania silnika. Chase rzuciła się na maszynę chcąc pomóc Dopplerowi, intencja jednak nie starczyła. Ciągłe szarpanie bujało tylko łodzią dalej nie zmieniając jej kierunku. Gdyby kobieta była nieco bardziej opanowana, może szczęśliwie rozbili by się o drugi brzeg rzeki lądując w mieście. Zamiast tego zręcznie wywrócili łódź po minucie rejsu, wpadając pod wodę. Rękaw Dopplera zaplątał się w śmigiełko silnika, które szybko się ułamało ale nie bez uprzedniego wykręcenia jego dłoni w nienaturalny sposób. Na całe szczęście, nie był istotą żywą.

Doppler -20EX

-Kurwa! - Zaklął z bólu. To zdarzenie odebrało mu chęć do eksperymentów, zaczął więc płynąć do brzegu, by dostać się na statek z lądu, choćby to oznaczało pokonanie części rzeki wpław.
Widząc kierunek Dopplera, Chase szybko złapała go za bark i wskazała palcem na łódź. Powrót na brzeg to w tym momencie droga na około.
Doppler pokazał na migi “OK” i zamiast do brzegu skierował się w stronę statku.
Po drodze dwójka dostrzegła jakiś ruch w głębi wody. Cztery kreatury zbliżały się w ich kierunku próbując ich otoczyć. Jednym było wężowate stworzenie z odrobinę kocią twarzą, choć ostrą. Wyglądało podobnie do Plum, partnera Riive. Trzy pozostałe wygladądały dość podobnie do siebie. Były grube, nie miały szyi a twarze dość zdeformowane. Z nieinteligentnym uśmiechem zbliżały się. Dwoje z nich o niebieskiej skórze, uzbrojone w włócznie oraz trzecia pozbawiona broni, o zielonej skórze i nadętych policzkach.
Doppler zareagował błyskawicznie, wyciągając miecz z kieszeni. Podpłynął do plumowatej bestii i zamachnął się na nią.

Shart-9EX
Doppler-20EX
Doppler+Bleed

Bestia oberwała, choć niezbyt mocno, znacznie mocniej odgryzła się Kolekcjonerowi. Chase w tym czasie wyciągnęła sztylet i przygotowała się do kontrowania ataków przeciwników którzy do niej podpłyną. Jednakże te miały inne plany i otaczały ich zamiast zbliżać się bezpośrednio. Doppler zaatakował dwukrotnie pływającego kota, licząc że zada mu wystarczające szkody.

Shart -21,25EX
Doppler -2EX(bleeding)
Doppler -20EX
Doppler +bleeding2
Doppler +snared
Chase -40EX

Ciosy diabła były silne, jednakże plum nie pozostawał dłużny, kąsając go boleśnie. Chase nie chcąc czekać na rozwój wydarzeń podpłynęła do jednej z ryb, wyprowadzając sztych w jej stronę. Niestety spudłowała, a rybka ładnie jej się odpłaciła.
Doppler nie ustawał w wysiłkach. Musiał pozbyć się z siebie tego paskudztwa, zwłaszcza że w tym momencie go unieruchamiało. Zamachnął się mocno i ciął w sploty, które go otaczały.

Shart -18,75
Doppler -snared

Plumowate stworzenie miało pecha, albo dusisz albo unikasz, miecz rozrąbał jej podłużne ciało, uwalniając diabła który zaraz zamierzył się na rybę, która zdążyła w międzyczasie do niego dopłynąć. Chase po raz kolejny zamierzyła się na swojego przeciwnika i wykonała serię trzech uderzeń w jego kierunku.

BlueFinR -22EX
Chase -18EX

Doppler źle ocenił efektywność swojego ciosu, kotowaty nadal żył i właśnie uciekał. Niestety Diabeł nie mógł go gonić, miał przed sobą innego przeciwnika. Zamachnął się dwukrotnie, w stronę dziwnej ryby. Chase w tym czasie nieco zwolniła, wymierzając już tylko dwa ciosy we wroga z włócznią.

Doppler -10EX(bleed)
Doppler -16EX(bleed)
BlueFinY-16,25EX
BlueFinR-9EX

Doppler -9,25EX
Chase -48EX
Chase -4EX

Oboje diabłów odczuwało dość boleśnie to, że są na kiepskiej pozycji w wodzie, jednakże dopóki nie zlikwidują zagrożenia, nie mogli ruszyć dalej. Atakowali więc, by ukrócić egzystencję rybopodobnych istot.

BlueFinY -11EX
BlueFinR-20EX
Doppler-15EX
Chase-1,25
Chase+Bleed
Chase-8EX
Doppler-16EX(bleed)

EX wyciekał z niego szerokim strumieniem, Chase wcale nie miała się lepiej. Nie ustępowali jednak, cięli i pchali by móc wyjść z tego zwycięsko.

BlueFinY-11
BlueFinR-17
Doppler -48EX
Chase -3EX
Chase -4EX
Doppler -9EX

-Zdechłbyś wreszcie! - Ryknął Doppler, choć pod wodą i tak nikt go nie słyszał. Ciął ze złością, raz za razem. Chase także nie dopisywał humor, w jej sztychach widać było rosnące zdenerwowanie.

BlueFinY-8EX
BlueFinR-16EX
Chase +1Verrine
GreenFin-10EX
Doppler-17EX(bleed)
Chase-4EX(Bleed)

Przeciwnik Dopplera chyba zauważył że ich przewaga topnieje, zaczął uciekać. Jednakże pod jego ostrze nasunęła się ostatnia z ryb i właśnie przeciwko niej Kolekcjoner skierował swoje ataki. Chase podpłynęła i również dźgnęła w bestię.

GreenFin-25EX

Młody diabeł zaczął czym prędzej płynąć ku powierzchni, ciągnąc przy tym za ramię swoją towarzyszkę. Nie miał ochoty kusić losu przebywając pod wodą dłużej niż to absolutnie konieczne. Potem zwrócił się w stronę statku, jego determinacja by tam dopłynąć była tym silniejsza im bardziej odtwarzał w głowie podwodne starcie.
Dwójka dopłynęła do samego statku bez większych zmartwień. Po wynurzeniu się ponad wodę, Chase oparła się o jedną z jego ścian. - Jasna cholera, jak sie nie znasz to nie ruszaj. - zaproponowała. - Trzeba było wyrwać deski i wiosłować. - wzdychała oddychając nieco ciężej, zmęczona po poprzedniej walce.
-Pierwsze co zrobię po powrocie, to kupię sobie skrzydła… - Mruknął Doppler - To zdecydowanie nie był dobry pomysł, ale jakoś daliśmy radę. - Przyznał jej rację. - No, ale teraz czas wejść na pokład. - Dorzucił, pamiętając jej pomysł ze wspinaczką.
Chase wzięła większy oddech po czym odwróciła się do ściany żelaznej łodzi i wbiła w nią pazury rękawic. - To łap się pleców. Ostatecznie nie zdobyliśmy żadnej liny, chociaż jakaś pewnie była w tamtej żalgówce.
-Dobrze że jestem szczupły. - Powiedział bardziej do siebie, niż do niej. Nie protestując, złapał się jej, by mogła go wtaszczyć. W miarę możliwości starał się pomagać jej nogami, jeśli miał je gdzie oprzeć. Musieli wyglądać komicznie, ale raczej nikt ich nie widział.
Podróż była zadziwiająco szybka, Chase zdecydowanie należała do nieco silniejszych diabłów. W zamian za to, wspinaczka ogromnie ją zmęczyła. Przez burtę przeszła prawie pozbawiona kondycji. - To jaki plan? - spytała.
-Najpierw złap kilka oddechów, żebyś mi tu nie omdlała. Nic się nie stanie, jeśli chwilę zaczekamy, a ja będę o Ciebie spokojniejszy. - Odparł, opierając się o burtę. - Jak już odetchniesz, przetrząśniemy ten statek tak dokładnie jak tylko się da i wyeliminujemy wszystkie wrogie stworzenia, które napotkamy. Może kogoś da się stąd odratować, ale to raczej nadzieja niż realna szansa. Przy okazji warto sprawdzić wszelakie skrzynie i kontenery, to w końcu transportowiec. Stojąc tu, tylko zbiera wodorosty i rdzę, a stworzenia plagi prędzej czy później podziurawią mu dno i zatopią. Laplace mówił, że do zwalczania skażenia potrzebne nam są wszystkie środki jakie możemy zdobyć i ja się z tym zgadzam. - Przedstawił jej plan i zrobił chwilę pauzy, żeby przetrawiła go sobie. - Jakieś obiekcje, albo sugestie? - Zapytał.
-Nie mam nic przeciw tak długo jak nie chcemy nigdzie płynąć tą łodzią - westchnęła.
-Ta się raczej tak nie zerwie, ale zdecydowanie odechciało mi się “zabawy w wilka morskiego”. - Zakończył westchnieniem. Odbił się od barierki i skupił, by woda odpłynęła z jego “ubrań”. Pływanie zdecydowanie nie należało do jego ulubionych zajęć. Rozciągnął się też trochę by pozbyć się zimna ze swojej formy. Niby diabły były istotami z czystego EX, a jednak czuły chłód i dyskomfort.
Po krótkim odpoczynku dwójka przeszła się po pokładzie, zerkając czy coś się na nim ostało. Poza głównie zniszczonymi beczkami wygrzebali tylko jakąś jedną grubą linę, która teoretycznie mogłaby się do czegoś przydać. Pośród glonów i pokładowego brudu udało się im również doszukać niepodpisanych kluczy.
-O, to się może przydać. - Mruknął młody diabeł. Pewien że na pokładzie już raczej nic nie znajdą, ruszył w stronę drzwi. Nadszedł czas by zbadać ten statek dokładnie.
Drzwi na statku prowadziły prosto na schody. Jedne prowadzące w dół pod pokład i drugie na górę, do pomieszczenia sterowniczego.
Na pierwszy ogień poszły schody skierowane do sterowni. Jeśli ktoś przetrwał i nie zdążył uciec, zapewne ukrywał się tam.
Drzwi do pomieszczenia były uchylone. Doppler z pewnością siebie otworzył je aby wejść do środka. Pomieszczenie wewnątrz było dość obszerne. Znajdowała się tutaj prostokątna kabina z różnego rodzaju panelami kontrolnymi oraz kilkunastoma martwymi ludźmi, elfami czy jasna cholera ich humanoidami. Wszyscy wyglądali na dość wychudzonych, a od ich pępków wychodziły jakiegoś rodzaju macki czy organiczne tuby połączone z wielkim, świecącym jajem na środku pomieszczenia. Dziwactwo przypominało rdzeń karmiący się ciałami załogi. Chase podbiegła szybko do jednego z ciał, aby sprawdzić jego rany. - Najpierw ich zabili, potem podpięli...ale co to za cholera? - zadziwiła się, nie dając po sobie poznać gwarantowanej dozy strachu.
-Żebym to ja wiedział, ale jakoś nie mam ochoty przekonać się, czy coś się z tego wykluje. - Odparł i ruszył w kierunku zwłok, by poodcinać macki. Nie miał pojęcia czy to coś da, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
Z niektórych po odcięciu wypływały resztki jakiś soków, większość jednak była pusta. Jajo wyczerpało większość pożywienia jaką miało do dyspozycji. Dwójka zaczęła słyszeć zbliżające się kroki od schodów. Ktoś nadchodził.
-Będziemy mieli towarzystwo, świetnie… - Westchnął ironicznie Kolekcjoner. - Rozbijamy to jajo, czy czekamy co przyjdzie i ryzykujemy że się wykluje? - Zapytał Chase sięgając po miecz i podpalając go.
Chase migiem ustawiła się w pozycji gotowości do walki. - Justice kazał ci szefować, więc wybieraj. Jak coś będzie na ciebie.
-Jesteśmy zespołem, więc się konsultuję. Dobra, pilnuj schodów. Jeśli wejdzie nimi jakaś bestia, to strzelaj. Ja w tym czasie zajmę się jajkiem. - Zdecydował i podszedł do tworu, by go roztrzaskać
Podchodząc do jaja Doppler usłyszał trzask i był zmuszony odskoczyć. Jedna z lamp zwisających nad ich głowami spadła na dół. Na szczęście uderzyła nie w Dopplera, a w samo jajo. Mężczyzna bez problemu dodał od siebie.

??? -71EX

Chase uwolniła strzałę gdy tylko na piętrze pojawił się pierwszy murlok. Zwierzę mimo to biegło przed siebie, a na piętro wylała się masa stworzeń.

MurlokG -12EX

-Chyba jednak musi zaczekać. - mruknął Kolekcjoner i odwrócił się. Postawił krok w stronę jednego z murloków, po czym wyprowadził potężne pchnięcie, wprawiając ostrze w ruch wirowy. Chase w tym czasie naciągnęła łuk po raz kolejny i strzeliła do swojego poprzedniego celu.

MurlokB -99EX
Frosh -99EX
MurlokG-18EX
Chase+10CP
Doppler -34,5
Doppler Bleed1

Doppler poprawił, powtarzając swój poprzedni manewr. Chase niemal równocześnie z jego pchnięciem wypuściła kolejną strzałę. Gdy dwie ryby padły, młody diabeł z gracją wykonał zwrot i ciął ostatniego przeciwnika, znajdującego się obok.

MurlokB -68EX
Frosh -68EX

Niestety, mimo trafień nie zdołali zabić ostatniego murloka, który zdezaktywował się, zostawiając uśpiony rdzeń. Doppler podniósł go i spojrzał pytająco na Chase. - Chcesz? - Zapytał ją.
-Pewnie. - wzruszyła ramionami jakby nigdy nic nie zaszło, zarzucając łuk za siebie, cięciwą przez bark. - To kto tnie jajo? Czy na dystans?
-Zacząłem, to skończę. Ty pilnuj, na wszelki wypadek. - Odparł i rzucił jej kulkę, po czym wrócił do rąbania jajowatego tworu.
Kula faktycznie była dość wytrzymała, a każde uderzenie w nią wywoływało swoistą falę energii. Po pewnym czasie Doppler domyślił się, że to wołanie o pomoc. Miało w sobie sporo przestrachu i błagania. W końcu jednak udało się roztworzyć jajo, z którego wylało się mnóstwo przedziwnych płynów. W środku jednak nic nie było, nawet rdzenia.
-To tyle? - spytała Chase.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline  
Stary 01-06-2016, 21:01   #27
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Cios w serce plagi i niespodzianka


-Wygląda na to, że to dopiero początek. To jajo wołało o pomoc… - Odpowiedział jej Kolekcjoner. Nie wiedział czy cokolwiek odpowie na to wezwanie, ale istniała taka szansa. - Zanim zrobi się tu tłoczno, sprawdźmy czy nic nie znajdziemy. - To rzekłszy zabrał się za przeszukiwanie pomieszczenia.
-Hoh...to ty się rozejrzyj. Ja popilnuję. - stwierdziła.
Doppler przejrzał pomieszczenie. Na półkach i panelach kontrolnych nie znalazł nic wartościowego, a przynajmniej nic co mógłby za takie uznać. Po namyśle i z lekkim oporem Diabeł sprawdził również co na posiadaniu miała martwa załoga. Znalazł nieco banknotów z banku Midasa, wartość respektowana w całym godverse. Najładniej ubrany z martwych, tak więc pewnie kapitan miał przy sobie małe pudełeczko. Było zamknięte ale wcześniej znaleziony klucz pasował jak ulał. W środku znajdował się notes kapitański.
-Pora zejść pod pokład. Potem pochowamy zmarłych. - Zdecydował zakończywszy przeszukanie i poszedł schodami w dół.
-Nie czytasz? - spytała zaciekawiona. - Nie aby co ale jak chcesz oglądać jeszcze co jest pod pokładem, to i tak będziemy tu do rana. Już się ściemnia. - kiwnęła głową na widok za oknem.
-W sumie można przeczytać od razu, choć chciałem zrobić to później. - Przyznał jej i wziął się za wertowanie dziennika.
Zmęczony Doppler przejrzał dziennik ale na koniec był dość świadomy, że mógł coś ominąć. Mimo tego wyciągnął przynajmniej podstawowe wnioski. Grupa wpłynęła do Hel po wybuchu plagi i nie zorientowała się dlaczego miasto jest opuszczone. Gdy dopłynęli do tamy zatrzymali okręt, nie byli w stanie wrócić. Słysząc i widząc zza okna nadciągające murloki kapitan zamknął notes w pudełku i wyrzucił klucz, aby chronić informacje przed zgubieniem.
-Hm… za wiele to się nie dowiemy z tego. Może później przeczytam jeszcze raz. - Westchnął diabeł i ponownie ruszył do schodów.
Schodząc po schodach diabły usłyszały mały zgrzyt, nim Doppler się zorientował schody pod jego stopą zaczęły się zawalać. Szczęśliwie Chase złapała go za ramię swoimi dość ostrymi rękawicami i przyciągnęła do siebie. Dwójka została na górze, choć skok na “parter” nie wyglądał na specjalnie wymagający.

Doppler -20EX

-Czarny kot za mną łazi czy jak? - żachnął się Kolekcjoner, gdy ledwo uniknął upadku. Najostrożniej jak mógł opuścił się przy pomocy rąk z zarwanych schodów, a następnie puścił. Nie chciał ryzykować dodatkowych uszkodzeń.
Spokojnie wrócili do miejsca wyjściowego, gotowi zejść pod pokład.
-Kto wie, może i. - zgodziła się Chase. - Albo ta łajba zwyczajnie sie sypie.
Powolnym krokiem zeszli schodami. Tym razem byli dużo ostrożniejsi. W końcu zawitali na pierwszym piętrze ładowni. To było pełne łóżek i musiało służyć za sypialnię. Na jego końcu znajdowały się schody do samej ładowni. Pomiędzy łóżkami kryła się całkiem spora garstka przedstawicieli plagi którą widać było już z schodów. W dodatku piętro było zalane wodą. Niezbyt mocno, ale sugerowało to, że ładowania będzie w pełni zalana. Zagadką pozostawało jakim cudem statek nie tonął.
Dwójka dość szybko znalazła się na dole zajmując dogodne pozycje. Doppler skrócił dystans i ustawił się defensywnie, by odeprzeć pierwszego nadchodzącego murloka. Chase w tym czasie naciągnęła mocno łuk i wystrzeliła w stronę jednego z przeciwników.

Murlok R-8EX

Niestety murloki prysnęły na boki, próbując okrążyć duet. Kolekcjoner przesunął się, by zablokować drogę zachodzącym ich z prawej flanki wrogom. Chase zaś błyskawicznie naciągnęła łuk i dwukrotnie wystrzeliła w stronę swojego pierwszego celu.

Murlock R-15EX
Murlock R-3EX

Doppler zastąpił drogę jednej z ryb i zamachnął się w jej stronę mieczem. Liczył że płonące ostrze dobrze spełni swoją rolę. Chase tym razem przymierzyła dłużej i ponownie szyła do zranionej bestii.

Murlock B- 80+EX (instant kill, overkill)
Murlock R-18EX

-Trafiony zatopiony! - Zawołał z zadowoleniem młody diabeł, każdy pokonany przeciwnik był powodem do satysfakcji. Cofnął się do Chase, by ją osłaniać z prawej, a ona dobyła sztyletu, by móc bronić się przed zbliżającymi się murlokami w starciu bezpośrednim.
Chase świetnie poradziła sobie z unikiem włóczni, zdobywając okazję do zwrócenia przeciwnikowi obrażeń. W międzyczasie Doppler uniknął aż dwóch zasięgowych ataków zieleńszych przeciwników. Dziwniejsze i powolniejsze z ryb okazały się zdolne pluć kwasem.

Murlock R-11EX

Doppler płynnym krokiem wszedł jednemu z rybowatych za plecy, jednakże nie zaatakował go. Nie chciał zabierać Chase przyjemności z walki. Mocnym pchnięciem wraził ostrze w murloka, który szedł za celem diablicy, ona zaś błyskawiczną serią ciosów potraktowała najbliższą sobie rybę.

Murlock G-19EX
Murlock R-39EX

Dwójka świetnie radziła sobie z przeciwnikami, jednak tym razem ich wsparcie zdołało trafić swoimi wewnętrznymi płynami w Dopplera. Zadziwiająco kwas z ust stworzeń sam w sobie go nie zranił. W zamian za to, jego ex samo z siebie się rozpaliło. Bliższy Dopplerowi przeciwnik poprawił to swoją dzidą na zachętę.

Doppler +burning
Doppler -13EX

-Noż… - Diabeł stłumił przekleństwo. Czuł że zaczyna się palić, widocznie musiał zwrócić uwagę na dwa froshe. W kilku susach znalazł się w pobliżu jednego z nich. Chase zaś przestąpiła nad trupem i wraziła sztylet w bestię, z którą przed chwilą mierzył się Kolekcjoner. W jednym momencie Doppler wiedziony nieznanym przeczuciem odskoczył w bok, jak się okazało w ostatniej chwili, gdyż podłoga w miejscu gdzie niedawno stał zarwała się.


Murlock G-8EX
Doppler -6EX(burning

Doppler wziął zamach i wyprowadził pchnięcie, wprowadzając ostrze w ruch wirowy, by energia ciosu dosięgnęła frosha ponad dziurą w podłodze. Płynnie zmienił chwyt i z pchnięcia przeszedł w cięcie, atakując kudłacza który do niego doskoczył. Chase zaś metodycznie atakowała murloka, który nieskutecznie na nią nacierał.

Frosh Br -90EX ded
Murlok G-17EX
Chase -33EX
Doppler -25EX (burning)

-Złap mnie jeśli potrafisz! - Zakpił Kolekcjoner w stronę kudłacza, który wciąż próbował się do niego dobrać. Postawiwszy krok od bestii wykonał kosen po raz kolejny, rażąc drugiego frosha między kojami. Chase pchnęła w rybola sztyletem i przygotowała się by skontrować kolejne jego natarcie.

Frosh F -55EX
Murlock G -6EX
Doppler -10EX (piła)

Niestety natarcie Dopplera nie było tak skuteczne jak poprzednio, kudłacz i frosh zwiały w dół przez dziurę w podłodze, a ich zostawiony na pastwę losu towarzysz zgasł. Doppler podał Chase rdzeń, który pozostał po bestii.
-Kolejne jajo, przyjrzyjmy się bliżej… - Mruknął młody diabeł podchodząc do tworu, by zbadać go z bliska. Może było nieszkodliwe z braku ofiar w pobliżu, chciał sprawdzić.
niewielka macka wyrosła z podstawy wytworu i zaczęła niewinnie skradać się po nogawce Dopplera, szukając skóry do której można się wbić. Jajo było przystosowane do karmienia się istotami żywymi, nie wiedziało co zrobić z Dopplerem.
Diabeł szybkim ruchem odciął mackę. Miał nadzieję że jajo da się zbadać, ale najwidoczniej chciało sobie zrobić z niego przekąskę. Jedyną przeszkodą było iż nie składał się z ciała.
-Interesujące. Może ktoś z wydziału więcej powie nam na ten temat. - To rzekłszy uwiecznił jajco na paru zdjęciach i krótkim filmie. Następnie zabrał się za jego rozbijanie. Ktokolwiek wejdzie na ten statek, będzie zagrożony jeśli ten twór przetrwa. Tak jak poprzednio, skorupa okazała się twarda, ale ustąpiła pod naporem ciosów, uwalniając płynną zawartość. Doppler obszedł pomieszczenie, sprawdzając uważnie czy znajdzie tu cokolwiek interesującego, na przykład kolejny dziennik. Aczkolwiek nie planował wzgardzić ewentualnym wartościowym znaleziskiem. Kolekcjoner znalazł trochę banknotów, gruby zwój liny i karmę dla zwierząt, nic szczególnego.
-No to kierunek ładownia, posprzątajmy tu do końca. - Zwrócił się do Chase, w końcu nadal mieli do wyeliminowania co najmniej dwie bestie. Zaczekał aż do niego dołączy i ruszył w stronę schodów w dół.

Powoli stawiali krok na kolejnych niepewnych schodach w dół, z każdym krokiem zagłębiając się nieco bardziej pod wodę. W końcu pełni zanurzeni spłynęli do ładowni, gdzie czekał ich przerażający widok.
Ogromny, pomarańczowy organ przypominający serce pompował na drugim końcu ładowni, karmiąc mocno związane mackami rdzenie przytwierdzone do ścian okrętu. Była to ogromna wylęgarnia plagi pilnowana przez szereg murloków i żuków. Nie było pewności co i kiedy wyskoczy z wielu gressilionów i verrinów pulsujących ruchliwie. Na ten widok Chase natychmiast zwątpiła, wskazując palcem na drogę powrotną.
Doppler wyciągnął z kieszeni spluwę, którą dostał pierwszego dnia. Wziął na cel żuka i wypalił. Niespecjalnie interesowało go czy trafi, chodziło tylko o ściągnięcie uwagi choć części stworzeń. Gdy tylko wypalił zaczął się cofać na wyższe piętro.
Słysząc wystrzał Chase nawet nie obejrzała się za siebie, ciągnąc Dopplera za sobą, żeby przypadkiem tu nie został. Dwójka wypadła z wody niesamowicie szybko. - Na co ty liczysz? - zapytała, podnosząc się z ziemi możliwie prędko. - Na to trzeba połowy bunkra. Albo mocnej, elektrycznej licencji.
-Chciałem ściągnąć uwagę tych paskud, żeby wyszły stamtąd za nami. Tu mamy większe szanse, możemy je wytłuc po kolei. A gdy serce zostanie bez osłony, będziemy mogli je zniszczyć. Nie zawsze trzeba stawiać na ilość, czasami myśleniem można nadrobić mniej liczne szeregi. - Odparł spokojnie, jednocześnie obserwując klatki schodowe, by nie dać się zaskoczyć żadnej bestii.
-Te jaja przypadkiem nie płakały jak je tłukłeś? - spytała Chase łapiąc oddech. - Jestem prawie pewna, że jak coś miało tu przyjść, to przylazłoby wtedy.
-Próbować nigdy nie zaszkodzi. W razie gdyby nie potoczyło się po naszej myśli zawsze moglibyśmy uciec. A ja chcę spróbować, chcę pokazać że jestem wart pokładanej we mnie nadziei. Nie zmuszę Cię, jeśli nie chcesz w tym uczestniczyć schowaj się gdzieś, ale nie będę ukrywał że z Tobą mam większe szanse przeżyć. - Próbował argumentować, cały czas bacznie obserwując okolicę.
Chase ochłonęła nieco.
-Jak tu wyjdą, możemy ich wystrzelać. Jeśli nie, to znaczy, że nigdy nie opuszczą serca na wszelki wypadek. Można próbować. - stwierdziła w końcu z ulgą. - W najgorszym wypadku zrobimy hit’n’run. - skrzywiła się.
-Zapewne to nas właśnie czeka. - Przyznał Doppler. - W takim wypadku najlepiej będzie schodzić z obu klatek schodowych jednocześnie, żeby nie ściągać całej tej bandy w jedną stronę. Rozproszone siły łatwiej pokonać. - Zaproponował, licząc że Chase wskaże mu ewentualne błędy w rozumowaniu.
-Brzmi jak plan. - przytaknęła skinieniem głowy, rozsiadając się na ziemi. Wolała być w pełni sił. Szybkim ruchem otworzyła swój prywatny wymiar i wyjęła z niego uśpione rdzenie. Uśmiechnęła się do kul po czym z impetem wbiła w nie sztylet. - Pierdol się. - warknęła do umierających stworzeń wewnątrz. - Nie biorę ryzyka.
Doppler wyjął swój rdzeń. Chciał go zachować, Yatuja wskazała mu dla niego wiele zastosowań i miał nadzieję je wypróbować. Ważył go przez chwilę w dłoni, po czym schował do kieszeni. - Zaryzykuję. W razie czego, sam wykończę to co z niego wyjdzie. - Zdecydował. Podszedł do prawej klatki schodowej i czekał aż Chase się podniesie, sygnalizując gotowość.
Kobieta kiwnęła głową. Byli gotowi do akcji.
-Ruszamy. - Rzucił i zszedł swoimi schodami.
Doppler wziął na cel żuka i pchnął, tworząc lancę z energii. Ogień w jego mieczu pochodził ze spalającego się EX, więc powinien działać nawet pod wodą, przynajmniej tworząc strumienie ukropu.
Wirująca energia ostrza w zamkniętym zbiorniku wodnym wprowadziła ciecz w okolicy w ruch wirowy przy wyjątkowo wysokim ciśnieniu, zwiększając moc techniki dwukrotnie jednocześnie powiększając jej pole rażenia. Szczęście było po stronie Dopplera.

Żuk R -39EX

Kolekcjoner obrócił się nieco. Skoro jego atak miał powiększony zasięg, zamierzał wykorzystać to na swoją korzyść. Kolejne pchnięcie było wycelowane pomiędzy żuka i będącego niedaleko murloka. Chase uzbrojona w sztylet zeszła nieco niżej i czekała w pozycji defensywnej, by uderzyć w murloka, który był bliżej niej, a liczyła że podejdzie.

Doppler -31EX

Pechowo, obie bestie uniknęły strumienia wody, a murlok jeszcze się odgryzł. Doppler wziął na cel żuka i pchnął, starając się trafić pomiędzy płyty pancerza. Bestia uchyliła się, więc diabeł przekształcił cios w cięcie, próbując go mimo wszystko dosięgnąć. Chase cofnęła się do schodów, czekając ze sztyletem w pogotowiu.

Doppler -8
Doppler -24
Chase -32

Uwaga została ściągnięta odpowiednio mocno, Doppler i Chase zaczęli cofać się po schodach, trzymając bestie w polu widzenia. Gdy diablica wyszła z wody natychmiast sięgnęła po łuk. Nałożyła dwie strzały i czekała aż wynurzy się murlok. Doppler stał blisko schodów z mieczem i okręcał go w dłoni szykując się do zadania morderczego uderzenia, kiedy żuk i ryba znajdą się w jego polu rażenia.

Murlok P -19EX
Murlok B -23EX

Niestety żuk uniknął energii ataku, Doppler cofnął się o krok, by nie ułatwiać bestii zadania. Chase wystrzeliła, wbijając w rybę dwa pociski.

Doppler -8EX

Żuk wbił się z impetem w Kolekcjonera, na szczęście ten w ostatniej chwili się cofnął, minimalizując szkody, inaczej mogłoby bardziej zaboleć. Zamachnął się dwukrotnie na insekta w odwecie. Młoda diablica wyciągnęła z kieszeni sztylet i zasypała murloka gradem uderzeń.

Żuk R -15,75EX
Żuk R -12EX (overkill)
Murlok B -19EX
Doppler -21EX
Chase -27EX

Robal padł, ale jego kolega dalej boleśnie nadgryzał zapasy energii Dopplera. Młody diabeł uderzył go więc dwukrotnie. Chase również oberwała i postanowiła się solidnie odwdzięczyć murlokowi, który na nią nacierał.

Murlok P-20EX
Murlok B-8,25EX
Doppler -6EX
Chase -24EX
Chase +Bleeding

Wybitnie im nie szło, ciosy łatwo dosięgały celu ale nie wyrządzały dużych szkód. Za to rybole nacierały boleśnie. Doppler ponownie zdzielił swojego dwukrotnie, Chase również zasypała wroga kolejną nawałnicą ataków.

Murlok P -20EX
Murlok B -27

Chase -41EX
Chase -4EX(bleeding)
Doppler -9EX

Było coraz gorzej, ale determinacja Dopplera nie spadała. Postanowił sobie coś i zamierzał tego dokonać. Ponownie ciął dwukrotnie pokraczne cielsko. Chase wbiła ostrze w ryboluda. Który padł trupem, ruszyła więc wspomóc Kolekcjonera

Murlok P -17EX
Murlok B -13EX ded
Doppler -56EX
Chase -3EX(bleeding)

Młody diabeł był coraz bardziej rozwścieczony, wcześniej szło gładko, teraz ledwie dawał radę, pomyśleć że brak ognia aż tak zmieniał stosunek sił. Ciął dwukrotnie licząc że tym razem to wystarczy. Chase w tym czasie podchodziła by mieć rybola w zasięgu.

Murlok P -21EX ded

-Trzeba jakoś wyciągnąć te cholery spod wody. Mam pewien pomysł. - Doppler wyciągnął z kieszeni zwój liny. - [i]Jedno z nas musi się opuścić przez dziurę i przyciągnąć ich uwagę, na sygnał drugie musi jak najszybciej wyciągnąć pierwsze.
-Nie jestem pewna czy są takie głupie. - stwierdziła zaglądając w dziurę. Stworzenia nie patrzyły w ich kierunku, jednak dalej się pod nią gromadziły. - Albo raczej to nie nami się interesują, tylko sercem.
-Nie przekonamy się, dopóki nie spróbujemy. Skoro już zaczęliśmy, postarajmy się dokończyć. - Odparł kolekcjoner, obwiązując się sznurem. Siła wyporu powinna ułatwić Chase zadanie wyciągnięcia go we właściwej chwili. Podał jej linę. - Skaczę gdy będziesz gotowa. Pociągnę za sznur jako sygnał do wyłowienia.
-Ehh...spróbujmy. - skrzywiła się, łapiąc linę. - Wskakuj gdy gotowy
-No to hop. - Rzucił wskakując do dziury. Opuszczał się powoli, próbując zlokalizować skupisko bestii. Te dość szybko zaczęły zlatywać się w pobliże otworu, ale trzymały się dna, nie podpływały w górę. Doppler wycelował i pchnął, tworząc wir wody pod wysokim ciśnieniem, potem pociągnął za sznur.

Żuk G - 26EX
Murlok B - 26EX
Murlock Y -26EX

Niestety, deski pod Chase zaczęły się zapadać. Miał do wyboru puścić linę, albo ściągnąć diablicę w dół za sobą. Puścił więc…Chase poleciała do tyłu z mocnym trzaskiem uderzając o podłogę. Deski na których wcześniej stała zapadły się i wpadły do wody.
Doppler ponownie wyprowadził pchnięcie, tworząc wir. Diablica niewiele myśląc wskoczyła z prychnięciem w nowopowstałą dziurę, by pomóc Kolekcjonerowi.

Żuk G - 18EX
Murlok B - 18EX
Murlock Y -18EX

Doppler -56,25EX

Młody diabeł znalazł się w nieciekawej sytuacji. Pozostawało zwiększyć obroty i liczyć że to poskutkuje. Nacisnął spust na rękojeści uruchamiając piłę, po czym wziął zamach w stronę żuka, licząc że ten cios wystarczy. Gdy robak padał trupem Doppler już obracał się i uderzał na jednego z murloków.

Żuk G -25EX ded
Dop +Gressilion
Murlok B - 20EX
Chase wyciągnęła sztylet i wykonała dwa szybkie pchnięcia w stronę frosha, który znajdował się zaraz obok niej.

Frosh -33EX ded
Chase +Verrine

Doppler -33EX
Chase -24EX

Kolekcjoner ponownie zamachnął się na murloka, którego pocharatał piłą. Musiał niestety uderzyć dwa razy, zanim ukrócił jego żywot

Doppler -20EX(piła)
Murlok B -27EX ded
Doppler +Verrine

Chase po zwinnym uniku zwróciła się w stronę murloka po jej lewej stronie i zasypała go gradem uderzeń.

Murlok R -33EX
Doppler -31EX
Chase -76,5EX
Chase +Bleeding
Chase -13EX

W trakcie walki niektóre z jaj na ścianach zaczęły drgać, a praca serca przyśpieszyła tępo.
Mieli coraz mniej czasu…
Doppler, zwrócił się w stronę ostatniej trójki przeciwników i po raz kolejny posłał w ich stronę potężny wir wody pod ciśnieniem.

Murlock Y -13EX+5
Murlock G -13EX+5
Żuk B -13EX+5

Niestety efekt był wręcz mizerny. Młody diabeł zamachnął się wściekle na murloka, którego miał najbliżej siebie, chcąc poprawić po swojej porażce. Młoda diablica w tym czasie dźgnęła dwa razy w stronę żuka, którego zranił wodny strumień.

Doppler -10EX (piła)
Chase -3EX (bleed)
Murlock Y -21EX
Murlock G -33EX
Doppler -48EX
Chase -71,5
Chase Bleed -> Bleed2
Chase -21EX
Sytuacja robiła się coraz bardziej desperacka. Doppler wyłączył piłę, ciągnęła z niego więcej energii, niż to było warte. Wykonał szybkie cięcie, chcąc pozbyć się irytującego murloka. Chase zamierzyła się na żuka wyprowadzając sztych za sztychem.

Murlok Y -13EX ded
Żuk B -16,25EX

Gdy bestia padła trupem, młody diabeł przestąpił nad rozpadającymi się zwłokami, by skrócić dystans do przeciwnika.

Chase -63EX
Chase -18EX(bleed)

Doppler postanowił wspomóc Chase, zamachnął się na żuka. Niestety robal nadal stał.

Żuk B -7,5

Chase uderzyła w żuka by go dobić. Niestety dopiero za drugim razem jej się to udało. Naprawdę nie mieli dziś szczęścia.

Chase +1Gressilion
Doppler -10,25
Doppler +bleeding
Chase -20EX
Chase -17EX (bleeding)

coraz więcej jaj zaczynał się wierzgać.
Doppler nie chciał tego robić, ale musiał. Zostawił Chase z przeciwnikami i pognał ile sił w stronę serca, żeby przeciąć macki łączące je z jajami. Młoda diablica w tym czasie atakowała nieustępliwie murloka, który był na początku jej przeciwnikiem.

Doppler -10CP
Doppler -6,25EX (bleed)
Murlock G -35EX ded
Chase -44EX
Chase -12EX (bleeding)

Doppler dalej gnał na złamanie karku, na ile pozwalał mu opór wody. Chase zaś zaatakowała ostatniego murloka, zasypując go gradem uderzeń.

Murlock R-30EX
Chase -5EX
Chase -16EX (bleed)
Doppler -1,25EX(bleed)

Młody diabeł w końcu dosięgnął celu, złapał chwilę oddechu jeśli można o tym mówić pod wodą i wykonał pchnięcie w kierunku skupiska macek, tworząc potężny wir który miał je rozerwać. Chase w tym czasie pchała raz za razem w opasłe cielsko rybola.

Murlock R -11EX
Chase -11EX(bleed)
Doppler -5EX(bleed)

Dzięki wysiłkom Dopplera część rdzeni została odcięta od źródła pożywienia, gnijąc i zamierając na oczach. Druga strona statku była jednak dużo żywsza, rozpoczynając pierwsze wyklucia.
Gdy wydawało się że sytuacja jest opanowana, dwójka diabłów przekonała się, że byli w błędzie. Kolekcjoner szybko przeciął dwie kolejne macki, Chase zaś rzuciła się w te pędy by pomóc, nie bacząc że zbliżyła się tym samym do innego przeciwnika.

Chase -10CP

Kolekcjoner zbliżył się do serca i kontynuował ten dziwny karczunek, młoda diablica w tym czasie zaatakowała sharta by nie przeszkadzał jej towarzyszowi.

Shart -8EX
Shart -5EX
Chase -10EX (bleed)
Doppler -6,5EX(Bleed)

Młody diabeł powoli zbliżał się do celu jakim było odcięcie prawej strony od serca. Chase uderzyła w longcata.

Longcat -18,25EX
Chase -17EX(bleed)
Doppler -3EX(bleed)

Doppler z niekrytą satysfakcją przeciął ostatnią z macek, przerywając dopływ pożywienia do rdzeni. Następnie z nową energią zamierzył się potężnie na podążającego za nim murloka. Chase, którą złapał shart postanowiła się uwolnić, dźgając w jego wężowate ciało ze złością.

Murlock R -13EX ded
Doppler +1Verrine
Chase -7EX(bleed)
Doppler -1,25EX(bleed)

Rdzenie po drugiej stronie łodzi również zaczęły usychać i wymierać, pozbawione źródła pożywienia. Serce na środku statku zaczęło panikować, pompować szybciej i szybciej. Doppler po krótkich oględzinach zrozumiał o co chodzi. Serce chciało wykluć samo siebie, skrywając wewnątrz jakąś istotę.
Chase miotała się w objęcia kota, dźgając jego obmierzłe sploty sztyletem. Młody diabeł w tym czasie skupił swoją uwagę na sercu. Postanowił spróbować dość desperackiej metody, patrząc jak bardzo uszczupliło się jego EX. Włączył spust piły i wraził ostrze głęboko w serce, a następnie przelał w nie energię by zajęło się ogniem, a miecz pozostał we wnętrzu kokonu.

Ostrze z oporem przebijało się przez kolejne mięsne warstwy serca, przedzierając każdą kolejną dzięki ruchom piły. W końcu z poślizgiem Doppler wdarł się do środka i przywołując skopiowane wcześniej zdolności, rozpalił serce od wewnątrz, zabijając je w mgnieniu oka. Pozostałości plagi na okręcie nie miały co z sobą zrobić i szybko zmieniły się w rdzenie. Okręt pozbawiony kontrolującego go organizmu natychmiast zaczął tonąć.

Z przegniłych rdzeni nie było co zbierać, co Kolekcjoner skwitował skrzywioną miną. Miał nadzieję że wysiłek włożony w walkę zostanie nimi wynagrodzony. Nie umniejszało to jednak jego satysfakcji. Oni, dwoje nowicjuszy pokonali matkę razem z jej strażą. Statek nie zostawił im jednak czasu na cieszenie się zwycięstwem, powoli acz nieubłaganie opadając na dno. Opuścili go więc, w najwyższym pośpiechu.
Wydobywając się na szczyt tonącego statku, dwójka musiała się użerać z pływaniem pod dziwnymi kontami. W końcu jednak zdołali stanąć na powoli tonącym pokładzie. Coś było jednak nie tak.
-Co za kurwa?! - Chase nie była zadowolona. Dwójka łowców była obecnie...cholera wie gdzie. Podczas ich infiltracji i walk, statek płynął sam z siebie. A być może uciekał od miejsca w którym go znaleziono. Na pierwszy rzut oka, byli chyba gdzieś pomiędzy Diabelską a Wypoczynkową, na środku jeziora. Nie wiedząc nic o ani jednej, ani drugiej strefie.
-Ja pierdolę, jakby tych bestii dość nie było… - Odparł Doppler, zgadzając się z irytacją diablicy. - No nic, płyńmy do najbliższego brzegu. Potem trzeba będzie się dowiedzieć gdzie jest wyjście. - Rzucił dość oczywistą oczywistość i zaczął płynąć, by jak najszybciej opuścić jezioro. Dwójka skierowała się w stronę wypoczynkowej.
Gdy już wygramolili się na brzeg, Doppler rozejrzał się. Totalnie nie znał tej okolicy, niestety. Praktycznie zapadła już noc, może więc warto było ją spożytkować?
-Może się tu rozejrzymy zamiast od razu szukać wyjścia, skoro nas zaniosło na niezbadany teren? - Zwrócił się do Chase.
-A ty masz inny sposób na znalezienie wyjścia poza rozglądaniem się? - spytała niezbyt wesołym tonem.
-Mógłbym zadzwonić do Laplace’a i poprosić żeby podesłał mi mapkę na telefon. - Zauważył Kolekcjoner. - Ale myślę, że możemy jeszcze pozbyć się paru bestii plagi, zanim wrócimy odpocząć. - Przyznał, choć był nieźle zmachany.
-Ty w ogóle wiesz jak daleko jesteśmy od bazy? Bo coś czuję że nie blisko. - stwierdziła. - Z drugiej strony jesteśmy chyba na jedynym wydziale, który jakoś sensownie się z sobą kontaktuje w terenie.
-Jeśli dobrze się w mapie Hel orientuję, jesteśmy gdzieś w wypoczynkowej. W każdej dzielnicy jest portal do Korporacji, ale nie mam pojęcia jak daleko od naszej obecnej pozycji. - Młody diabeł wzruszył ramionami. - Ale za nim ruszymy dalej, chciałbym Cię o coś zapytać. Jaką masz rangę na wydziale? - Zwrócił się do niej.
Dziewczyna przekrzywiłą głowę. - Po tym wypadzie? Albo wyższe D albo niższe C - stwierdziła. - Tobie co dali?
-Po ocenie dostałem D. Zobaczymy czy to się zmieni gdy wrócimy. - Odpowiedział szczerze. - Myślałem że moglibyśmy się zdobytymi rdzeniami wymienić, żeby każde z nas mogło lepiej zarobić, ale skoro mamy równą rangę nie ma to żadnego sensu. - Wzruszył ponownie ramionami. Gdyby Chase miała niższą rangę, lepiej dorobiłaby się na rdzeniach niższej klasy niż na verrine, a on wprost przeciwnie. Oboje wyszliby na takiej transakcji korzystnie, no ale warunki do jej zawarcia nie zostały spełnione. - Dobra, wyślę Laplace’owi wiadomość, żeby podesłał nam mapę. A w międzyczasie pozwiedzajmy sobie trochę. - powiedział.
Chase pokiwała głową z dość pokerową twarzą. - To prawie na pewno byłoby nielegalne.
-Niby czemu? Jesteśmy drużyną i to nasza decyzja jak dzielimy się zdobyczą. A w najlepszym interesie zespołu jest, by każdy jego członek otrzymał jak najwięcej bez straty dla pozostałych. - Odparł spokojnie. Nielegalne mogłoby być, gdyby oddali rdzenie łowcy wyższego stopnia by je spieniężył, a potem przekazał im wynagrodzenie. Spojrzał na komórkę “brak sygnału”. - No i nici z sms-a, nie mam sygnału… - Skrzywił się.
-Powinien być. - zauważyła Chase. - Coś pewnie blokuje, jakby pójść gdzie indziej, powinno dać radę.
-Więc rozejrzyjmy się. - Zgodził się Doppler, nie chowając telefonu. Ruszyli na poszukiwania.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline  
Stary 07-06-2016, 22:25   #28
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Jakby raz nie mogło być łatwiej...


Brzeg rzeki w dzielnicy wypoczynkowej służył jako miejsce odprężenia. Wzdłuż ustawione były drewniane ławki dla osób chcących nieco odsapnąć. Ich użyteczność można teraz kwestionować. Niemal każdą z nich porosła plaga, podobnie jak drzewa wypełniające gęsto zalesiony park. W swoim czasie musiało tutaj żyć sporo dzikich zwierząt.
Doppler i Chase ruszyli przed siebie brukowaną trasą. Prowadziła ona do dość ładnej fontanny oraz kolejnej serii ławek. Dla odmiany te ktoś utrzymywał czyste od plagi. Na ten widok para diabłów zorientowała się, że brukowana ścieżka również jest dość czysta, nic po niej nie pełza, nie ma na niej kleistych mazi, ani nic.
Za fontanną, niewidoczny wcześniej z punktu widzenia dwójki siedział diabeł. Diabeł który też nie widział nadchodzącej pary przynoszącej sprawiedliwość.
Był to wysoki i chudy mężczyzna. Do stopnia w którym widać było część jego kości pod skórą. Nosił wyłącznie jeansowe spodnie za pasem których posiadał dość pokaźny rewoler. Na jego ramionach pełno było tatuaży. Włosy miał długie i dobrze zadbane. Na jego brodzie znajdowała się odrobina zarostu. Widząc Dopplera i Chase uniósł lekko głowę, aby się im przyjrzeć.
Kolekcjoner po drodze co chwila spoglądał na swój telefon, jednakże wciąż nie mógł złapać zasięgu. Gdy doszli do fontanny, zrezygnowany schował komórkę do kieszeni.
-Dobry wieczór. - Przywitał się spokojnie, podchodząc bliżej ławki na której przesiadywał obcy diabeł.
-Yo. - machnął od niechcenia ręką nieznajomy, po czym zrelaksował się i przymknął oczy, ignorując dwójkę. Chase nie specjalnie wiedziała co ma zrobić, więc trzymała się cicho za Dopplerem.
-Nieco dziwny wybór miejsca na wypoczynek, pracujesz dla Korporacji? - Zapytał młody diabeł.
-Co? Ni… - nieznajomy nagle otworzył oczy zrywając się na nogi i sięgając po rewolwer, aby wycelować nim gdzieś w dwóch diabłów.
-Tylko spokojnie… po co od razu sięgać po broń? - Doppler starał się, by jego głos brzmiał uspokajająco, jednakże cały czas uważnie obserwował obcego. - Opuść tę pukawkę, zanim zrobisz coś czego mógłbyś potem pożałować. - Dorzucił po chwili, choć jego ton cały czas był spokojny. Dobycie broni z kieszeni zajmowało moment, nie bał się więc.
-Co mam żałować… - westchnął zmęczonym głosem. - Tylko nam imprezę psujecie...ilu was tu? - spytał.
-Wystarczająco dużo. - Odparł Kolekcjoner, a w jego dłoni pojawiło się ostrze. - Pytam grzecznie, kim jesteś i co tu robisz? Jeśli spróbujesz strzelić, będę musiał Cię obezwładnić. - Byli członkami Wydziału Sprawiedliwości, nie mogli pozwolić sobie na nieuzasadnioną agresję.
Mężczyzna zmarszczył czoło myśląc nad czymś, powoli i bardzo ostrożnie się prostując i unosząc ręce do góry. W końcu, strzelił w powietrze i uśmiechnął się tylko głupio.
Chase miała już napięty łuk, będąc równie mocno wnerwioną, co przestraszoną.
Młody diabeł tylko westchnął. Wystrzał był zapewne sygnałem, ewentualnie metodą na ściągnięcie uwagi kogoś lub czegoś przebywającego w pobliżu.
-Chyba bez przemocy się nie obejdzie. - Spojrzał na Chase, po czym zerwał się w stronę nieznajomego, chcąc go obezwładnić albo zmusić do kapitulacji. Natarł mieczem, nie posiadając niestety żadnej umiejętności która pozwalała zatrzymać przeciwnika, musiał go zmusić do poddania siłą.

Stranger -18,75EX
Doppler moved

Nieznajomy przeskoczył obok Dopplera, aby dość silnym kopnięciem odrzucić go sporą odległość z dala od siebie. Zaraz po tym wykonał krok do tyłu. Wyglądał na poirytowanego raną którą zadał mu Doppler.
Chase skorygowała nieco cel i zwolniła trzymaną cięciwę, niestety spudłowała.
Kolekcjoner postawił kilka kroków w stronę chudego diabła.
-Jeśli nie chcesz walczyć, to czemu mierzyłeś do mnie z tego gnata? - zapytał, nie ukrywając zdziwienia.
-Ja dalej nie wiem co chce z wami zrobić. - przyznał nieznajomy, kładąc wolną rękę na miejscu, które uderzył Doppler. - Ale to jest póki co dość przyjemna wymiana - uśmiechnął się krzywo. Załadował pojedynczy nabój do rewolweru, wystrzelił w stronę Dopplera i odskoczył w tył.

Doppler -36EX

Chase postawiła krok i ponownie naciągnęła łuk, by posłać kolejną strzałę w kierunku… przeciwnika? w sumie nie byli pewni czy jest wrogiem, bo zachowywał się dziwnie.
Z oddali zaczęło nadbiegać wsparcie. Jak Doppler wcześniej zgadywał, nikt w okolicy nie spodziewał się strzałów, a jak już to w formie ostrzegawczej. Póki co na szczęście było widać zaledwie jedną osobę. Był to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o blond włosach i wyrzeźbionym, opalonym ciele. Nosił otwarty płaszcz, oraz czarne spodnie i kapelusz pod kolor. W wolnej dłoni trzymał miecz w drewnianej pochwie.
-Stać! Nie ruszać się i rzucić broń! - krzyczał z daleka. - W odwrotnej kolejności.
-My tu na służbie jesteśmy! - Odkrzyknął Kolekcjoner, podchodząc bliżej. Sytuacja była dziwna, liczył że nowy przybysz okaże się bardziej rozmowny. - Jesteś z Korporacji? - Zawołał po chwili.
Chudzielec uśmiechnął się ładując swój rewolwer ponownie. - My tu mieszkamy. Od urodzenia. - wyznał. - Nikt tutaj nie lubi korporacji. - do broni weszły trzy kule, choć sam osobnik nie strzelił ani razu.
Chase podeszła do Dopplera, choć miała wyciągniętą kolejną strzałę, to nie naciągnęła łuku. Jakoś nie kwapiła się by zabrać głos.
-Powiedz mi, że przynajmniej nie są z sprawiedliwości. - rzucił blondyn do rewolwerowca
-Cholera go wie. Wole sprawiedliwość od eksterminacji. - dostał w odpowiedzi
-Broń na ziemię! - warknął do Dopplera i Chase.
-Jesteśmy ze Sprawiedliwości i gdyby twój kumpel nie wymierzył do nas z gnata pogadalibyśmy z nim chwilę kulturalnie i poszli w swoją stronę. Polujemy tylko na plagę, nie na inne diabły. - Odparł Kolekcjoner, starając się zachować spokojny ton. - Nie chciał opuścić pukawy, więc uznałem że to jeden z tych, co polują na inne diabły by ograbić je z EX i Wartości. - Przyznał, broni nie odłożył na ziemię, ale schował ją do kieszeni. Powinno to stanowić jakąś deklarację braku wrogich zamiarów.
Chudy wzruszył ramionami, blondyn pokiwał głową na boki. - Nikt by się nie spodziewał, że akurat trafił na nowych. Na to trzeba sporo szczęścia. W każdym innym wypadku ten gnat ocaliłby mu życie. - mężczyzna wydawał się nieco rozumieć sytuację Dopplera. - Jestem Johnny, a to Jezus. - przywitał się. - A teraz jak grzecznie odłożycie broń i dacie się zaprowadzić do kasyna, to może znajdziemy jakieś rozwiązanie dla tej sytuacji.
-A co tu rozwiązywać? My nie chcemy zabić was, wy nie chcecie zabić nas, więc po prostu wrócimy do portu, żeby dokończyć swoją robotę i nie będziemy was dalej niepokoić. - Odpowiedział młody diabeł. Może był nowicjuszem, ale nie głupcem. Oddanie broni byłoby kiepskim pomysłem. - Tylko zachodzę w głowę, czemu nie opuściliście skażonego miasta… - Dorzucił po chwili.
-Double lucky? Nowicjusze i idioci. Powinienem zagrać na maszynach. - skomentował Jezus, celowo prowokując Dopplera. Blondyn pokiwał głową.
-To strefa wojny. - powiedział. - Może i przypadkiem ale wdepnęliście na bazę wroga. Niezbyt jestem w stanie puścić was gdziekolwiek, nawet jeśli nie chcę was zabijać.
-Jakby raz nie mogło być łatwo… - Westchnął chłopak. - Czemu diabły miałyby między sobą walczyć? Przyznam, że nikt o tym nie wspominał. - Wzruszył ramionami, nie kwapił się do oddania broni, a miał nadzieję że ciągnąc rozmowę, dowie się czegokolwiek.
-Przy alkoholu? - zaproponował, wskazując na kasyno niedaleko. - Przodem, żebym was widział. I bez sięgania do kieszeni.
Chase z naburmuszoną minął rzuciła łukiem o ziemię, który zniknął do jej kieszeni. Ignorując Dopplera przyjęła ofertę, najwidoczniej mając dość tej sytuacji.
-No dobra, wasze na wierzchu. - Odpowiedział spokojnie. Jego ta sytuacja też nie zachwycała, a możliwość uniknięcia rozlewu krwi nie wydawała się taka zła. Razem z Chase ruszył w stronę kasyna.

Kasyno było nieco mniejsze od tego w korporacji, choć równie proporcjonalnie mniej zaludnione, rezultując w mimo wszystko pełnym lokalu. Mimo tego Doppler mógł już na oko stwierdzić że jest tutaj mniej niż sto osób, po samych aurach z kolei...wcale nie wielu diabłów czy bogów.
Czwórka zasiadła przy barze, obsługiwanym przez diabła wyglądającego dość staro, o różowych włosach i bródce. Chase swój wkład w nadchodzącą dyskusję i poglądy na egzystencję wyraziła głośnym *THUMP* gdy jej twarz zderzyła się z blatem baru. Cały ten bajzel był dla niej zbyt duży.
-Okulus, podaj no coś. - poprosił Johnny, stawiając na stole rdzeń typu Verrinon. Ekipa była dość zamknięta, z Johnnym obok Dopplera i Jezusem obok Chase.
Okulus położył na rdzeniu dłoń, która zaświeciła. Z przedmiotu szybko zniknęła korupcja, rdzeń stał się świetlistym elementem przypominającym bardziej zebraną energię aniżeli plazmę. Ściskając go i dodając zawartość innych butelek, mężczyzna zrobił cztery drinki, które wylądowały przed zebranymi.
-To jak się tutaj dostaliście? - spytał Johnny. - Wedle naszych danych, są teraz tylko trzy strefy w Hel gdzie pojawiają się łowcy.
-Byliśmy w porcie. Trafiliśmy tam na zainfekowany statek, który postanowiliśmy oczyścić. Nie wiedzieliśmy, że w trakcie naszych działań, ta krypa zaczęła płynąć. Gdy skończyliśmy statek zatonął, a najbliższym brzegiem był ten należący do tej dzielnicy. - Opowiedział w skrócie historię. Spojrzał na drinka. - No to hyc! - Mruknął i pociągnął łyczek, mając nadzieję że go to nie powali.

Doppler +status resistance (1 jednostka czasu)

-Niezłego macie pecha. - zaśmiał się Johnny. - I jesteście z sprawiedliwości? Co ja mam z wami zrobić…
Staruszek uśmiechnął się.
-Mam cię prosić dwa razy? - zapytał go Johnny.
-Przedstawcie nowych reszcie jako kadetów. Popracują chwilę dla zgromadzenia i można ich puścić wolno. Jak nas sprzedadzą, pójdą za współodpowiedzialność.
Jesus skrzywił się. - To jakieś rozwiązanie.
-A raczy mi ktoś wyjaśnić, co tu się właściwie wyprawia? Mówicie o jakiejś wojnie, a jedyna o jakiej wiem, toczy się między bogami i plagą. - Doppler prychnął by podkreślić swoje zdezorientowanie. Pociągnął kolejny łyk, o dziwo nie dość że nie kopało to smakowało jak czerwone martini z kijafą. - Spróbuj, dobre. - Mruknął do Chase.
-No, dokładnie. - uśmiechnął się Johnny. Też zrobił sobie przerwę na łyk, biorąc na raz całą szklankę. Odłożył ją z stuknięciem. - Jest tu pełno aniołów i diabłów. Ich poziom...Większość Astaroth, chociaż część to może nawet Berith. Zresztą, sam mam więcej skażonego EX niż zwykłego. Jest pewien margines osób, które potrafią zostać całymi mimo plagi. - wyjawił. - Podział na rdzenie jest bardzo uproszczony. Ale wracając do sedna, jak się nas nie pozbędą, to nie zlikwidują całej plagi w okolicy. Część z nas nawet nie jest z Hel, tylko z innego miasta które zostało właśnie oczyszczone. Migiem pouciekaliśmy do następnego skażonego. Liczyliśmy na to samo z tutejszym metrem, ale to już chyba odpada.
Chase nie patrząc na blat zaczęła machać po nim ręką. Szczęśliwie wymacała i złapała szklankę zamiast ją strącić. Nie miała w sobie jednak dość energii, aby ją wypić.
-Przecież w samej korporacji pracują też diabły mające w sobie skażone EX, albo rdzenie. Czemu mieliby z wami walczyć? Nie wystarczyłoby zaproponować wam kontraktu? - Zastanawiał się Kolekcjoner.
Jezus westchnął. - U podstaw to brzmi dobrze, potem orientujesz się, że każda jedna skażona osoba jest pod nadzorem laboratoryjnym. Poza tym, jak już nie będzie skażonych miast, to pewnie każda skażona osoba trafi pod topór. - zauważył - Większość osób tutaj to nawet nie diabły, jakie warunki życiowe dostaliby od korporacji? Smycze i pokój bez światła? - splunął na ziemię.
-Poza tym. - postanowił uzupełnić Johnny. - Część osób tutaj faktycznie nie jest najlepsza czy najuczciwsza. Nie łatwo jest wyłapać z grupy kogoś kto poluje na łowców, a kogoś kto się musiał przed nimi bronić.
-Pojęcia nie mam, jakie jest podejście korpo do skażonych aniołów i diabłów. - Przyznał szczerze młody diabeł. - Ale skażonych miast nigdy nie zabraknie. Plaga wraca co roku i za każdym razem jest jej więcej. Może i żywot korposzczura to droga do piachu, ale nie sądzę żeby ucinali głowy pracownikom, bo non-stop ich potrzebują. Może to naiwne, ale wierzę że jest szansa, by wyjść z tego bez ofiar w wyniku starć pomiędzy pobratymcami. Justice mówił, że nikt nie zasługuje na śmierć, myślę że mógłby wam załatwić amnestię, skoro nie ulegliście pladze i nie staliście się jakimiś wypaczonymi kreaturami. Oczywiście w zamian za współpracę, jak sądzę. - Wyraził swój punkt widzenia.
-Jeśli zawsze będą miasta, to zawsze będzie gdzie pójść. - stwierdził Jezus, odrywając się od baru. Zabrał z sobą swoją szklankę i gdzieś poszedł. Johnny wzruszył ramionami. - Tak nam dobrze. - określił się. - Dużo bezpieczniej i z dużo mniejszym ryzykiem. Różnica między nami jest taka, że my nie mamy ambicji. Chcemy świętego spokoju, a tu jest go mnóstwo. - opisał swój punkt widzenia.
-OK, szanuję to. Ale w takim wypadku nie rozumiem, czemu jesteście we wrogich stosunkach z Purity Corp? Nie stwarzacie zagrożenia, a celem firmy nie jest polowanie na tych, którzy się nie przeobrazili. Wystarczy tak naprawdę, że nie będziemy włazić sobie w drogę. - Chłopak myślał prosto, może za prosto. Jednakże nie chciał wykluczać nieskomplikowanych rozwiązań, od zawsze powtarzano, że są one najlepsze.
-Oh, są różne powody. Po pierwsze, gdy korupcja dochodzi do pewnego stopnia, nawet bogowie przestają samoczynnie pobierać ex z otoczenia. Tracimy tą zdolność. W zamian za to, spalamy je. Oznacza to, że z każdą sekundą jestem bliżej śmierci i muszę znaleźć alternatywne źródła odnowy. Problem polega na tym, że dotyczy to również aniołów i demonów. - skrzywił się nieco, kładąc na stole kolejny, mniejszy rdzeń aby Okulus mógł coś z niego zrobić. - Druga sprawa, mamy splugawione ex, a wielu z nas ma też rdzenie. Wielu łowcą to wystarczy. Trzecia rzecz, dotyczy twojego wydziału. Dla wielu sam fakt, że nie zostaliśmy przemienieni jak reszta jest niesprawiedliwy względem zwykłych ofiar. Wobec tego nie zasługujemy na żadne ulgi i skoro grzecznie nie zostajemy psami korporacji, to zostajemy jej wrogami. Ostatecznie sprawiedliwość jest po stronie Purity, co nie? - poprawił kapelusz.
-Innymi słowy, macie zamaszyście przejebane, a walka toczona z plagą kopie was po tyłkach jeszcze bardziej… - Westchnął Doppler. Pociągnął kilka kolejnych łyków, naprawdę mu smakowało. - Niestety a może i stety, wizje sprawiedliwości różnią się w zależności od osoby, co chyba widać po moich słowach. - Dopowiedział spokojnie. - Tylko co w takim wypadku z naszą dwójką? Nie planujemy działać na waszą szkodę, chcemy tylko wrócić do pracy. - Zapytał.
-Popracujecie ale dla nas, przez jakiś dzień. Żebyście mieli powód nas nie sprzedawać. Drzwi są tutaj w kasynie, tylko je zablokowaliśmy. - poinformował. - Co prawda moglibyśmy pójść do innej dzielnicy, ale ta mi się podoba. Stoi?
-Wiecie że Justice widzi wszystko? To gdzie jesteście również, gdyby chciał się was pozbyć, już by się tu roiło od łowców. Także nie mamy powodu was, jak to określiłeś sprzedawać. Kto wie, może to nawet Justice skierował poszukiwania do innych dzielnic, żebyście mieli spokój. - Zauważył Doppler. Nie widziało mu się pracowanie poza Korporacją, szef to widział i mogliby wpaść w kłopoty.
-Jakoś nie wierzę. - pokiwał głową Johnny. - Sam tak powiedział? Jego oryginalność to nie jest “widzenie” tylko “sprawiedliwość”. - zauważył.
-Widział co się działo, na pewno obserwuje jakoś członków wydziału. - Odparł Kolekcjoner. - Jeśli będziemy pracować dla was, na pewno się dowie. Jak to mówią “przed sprawiedliwością nic się nie ukryje”, czy jakoś tak… - Wzruszył ramionami. - Właściwie na czym miałaby polegać ta “praca”?
-Sprawdzić parę domów, czy da się w nich żyć. Albo skoczyć do marketu po trochę zasobów. Macie kieszenie, a oni muszą jeść. - kiwnął głową na anioły i demony.
Chase podniosła się z baru, nieprzerwanym ruchem opróżniła szklankę napoju, rąbnęła nią o blat, po czym patrząc na Johnnego wykrzyczała. - My też chcemy tylko jebanego spokoju, a ty nie pomagasz! Nikt nie zapisuje się do korporacji bo lubi być poniżanym i ryzykować własne życie, ogarnij się… - skrzywiła się. - Jebać to...ruletkę! - zdecydowała, w ociekającym irytacją stylu ruszając w głąb kasyna.
-Nie da się jej odmówić racji. - Przyznał Doppler i pociągnął ze szklanki, widać już było dno. - Walka z plagą to ważna misja, ale godząc się na pracę dla korpo, spadamy w hierarchii istot boskich na samo dno. - Westchnął ciężko. - Pracujemy dla większego dobra, można to uznać za zaszczyt, ale jego cena jest wysoka. Nie mniej, był to nasz wybór i musimy żyć z jego następstwami. - Młody diabeł nie żałował że zaczął pracować dla Justice, ale był świadom tego co oznaczało bycie korposzczurem i nie zamierzał kłamać na ten temat. Nie był jednak tak wybuchowy jak Chase, wolał omawiać kwestie sporne na spokojnie.
Johnny wzruszył ramionami. Po jakiejś chwili do pary wrócił Jezus, aby rzucić Dopplerowi jakiś klucz. - Zrobiliśmy z burdelu blok mieszkaniowy, możecie odpocząć w jednym pokoju. Johnny, przejmij ich i załatw to.
Mężczyzna skinął tylko głową przyjacielowi. - Jak będziecie na tyle ogarnięci aby dla nas popracować, to się do mnie zgłoś. - poprosił Dopplera Johnny.
-Chase chyba będzie musiała odreagować, jak zauważyłeś nie uśmiecha jej się ta perspektywa. Mnie zresztą też nie, ale wątpię żebyś puścił nas stąd na słowo honoru. - Odparł Kolekcjoner spokojnie. Zastanawiał się, czy nie da się tego załatwić inaczej. Pytanie tylko jak… - Może zagramy w Blackjacka? Jeśli Cię zczeszę, to nas puścicie, jeśli Ty mnie zczeszesz, zrobimy to po waszemu. - Zaproponował, choć nie spodziewał się że Johnny się zgodzi.
-No nie wiem, i tak idę wam na rękę. Powinienem was rozstrzelać. Tym bardziej, że szukali by pozostałości w porcie, a nie u nas. - uśmiechnął się, odbierając nowy drink. - Ale bądźmy szczerzy, to zbyt zabawne rozwiązanie abym odmówił. - zgodził się.
-Będziemy obstawiać Wartości, czy coś innego? - Zapytał, nie był pewien czy mają jakieś pieniądze, skoro żyją poza normalnym społeczeństwem.
-A jaką wartość ma twoja “wolność”? - spytał. - Bo nie wiem czy cie stać. - zaśmiał się. - Chyba będzie trzeba wymyślić co innego.
-No fakt, cenię się wyżej niż wynosi mój stan posiadania. - Odpowiedział ze śmiechem. - Aczkolwiek chodzi tylko o jeden dzień. W sumie, w korporacji nas nie zabiją jeśli nie będzie nas jeden dzień. - Przyznał po chwili. - Większą trudność będziesz miał z przekonaniem Chase. - Wskazał na swoją towarzyszkę, która rżnęła właśnie w ruletkę. Ale się bajzel porobił...
-Może po prostu założę za ciebie? - zapytał. - Dostaniesz jeden żeton, warty jeden dzień. Potrzebujesz dwóch aby się wykupić. Za każdą przegraną, możesz poprosić o nowy. Jeśli będzie mi mało, to użyczę ci kolejnego. Jeden żeton będziesz odpracowywał przez jeden dzień. - wyjaśnił. - Brzmi uczciwie?
-Innymi słowy, jeśli przegram robimy po waszemu, chyba że będę chciał się odegrać. Za każdą przegraną partię dodatkowy dzień. Jak wygram dług się kasuje? - Zapytał dla pewności Doppler.
-Jak wygrasz to co przegrałeś. Zaczynasz z jedną przegraną. - powtórzył.
-Dobra, rozumiem. Nie brzmi to tak źle, umowa stoi. - Zdecydował młody diabeł.
Johnny podniósł się od blatu, aby zaprowadzić Dopplera do najbliższego wolnego stołu blackjacka. - Gramy w eliminacyjny blackjack. Oboje rzucamy przeciw krupierowi, najpierw musimy wygrać z krupierem, dopiero potem między sobą. Jeśli ktoś przegra z krupierem automatycznie przegrywa, jeśli nikt nie wygra z krupierem to jest remis. Zwyczajem jest dać krupierowi napiwek jeśli z nim przegrasz, acz to nasze zwyczaje, raczej się nie pogniewa jeśli je olejesz. - wzruszył ramionami Johnny. - Jakieś pytania?
-Tylko prośba, nie kombinujcie z rozdawaniem. - Zaśmiał się Kolekcjoner. Zasady rozumiał, więc nie było co przedłużać.
Obydwoje dostali po żetonie, zakładając się z sobą na wzajem. Była sensowna szansa, że Doppler wygra zakład za pierwszym razem i nie będzie musiał w ogóle ryzykować. Ku zdziwieniu zebranych, tak właśnie się stało. Krupier w pierwszym rozdaniu wyszedł ponad oczko, przegrywając. Następnie Doppler otrzymał mizerne 8. Johnny zaledwie 4. Rozgrywka nie przewidywała podbijania, więc mecz sam się rozstrzygnął.
-Oh my, to trochę zabiło całą zabawę. - przyznał Johnny, oddając Dopplerowi żeton. - Liczyłem na trochę bardziej emocjonującą zabawę. Chyba, że chcesz grać dalej. - zaproponował. - Wartość żetonów bez zmian, każdy wart jeden dzień twojego życia.
-Innymi słowy mam ryzykować swój czas, a co dostanę jeśli wygram więcej dni? - Zapytał z ciekawości.
-Najwidoczniej będę ci winny jakieś przysługi. - wzruszył ramionami. - Ja albo ktoś z tej ferajny, ostatecznie to ja nimi dowodzę. - Johnny napił się swojego drinku zastanawiając się przez moment. - Dla przykładu, za trzy mogę sprzedać ci licencję na swoją oryginalność. Ale pamiętaj, że dalej musisz wykupić wolność za dwa. No, oczywiście możesz próbować je spieniężyć na coś innego.
-A jaka jest twoja oryginalność? - Doppler zaczynał się robić ciekaw. Licencja zazwyczaj była przydatnym nabytkiem.
-Powiem ci za żeton. - uśmiechnął się Johnny. - Byłbym stratny, gdybyś mi odmówił po jej usłyszeniu, oryginalność to coś osobistego. A my jesteśmy na wojnie. No, ewentualnie możesz mi też powiedzieć, jaka jest twoja. Wiesz, jeden za jeden. - poprawił kapelusz.
-No to gramy dalej. - Przychylił się młody diabeł.
-Ile obstawiasz?
-Jeden, wolę zachować ostrożność. - Odparł Doppler.
-Spoko.
Dwójka uważnie przygladała się kolejnym kartom. Krupier dostał dwudziestkę, niezwykle dobry wynik. Johnny ósemkę, Doppler zaś szóstkę. Blondyn wyjął z kieszeni banknot o wartości stu i podał go krupierowi. - Mój pech. - przyznał, po czym spojrzał na Dopplera. - Ale tym razem i tak miałem więcej szczęścia od ciebie.
-Co nie zmienia faktu że mamy remis, bo obaj przegraliśmy z krupierem. - Kolekcjoner uśmiechnął się krzywo. - Stawka taka sama.
Krupier nieszczęśliwie wyciągnął 22. Johnny z kolei 28. Wynik Dopplera praktycznie nie był już istotny.
-Jasny gwint. - zaśmiał się Johnny. - Przynajmniej nie pod rząd.
-To co? Gramy dalej? - Zapytał Doppler z krzywym uśmieszkiem. - O tę samą stawkę, rzecz jasna.
-Pewnie, mam cały wieczór, a skoro boisz się grać to do rana i tak nie skończymy. - uśmiechnął się Johnny.
W tym rozdaniu krupier osiągnął wynik piętnastu punktów, co było dla niego dość przychylne. Średni wynik u krupiera oznacza sensowną rozgrywkę między dwójką pozostałych zawodników. Rozgrywkę, którą ponownie wygrał Doppler wynikiem 19 przeciw...ośmiu.
Tym razem Johnny nic nie powiedział. Podrapał się tylko po czole i spojrzał na Dopplera.
-Jeśli utrzymam tę passę, to na pewno zacznę podbijać. - Położył jeden żeton. - Ale jeszcze nie teraz. Ostrożność popłaca.
-Hoooh? A co, jeśli ja podbiję? - spytał, podnosząc dwa żetony z sterty krupiera i obstawiając je. - Przyjmiesz zakład?
-Wietrzę podstęp. Ale nawet jeśli przegram, nadal zostaną mi dwa. Stoi. - Odparł Doppler.
-Chronię własność. Jak przegrasz dwa, to nie jesteś tak blisko mojej oryginalności. Jak wygrasz dwa, to masz jeden żeton reszty, głupio będzie skończyć. - wyznał szczerze Johnny.
-Chyba że wymienię tę resztę na informację, zanim dokonam zakupu. - Doppler nie tracił rezonu. - Jedźmy z tym koksem.
Rozdanie na początku zapowiadało się dobrze. Krupier dostał wartość kart równą 25. To za dużo, więc wypadł z rozgrywki. Doppler jednak dostał szczęśliwe oczko, 21 punktów. Jego szczęście nie zaszło jednak zbyt daleko, ponieważ Johnny dostał identyczny wynik.
-Jakie są szanse? - spytał.
-Niewielkie. Około trzydziestu do jednego, a może nawet mniej. - Mruknął chłopak. - Gramy dalej.
-Wciąż stawiam dwa. - oznajmił Johnny.
Zaczęła się kolejna tura. Krupier dostał dziesiątkę. Nie najgorzej. Johnny, 11. Ledwo wystarczającą ilość, aby zostać w grze. Doppler kontynuował trend, wydając 12.
-Stright. - zaśmiał się Johnny, oddając żetony Dopplerowi. - Wiesz, jak weźmiesz licencję, to i tak zobaczysz co robi na papierze.
-Ale za jeden mogę zdecydować czy warto, czy jednak przeznaczyć te żetony na co innego. - Kolekcjoner uniósł jedną brew. - Nie martw się, jeszcze nie spasuję. Stawka dalej wynosi dwa żetony.
Johnny westchnął. - Naah, starczy mi. To nie mój dzień. - przyznał. - Dość już przegrałem.
-Twój wybór. Dobra, to jest za wolność. - Położył dwa żetony przed Johnny’ym - A to za informację jaka jest twoja oryginalność. - Dołożył trzeci.
-Odziedziczona, czy wykształcona przeze mnie? - spytał, odbierając żetony aby się nimi pobawić.
-Nie wspominałeś że masz dwie, hm… niech będzie twoja własna. - Odparł Kolekcjoner.
Johnny uśmiechnął się i stuknął w czoło pochylającą się nad dwójką diabłów krupierkę. - Dokończ mój drink i dzięki za grę, Maria. - podniósł się od stołu. - Spacer? - spytał.
-Czemu nie, chodźmy. - Zgodził się młody diabeł. Czyżby Johnny nie chciał o tym mówić przy swoim towarzyszach?
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline  
Stary 05-07-2016, 20:09   #29
 
Zajcu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Daniel x Bless(3 - Noc, niedaleko portalu)


- Dobra robota - Daniel uśmiechnął się, opierając kij o swój bark. Uderzył kilka razy dłonią o dłoń, otrzepując rękawiczki. Dopiero po chwili, gdy wyłoniła się z nich nieproporcjonalna wręcz ilość kurzu, uznał to za wystarczające przygotowanie. Złapał broń raz jeszcze i spojrzał na Bless.
- Cóż to za abominacja? - zapytał, wskazując palcem na ogromne ostrze łowczyni.
Diablica ustawiła swą lekko licząc trzy i pół ręczną zabawkę na sztorca i oparła na niej swój ciężar. - Ciągle miałam wrażenie, że mój wkład w walkę jest za mizerny. A to próba rozwiązania tego problemu. Za ciężka. Za wolna. Ale jak przypadkiem trafię nikt nie odmówi efektu.
- Za ciężka, za wolna… Nie brzmi, jakbyś była z niej zadowolona - zauważył, ruszając powolnym krokiem w stronę teatru. Ich plany nie zmieniły się.
- Wiesz może do czego należał tamten ryk? - zapytał w trakcie jednego z pierwszych kroków.
- Nie jestem zadowolona z siebie. Na pewno da się tym machać skuteczniej. Ot moja forma jeszcze do tego nie dorasta. - dołączyła do niego - Co do ryku nie brzmiało to jak coś małego, puchatego i skorego do zostawania najlepszym przyjacielem diablicy. Słyszałam to po raz pierwszy.
- Może lepiej na dzisiaj sobie go odpuścić? - zaproponował, pierwszy raz od dawna zachowując chociaż pozoru umiaru. W praktyce bowiem miał zupełnie inne i bardziej praktyczne wytłumaczenie. Skoro wszystkie diabły znajdowały się teraz w tej dzielnicy, zapewne ktoś był już w trakcie walki z potworem, a kilku dziewiczych psów Justice pewnie warczało we wszystkie strony, raz za razem szczekając “sprawiedliwość”.
- Wydaje mi się, że teatr nadal pozostaje najlepszym wyjściem - zaproponował.
- Teatr. Teatr. - zgodziła się z nim diablica - O ile nas to dziadostwo nie napadnie lub nie znajdziemy go konającego na naszej drodze. - mrugnęła porozumiewawczo kontynuując marsz ku skrajowi dzielnicy.

Teatr był ogromnym budynkiem. Daniel i Bless zawitalni do niego od lewej strony, idąc przez las prosto od statuły wewnątrz której kryły się drzwi do korporacji. Do teatru prowadziło ogromne wejście, obok którego znajdował się za ładnie przyciętymi krzakami pomnik boga poezji, a przed nim aleja z mały trójkątnych statuł prowadzących do teatru.
Bramę przyozdabiała dość komiczna scena. U dołu pilnowały jej trzy duże roboty obronne zaś na dachu znajdowały się dwa bardziej bojowe modele. Wszystkie pięć traciło zmysły kręcąc się w okół własnej osi, próbując wycelować w roześmianych przedstawicieli plagi. Owe “sukienki” były bardzo podobne z wyglądu do tych które dopiero co uciekły w lesie.

- Może powinniśmy próbować znaleźć inne, chociażby boczne wejście? - zaproponował Daniel. Miał nadzieję, że wewnątrz teatru znajduje się jakieś centrum obsługi robotów, z którego będzie mógł zdalnie przeprogramować chociaż część ich skryptu.
- Poza tym, nie mam pojęcia jak działają te sukienki - dodał, wskazując gestem dłoni jedną z istot.
- Od prawej strony będzie lepiej.- diablica podążyła za tokiem rozumowania kompana. - Lepiej nie paradować przed frontem licząc że roboty nie zrezygnują z dotychczasowej zabawy. Do tego cały czas mam wrażenie, że coś nas obserwuje i nie są to te roboty. Lepiej żeby nie dobrało się nam do tyłków podczas przekradania między całą tą szopką.
Chłopak kiwnął tylko głową, ruszając w obranym kierunku.
Dwójka ruszyła by wziąć budynek z flanki starając się przy tym zlokalizować nietaktownego obserwatora.
Daniel zatrzymał Bless ręką, widząc coraz pewniej wychodzących z ukrycia diabłów. Wziął głęboki oddech, czy to łowcy, czy też uciekinierzy? Jeśli należą do firmy, to czy podlegają Justice? Mrugnął kilka razy oczyma, jego spokój powrócił.
Czekał na rozwinięcie się sytuacji, nie wyłączając swych zdolności.
- Znajomi? - zapytała diablica pomna wcześniejszej wypowiedzi Daniela na temat jego odwzajemnianej miłości do Justysiów.
- Może jeszcze mają dobre intencje? - odparł wyraźnie rozbawiony tym faktem Daniel. Przez jego głowę przemknęła dość drastyczna myśl. Jak to jest zabić diabła? Nie wiedział.
Domniemany przełożony zbliżającej się grupy zapewne ściąłby go na miejscu za tego typu dywagacje. On jednak miał być królem, symbolem. Czy musiał przejmować się zwykłymi pachołami, którzy śmieją stanąć na jego drodze? Czy może powinien traktować ich jako przyjaciół?
- Wycisz się, jak próbowałaś to zrobić wtedy na dachu i zacznij celować w tego po lewej stronie. Nie strzelaj, póki nie dam Ci sygnału. - dodał, odnajdując raz jeszcze spokój ducha.
- Jak zobaczą lufę to nie wmówisz im pokojowych zamiarów. Sprawdź w takim razie telefon czy jeszcze mamy kontakt z firmą. Jakiś telefon do Owla czy coś i niech słucha rozwoju wypadków.
- Wszystko nagrywam. - odparł chłopak zgodnie z prawdą. - My po prostu zabezpieczamy swój interes, póki nie wystrzelisz, będziesz tylko bronić swoich interesów. - wytłumaczył.
Diablica włączyła swe wytłumianie Ex i czmychnęła susem w żywopłot. Dobyła broń i wycelowała w nadchodzących starając się zogniskować celność w skrajnie lewego z nadchodzących.

Trójka zbliżała się dość powoli, dwóch osobników miało dość ciekawskie wyrazy twarzy. Wszyscy ubrani byli dość stylowo, niemal wykwintnie, choć w stylach opartych na innych kulturach. Dwóch z nich paliło, jeden posługiwał się do tego fajką, drugi delektował papierosem. Tylko na trzecim osobniku widać było uzbrojenie, zwisający z tyłu miecz był najprawdopodobniej półtora-ręczny. Ten osobnik nie był specjalnie pewny siebie i dość bacznie się rozglądał. Kompania była młoda z wyglądu. Ich krok dość powolny, niby to niema wiadomość o braku wrogich zamiarów. Czas pokaże, czy prawdziwa.

- Co tutaj robicie? Jako członek wydziału badawczego mam możliwość zażądania tej informacji. - zapytał, spoglądając na drugą grupę. Prawdopodobnie był równie ciekaw, nie mógł jednak założyć że znajdują się po jego stronie. Pozostało tylko stać na baczność, emanować swą dumą i obserwować osobników.
Nie zwalniając kroku trójka dalej się zbliżała. Osobnik wysunięty na lewo, w krótkich czerwonych włosach wyjął rękę z kieszeni i przyłożył palec do ust. Najwidoczniej nie chciał aby Daniel robił hałas. Wszyscy byli dość blisko plagi. Lider z kolei, a przynajmniej osobnik najbardziej wysunięty na przód, o długich blond włosach wyjął zza swojego kimona telefon. Na wyświetlaczu znajdowało się coś...coś...Gdy Daniel przyjrzał się dokładniej zidentyfikował obraz jako licencję łowców, tą, której używa się do otwierania drzwi. Byli z wydziału sprawiedliwości.
- Co jest waszym celem? - zapytał, tym razem już znacznie ciszej. Nadal utrzymywał swe zdolności, nie pozwalając trójce przemknąć do jego imperium.
Diablica także trwała na posterunku. Nie do końca zdziwiło ją, że trójka justysiów potrafi ukrywać Ex. W końcu nawet ona to potrafiła. Nie zmieniało to faktu, że była to zdolność idealna do podchodzenia nie tylko plagi ale i innych diabłów. Czy na pewno nie byli egzekutorami?
Mężczyźni zatrzymali się czując przed sobą aurę Daniela. - Teatr. I metro. - odpowiedział ten po środku. -Zdejmij to na moment. - zaproponował, stukając fajką w aurę. - Chyba, że nieszkodliwe? - spytał.
- To moja sfera osobista. - chłopak przekręcił głową, odrzucając propozycję swego rozmówcy. Po chwili namysłu, przemówił raz jeszcze, starając się zmienić temat. Najwyraźniej chciał ominąć narzucony przez przybyszy kierunek rozmowy.
- Jak się nazywacie? - zapytał.
Na komentarz sfery mężczyźni spojrzeli na siebie i lekko się zaśmiali. - Mercer. - przywitał się blondyn.
-Jim. - ukłonił się po angielsku palacz papierosów.
-Mien - skinął głową uzbrojony chłopak.
Jim podrapał się po głowie. - A ty, paranoiku? - spytał.
-I czy tu nie był ktoś jeszcze? - zaciekawił się Mercer.
- Daniel - kawaler odparł krótko, nieznacznie kłaniając się jegomościami. Patrząc z innej perspektywy, jego reakcja faktycznie była nieco przesadna. Czyżby konflikt z Justice zaczynał wyrabiać efekty na jego osobie?
- I tak już jest nas za dużo, by dobrze zarobić. - odpowiedział Mercerowi z rozbrajającą szczerością.
Trójka zawiesiła się na imieniu “Daniel” i zaczęła szeptać między sobą. W końcu jednak wzruszyli ramionami. - Bariera. Nie będę o tym krzyczał. - poprosił blondyn, ponownie stukając w zasięg Daniela.
Chłopak rozłożył ręce na boki. - Biorąc pod uwagę waszą reakcję, możecie uznać ją za uzasadnioną. - przemówił z rozbrajającą wręcz szczerością. Reakcja trójki była wręcz idealnym dowodem na słuszność niepewności chłopaka.
-Nie jesteśmy tu na misji. - obiecał Mercer. - Nie chcę krzyczeć, bo prawie na pewno był tu ktoś jeszcze oprócz ciebie. - dodał, zaciągnął się fajką i uwolnił trochę dymu. - Ten dym ukrywa EX. - poinformował.
- Czy to ty nie nazwałeś mnie czasem paranoikiem? - zapytał wyraźnie rozbawiony Daniel. Wykonał pojedynczy krok w ich stronę, wpuszczając ich w najbardziej skrajny element swego królestwa. Przynajmniej na kilka chwil.
- Skoro nie jesteście tutaj na misji, możecie śmiało zmienić teren swoich łowów. - zauważył, uśmiechając się. - Nie mam jednak nic przeciwko rozmowie, przecież wszyscy jesteśmy diabłami - dodał, zmieniając ton głosu. Skupił się na dymie, czy był to wytwór technologii, patentu, czy oryginalności prawiczka? Daniel skłaniał się ku pierwszemu.
-Be just, or be dead. - zacytował Mien. Mercer uśmiechnął się, wyjaśniając po nim - Jesteśmy tutaj szerzyć sprawiedliwość, nie kapitalizm. Większość na naszym wydziale nawet nie zbiera rdzeni. - poinformował. Zaciągnął się fajką, aby wypuścić sporo dymu na Daniela.
-Przyszliśmy tutaj, bo cała reszta tej dzielnicy to strefa wojny. Łowcy łowców, grupy przetrwańców i plaga grasują po lesie i łapią wszystko co się w nim zgubi. Zejście do metra główną bramą jest niemal niewykonalne. - ostrzegł Mercer.
-W zamian za to, pod teatrem powinien być niedokończony tunel metra. Z czasów, gdy projekt miał obejść całe miasto. - wyjaśnił Jim. - Dlatego będziemy przez teatr przechodzić. Musimy dostać się do piwnic a potem odkryć gdzie zrobić dziurę.
- A wy? zapytał, niemalże ignorując resztę tej konwersacji. Zdawało się, że to właśnie ta kwestia miała zadecydować o tym, jak wiarygodnymi są kontrachentami.
- Jesteście tutaj szerzyć sprawiedliwość, nie szukacie więc zysków, a pomocy w osiągnięciu celu? - zadał kolejne pytanie.
-Po to cie męczymy. - wyjaśnił Mercer. - Mam wyjebane na rdzenie. - wzruszył ramionami.
-Język. - ostrzegł go Jim. - zbieram duże albo wyjątkowe, jeśli sam to zabije. - określił się.
-Jeśli sam to zabiję. - powtórzył Mien.
Mercer odchrząknął. - Obserwowaliśmy te stworzenia pod bramą kilka godzin. One tak non-stop. To nie jest normalne zachowanie czegokolwiek. - wyjaśnił. - Wewnątrz prawie na pewno jest matka.
Blasphemy nie zamierzała puki co się odsłaniać. Wolną ręką wyciągnęła telefon i wyłączywszy wszystkie dzwonki napisała Danielowi wiadomość. ”Mogą mnie wykryć jeśli spróbuję szeptać. Pisać raczej mogę. Nie podoba mi się ich obecność jak są bliżej jak kilometr” Wystukała wprawnie nie odrywając wzorku od “celu”.
- Z tego co wiem, ta plaga potrafi niesamowicie szybko uciekać, jest praktycznie nie do złapania bez odpowiedniego planu - Daniel wyraźnie zmienił ton, najwyraźniej akceptując przedstawicieli wydziału sprawiedliwości. Przynajmniej na kilka chwil.
- W jaki sposób chcecie rozprawić się z matką? Chcecie oddać jej “sprawiedliwość” i pozostawić ją dla spełnienia widzimisię waszego przełożonego, czy faktycznie przyczynić się walce z plagą? - zapytał.
-Matka ma kontrolę nad plagą. Tworzy jej więcej, a sama plaga rani innych. Naszym celem przy kontakcie jest eksterminacja. - wyjaśnił Mercer. - Powinniśmy być w stanie unieruchomić jedną jednostkę na raz. Poza tym, nie za bardzo mamy zdolności na łapanie szybkich przeciwników. - przyznał Mercer.
- Czy jesteście w stanie przekazać ewentualny rdzeń dla rozwoju badań nad plagą? - Daniel był jedynym diabłem posiadającym dwie oryginalności. Jego druga, uśpiona, zdolność żydowskiej krwi, budziła się właśnie w takich momentach.
Trójka spojrzała na siebie na wzajem. Powoli jeden po drugim przytaknęli do siebie. - Umowa stoi. - obiecał Mercer.
- Zobaczmy więc, jak wygląda wasza sprawiedliwość. - chłopak spojrzał w kierunku znajdującej się przed budynkiem straży. Miał nadzieję, że nie ugryzie go to w tyłek jeszcze tego wieczoru.
- Zapewne nie odkryjemy wszystkich kart, zaufanie przecież trzeba zyskać - stwierdził, dając tym samym znak Bless, by ta pozostała póki co w ukryciu.
Diablica była ciekawa czy to zaufanie nie wyjdzie diabłowi bokiem. Razem z resztą flaczków. “Jak się zacznie, mam nadzieję, że będą bardzo okrutni i przynajmniej dane będzie mi to zobaczyć.” Wysłała mu półżartobliwą wiadomość. Nie podobała jej się bierna rola obserwatorki. A jeśli do tego Daniel postanowi ją wydymać na zyskach z tego wieczora sama zaniesie justysiom jego półdupki.
Nie myśl, że się tego nie spodziewam. Nie mogę jednak porzucić wszystkiego dla swojego bezpieczeństwa. Muszę, nie, musimy piąć się w górę. Tylko tak zdołamy zmienić. Podanie ręki diabłowi nie brzmi wcale tak źle” - chłopak odpisał, nie starając się nawet ukrywać tego faktu. Zawsze mógł wykorzystać przykrywkę romansu. Jego wiadomość w wielu uniwersach niosła by dużo większe, skryte za jedną z warstw, przesłanie.
- Poinformuję was tylko, że moja sfera nie odróżnia plagi i diabłów. - odparł enigmatycznie blondyn. - “Sprawiedliwość” dosięga przecież wszystkich - w myślał dokończył zdanie, wykluczając z tego zbioru samego sędzię.
Diablica poczekała na moment dogodny do dramatycznego wejścia. Czyli jak grupka z grubsza zwróci swe oblicza w inną stronę i jak najsprawniej opuściła krzaczory. Wolnym krokiem ruszyła w stronę zebranych diabłów przewieszając obie dłonie na trzymanym na karku karabinie. - Zostawiam cię na chwilę i już mnie zdradzasz. - zwróciła się do nie do końca na poważnie do Daniela - I to… w kwadracie? - dodała z udawanym zaniepokojeniem w głosie. - Choć punkt dla ciebie, że palący. - dodała umieszczając w kąciku ust wymiętego “jak diabli” papierosa.
Mien póścił Blasphemy krótkie, ostrze spojrzenie po czym wrócił do przyglądania się pladze. Pozostała dwójka praktycznie nie drgnęła. Zespół nie poczuł się zagrożony, więc skupił się na robocie.
- Co mogę powiedzieć, wolę posiadać przewodników - kawaler rozłożył ręce na bok w geście bezradności. Najwyraźniej sam nie był pewien, czy jego decyzja była odpowiednia, a niemalże każda komórka w jego mózgu spodziewała się czegoś dokładnie odwrotnego. Mimo tego coś innego, chyba dusza, podpowiadała mu że sam może ich wszystkich wykorzystać. Patrząc na swoje… Na ich… Na dobro jego królestwa.
[i]- To co misiu? Sukieneczkę? - diablica zapytała retorycznie Daniela składając się do strzału. Zaczęła uważnie celować w najbliższą przedstawicielkę plagi licząc na dokładniej mierzony strzał.
Gdy ekpia przygotowywała się do działania i obserwowała kreatury, zgromadzenie w pobliżu czwórki diabłów było niespokojne i niechętne. Z kolei jednak osobnicy w pobliżu Daniela najzwyczajniej...zniknęli.
Nim ten się zorientował stworzenia były za nim, a polujące na nie maszyny poszukiwały ich jako celu wypalając w nie i lekceważąc przeszkodę pomiędzy nimi. Na szczęście Daniel był dość zwinny, aby uniknąć jakichkolwiek obrażeń.

TTblue -4hp

Diabeł z fajką nadał części dymu wytworzonej przez kompana solidności zmieniając go w ścianę i przygotował się do kontry. Jego uzbrojony w miecz towarzysz pozbawiony osłony dymu również wydawał się gotowy na ostrzał przeciwników. Co więcej oczekiwał go. Na sam koniec i Bless wypaliła ze swojej broni. Nie celnie! Wołając w myślach o pomstę do Egzystencji przeładowała broń.

Sukienka Red -12EX
Sukienka Red -1PA (Jolted)
Daniel -25CP

Blondyn ruszał się wyraźnie inaczej niż poprzednio. Nikt, kto widział go przez dwa ostatnie dni, nie mógł temu zaprzeczyć. Chłopak stawał się wyraźnie silniejszy, jego ataki zaczynały mieć jakiś sens. Obecność na polu walki przestała ograniczać się do samej natury jego istnienia. Najwyraźniej bonus, który otrzymał od Owla, płynął teraz w jego żyłach.
Obrotowe kopnięcie z wyskoku zdawało się nadawać chłopakowi odpowiednie tempo, zmuszając przeciwnika do uniku, pozwalając Danielowi przejść do następnego ataku. Moment przewagi wystarczył, by chłopak zdołał zranić jedną z Sukienek.


Daniel -20EX
TTblue -1hp
Daniel -15CP
TTblue -1hp
TTblue -3hp
Mien -55,5EX

- Nie macie czegoś co rozwali te roboty nieco szybciej? Wątpię, byśmy robili im cokolwiek - Daniel westchnął, widząc kolejne odbijające się na bok pociski. - Jak tylko go ściągniemy, możemy spróbować wyeliminować tą plagę. Tak szybko, jak tylko opuśćimy dym, inaczej zaczną uciekać. - polecił.
Jim zareagował błyskawicznie, a jego nowa, wyraźnie silniejsza broń, wystrzeliła z głośnym hukiem.
- Na pieprzoną egzystencję!- Blasphemy ponownie przeładowała broń i celując strzeliła do wybranej sobie maszyny. Przecież musiała trafić w coś tak dużego! W tym czasie Mien zabrał się za bardziej kreatywne wykorzystanie swych szermierczych zdolności.

TTblue -56hp
TTblue -8hp
SukienkaPink -39EX
Mien -40CP

TTblue ded
TTgreen -10hp
Mien -23EX
Mien -105EX

- Czy wy nie potraficie walczyć we własnej formacji? - mruknął pod nosem wyraźnie zirytowany Daniel. Troska o dobro tego trio sprowadzała się do dbania o własne ego i niechęć odpierania niesłusznych zresztą posądzeń o porażkę w dowodzeniu plebsem. Każdy diabeł miał jakąś, niemal zawsze większą niż jego ekwipunek wartość. Czemu królewicz miałby prowadzić do zmniejszenia bogactwa jego potencjalnego królestwa.
-Liczyłem że będziesz pomocny, a zamist tego tylko ograniczasz nasze ruchy. - zrzucił Jim na Daniela. - Wyłącz tą pieprzoną aurę, to może będziemy w stanie coś zdziałać. - zasugerował.
- Mien! Zamiana! - Bless przeskoczyła przez żywopłot i częściowo skrywszy się za statuą przycelowała krócej i wypaliła do robota który chwilę wcześniej ostrzelał diabła. Liczyła, że ten odciągnie za to od niej plagę a jego towarzysze osłonią go swymi dymami i barierami.
- Mien, zrób to gdy przejdę w tamtą stronę - krzyknął głośnym, pełnym nieodpowiadającego randze tego starcia majestatu w głosie.
- Po prostu wykluczcie wszystko, co nie jest robotem na dachu, bez ściągania na siebie jego uwagi - westchnął, skacząc w stronę otaczających Bless sukienek. Dwójka minęła się tak, by sukienki nie pozostały same nawet przez chwilę.

Daniel -55W
Daniel -15CP
SukienkaG +Respekt(curse)
ATPink -18,75hp
TTGreen -59hp
TTGreen ded
SukienkaR -117EX
Sukienka R - ded
SukienkaY -55EX

- Dobra robota! - krzyknął, wyraźnie zadowolny takim rozwojem sytuacji blondyn. Kątem oka widział jak trójka rozpoczęła działanie odpowiednie do swojego potencjału. Kto by pomyślał, że pojedyncza uwaga tego typu pozwoli im tak szybko zacząć bym użytecznymi? Królewicz uśmiechnął się, widząc co potrafi zrobić urażona ambicje. O dziwo, był również świadom jak często ta metoda manipulacji odnosi się do jego osoby.
Jedno urządzenie wpłynęło na znajdujące się w okolicy sukienki, te zaś momentalnie stały się jedynym możliwym celem dla Attacktype, ściągając na siebie prawdziwe piekło. Jim wystrzelił raz jeszcze ze swojej drugiej broni.
Daniel odczuł ukłucie zazdrości, sam również potrzebował dobrego ekwipunku.
Wyglądało na to, że Justysie postanowili pokazać co potrafi ich trio w większej części pomijając Naukowców. Bless jednak nie zamierzała przerywać dokładania swojej cegiełki lićżąc, że plagą zajmie się Daniel. Ponownie wycelowała i wypaliła do nadmiernie ofensywnego robota na dachu.


ATpink - 15hp
SukienkaP -1EX
SukienkaP ded
Daniel +1Gressilion
SukienkaG -9EX
Sukienka Y -12EX
Sukienka Y -10EX
Sukienka B - ded
 
Zajcu jest offline  
Stary 13-07-2016, 16:57   #30
 
Zajcu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Teatrum mundi

Daniel + bless


Zamieszanie trwało dość długo jednak w końcu zmierzyło ku końcowi. Gdy Daniel zajmował się dwoma z kreatur ochrzczonych nazwą “sukienki” z uwagi na ich nietypowe ciało, dwie pozostałe zostały zaatakowane przez trio sprawiedliwych. Gdy wszystkie były martwe zagrożenie zniknęło. Roboty strażnicze nie celowały do grupy diabłów, choć Bless była zmuszona trzymać się w pobliżu Mercera i jego maskującej fajki.
-Nawet coś z tego wyszło. - westchnął Mercer. - I cokolwiek było za bramą ucichło. Równie dobrze można ją otworzyć i spojrzeć do środka. - chłopak sięgnął do swojej szaty i podał zawiniątko Danielowi. - Nasza trójka planuje się rozbiec w środku aby szybko pokryć teren. Oddam wam jedną mapę, jeśli czujecie się na siłach wejść do środka.
- Dobra robota - powiedział raz jeszcze, spoglądając na ślady po batalii. Nadal nie wiedział, czemu pojedyncze słowa zdołały tak bardzo wpłynąć na tą trójkę, jednak nie zamierzał narzekać.
- Jasne, zgodziliśmy się wam pomóc. - dodał, wyciągając rękę po mapę.
-Ja i Mien będziemy szukali drogi do piwnic, zaś Jim notatek o budowie w biurach na poddaszu. Budynek jest dość spory, więc możecie się rozejrzeć po reszcie. - zaproponował. - Skoro zależy wam na rdzeniach możecie odciągnąć od nas uwagę jakąś zadymą.
- Bless, chcemy sprawdzić budkę z biletami i posterunek strażniczy? - zapytał, spogląając na jednooką łowczynię. Diablica była przydatna, nie można było inaczej tego nazwać, czy jej tego odebrać. Dwójka nadal była nowicjuszami, jednak byli wyraźnie silniejsi niż na początku.
- A juści azaliż oczywiście. No dobra tym razem nie będę pierdolić, choćmy. - zgodziła się diablica. Byle dalej od tych paskudztw z bronią automatyczną. A gdy oddzielili się od trio dodała. - Myślisz, że po ciebie wrócą?
- Jakby chcieli walczyć, pewnie już by to zrobili - stwierdził Daniel, rozkładając ręce na boki. Nie można było mu zaprzeczyć, trio miało wystarczająco wiele opcji do wykreowania okazji, że nie potrzebowali dodatkowego elementu zaskoczenia. Umiejętności, które pokazali - w pełni do tego wystarczą.
- Może liczyli ze choć zaczniesz tracić ex.Na posterunku znowu możemy natknąć się na automaty. ale wśród ścian większa szansa na róg za którym można schować się przed kulami. Zasuwajmy bo nas tu dzień zastanie. To co najpierw po bilet do teatru?
- Jeśli faktycznie gdzieś niedaleko znajduje się loża matki, to powinno być więcej plagi, a mniej robotów. - dodał, ruszając w stronę budki biletera. Nie mieli zbyt wielu opcji, niestety - nie mogli sobie pozwolić na całkowitą eksplorację. Jeszcze nie teraz. Istnienie Daniela miało większe znaczenie niż osiągnięcie upragnionej sławy. Na to przyjdzie jeszcze czas.
Poruszając się po korytarzach budowli dwójka ciągle słyszała ruchy ogromnych kreatur ale zarazem i kroki czegoś co brzmiało jak zwykły anioły albo diabły. Nic jednak do nich nie wołało ani się nie odzywało. Budka z biletami była dość blisko. Był to szereg okien z wolną przestrzenią u dołu i odrobiną miejsca na wymianę pieniędzy i biletów. Drzwi do wnętrza budek biletowych były zamknięte. Wewnątrz dwójka dostrzegała pozamykane półki składujące najprawdopodobniej pieniądze zebrane z sprzedaży.
- Mówiłaś, że potrafisz otwierać zamki? - kawaler wspomniał ich ostatni wspólny wypad. Tym razem raczej nie mogą liczyć na aż takie zarobki. 10 tysięcy Wartości było zbyt dużym bonusem. Minie dużo czasu nim uzyskają taki wynik. Daniel włączył nagrywanie raz jeszcze
- To jest chyba czas na napad? - uśmiechając się diablica zabrała się za rozpracowanie najpierw zamku do wnętrza budek biletowych. Później choć mała była szansa że znajdą klucze od dalszych zabezpieczeń. Ta jeszcze się zmniejszyła gdy okazało się, ze otwieranie zajmie wieki. Nie marnując czasu Bless schowała w swym podręcznym wymiarze swój karabin i dobywszy swą przerośniętą żyletkę zabrała się do metodycznego wybijania szyb na frontach budek by udostępnić je Danielowi.
- Mają tutaj dobre zamki? - spytał, widząc że kobieta zmienia metodę otwierania drzwi. Był nieco zawiedziony - liczył, że ujrzy wspaniałą sztuczkę Bless. Samemu skupił się na obserwacji otoczenia w trakcie otwierania drzwi.
[i]- Zbyt czasochłonne. Zobacz czy otworzymy kasetki czy też wywalamy z korzeniami.[i]
Zmysły blondyna nadal nie były wystarczająco wyczulone. Czuł, że coś znajduje się w okolicy - jednak tego był przekonany z samych słów swych wcześniejszych rozmówców. Zarówno Mugen, jak i Trio oddziału Justice zdawali się emanować ostrzerzeniami.
Chłopak spróbował otworzyć pierwszą kasetkę z brzegu, potem zajął się kolejnymi, co poniektóre podając Bless do dalszego badania.
Po należytym oszabrowaniu całego, zapewne jednodniowego, utargu dwójka podzieliła łupy pod bacznym okiem żydowskiego króla. Nie było możliwości, by ten pomylił się na swoją niekorzyść. O dziwo, nie dokonał błędu nawet w drugą stronę!
- Wiesz ile to będzie warte? - spytał, unosząc wisiorek w stronę Bless.
- 500 W. - również diablica nie oszukała na wycenie. [i]- Jeśli możesz weź całą elfią, znaczy anielską walutę i wymień. Ja nie dostanę za nią dobrej ceny chyba, że targowanie będzie miało się opierać na zastraszaniu interesanta. Liczę, że podzielisz się zyskami.[i]
- Jeśli chodzi o ten i przyszłe wypady, możemy dzielić się 50-50, myślę że każde z nas rozwija się w całkowicie inną stronę, więc ciężko ocenić procentową przydatność - zauważył, godząc się na propozycję diablicy.
- Idziemy dalej? - zapytał.
- Suńmy, suńmy. Szkoda czasu. Myślisz, że w wartowni znajdziemy coś wartościowego? - zapytała gdy ruszyli dalej.
- Jeśli coś miałoby kontrolować ewentualne zabezpieczenia tego miejsca, powinno znajdować się właśnie tam - stwierdził, nie zwalniając tempa.
Wartownia okazała się znajdować za dość sporymi metalowymi drzwiami kontrolowanymi przez panel dotykowy wymagający hasła. Gdyby tego było mało, cała konstrukcja była zarośnięta plagą w niesympatyczny i przedziwny sposób.
- Skoro plaga aż tak próbowała się tam dostać musi być tam Ex. Pytanie czy już zjedzone. Oczyszczamy i próbujemy się dostać czy odpuszczamy?
- Niczego nie obiecuję, ale spróbuję przejrzeć ten system. Może kilka przeczytanych książek sprawi, że zdołam to otworzyć - stwierdził, nachylając się nad konsolą. - Albo przynajmniej nas nie zabiję. - dodał, nie wspominając nic o Justysiach. Wyświetlił kilka linijek kodu w boku swego pola widzenia i przystąpił do próby otworzenia drzwi.
Pozwalając działać Danielowi Bless zabrała się za pobieżne czyszczenie drzwi na wypadek sukcesu kompana.
- Trochę zejdzie, ale mogę spróbować je otworzyć. Nie wiem do końca ile, więc możesz spróbować sprawdzić któreś z pobliskich pomieszczeń, albo poczekać tutaj. - poinformował towarzyszkę o wstępnych efektach swej pracy.
Nie chcąc się nudzić bądź też marnować czasu Bless oddzieliła się od swojego kompana na krótki moment czasu. Skierowała się do pobliskich toalet aby upewnić się czy przypadkiem ktoś tam nie upuścił portfela albo coś w ten deseń. Wewnątrz, poza lasem porośniętym plagą zmieszaną z nieczyszczonymi odpadami toalet zamieszkałych przez kreatury gatunków niepojętych na niektórych wymiarach oraz rzędach przedziwnych toalet poukrywanych za drewnianymi drzwiczkami z skleiki, stała pewna osoba. Od tak sobie na środku pomiędzy obydwoma przylegającymi do ścian rzędami miejsc spoczynku. Była to osoba dość niewielka, ładnie ubrana. Wyjściowo wręcz. Z jej pleców wyrastały odrosty plagi przebijane intrygującymi klejnotami. Nie miała twarzy. Zamiast tego znajdowała się na niej kartka papieru z wyrysowanym uśmiechem i oczyma. Kreatura niemal natychmiast zareagowała na wejście Bless do wnętrza toalet, odwracając twarz bądź głowę w jej stronę. W ręce kreatury momentalnie zmaterializowało się dość szczupłe ale ostre narzędzie z splugawionej egzystencji.
- Jesteś jeszcze świadoma złotko? - zapytała diablica zastawiając się mieczem do kontry. Zamierzała dać istocie tylko chwilę na odpowiedź. A jej brak oznaczał jedno. Blasphemy pociągnęła potężnym, miała nadzieję, ciosem w stronę celu i wszystkiego przed i za nim. Przygotowując się jednocześnie do kontry odpowiedzi kreatury. Niestety trafione zostały tylko płytki i jedna z umywalek na końcu pomieszczenia.

Bless -6shield

Do tego kreatura wcale nie miała problemu z trafieniem w tarczę diablicy! Ale podpuszczenie plagi było zaplanowaną pułapką! Bless zwinęła się w piruecie i odpowiedziała kontrą…. trafiając w kilka par drzwiczek po obu stronach pomieszczenia. Tak czy tak zupełnie nie w cel. Coś się gotowało. I była to duma, wstyd i gniew. Diablica z bulgotem wyprowadziła kolejne uderzenie kierowane czystym gniewem swej urażonej kobiecej dumy. I trafiła. I cel się rozpaćkał.

Bless - 25 sp / +25 sp
??? -111EX (overkill)

Dopiero po chwili do Bless dotarło, że to niby koniec. Potwierdziła to kolejna z umywalek smutno odpadając od ściany.
- Khm. Nic mi nie jest! - zawołała prewencyjnie do Daniela - Kolejka do damskiego kibelka!- podniosła rdzeń i wróciła do głównego zadania “rozejrzenia się”. W końcu Daniel kazał jej się nie spieszyć.


W międzyczasie Daniel kończył swoje rozprawunki z elektronicznym panelem i systemem obsługi wzmocnionych, specjalnych wręcz drzwi. Te w końcu otworzyły się. Samoistnie i dość nagle. Młody diabeł który dopiero początkował swoje rozrachunki z nieskończonymi rodzajami technologii uniwersum nie do końca kontrolował ten proces.
Zaraz za drzwiami stała potężna maszyna. Niezmiernie wysoka i uzbrojona dużo bardziej niż to było potrzebne. Robot kierował swoje spojrzenie prosto na Daniela. Ten, będąc świadom posiadania uśpionego rdzenia w swojej kieszeni miał zaledwie krótki moment na reakcję.
Chłopak rzucił uśpionym, ściągającym uwagę robota rdzeniem, tuż pod jego nogi, licząc że ściągnie to strzały przeciwnika. Sam zaś schował się za ścianą i krzyknął imię swej towarzyszki.
Robot wykorzystał swój wyposarzony w ostrze ogon aby rozciąć i w efekcie zniszczyć rdzeń, którego resztki zdeptał. Następnie wyszedł powolnym krokiem na korytarz gdzie się zatrzymał.
Diablica nie znalazła nic innego w zrujnowanym kibelku co raczej jej nie dziwiło. Chodziło o zajęcie czasu. Słysząc swe imię ostrożnie kuknęła na zewnątrz pomieszczenia bo głos Daniela raczej ostrzegał niż zachęcał do wyskoczenia z nagła przez drzwiczki. Widząc przelotnie robota zawołała - Kontrolujesz go czy musimy go rozbroić?
- Rozbroić - westchnął, wskazując głową na robota.
Niestety korytarzyk wejściowy był za wąski by wyprowadzić z niego zamaszysty atak. Nie pozostawało więc diablicy nic innego jak wypaść na korytarz i spróbować uniknąć pocisków nim będzie w stanie wyprowadzić skuteczne cięcie.

AT -9hp

Daniel rozpoczął kombinację, która wyglądała niczym taniec prowadzony z nieożywioną partnerką - kijem. Raz wyskoczył, by wykorzystując dodatkowo ruch obrotowy nadać większej siły swemu ataku, ten jednak chybił, a wykonujący kolejny obrót blondyn zaatakował nogę swego przeciwnika, zrzucając go na ziemię.
Diablica mając wreszcie miejsce by się zamachnąć wyprowadziła w maszynę cięcie celując jej wrażliwe części gotowa przejść następnie do unikania ewentualnych pocisków.

AT -18,75hp
AT -31hp

Po celnym acz nie tak by pogromić maszynę ciosie Bless kontynuowała swe zamaszyste ataki z semi zasięgu przy jednoczesnym zwracaniu uwagi na rzeczy które mogły zechcieć ją skrzywdzić.

AT -49hp(overkill)

- Pomożesz mi przeszukać to w sprawie jakichś wartościowych technicznych pierdół? - zapytał, dla odmiany zniżając język do odpowiedniego dla swej rozmówczyni. Kto wie, może czasem nawet Daniel wynosi jakieś wnioski?
- Siur. Tylko zajrzyj czy nic kolejnego nas nie napadnie z tego pomieszczenia. Na coś się ten robot lampił w środku zamiast atakować. - cóż racją był koncept, że optyka czy elektroniczne flaczki mogły mieć jakąś wartość jednostkową nawet bez reszty robota.
- Jeśli jakieś procesory będą w całości, najlepiej oddać je Cas z naszego oddziału. - dodał, rozglądając się po pomieszczeniu. Najwidocznej nawet Król dbał czasem o swoich poddanych. Przynajmniej tych użytecznych.
Zaglądając do środka niewielkiego pokoju Daniel zobaczył całe mnóstwo wyświetlaczy i komputerów. Stacja monitoringu budowli. Po pomieszczeniu latało całkiem sporo niewinnie wyglądających okrągłych kreatur. Przyglądając się im bliżej Daniel zdał sobie sprawę, że metaliczna powłoka to tak na prawdę mimikujący materiał zarost plagi. Całe stworzenie wyglądało nieco jak latający rdzeń i było ich pełno. Podłączały się odrostami do maszyn najpewniej nimi sterując. Na końcu pomieszczenia znajdowała się szuflada pełna ostrzeżeń. Powoli otwierała się na boki a to co czyhało w środku wyglądało na większe i groźniejsze niż maszyny z którymi dwójka użerała się do tej pory.
- Bless, możesz rozwalić tą szafę wraz z zawartością? - Daniel przymknął drzwi i odsunął się, robiąc miejsce szalonej partnerce dzierżącej miecz prawdopodobnie cięższsy niż ona sama. Kawaler zajął się małymi żyjątkami, gdy Bless go minęła, aktywował [Diabelska opłata - zbliżenie] i zaatakował pierwszego dziwactwo z brzegu, następnie przeszedł do defensywy.
Uderzona kijem kreatura odleciała od Daniela jak piłka, kawałek jej struktóry oderwany. Lądując na ziemi zgasła i przestała się ruszać. Wszystkie inne w pomieszczeniu lekko przestawiły swoją pozycję aby być jak najdalej od Daniela. Nie przerwały jednak pracy.
- Osz, znowu jakiś blaszak w pudełku. - Diablica nie ociągała się i minąwszy Daniela zajęła się okładaniem szafy. Plan był prosty. Początkowo po prostu bić w szafę by zmniejszyć motorykę otwierających się drzwi. Gdy szpara będzie dość szeroka na cios bić w szparę. A gdy to zawiedzie bić w to co ze środka wylazło.
Bless nie była w stanie przeciąć szafy ale kilka naprawdę mocnych i pewnych siebie rąbnięć coś w niej uszkodziły. Drzwi zatrzymały się w miejscu a ich motor zaczął wydawać nieco irytujący dźwięk.
- Oj Bless, sprawdź może jak wygląda droga do biblioteki? - zapytał w przerwie między atakami. Kto by pomyślał, że znajdzie tu takie miejsce. Teraz wiedział, jak usprawnić trening w bazie korporacji. Sam sprawdził jak wygląda stan winiarni.
- Zaraz. - powstrzymanie otwierania się drzwi widać nie wystarczyło diablicy gdyż przytargała z sobą kawałki złomu by dodatkowo zklinować możliwość dalszego otwierania się drzwi. Dopiero dopełniwszy tej formalności zabrała się za analizowanie obrazu z ekranów. - Biblioteka. Biblioteka. Na drugim przy schodach są dwa attack type roboty, z kolei trzecie pełne jest plagi którą spotkałam w kiblu. Verrine Class. Koło setkie exa. Dość szybkie. Przemienione aktorki ale rdzenie zwykłe. Niewiele więcej wiem bo udało mi się to trafić. Trochę innej plagi. Jim się tam przekrada. Unika konforntacji. Matki nigdzie nie widzę ale cała scena poza monitoringiem. Może ma manię wielkości i tam siedzi. A ty co masz?
- Idziemy do biblioteki, postaramy się unikać plagi, którą widzimy póki co na ekranach. Ktoś tam niedawno był, a może nawet traktuje to jako mieszkanie. - stwierdził, ruszając. Starł z głowy drobinki potu.
- To chyba plaga, ale wygląda na devianta. Będą z tego dobre pieniadze - dodał, zapominając o obiecanym wcześniej bezpieczeństwie.

Dwójka znając swoją sytuację dzięki systemowi kamer ruszyła biegiem na trzecie piętro. Nie patrzyli za siebie, nie chcąc mieć styczności z pogonią która biegła w stronę ich poprzedniego miejsca pobytu. Nie zatrzymali się też na drugim piętrze, wiedząc, że przy ścianach stoją roboty strażnicze. Maszyny rozpoczęłyby ofensywę gdyby tylko się zbliżyli. Byli zmuszeni zatrzymać się dopiero na szczycie schodów. Obecnie na trzecim piętrze było pusto acz dwójka wiedziała, że patrole plagi są tutaj dość częste.

- Chodźmy - stwierdził Daniel gdy tylko wstąpili na trzecie piętro. Znał drogę, mógł przywołać mapę na interfejs graficzny w dowolnym momencie. Starał się być możliwie czujnym otoczenia, co jakiś czas szukając plagi.
- Hyc. Hyc. Hyc. - zawtórowała mu diablica dodając dźwiękonaśladownictwem szybkości ich wycieczki. Sama była ciekawa potencjalnie samoświadomego amatora wina i tytoniu.
- Aktywuję aurę, więc krzyknij jeśli chciałabyś się cofać. - stwierdził Daniel, widząc zbliżającą się plagę. Przypomniały mu się słowa Bless. Około 100 EX na jedną z nich. Nie powinny być problemem.
- Jeśli teraz w nie wskoczę, oberwę również twoim mieczem? - zapytał, a raczej zachęcił koleżankę by ta zaatakowała nim on przejdzie do akcji.
- Biję w prawą. - odpowiedziała mu jedynie diablica przesuwając się do przodu i atakując jedną z byłych aktorek. Pozostawiając Danielowi wolne przejście do środka formacji wroga.

PlagiatressG -65EX
Bless -49Shield
Daniel -41EX
Daniel +Corrupting(2)

Szczęście diablicy. Nic ująć. Wybrała na towarzysza diabła kontrującego zbliżających się przeciwników to zły los zesłał cały budynek bijących z daleka. Nie wspominając już o robotach które też tylko strzelały. Do tego zawiodło wykorzystanie Daniela jako bardziej atrakcyjny cel i jej tarcza ponownie została poszkodowana. Musiałą zmniejszyć liczbę przeciwniczek. Ponownie zaatakowała ale tym razem będąc w zasięgu mogła resztę swej uwagi przekuć w unik. Niestety tym razem nie udało jej się trafić celu.

Daniel -91EX
Daniel +Corrupting(3)
Daniel -30EX(Opłata: Zbliżenie)
Daniel: +49,5EX
Enemy team: -16,5EX
- Za jakieś pięć 5 W możesz do mnie podejść, na plagę działa dużo lepiej niż na nosicieli wartości - poinformował, gdy z jego twarzy zniknął wyraz bólu. Niestety, oberwał całkiem poważnie. Czy aby na pewno miał czego szukać w kontakcie z biblioteczną plagą?

Poruszanie się w aurze Daniela było złem wcielonym kosztującym ją cenne W ale nie mogąc powtarzalnie trafiać w pojedynczy cel musiała zwiększyć ilość atakowanych przeciwników. Skróciła dystans żegnając się z swymi pieniążkami i szerokim wymachem zaatakowała jak najwięcej plagi.

Bless -6W
PlagiatressG -125EX
Bless - +Corrupting(4)

Bless działała dużo sprawniej niż Daniel. Tym razem to chłopak musiał robić coś, by w jakikolwiek sposób stać sie użytecznym, a przynajmniej - by nie przeszkadzać. Jego ataki okazały się bezużyteczne, a on musiał zrobić coś by przestać nastawiać uszu na potencjalny atak Bless.

PlagiatressG - ded
Bless +4Corrupting
Daniel +2Corrupting
Daniel +Snared
Daniel -14EX
PlagiatressB +14EX
Daniel +1Corrupting

Daniel został przebity. Przynajmniej tak wyglądała teraz jego sylwetka. Z jego ciała wyrastały liczne ciernie, a on coraz bardziej przypominał ostatniego żydowskiego króla. Ta scena była jednak inna, na twarzy ofiary trudno było znaleźć wyrazy bólu. Dużo łatwiej zaś o… pewność siebie. Paradoksalnie - blondynowi pasowało właśnie takie rozegranie sytuacji. Mógł sprawdzić swoją nową zdolność.
Zamknął oczy, a jego ciało zniknęło, by momentalnie pojawić się w tym samym miejscu, tym razem pozbawione wszelakich kolców. [Momentalna medytacja] pozwalała mu wyjść z każdej opresji. On zaś wyskoczył do tyłu i, obracając się, zaatakował jedną z przeciwniczek.

Daniel -cleansed-
Daniel +stressed

Bless tylko mogła podziwiać ekwilibrystyczne popisy Daniela jednak nie zamarła w zachwycie i gdy ten oczyścił pole działania zaatakowała ponownie w obie niekoszerne i korumpujące przeciwniczki by następnie przygotować się do unikania niechybnej kontry.

Plagiatress P -29EX

Znów niepełny sukces. Bless wprawdzie zarysowała jedną z przeciwniczek ale nie na tyle skutecznie by wyłączyć ją z walki. A wstrętne baby postanowiły nawiać. Po tym wszystkim! Złowroga wzywająca je aura nie poprawiała sytuacji ale nie należało pozwolić plagom uciec i się przegrupować. Diablica uderzyła ponownie z najbliższą z przeciwniczek po czym ruszyła w pogoń.

PlagiatressP -9EX

- Witaj, nieznajomy - Daniel ukłonił się nieznacznie, samemu zwiększając aurę o jeszcze jeden rozmiar. Wziął głęboki oddech, podnosząc się do pionu. Przed jego oczami stała pełna majestatu plaga, jej ruchy były wyważone i pełne gracji. W połączeniu z winem, które wcześniej piła, oraz jej lokum - bibliotece, można było wnioskować że jest świadoma.
- Jestem Daniel, a to Bless - wskazał ręką na swoją, niewątpliwie bardziej utalentowaną w sianiu zniszczenia, towarzyszkę. - Czy biblioteka to twoje mieszkanie? - zapytał.
Bless również zaprzestała swych ofensywnych prób i z lekka odkłoniła się plagusowi. Było to jej zdaniem idiotyczne ale jeśli miało pomóc w teatrzyku Daniela zamierzała dać mu szansę.
Plaga uniosła jedną z dłoni. Otwierając ją ukazała małą szmatkę cleansing deluxe angelic quality do zbierania kurzu. Następnie z gracją obróciła się w okół własnej osi przestawiając nogi pod ścianę i wskazując całym ramieniem drogę do biblioteki zaprosiła parę do środka.
- Nietatkem byłoby odmówić takiemu gospodarzowi - Daniel uśmiechnął się, ruszając za plagą. Dezaktywował podatki, pozostawił jednak sferę swych wpływów. Po kilku krokach spojrzał na Bless. - Zwłascza gdy sami naszliśmy jego domostwo - wytłumaczył, rozkładając ręce na boki. Nie wiedział jak zareaguje jednooka diablica, ale nie chciał skreślać tej interacji.
Diablica wzruszyła nieznacznie ramionami. - Postaram się mówić niewiele puki będziemy rozmawiać. - obiecała zapewne na wyrost Danielowi. Nie uchodziła nigdy za zbyt grzeczną. W każdym tego słowa znaczeniu. Ukryła broń i z pewną acz skrywaną podejrzliwością wkroczyła do biblioteki jako pierwsza. Tyle potrafiła wykoncypować, że pewnie reszta oczekuje tego ze względu na aktualne formy.
Nieznajomy na sam początek zajął się jedną z niepokonanych służek plagi. Niewinna kreatura podleciała do niego, aby dłoń, a następnie całe ramie weszło w nią przez gardło. W niezbyt pięknie wyglądającej scenie został odebrany wcześniej zjedzony rdzeń, który następnie schował do kieszeni. Owy gospodarz następnie sam wszedł do biblioteki nie zważywszy na to czy Daniel zrobił to przed nim czy nie. Ignorował on też ich obecność wewnątrz. Uważnym i spokojnym krokiem poruszał się pomiędzy wieloma regałami przytulnej biblioteki, wycierając zakurzone książki i segregując je w kolejności alfabetycznej. Sama biblioteka była rozmiarów zbliżonych do pokoju ochrony w którym para diabłów była wcześniej. Mimo tego wyglądała na dość niepopularną zważywszy jej nie najlepszy stan.
Diablica ustawiła się w jakimś miejscu nie wadzącym książkom i uniosła brew w kierunku Daniela. Co też ten dziwny przedstawiciel plagi zamierzał zmalować?
- Czy w twoich zbiorach znajdują się pozycje inne niż dramaty? - Królewicz zapytał po chwili namysłu. Nawet jeśli plaga zdawała się stracić głos, najwidoczniej ciągle pozostały w niej odruchy związane z poprzednim, pozbawionym korupcji stanem egzystencji. W umyśle blondyna pojawił się obraz następnego wykłócania się z Justice o rdzeń i “sprawiedliwość” jegomościa. Jeśli dobrze to rozegrać, może chłopak załagodzi wcześniejszy konflikt i sprzeda ten rdzeń.
Kreatura wzruszyła ramionami patrząc prosto na Daniela. Gest był jednoznaczną informacją o braku wiedzy na ten temat.
Miło było odsapnąć ale czas leciał. Pozostawiając “rozmowę” Danielowi Bless skupiła się na ukierunkowaniu swego wyostrzonego słuchu na korytarzu. W końcu cała akcja plagi mogła być tylko kolejnym podstępem mającym pozwolić nagromadzić się minioną za drzwiami. Nie osiągnęła tym nic, ale przynajmniej miała zajęcie.
- Nie jesteś więcej bibliotekarzem? - zapytał, wyczekując reakcji plagi. - Czy nie wolałbyś pisać swych odpowiedzi? - kolejne pytanie wypłynęło z ust blondyna.
Kreatura kompletnie znieważyła propozycję jak i zgadywanki Daniela. Była w dużej mierze pochłonięta dbaniem o bibliotekę. Do stopnia w którym widząc kurz na jednej z półek uniżyła się do niej i bardzo powolnym i dokładnym ruchem zlizała go, aby następnie wysuszyć półkę szmatką.
Chłopak przeglądał zbiory, a jego oczom ukazały się tytuły potwierdzające jego tezę. Ta biblioteka nie miała w sobie nic niezwykłego. Była zwyczajną, teatralną przechowalnią książek. Jedynym ciekawym elementem był sam gospodarz. Mimo wszystko Daniel wziął jedną z pozycji traktujących o aktorstwie do ręki i, czekając na ewentualne pozwolenie, schował ją do międzywymiarowej kieszeni.
O szaber? Diablica z z większym zainteresowaniem popatrzyła na książki szukając wzrokiem potencjalnie wartościowych tytułów.
‘Gospodarz’ sprzątając swoją bibliotekę nie interesował się tym, że Daniel i Bless z niej korzystali. Przejął się jednak gdy ‘król’ umieścił jedną z nich w swoim prywatnym wymiarze. Skierował swoje spojrzenie prosto na Daniela i zastygł bez ruchu.
- Czy mam teraz twą uwagę? - zapytał retorycznie. Patrzył uważnie na plagę. Czy powinni po prostu ją zabić? A może jest jakiś element, który pomoże im najpierw wyciągnąć z niej jakieś informacje.
Blondyn zapytał raz jeszcze - Jesteś bibliotekarzem, czy strażnikiem?. Nawet jeśli słowa blondyna były skierowane bezpośrednio w stronę rozmówcy, uwagą szukał otwartej książki, którą widział na ekranie monitoringu, oraz notatek które tam zauważył.
Kontem oka Daniel dostrzegł pod jednym z niewielu okien w pomieszczeniu stół i fotel. Na stole widniała książka którą wcześniej zaobserwował przez kamerę. Był to Macbeth.
Plaga z kolei w swojej odpowiedzi nie wyciągnęła do Daniela dłoni po zapłatę czy legitymację członka biblioteki. Zamiast tego przynajmniej na krótki moment przestał ukrywać swoją aurę. Potężne ilości zakażonej siły zetknęły się z zmysłami Daniela i Bless. Do tej pory dwójka diabłów w spokojnej podróży napotykała się na coraz silniejszą, choć niewiele, plagę. Za każdym razem gdy spotkali coś złożonego z większej ilości czy stężenia cEX, uczucie temu towarzyszące nie było zaskakujące. Tym jednak razem poczuli jak gdyby pominęli kilka schodów albo może nawet i piętro. Nie mieli pewności czy to co czują kwalifikuję się w ogóle jako Astaroth.
Bless być może zaskoczona emanacją zdała się przez krótką chwilę nieobecna. Choć mogła jedynie rozważań czy zachodzić plaga od pleców, czy też od razu skakać przez okno.
Daniel przywołał do rąk plik anielskich pieniędzy i spojrzał pytająco na McBetha.
Kreatura przyłożyła palec do skroni. Po krótkiej chwili zaprzeczyła ruchami głowy.
W jego rękach znalazł się kolejny, a skromna kwota zamieniła się w 200$.
Osobnik skrzyżował dłonie wyraźnie informując o niemożliwości takiej wymiany. To nie kwota była problemem.
- Wartość? - zapytał w końcu diabeł. - EX? - zaproponował kolejną walutę.
Przez moment milczał. Najpewniej się zastanawiał. W końcu ponownie położył palec na skroni aby po dłuższym momencie zaprzeczyć kiwając głową.
Daniel rozłożył ręce na bok w geście bezradności. Zamierzał przez kilka chwil udawać głupka. To nie powinno byś trudne. Justice świetnie to wychodzi.
Sam powoli kroczył po pokoju, chcąc zajrzeć na jakiej stronie otwarta jest książka.
Kreaturze nie przeszkadzało spacerowanie Daniela, przynajmniej póki ten nie opuszczał biblioteki z nieswoją książką. Książka otwarta była na teoretycznie zwykłym fragmencie. Daniel niestety nie znał utworu i nie mógł w żaden sposób przypomnieć sobie czego ten fragment dotyczył, znajdował się jednak na nim interesujący cytat
Cytat:
All hail, Macbeth, thou shalt be king hereafter!
[…]
Thou shalt get kings, though thou be none.
So all hail, Macbeth and Banquo!
 
Zajcu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172