Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2016, 21:31   #14
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Sykurskiego, Praga Południe, ul. Wiatraczna, poniedziałek rano.

Ból okazał się nie do wytrzymania około piątej nad ranem. Detektyw potykając się dotarł do łazienki. Łyknął tabletkę i zmienił opatrunek. Wrócił do łóżka i po sprawdzeniu telefonu próbował ponownie zasnąć. W końcu chwilę przed szóstą leki zaczęły działać i przyszedł sen. A wraz ze snem gorące słońce Iraku. Po raz kolejny był z oddziałem Amerykanów w fabryce sarinu. Wszystko działo się tak samo. Ginął jego kolega. Ginęli marines. A na końcu, w podziemiach nad ciałami martwych talibów stał Anton. Zaciągał się z cygara. Gdy Sykurski szarżował na niego z karabinem ten tylko złapał dłonią lufę i odrzucił broń. Wojciech złapał pistolet i nóż. Przeszedł do wyuczonej walki w ręcz. Walka trwała kilka sekund. Szybkie ataki nożem były parowane. Strzały z pistoletu przechodziły tuż obok głowy Rosjanina. Po sześciu wystrzałach kolejnym dźwiękiem była broń z brzdękiem odbijająca się od beczki. Plutonowy Sykurski próbował zaatakować gołymi rękami, jednak Anton bez trudu uniknął ciosu i trafił w splot słoneczny detektywa. Wojtek poczuł jak wypuszcza powietrze i uderzył o posadzkę. Patrzył na Antona. Ten jednak trzymał za włosy młodą blondynkę. Żołnierz nie mógł się ruszyć. Patrzył jak Anton wyjmuje z ust cygaro i powoli przysuwa je do oka Tereski. Dziewczyna krzyczy i szarpie się, a później opada bezwładnie. Rosjanin tylko spokojnie się zaciągnął i podszedł do unieruchomionego detektywa.
- Dajte drugo glaz, malczik.

Około jedenastej detektyw się obudził. Gdy patrzył na siebie w lustrze w łazience wyglądał jak wrak człowieka. Bandaż wkoło głowy wcale nie poprawiał wrażenia. Zdjął opatrunek i postanowił się ogolić. Zaczął traktować ból jak coś, co go napędza. Zamiast kawy rozkoszował się tym jak w czaszce kolejne neurony wariują w poszukiwaniu zaginionego oka. Tylko raz zaciął się na szyi, co uznał za sukces. Później w skupieniu sporządził opatrunek. Był mniejszy niż poprzednio. Po raz pierwszy gaza i bandaż nie wystawały za przepaskę. Uśmiechnął się do swojego oblicza. Był poniedziałek. Nowy dzień. Nowy tydzień. Nowe możliwości. Uruchomił laptopa i wpisał w google “bałałajka”. Wybrał wyszukiwanie grafiki i powiększył na całą stronę.
- Kurwa. Myślałem, że to jakiś bęben - powiedział odpalając papierosa. Z tabletu wybrał ogłoszenia firm sprzątających. Znalazł jedną z nich, zadzwonił i umówił się na sprzątanie “biura”. Później zapalił kolejnego papierosa. Nadal nie miał wiadomości od Buły. Zadzwonił do swojego kuzyna. Ten nadal był zalatany. Trochę za bardzo, żeby o śledztwie policyjnym rozmawiać przez telefon. Umówili się na wieczór.

47 LO im. Wyspiańskiego, Praga południe, ul. Międzyborska, przed południem.

Detektyw zaparkował daleko. Wybrał zacienione miejsce. Za pomocą lornetki rozglądał się w poszukiwaniu Kreta. Celem na dalszą część dnia było sprawdzenie czym zajmuje się dzieciak w wolnych chwilach. Jak spędza dzień. Jakie miejsca odwiedza. Zwykła obserwacja jaką prowadził dziesiątki razy. Tylko gdzieś w głowie cały czas przewijała się Bałałajka i Wojciech Kleszcz. Kret nie zachwycał. Dusza towarzystwa. Prawie nigdzie nie chodził sam. Zawsze z dwoma lub trzema kumplami. Po szkole zamiast do domu ruszył na piwo pod chmurką. Tak... to nie był materiał na zięcia. Prawdopodobnie szlajali się z kolegami od domu do domu. Pewnie zmieniali miejscówki w zależności od tego, którzy rodzice ruszali do pracy, czy na inne zajęcia.

Po 18:00 uznał dalszą obserwację za bezcelową. Przejrzał zdjęcia, zapisał adresy miejscówek. Na stacji benzynowej wypił kawę, zatankował i zapalił papierosa. Sprawdził maile i oba telefony. Niedługo miał się spotkać z Tomkiem. Oko bolało jak cholera. Wziął tabletkę. Tym razem minęło dobre pół godziny zanim się uspokoił. Jeszcze dzień, lub dwa i nie będzie już zakładał opatrunku. Wsiadł do forda i ruszył pod komisariat.

Komenda główna policji, centrum, wieczór.

Na miejscu zaparkował na parkingu dla “gości” i zapalił papierosa. Tomkowi wysłał wiadomość:
Cytat:
“Czekam na parkingu.”
Rozejrzał się dookoła. Odkąd odebrał komputer z dworca nie znikało uczucie, że jest pod obserwacją. Niby nikogo nie było, choć wątpliwość pod czaszką drążyła, niczym kropla skałę.

Policjant wyszedł z Pałacu Mostowskich dość szybkim krokiem po drodze przeglądając coś w telefonie. Skierował się ku detektywowi, minę miał niewyraźną ze zmęczenia, był tez czymś wzburzony choć starał się to maskować.
- Cześć, nie mam za dużo czasu.
- Nadal problem z Ruską na Rembertowie? - Zapytał detektyw gasząc papierosa.
- Taaa, sytuacja jest... rozwojowa. - Tomasz skrzywił się. - Dziś mieliśmy żonglerkę granatami na ulicy, jeden z naszych w stanie stabilnym w szpitalu.
- O kurwa - Wojtek sięgnął po kolejnego papierosa - zaraz z kałachami na ulice wyjdą, albo czołgami wyjadą.
- Kałachy już były, strzelali się pełnymi magazynkami na torowisku na Grochowie. Jest srogo. Góra jeszcze starego naciska coraz mocniej. Mam tu tego od dzisiejszych granatów, chyba wziął na celownik Ruskich. W sumie dzięki temu, że się chciał włamać do jednej hacjendy, a nasi go wczoraj nakryli i ganiali, ogarnęliśmy do kogo chciał się włamywać. Nie zgadniesz, “Chłopak z Rembertowa”, brakuje nam ludzi, kasy, sprzętu i pola manewru - rzucił sfrustrowany.
- A ten który chciał się włamać? Co to za jeden?
- Były żołnierz. Jedni wracają z Iraku i łapią pracę, inni wracają z Iraku i strzelają się z Ruskimi. Różnie bywa. Ty mam nadzieję, nie zaczniesz szaleć? - Tomek wykrzywił się pół żartem wskazując korelacje zatrzymanego z przeszłością Wojtka. Wpatrywał się przy tym w jego opatrunek na oku
- Ja mam dla kogo żyć. W niedziele spotkałem się z Asią. Moja córka wpadła w złe towarzystwo. Dzieciaki jak to dzieciaki, trawka, alkohol. Tylko jest tam taki typek, który miał dostęp do LSD. Obiecałem Asi, że przyjrzę się sprawie. Tylko po cichu. Może jak coś ustalę to wam dilera na tacy podam. Ale to temat na potem. Ten Kleszcz, o którego pytałem. Zadarł z Ruskim. Mam podstawy sądzić, że gdzieś go trzymają. Jakieś pomysły?
- Jakbyśmy mieli namiar gdzie suka ma punkt w którym trzyma porwanych, a może i towar z przerzutów, to byśmy ja już mieli. - Tomek znów się skrzywił. - Mamy tylko trochę strzępów info. Na pewno druga strona Wisły, nie dalej od Rembertowa niż półokrąg przebiegający w pobliżu Wyszkowa, Kałuszyna, Garwolina. Gdzieś w lesie. Czyli gówno nie info, bo to tyle możliwości, że tylko usiąść i zapłakać. Ale...
- Kim się wysługuje? Ona na bank jest w swojej willi, a kto jeździ doglądać jej interesu? Wiesz, ja nie muszę mieć zgody prokuratora i dwunastu pieczątek, żeby podrzucić komuś lokalizator do samochodu - spojrzał na kuzyna. Wiedział, że najwięcej może załatwić na zasadzie wzajemnej pomocy. Wiedział też, że policja w naszym pięknym kraju ma dużo bardziej ograniczone możliwości w pewnych kwestiach, w których ograniczeń mieć nie powinna.
- Dobra, posłuchaj. - Policjant zbliżył się. - To poufne info ze śledztwa, więc zatrzymaj to dla siebie. Ten którego dziś zgarnęliśmy latał za ruskimi od dłuższego czasu. Przewijał się w różnych motywach, między innymi w strzelaninie na Powiślu, gdzie jakiś Rusek gołymi łapami zabił dziewczynę powiązanego z mafią dilera. Współpracuje, zeznaje, choć nie mówi wszystkiego. Ewidentnie kogoś kryje. Wiem od niego tyle, że Ruski porwały tu w Polsce jakąś dziewuchę z USA, na handel z Yakuzą, on chciał ją znaleźć i odbić. Pieprzony rycerz. Twierdzi, ze działał sam, ale ja tego nie kupuję. Jakiś Amerykaniec zastrzelił byłego członka gangu jaki przejęła Bałałajka, tego samego dnia kumpel zastrzelonego, aktywny w skali mafijki dostał kulkę w łeb w Rembertowie i spalony wraz z mieszkaniem. Inny Amerykanin (były Marines jak ustaliliśmy) zatrzymany z naszym “granaciarzem” na Powiślu. W strzelaninie na Olszynce Grochowskiej Ruscy nie kosili się z żadnym lokalnym gangiem. To nie porachunki grup zorganizowanych, jak ustaliliśmy. Stracili człowieka, choć wedle zeznań naszego świadka zasadzili się na “granaciarza” w dziesięciu. Kumasz? W dziesięciu z zasadzki na jednego typa. Zaskoczyło ich jego wsparcie, 1-2 osoby z bronią szturmową. Mam jeszcze pełno dziur, ale zaczynają mi się pewne sprawy zazębiać. Wychodzi na to, ze te wszystkie jatki to prywatna wojenka kogoś, kto napuścił gnojka co dziś zgarnęliśmy i jankesów po armii na Rosjan by odbić dziewuchę. Może Yakuza aby nie musiec z Bałałajką iśc na deal by przejać Amerykankę? Ale wtedy po co by o niej wspominał? Nie ogarniam.

Tomasz kopnął oponę samochodu sfrustrowany tym, że to wszystko “może”, poszlaki, nitki, żadnego pewnego obrazu.
- W każdym razie, chłopak chciał włamać się do Ruska, bo podobno ten lub jego dwóch podkomendnych jakiś czas temu odwoziło dziewczynę z mety na Grochowie by gdzieś ją głęboko ukryć. Dla mnie 2 plus 2 to 4. Dziewucha pewnie siedzi tam gdzie ten Twój Kleszcz. - Odwrócił się i zacisnął mocno szczęki przez chwilę, jakby myślał o czymś nieprzyjemnym. - Gdyby nie ten granat co ranił naszego, to może byśmy i puścili gnojka, by dalej skakał Bałałajce i jej ludziom do gardła. Bo nie mamy za dużo czasu. Stary się jeszcze trzyma, ale jak zmieni się nam nadszyszkownik i zastąpi go ktoś wsadzony przez rząd... ukręcą łeb śledztwu, tak jak skręcili interwencję u Ciebie. No ale w tej sytuacji nie ma opcji. Morale w firmie i tak cienkie by wypuszczać gościa, który prawie zajechał jednego z naszych. Kurwa, ten wariat odpalił granat 50 metrów od podstawówki. - Tomasz był ewidentnie wkurwiony, sprawa go przerastała. Detektyw wyłapał między wierszami to co chciał przekazać mu kuzyn. Gość, którego zamknęli miał wsparcie. I to wsparcie mogło też przysłużyć się Sykurskiemu.
- Ten marines, jakieś tropy gdzie może być? A ten Rusek, co odwoził tę laskę… Nie wozi się czasem starą Beemką piątką? I nie pytałem ja czasem o niego przedwczoraj w waszej stołówce? - Strzepnął popiół obok samochodu.
- Czym się wozi nie wiem. Ale tak. Wyszło, że to ten o którego pytałeś. Nasz mały specnazowy fistaszek. Oficjalnie nic na niego nie mamy, branie na 48 też bez sensu, przekonywanie by puścił nam farbę… nie mamy argumentów. Powiem Ci Wojtek… Nawet nie wiesz jak to wkurwia, gdy wiesz, nie podejrzewasz - wiesz, że skurwiel jest umoczony równo, a możesz mu skoczyć. To cholerne przekleństwo u nas.
- Wyobrażam sobie. Dlatego nie mógłbym być gliną. W wojsku przychodził rozkaz i szło się robić to co nam kazali. A tutaj to wszystko posrane jakieś. To co z tym amerykaninem? I gdzie tego Antona znajdę?
- Amerykanin, nie wiem. “Granaciarz” zaprzecza jakoby działał z kimś. Mamy jego dane ze sprawy na Powiślu jak był powinięty, Cyrus Farell, ale gdzie jest? Szukaj wiatru w polu. Anton… Jego dom na Zniczej jest pod obserwacją. To nawet zabawne… “Granaciarz” nam otworzył oczy próbą włamu kto tam mieszka, zostawiliśmy obserwatora, on zgłosił “Granaciarza” jaki wrócił tam następnego dnia i obserwował. Nakazu nie mamy, nie dostaniemy. W prokuraturze pracują rozsądni ludzie, nie chcą się wychylić by nie oberwać od parasola tych ruskich skurwieli w rządzie. Innymi kanałami nacelować specnaza na razie nie poszło.
- Śledzicie go gdy opuszcza chatę, czy też nie macie pozwolenia? Jeżeli nie, to podrzucę mu nadajnik do beemki. Tego Farella też przydałoby się znaleźć. Jest w Polsce jakaś jednostka z którą służył? Widzisz, żołnierze sobie pomagają. Zwłaszcza jeżeli byli ta tej samej zmianie. Mógł tam szukać kontaktu. A ten wasz “granaciarz” już odesłany, czy macie go tutaj? Może warto by było z nim pogadać bez kamer. Może mógłbym z nim pogadać jak wojskowy z wojskowym?
- Sęk w tym, że Rusek nie pokazał się w domu od wczoraj w tej chatce, więc nie ma jak go śledzić. W kwestii Farella padła decyzja o zostawieniu mu wolnej reki. Jest w sprawę umoczony równo, po uszy, ale póki co nie szalał. Przynajmniej nic o tym nie wiemy. Szukamy go, owszem, ale bez ciśnienia. Niech szarpie Ruskich być może jest ostatnim cynglem mocodawcy jaki montował tu ekipę “granaciarza”. A co do niego, nie da rady. Do listy przewin dostał artykuł 115. Nie przemycę cię do niego.
Sykurski skinął głową. Jego kuzyn mógł wiele, ale nie był wszechmogący.
- Dobra, dziś zacznę obserwację Antona. Gdybyście mieli info o miejscu pobytu Farela to daj mi je możliwie szybko. Dziś muszę pogadać z jeszcze kimś. Sprawdź mi też w jakiej jednostce służył. Czy w Wawie jest ktoś z ich znajomych. Może macierzysta jednostka “Granaciarza”?
- Ustalę to. Na razie w przesłuchaniu skupialiśmy się na innych sprawach. Dam znać.
- Ok. Dzięki za wszystko. Nie ma co zwlekać, jadę. Do zobaczenia - detektyw uścisnął dłoń policjanta. Gdy ich spojrzenia się spotkały dla obu oczywistym było, że mogą się już nie zobaczyć.

Samochód, gdzieś w drodze do Rembertowa, późny wieczór.

Słuchawka Bluetooth ostatnio częściej towarzyszyła Wojtkowi w czasie jazdy. Tym razem czekała go rozmowa, której nie planował przeprowadzić tak wcześnie. I nie chodziło o to, że jest po dwudziestej. Dzwonił na numer, który ostatnio ktoś odebrał w przytulnym kościele wysyłając mu do domu gwardię z bronią automatyczną.
- Słuuuchaam? - ten sam anemiczny głos rozległ się po kilku sygnałach po drugiej stronie słuchawki.
- Wojciech Sykurski, detektyw. Chciałbym porozmawiać z Karolem, ale gdy widzieliśmy się ostatnio w lesie, to nie zostawił numeru do siebie - po przerwie na kilka oddechów dodał - dzwonię z samochodu i jadę do Rembertowa, jeżeli chcecie mnie namierzać.
Chwilę potrwało aż ktoś się odezwał.
- Słucham? - w słuchawce rozległ się głos lekko pulchnego bokobrodacza.
- Cześć. Tu Wojtek. Dzwonił do mnie ten cały Ernest. Pytał jak postępy w szukaniu Kleszcza. - Detektyw celowo zaczął rozmowę od imienia, którym najbardziej byli zainteresowani jego przyjaciele z “Agencji”. - Co ciekawe potwierdził, że Kleszcz jest w rękach Bałałajki. I tu pojawia się moje pytanie do was: jak bardzo ufacie Antonowi?
- Czemu dzwonisz na ten numer?
- Bo nie zostawiłeś do siebie kontaktu. - Sykurski spojrzał w lusterko i pokiwał głową w geście rezygnacji. Miał wrażenie, że to o czym mówi jest oczywiste.
- Jak to? - był zdziwiony - Nie dał ci numerów jak przywoził laptopa?
- Komputer odbierałem ze skrytki na dworcu. Czy mam rozumieć, że dobrze, że nie dzwonie teraz z telefonu, który był razem z komputerem w skrzynce?
- Jakiej skrzynce? - Chwila ciszy. - No przecież ja zajebie tego sk… Wybacz ojcze.
- Dostałem sms, że się nie wyrobi, komp jest w skrytce na dworcu. W smsie był numer skrytki i kod. W skrytce był mój laptop i telefon, który zabraliście z mieszkania. Chwilę po zabraniu sprzętu zadzwonił na tamten numer Ernest. Ucieliśmy sobie niemiłą pogawędkę i tyle. Może moglibyśmy się gdzieś spotkać i porozmawiać? Cała ta zabawa z telefonami mi się nie podoba.
- Urwę mu nogi przy samej… - nie dokończył. - Sprawdź czy nie masz w książce adresowej komórki numerów wpisanych pod naszymi imionami. Lub pliku na laptopie.
Detektyw skręcił, żeby zjechać na pobocze.
- Miał ci dać numery, widocznie uznał, że przekaże nieosobiście - kontynuował rozmówca. - Na wszelki wypadek wyślę sms z numerem do siebie. Do Antona nieaktualne. Nie dzwoń na ten numer, oddzwonię ja za jakiś czas. - Karol rozłączył się.
Detektyw korzystając z tego, że zatrzymał samochód zaczął przeglądać spis telefonów w drugim telefonie.
- Co to kurwa znaczy do Antona nieaktualne? Jak mnie wpieniają ludzie szukający pomocy i nie dający nic od siebie.
Stał tak na poboczu czekając na wiadomość, aż w końcu przyszedł SMS z numerem Karola. Zapisał numer i ruszył.

Niedaleko domu Antona, Praga Południe, ul.Znicza, Noc

Wojtek zaparkował między blokami na ulicy Budrysów. Najpierw spalił papierosa, później wział aparat i ruszył na spacer po okolicy. Rozejrzał się za tajniakami, którzy pilnują domu gangstera. Spodziewał się, że pewnie ukryli się jak zwykle w służbowym aucie marki Kia, albo może w Skodze. Passat mógłby świadczyć, że przysłali naprawdę wysokiej klasy policjantów. W każdym razie po określeniu położenia policji ruszył z aparatem wzdłuż Zniczej. Pierwsze kilka kroków zajął się grzebaniem w ustawieniach automatyki aparatu. Regulował czasy naświetlania i czułość aparatu. Nie chciał niepotrzebnie odpalać lampy błyskowej. Niewiele zmieni to jakość zdjęć, a wiąże się z tym, że zobaczą go z dystansu. Porobił kilka zdjęć na próbę, po czym odbił ze Zniczej tuż przed domem Antona. Obszedł go od drugiej strony, wręcz oddalając się od budynku. Szedł w stronę szkoły podstawowej 246. Jak można rzucać granatami tuż za rogiem? Ten cały Granaciarz musiał być psychopatom. W końcu pod samym boiskiem oparł się o płot i porobił kilka kolejnych zdjęć posesji. Rozejrzał się czy przypadkiem zlokalizowani wcześniej policjanci nie ruszyli na nocny spacer za nim. Gdy już się upewnił, że nie widać starych ani nowych znajomych przewiesił aparat przez ramię i ruszył na stojące nieopodal drzewo. Gdyby jego rodzice wiedzieli że w wieku blisko czterdziestu lat Wojtek w swojej pracy łazi po drzewach pewnie przewracaliby się w grobach. Wlazł możliwie wysoko.
Korzystając, że był na tyłach budynku zamieszkiwanego przez Antona zmienił obiektyw w aparacie bawiąc się zoomem. Wysokie ISO kompensowało krótki czas naświetlania, ale i tak dla poprawienia jakości zdjęć detektyw położył lustrzankę nieruchomo na wygiętym pniu.
Rozejrzał się jeszcze chwilę. Był pewien, że w bloku pod numerem 26 siedzi obserwator policyjny. W końcu trudno o lepsze miejsce. Sam został jeszcze nieco czasu na drzewie. w Nadziei, że coś zaobserwuje. Jego czuły słuch wychwycił charakterystyczny trzask jaki zdecydowanie nie pasował do odgłosów nocy. Krótkofalówka policyjna? Odruchowo odwrócił głowę w kierunku z którego dobiegł go dźwięk, budynku w jakim założył obecność kogoś z firmy i jak się zdaje miał rację. Dobiegał z góry, lecz okna i drzwi balkonowe były pozamykane. Balkon? Raczej nie, kąt do obserwacji był średni, tylko tyły budynku Antona, zresztą z balkonu od tej strony z pewnością już by go zauważono. Cichy trzask powtórzył się.
Z Dachu. Detektyw jednym ruchem palca zmienił w aparacie ustawienia na “auto”. Obrócił obiektyw w stronę dachu i z którego dochodziły trzaski i wcisnął przycisk. Mrok nocy rozświetlił błysk lampy, a sam detektyw szybkim ruchem zsunął się na niższy poziom drzewa, a stamtąd na ziemię. Wzdłuż ogrodzenia szkolnego boiska kierował się na północny wschód. Niemal odruchowo wysunął kartę pamięci z aparatu i schował do najmniejszej kieszeni dżinsów. Robiąc duże koło wokół Zniczej wrócił do samochodu.

Mieszkanie Sykurskiego, Praga Południe, ul. Wiatraczna, chwila po północy

Sykurski wrzucił kartę pamięci z aparatu do laptopa. Pomijając zdjęcia Karola i jego kolegów zaczął przeglądać fotki ze Zniczej. Willa była zmyślnie zbudowana. Ciężko będzie się włamać. Zresztą poprzednia osoba, która tego próbowała już siedziała w więzieniu. Detektyw rozluźnił się. Czuł się jakoś tak lepiej w wysprzątanym mieszkaniu. Miał za sobą długi dzień. Po głowie w kółko chodziło mu to co słyszał o Antonie. Ostatnie chwile przed pójściem spać poświęcił na kolejne zakupy internetowe. Tym razem odbiór osobisty we wtorek. Zamówienie wykonał oczywiście z tableta. Nie dlatego, że bał się o ludzi Karola obciążających jego kartę kredytową, ale najzwyczajniej nie chciał, żeby wiedzieli gdzie będzie musiał przespacerować się następnego dnia. W końcu wziął sobie długa gorącą kąpiel i wysłał SMS do kuzyna.
Cytat:
Nie macie czasem w aktach numeru komórki do tego Amerykanina?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline