Cicho niczym cień i szybko jak wiatr, Yrseldain podszedł orki z dziecinną łatwością. Niestety w obozowisku było ich zbyt wiele, by zdołał sam to posprzątać. Wrócił więc do ich własnego, małego obozu gdzie przywitała go reprymenda ze strony Horsta.
-Wypatrzyłem grupę orków i ruszyłem w ślad za nimi. - Odparł elf. - Doprowadziły mnie do jakiejś opuszczonej budowli, wartowni lub wieży. Lekką ręką są tam dwie, może trzy setki zielonoskórych, nie miałem możliwości dokładnie policzyć. Obozują niedaleko, więc mogą się nam napatoczyć bandy zwiadowcze. - Zrobił krótką pauzę. - Widziałem totemy, dziwne symbole i coś co od biedy można uznać za sztandar, jakby szli na bitwę czy wojnę.