Algrim słysząc że nie jest wymagane od niego cudowanie z fryzurą prawie odetchnął. Ze zbrojowni Barona przywłaszczył sobie kilka rzeczy - skórznię, koloczugę oraz bandolier z toporkami do rzucania. Chociaż nie miał zamiaru kiedykolwiek uczyć się strzelać z czegokolwiek, ale jeżeli już miał walczyć na dystans to tylko toporkami.
Brodę splótł za to w warkocze. Czub zaczesał do tyłu. Dziwnie wyglądał, ale na łeb założył podpinkę i porządny hełm, więc kto by zwracał uwagę. W trakcie podróży miał zamiar po prostu nosić na głowie kaptur.
Ach... i nie zapomniał pobrać beczki trunku z piwnicy.
... - Czterdzieści sztuk ma głowę. Gdyby byli rozproszeni to byśmy spokojnie dali radę, ale jak się zieloni zbiorą do kupy to nie powojujesz. - rzekł Algrim i zwrócił się ku Horstowi.
Chciał zobaczyć, jak na to wszystko zareaguje Baron. Pierwotnie mieli wybijać chaosytów, ale okazuje się, że było w tym trochę więcej dłubaniny niż się na początku zdawało. To ograniczało pole manewru jeżeli chodzi o urządzanie na własną rękę pogromów wrażego Staremu Światu elementów, ale... no cóż. Wszystko zależało od ich przywódcy. - Me topory łakną krwi, ale robota ma priorytet. - dodał jeszcze krasnolud.
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 18-05-2016 o 17:00.
|