Gaston :
Mężczyzna jeszcze raz spojrzał na tunel, jakby nie dowierzając że za chwilę się zawali. Nic jednak nie powiedział tylko skinął głową z ponowił próby oczyszczenia się z mazi. Niestety mało skuteczne. Podszedł więc do swej pani z prośbą : - Gaston jeśli łaska. Żaden ze mnie Pan. – powiedział zarumieniony. - Jeśli zezwolicie to pójdę się oczyścić i przebrać, a potem się stawię na służbę. – odczekał chwilę czy aby Annis nie wyrazi obiekcji. Po czym wszedł po schodach na górę.
Przy zamkowej studni rozdział się do pasa i długo szorował włosy i twarz, by pozbyć się zielonego paskudztwa. Próbował też sprać plamy z tuniki, jednak po pewnym czasie zrezygnował i z żalem udał się do sali jadalnej żołnierzy, by rzucić materiał w ogień kominka.
W końcu dotarł do własnej kwatery i przywdział swój podróżny strój, założył kolczugę i dozbroił się jak należy.
Czując ciężar oręża na sobie poczuł się znacznie lepiej. Wracając na dziedziniec zamkowy zaszedł do kuchni i odkroił sobie pęto kiełbasy. Walka wzmogła w nim apetyt. Przegryzając posiłek wrócił na dziedziniec, a widząc w oddali postać Annis podszedł do niej.
Uzbrojony jak należy i nieco pokrzepiony jedzeniem, gotów był walczyć chodź by z armią zwierzoludzi. |