Zołnierze , zrzucajac z siebie brzemie strachu zaczeli powoli porzadkowac zadymione pomieszczenie .
Krasnolud spojrzał na ułomek sytyliska który wciaz trzymał w dłoni i odrzucił go w głab lochu . Powoli zaczał sie wspinac po schodach mruczac cos o zdemolowanych pomieszczeniach i o tym ze trzba by pogonic bestie . Wspiąwszy sie na sama góre spojrzał na Annis .
"Trza bededzie wyzwac kamieniurzy " - spojrzał na swoja poparzona smoła dłoń - "Bo siem wszycku zawali "
W tym czasie sierzan równiez pozbierał sie z podłogi i zaczał komenderowac zołnierzami . Nikt nie komentował rozkazów dziedziczki , nikt nie pokazał po sobie ze wolał by ruszyc za nia w głab ciemnego korytarza . Byli karnymi , poszłusznymi woli swego zwierzchnika wojownikami .
W trakcie porzadków , niespodziewanie cała wieża targnał głuchy wstrząc ... posród kurzu , który uniósł sie wchwili gdzy tunel wyrązony przez robala sie zapadł słychac było ksztuszenie sie zołnierzy .
W miedzyczasie swit stał sie przeszłocia i a jego miejsce zajał piekny , słoneczny dzien . Ciepłe promienie słonca ogrzewały stajacych na blankach murów wojowników oraz ruszajacych w pole wiesniaków , którzy błogosławili bogów ze dane im było przezyc kolejna noc ... |