Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2016, 11:36   #130
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Wszystko szło nie tak! Eddie myślał, że bandziory od Setha i on sam szybko padną, że będzie można przerwać to co robił właśnie Love. Jezu… zaraz Posterunek wyparuje…
Rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu i władował do komory dwa ostatnie naboje. Przecież miał go na muszce, szarpnął za spust pewien że trafi. Najemnik jednak zareagował za szybko. No albo Mikrus spartaczył strzał, co było chyba nawet bardziej prawdopodobne. Nie był przecież żołnierzem jak brat, był monterem.

Łowił jednym uchem komunikaty płynące z głośników. Cyborgi przejmowały kontrolę nad Orbitalem. Nie było już czasu! Chciał wyskoczyć zza swojej zasłony i ruszyć biegiem w kierunku Love’a, ale gdy tylko podniósł się, dostał w ramię. Szarpnęło jak cholera, cisnęło nim na ziemię, ale spaślaka z rąk nie wypuścił. Skierował go jedną ręką w stronę Setha i wcisnął spust. Chmura śrucin zagrzechotała znowu o skały, nie robiąc szefowi najemników krzywdy.

Coraz bardziej zaczynał panikować. Przeładował ostatni nabój, przywarł mocniej do skały. Skupił się musiał trafić, nie mógł czekać na dogodny moment, musiał trafić teraz i zatrzymać Love’a. Buuum! I wszystko w pizdu… Seth znowu skrył się za zasłoną, odruchowo przeładował i strzelił ponownie, ale iglica uderzyła w pustkę. Zaklął i wypuścił bezużyteczną broń, która z klekotem potoczyła się po kamiennej posadzce. Podniósł jakiegoś szpeja, który wyglądał jak skrzyżowanie młotka z wąską siekierką.



Byli w czarnej dupie. Kątem oka zauważył jak Hope chyba ucieka, za nią pełznie ostatkiem sił Jill. Gdyby był czas… dopadłby do nich, kazałby to zatrzymać. Mała musiała wiedzieć jak zerwać łączność. Teraz było już na to za późno. Pozostawał tylko Love.

Zobaczył jak Portner stoi z lufą wycelowaną w czaszkę. Wszystko wokół zwolniło jakby pływali w gęstej smole. Nawet ramię przestało boleć, choć zwisało bezwładnie, kiedy Mikrus stęknął i wyskoczył zza swojego głazu. Ruszył biegiem w kierunku tronu na którym zasiadał Love. Zacisnął nóż w prawej dłoni. Nie miał pojęcia jak działała machina zbudowana przez małą, ale tyle wiedział że on jest jej najważniejszą częścią. Może jeszcze nie było za późno.
Rzucił się by przeciąć pęk kabli sterczący z jego potylicy.
 
Harard jest offline