Wątek: [Kult] Kąty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2007, 14:54   #46
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Bob Smith

Ciałem Boba wstrząsały spazmy i konwulsje. Wił się na szpitalnym łużku ciężko łapiąc oddech. Było już co prawda po wszystkim ale i właśnie dlatego docierały do niego teraz wszystkie przeżycia z minionego koszmaru. Bob płakał długo nie mogąc się powstrzymać od łez, co chwila przypominał sobie urywki z dzieciństwa tak niedawno mu ukazane. Nawet nie próbował oszukać sam siebie, że to wszystko nie było prawdą, w głębi serca wiedział że było.
Dopiero teraz zrozumiał jak wielkim błędem było odcięcie się od przeszłości i rodziny lecz żal i miłość do matki zastąpiła nienawiść do ojca. Jak to możliwe , że ten skurczybyk do tej pory jeszcze nie poniósł konsekwencji swoich czynów ? Bob nie wiedział, ale nie zamierzał znów tego zostawić. Co to była za grupa której mnie oddał ? Bob skoncentrował się na moment próbujac przybliżyć sobie obraz ludzi, scenerię, szaty, wszystko co pomoże mu w ich odnalezieniu. Pewnie to jakaś sekta - lecz jest ich tyle, że jak ich znaleźć ? Sam sobie nie poradze, muszę znaleźć telefon i poprosić przyjaciół o pomoc. Jeśli miałem zawał to może być ostatnia chwila na rozwiązanie tej zagadki i rozprawienie się z winnymi. Bob był nieomal przekonany, że dopadł go atak serca. Złe jedzenie, zły tryb pracy, mało snu, nerwy - długo by jeszcze wyliczać, lecz tym co nie dawało mu teraz spokoju był nie jego stan zdrowia ale ojca. Ponieważ odciął się totalnie od rodziny nie wiedział nawet czy żyje, do tej pory było mu to obejętne ale teraz... teraz chciał jego śmierci.
Rozejrzał się po szpitalnym pokoju, obok niego leżała jakaś stara kobieta podłączona do kroplówki, nie spała tylko patrzyła się w jego stronę zaciekawiona jego stanem.
Przepraszam, czy ma pani telefon ?
zabrzmiało to cicho i niewyraźnie co zdumiało Boba. Jego głos jeszcze dzień, dwa dni temu był poważny, głęboki i dźwięczny - nie to co przed chwilą z siebie wydusił.
W odpowiedzio zobaczył jedynie kiwającą na nie głowę staruszki.
Bob postanowił jednak nie wzywać od razu pielęgniarki, szkoda mu było czasu na użeranie się z obsługą medyczną, która chętnie naszpikowała by go chemią której Bob nienawidził. Postanowił poleżeć trochę i odpocząć, rozkoszować się poczuciem bezpieczeństwa i normalności. Na sen nie miał najmniejszej ochoty, nie po tym co właśnie przeżył, więc leżał spokojnie próbując poskładać myśli do kupy. Zadzwonie do Stephena - dziennikarza, on jest dobry w te klocki, pomoże mi ustalić tą sekte, może dowie się czegoś o moim ojcu ? Wolałbym go nie mieszać w prywatne sprawy więc może na razie rodziną spróbują zająć się sam tylko... Tylko potrzeba mi ... Laptopa. Tak, z siecią oczywiście - internet bogaty jest w informację których mi potrzeba. W szpitalu mam czas na szperanie. Kurcze byłbym zapomniał o klijentach, mam nadzieję, że Henry wszystkim się zajmie - własnie muszę zadzwonić do Henrego, on przywiezie mi laptopa i poinformuje co się stało.
Bob próbował się podnieść i poszukać telefonu na razie jednak ręce i nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Miał w nich czucie ( dzięki Bogu ) lecz były w słabym stanie (penwnie przez tą chemie która mnie naszpikowali) i na razie odpuścił sobie poszukiwania telefonu.
 
Eliasz jest offline