Walenie do wrót ustało dość szybko. Zdziwiło mnie to dość, a co za tym idzie byli błahostką w planach czarnoksiężnika.
Kiedy brat Albert rozpalił jedną z lamp poleciłem pozostałym odpalenie. Wtem okazało się, że nie jesteśmy tu sami. Przed nami stanęła kobieta w habicie z bieli, która po chwili zaprowadziła nas do wnętrza świętego przybytku i kazała zostać i czekać no przełożoną klasztoru.
Kazałem położyć rannych a nasz nowy medyk zabrał się wraz z kapłanami za rany nieszczęśników. Szkoda, że Paula zostawili. Miał nadzieję, że młody giermek nie stanie przeciw nim jako ożywiony trup.
Kiedy siostra oddaliła się rozkazałem. -Sprawdzić co truposze robią. Raportować mi natychmiast.- Skinąłem na Gustawa i Alberta by to oni się tym zajęli.
Usiadłem na jednej z ław i przyjrzałem się całej świątyni. Posąg był imponujący, ale czemu bogini miłosierdzia miała zakryte oczy. - Panowie podejdźcie proszę.- Wezwałem po chwili do siebie uwolnionych. - Jak Was zowią i jak tu trafiliście.- Zapytałem gdy podeszli do mnie.
Jak wyjaśnili jeden nazywał się Gabriel Dagenhoff i pochodzi z Bretonii. Mało mówił tylko o szczątkowe rzeczy wypytałem. Szlachcic, który niedawno tu przybył i ma korzenie w Imperium. Drugi natomiast był bretońskim giermkiem. Jean Luc z Arto jak się przedstawił. Jego pan zginął a on został schwytany parę dni temu.
Rozmowę moją z uwolnionymi przerwał Gustaw. Podszedł do nas i skłonił się. - Mistrzu. Nieumarli udali się w kierunku miasta. Żaden nie pozostał na cmentarzu. Przynajmniej nic nie widziałem.- Skłonił się ponownie na zakończenie raportu. - Bracie Albercie. Powinniśmy na tyły uderzyć czarnoksięskiemu nasieniu czy wesprzeć naszego podopiecznego Pana Horsta?- Zwróciłem się do kucającego przy jednym z rannych kapłana. Ten tylko obejrzał się na nas, wstał i podszedł.
Ostatnio edytowane przez Hakon : 21-05-2016 o 01:16.
|