Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2016, 20:19   #10
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Zebrani wciąż poruszeni byli słowami przepowiedni volvy, co tak słono przypłaciła swe widzenie.
Ludzie cicho rozprawiali między sobą na temat zdarzeń, gdy Elin pożywiać się kończyła. Gudrunn stojąca opodal Freyvinda okolice od czasu do czasu obrzucała niespokojnym wzrokiem z ustami zaciętymi.
Rudowłosy Ødger tego wieczora niewiele mówił, wzrokiem uciekał od okaleczonej wieszczki. Jarl odczekawszy zaś postawił ją na nogi. Jednooka wsparta na ramieniu Agvindura rozejrzała się po nieco napiętych twarzach zebranych. Niebieskie oko widziało teraźniejszość. Tam gdzie niedawno było zielone oko, zionęła pusta jama oczodołu otoczona czarnymi strugami krwi. Pod poranioną powieką, wciąż widziała stojącego blond mężczyznę. Miała wrażenie, że sztyletem wyrzeźbiła sobie jego obraz, co nie odchodził mimo mrugania.

Agvindur powrót zarządził do halli.
Niepokój ludzi po złożonej ofierze sprawił, że Eggnir spokój zarządzić musiał.
- Jarl mówić będzie, cisza ludzie!
I znowu spokój zapadł z szacunku dla długowłosego pana Ribe.
- Wieszczbę słyszeliście. Ofiarę volvy naszej widzieliście na oczy własne. Czas na pojaśnienie słów Najwyższego. Czas na zrozumienie jego woli!
Odsunął się i miejsce Elin zrobił, która poczuła dziesiątki oczu na sobie, wyczekujących jej słów.



W trakcie mowy volvy do halli wsunął się potężny Bjarki. Chciał zrobić to by nie zostać zauważonym, jednak zwalistej sylwetki godiego nie można było przeoczyć. Wiódł za sobą spokojną i bladą Chlo, co na zmęczoną i wystraszoną wciąż wyglądała.
Gudrunn Freyvinda lekko łokciem trąciła, zwracając jego uwagę:
- Twoi wrócili… - mruknęła.

Volundowi zaś za jedno było tłumaczenie Elin. Rozpamiętywał wciąż wiadomości Agvindura i wydarzenia podczas ofiary, której cena nie zrobiła wrażenia na Gangrelu. W myślach wampira tłukła się jedna myśl. Jedno imię. I wiele, wiele pytań. Dusza rwała mu się do walki, Bestia wzywała do działania. A tymczasem tuż obok niego rozmowa toczyła się między Gudrunn a Ødgerem:
- Czas zmówić Sighvarta z Varde. Z północy ściągnąć ludzi. On ludzi ze słowiańszczyzny ściągnąć może. Nie wiadomo co w Hedeby zastaniemy, lepiej być przygotowanym. - prawiła rudemu lodowooka przyciszonym głosem.
- Masz słuszność. Jeno...
- Jeno co?
- Jeno na thingu go nie ma. Myślisz, że on przeciwko Agvindurowi działa?
- Dowiedz się, upewnij się nim cośkolwiek powsięwziesz.
- A Ty?
- Ja ruszę pierwsza, jeszcze dziś. Spotkamy się w Hedeby.

Ødger skinął głową i ruszył by się pożywić. Wybierał i przebierał w niewolnych by w końcu egzotyczną krwią niewolnej Indyjki się pożywić. Gudrunn zaś ku Agvindurowi ruszyła.

Freyvidna zaś jarl na słowo poprosił i zaczął:
- Jeśli … - zmilczał by potem ręką na ramieniu skalda ułożyć. Spojrzał w oczy Lenartssona: - Jeśli Einar nie znajdzie się...- wzrok jarla stwardniał a rysy zrobiły się dzikie niczym u bestii jakowejś -... sprawcę jego śmierci mi przyprowadź. Całego. W zamian odwdzięczę się. - zamilkł spoglądając na skalda mrocznym spojrzeniem.

Kolejno Agvindur z Volundem pomówić sobie życzył:
- Ślę Cię tam byś w mym imieniu działał i bratu memu dopomagał. Lecz jeśli potrzeba zajdzie, wstrzymaj swój miecz. Sprawcy zadośćuczynię sam, Ty pomóż Freyvindowi, wspieraj go.

Elin Ljubow się zajęła opatrując rany i zioła z nawyku przykładając. Rajdając to do volvy, to do siebie w ruskiej mowie. Zakrzątnęła się koło wiedzącej jak kwoka koło pisklęcia, podzwaniając zdobieniami na skroniach. W końcu widząc nieuwagę Elin spytała:
- Jeśli pomówić chcesz, jestem tu. Wiem, że nie jestem wiedząca jak Ty ale jeśli chcesz… - uśmiechnęła się lekko, nienachalnie.



Thing toczył się dalej a z nim i uczta, długi dom wciąż rozbrzmiewał głosami hirdmanów i sług. Niedawne zdenerwowanie i przygnębienie zaczynało się z wolna ulatniać. Z każdą upływającą chwilą coraz bliżej ku wschodowi słońca było. Zamieszanie, rozmowy i śpiewy w halli stanowiły zbyt wielką pokusę dla Sigrun, która niezauważona przez nikogo przy drzwiach, w kącie stała, soczyste jabłko pogryzając i wielkimi oczami przyglądając się wszystkiemu.
Volunda znowu niewolne obsiadły, jak pszczoły plaster miodu. Mruczały słodkie słówka, drocząc się z pięknolicym, obiecując czas wesołej rozkoszy. Jedna wpakowała się mu na kolana z kuszącym uśmiechem.
Gudrunn stanęła blisko skalda i z drapieżnym uśmiechem poprosiła:
- Zaśpiewaj mi pieśń na pożegnanie, złotousty, na szczęście nim ruszę w drogę.
Na to Chlo z naburmuszoną minką o wampira się otarła, dumnie nosek zadzierając:
- Podać lirę, panie? - wzrokiem rzucając wyzwanie Fallegaug.

Co i raz ktoś z halli wychodził, a to pojedynczo, a to parami by towarzystwem swoim i ucztą do cna się nasycić. Może to i przez to Freyvind w końcu wyczuł niewinne spojrzenie przepełnione zaciekawieniem i uśmiech delikatnie drżący i ulotny





Wtem od drzwi krzyk niewiast się podniósł.


Poruszony tłumek gości rozstąpił się by ukazać ciało jednego z wojów, co dopiero do halli wszedł ze strzałą płonącą między łopatkami.

Chaos wybuchł, gdy drzwi do halli z łoskotem się za nim zatrzasnęły. Hirdmani za broń zaczęli łapać, Eggnir zaczął wydawać rozkazy przybocznym jarla lecz nawet on nie zdołał zapanować nad wybuchem paniki, gdy krzyki i piski zaczęły dochodzić z różnych części halli:
- Dach płonie!
- Wody!!!
 

Ostatnio edytowane przez corax : 20-05-2016 o 20:23.
corax jest offline