Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2016, 22:01   #11
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
W ferworze uwolnionego,dźwięku, przy wyszarpywanych raz za razem gorących riffach, leżąc tak bezbronnie pośród tupotu ciężkich butów, mogących w każdej chwili zgnieść mu czaszkę? Niezbyt dobra sytuacja... Jednakże w objęciach jakiejś niewyżytej nastolatki, gotowej na szybki, niezobowiązujący numerek? Któż by wstawał? Jimmy nie należał do prawilniaków, bo jako dziecko ulicy nauczył się brać co się dostawało (lub łatwo było po to sięgnąć, rzecz jasna). Feromony namiętności sprawiały, że nie przeszkadzał mu nawet jej zapach, będący mieszanką tanich fajek i jeszcze tańszych perfum. W połączeniu z tak łatwo opadającą w dół ramienia, zdecydowanie zbyt luźną koszulką, dodawał on tylko pikanterii całej sytuacji. Jimmy na moment zapomniał po co tu przybył, a każdy ruch jej warg i języka, sprawiał że przestawał żałować że tu jest. Kapela dawała czadu, plemię irokezów odprawiało swoje pogo, ale nikt im nie raczył przeszkadzać, nikt ich nie nadepnął, a nawet ktoś przesunał stolik, by zrobić im nieco więcej miejsca. Punki choć były bydłem, to mimo wszystko należały raczej do ludzi posiadających jakieś tam rezerwy empatii. Nikt przecież nie zakazywał się kochać w oparach anarchii. I pewnie ten nagły wybuch wzajemnej ekstazy skończyłoby się na czymś więcej, gdyby nie jakaś uporczywa igła w tyle głowy. Nie, nie stalowa na szczęście. Takie po prostu ukłucie w umyśle, które przywoływało go do szarej, ponurej rzeczywistości.
- Dobrze się całujesz. Masz dziewczynę? - zapytała przekornie blondyna, korzystając z chwili wolnych od pocałunku ust.
Jimmy przez moment wahał się by cokolwiek odpowiedzieć, ale w końcu przełamał się:
- Nie, nie lubię się zbytnio przywiązywać do ludzi - odrzekł chłodno, patrząc w jej wypełnione podnieceniem oczy.
- Chodźmy na zaplecze, tygrysie - rzekła kokieteryjnym tonem, i pociągnęła go za dłoń ku górze. Ekipa zdążyła zmienić już kawałek, chociaż Jimmy miał wrażenie że w ich graniu nie zmieniło się nic, ale to nieważne. Liczyła się teraz tylko ona... i Sugar! Ku*wa! Musiał kątem oka zobaczyć tego pajaca?! Gość akurat skakał sobie wesoło przy scenie, nieświadomy jak bardzo spier*olił Deepowi dzień. Choć czuł jak ona próbuje wyciągnąć swą zdobycz ze stada, lecz on niepokorny wbił już swój wzrok w tą swoją. Niczym oblany kubłem zimnej wody, z ogromną niechęcią i złością, za nic w świecie nie mógł się odwrócić, i spojrzeć w oczy tego niezwykle seksownego, damskiego drapieżnika. Zaklął cicho pod nosem, i ruszył gwałtownie w tłum. Czuł jak delikatna dłoń, pod wpływem tłoku niechętnie go w końcu puszcza. W myślach już wyobrażał sobie jak obije twarz temu Sugarowi, a potem wróci z informacjami do swojej dzielnicy, gdzie spotka Weedy'ego, któremu wyciągnie blanta z gęby i bezceremonialnie podepcze. Za to, że kazał mu tu przychodzić. Jednak po chwili wyrwał się z tego zamyślenia, by zrozumieć że między zamiarem, a realną szansą przedostania się do Sugara, jest dość duża zgraja niewyżytego motłochu. Ta pod sceną tradycyjnie miotała się najbardziej. Nie chciał skończyć z znowu na glebie. Musiał coś wykombinować. Spróbował obejść towarzystwo trochę przy ścianie, a potem udając kompletnie nawalonego, i okrywając się przy tym skórą, wbijał się nieco głębiej pod scenę. Zabieg się udał, ale ostatecznie zgubił z oczu swój cel. Sugar rozpłynął się pośród faeri barwnych fryzur i brudnych ciuchów. W dodatku smród był teraz cholernie nie do wytrzymania, do tego ciągle ktoś go tu popychał i szturchał, a grana na jedno kopyto muzyka stawała się dla Deepa bardziej torturą (z kolei punkom to w ogóle nie przeszkadzało - zresztą na ciągłym haju pewnie nawet rzępolenie małego szympansa byłoby wystarczające do łamania sobie żeber pod sceną). Dopiero po chwili wpadł na pewien dość szalony pomysł, który jednak wiadomo że się powinien udać. Z trudem wyczekał więc momentu, gdy kapela miała przerwę między piosenkami. Uśmiechnął się, pstryknął palcami, i krzyknął w stronę sceny:
- Zaprosić Sugara! Sugar, Sugar! Dawaj na scenę! - z nadzieją, że ten go usłyszy. Jeżelii gość którego szuka da się porwać swojej ulubionej kapeli, to będzie w domu. Potem wystarczy podejść bliżej sceny i wyciągnąć go gdzieś na bok. Nie będzie miał litości. Za jego spaprane życie. Za Jacka. Za spieprzony numerek z seksowną blondyną. Wypyta go o tych ludzi, których trzeba. Wykorzysta moc, jeśli będzie trzeba. Jego marzenie, tak, nie liczyło się teraz nic więcej...
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 21-05-2016 o 08:06.
Rebirth jest offline