Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2016, 15:10   #194
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Nick spał jak zabity i nie dało się z tym nic zrobić, przynajmniej na razie, więc Conn najciszej, jak mógł, podpełzł do wyjścia z namiotu i rozsunął delikatnie zamek błyskawiczny, wyglądając na zewnątrz. Z wielkimi, wytrzeszczonymi oczyma i ściągniętymi ustami wyglądał teraz jak psychopata obserwujący otoczenie. Co najmniej żenująco. Nieopodal dostrzegł jakiegoś zamaskowanego typa z bronią, która z tej odległości wyglądała na siekierę. W masce, którą już widział wcześniej. Obok niego dojrzał też Aarona, który rzucał się w ostatnich, przedśmiertnych konwulsjach. I choć Cage nie żył przecież od jakiegoś czasu, to tym razem jego śmierć wyglądała na realną. Najbardziej rzeczywistą i przekonywującą.

Pierwsze, co Connorowi przyszło mu do głowy, obserwując całą sytuację, to że w końcu faktycznie się obudził i wrócił do własnej rzeczywistości. Tej oryginalnej. Tak przynajmniej to wyglądało. Czyli jednak skok w rwącą rzekę wcale nie był aż takim głupim pomysłem. Jasne, czuł wtedy piekielny ból, gdy łamały się kości, ale prawdopodobnie to traumatyczne przeżycie zdołało wyciągnąć go z tego koszmaru, który... po prostu śnili? Każde z nich znajdowało się we własnym namiocie, pogrążone we własnych marach. "Brawo, Conn, ty stary wariacie, jednak wcale taki głupi nie jesteś, na jakiego wyglądasz", pochwalił się w myślach, uśmiechając kącikiem ust. To nie był jednak czas na celebrację, bo było jeszcze sporo do zrobienia. Mimo, iż wszystko wyglądało jak prawdziwa rzeczywistość, wciąż nie mógł być tego pewnym na sto procent. W końcu już nie raz ten koszmar zagrał na ich umysłach. Czuł jednak ekscytację i szybsze bicie serca, dlatego wolał pozostać pozytywnie nastawiony, bo pesymizm nigdy w niczym nie pomagał.

Na szybko ogarnął w głowie plan. Chciał obudzić Nicka, bo po pierwsze: przydałoby mu się wsparcie, a po drugie: jeśli Connorowi cała akcja pójdzie nie tak, to Polak nadal będzie spać i będzie wystawiony na atak. Nie mógł go zostawić totalnie bezbronnego. Inna rzecz, że przyszło mu do głowy, że przecież już to przeżywali z pozycji widza - zamaskowany typ chciał zakraść się do namiotu Bruce'a, a gdy zareagowali, coś rozdzieliło jego i Nicka. Skoro jego polski kumpel nie chciał obudzić się normalnymi sposobami, Conn stwierdził, że sprzeda mu solidną bombę w twarz i jeśli to go nie obudzi, to została ostatnia opcja, którą Mayfield trzymał na koniec. Miał tylko nadzieję, że cios obudzi Nicka, a nie ogłuszy go jeszcze bardziej. Złapał plecak, wygrzebał z niego nóż, po czym uderzył pięścią w twarz Polaka i z nożem w prawej dłoni i plecakiem w drugiej wyszedł z namiotu, nie czekając, aż towarzysz się obudzi. Zasłonił się plecakiem i wyglądał teraz jak kurwa-prawie-rycerz. Nie czekał, czy tamten z siekierą odkryje jego obecność, tylko ruszył w jego stronę zasłonięty plecakiem i wydarł się na całe gardło, licząc, że jego mocne płuca i przepona zdołają obudzić pozostałych towarzyszy, a także (być może?) wzbudzić strach w napastniku. Krzyk był tak głośny i potężny, że aż kilka ptaków zerwało się z drzew, a mężczyzna poczuł palący ból w gardle i zachrypł.

Plan był prosty - podbiec do gościa z siekierą i jeśli tamten zdąży się odwrócić i zaatakować, Conn zasłoni się plecakiem, a potem spróbuje wbić mu nóż w ramię. Jeśli tak, jak sądził, znajdowali się w prawdziwej rzeczywistości, nie zamierzał nikogo zabijać, dopóki nie będzie do tego ewidentnie zmuszony. Był strażakiem - jak każdy ratownik miał chronić ludzkie życie, a nie je odbierać, zwłaszcza, że zabójca musiał odpowiedzieć przed sądem za to, co zrobił Aaronowi i być może innym. Gdyby jednak zamaskowany nie zdążył się odwrócić, Conn z pełnym impetem wbiegnie w niego zasłonięty plecakiem i po prostu go powali, zwracając uwagę na to, by unieruchomić rękę trzymającą siekierę. Jeśli to by się udało, to ściągnie tamtemu maskę i sprzeda mu kilka solidnych gongów, nieważne, kogo tam ujrzy. Za to wszystko, co się wydarzyło...
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline