Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2016, 00:43   #12
Demogorgon
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Duncan O’Malley, Jimmy Deep
-A może ty masz ochotę na romantyczną kolację przy świecach we włoskiej knajpce? – Emilie zbyła propozycję Duncana. – Możemy spotkać się po środku, na make-outcie przy piwie, co ty na to? – Pozwoliła mu się ująć pod ramię i zaprowadzić do baru. Duncana nie zdziwiło wcale, że zastali tam Remiego z Kate. Młodszy brat właśnie pomagał gotce założyć ponownie swój płaszcz. Dziewczyna wydawała się zarumieniona i wciąż rozgrzana przez muzykę. Może wcześniejsze zimne spojrzenie było tylko złudzeniem?
-Nie wiedziałam, że Remi przygruchał sobie dziewczynę. – Widać obecnośc kate nie umknęła też uwadze Emilie. -Przedstawisz mnie?
Jimmy tymczasem próbował swoich sztuczek, ale spotkał się z niezrozumieniem. Wydawało się, że nikt na scenie i wśród widowni albo go nie słyszał albo nie rozumiał kim do diabła jest ten cały Sugar. Posypało się tylko kilka głosów by przestał się drzeć. Ktoś wypchnął go do tyłu, a kolejne „przypadkowe” łokcie i kuksańce dawały do zrozumienia, że ma spadać. Powoli wygramolił się z tłumu. Przepełniony irytacją już chciał rzucić to wszystko w cholerę, gdy spojrzał na bar, niedaleko którego wypchał się z tłumu. A tam, niczym w szczęśliwym zrządzeniu losu, zobaczył punka ze sceny, parę z którą tamten wymieniał pozdrowienia oraz jakaś nieznaną dziewczynę, uwieszona jego ramienia. Prócz tej ostatniej to byli właśnie ci ludzie, których wskazał barman, zapytany o Sugara.

Phoebe Duncan
Dwóch neonazistów zapomniało o swoich niedoszłych ofiarach i gapiło się przez dobra chwilę na samozwańczą zmorę, z minami tak zdziwionymi, że aż oczy im wychodziły na wierzch.
A potem obydwaj zgodnie ryknęli śmiechem.
-To urocze! Słyszałeś ją, Tom?! – Rechotał mięśniak. –Smarkuli nikt nie przekładał przez kolano i się jej ubzdurało, że jest superbohaterką!
-Hej gówniaro! – Chudzielec ruszył w stronę Phoebe spokojnym krokiem, nonszalancko bawiąc się nożem .Nachylił się by spojrzeć jej w twarz, jego szyderczy uśmieszek odbijał się w jej goglach. –Idioci, którzy mylą rzeczywistość z komiksem, kończą wykrwawiając się na bruku. – Chwycił nóż mocniej. –[i] Pozwól, że zade…[/url]- W tej chwili Zmora rzuciła się na niego z nożem. Zaskoczenie i złowieszczy wyraz twarzy sprawiły, że zamiast próbować blokować własnym nożem, zasłonił się ręką. Ostrze wbiło się u podstawy dłoni, prosto w nadgarstek. Mężczyzna wrzasnął z bólu i upadł na zadek, próbując zatrzymać krwotok.
Jego kumpel patrzył przez chwilę na tę scenę jakby nie mógł uwierzyć, w co widzi. A potem skierował swój wzrok na Phoebe. Był wściekły.
- Ja ci kurwa dam! – Ryknął i rzucił się na nią. Wymierzył jej potężnego kopniaka. Takiego, który posłałby ją na najbliższą latarnię. Gdyby udało mu się trafić. Niemal instynktownie dziewczyna odskoczyła z linii rażenia wykorzystała okazję do kontrataku. Trafiła w ścięgno z tyłu kolana. Mężczyzna zaklął, ale ku jej zaskoczeniu nie upadł. Przenosząc wagę ciała na drugą nogę, wykorzystał jej zaskoczenie aby wprowadzić cios. Zaopatrzona w kastet ręka pomknęła ku niej. W ostatniej chwili udało się jej odskoczyć.
Stała teraz na krawędzi kręgu światła. Mięśniak był w jego środku, kulał lekko, ale dalej stał, pewny siebie. Gdzieś z boku chudzielec dalej krzyczał, niezdolny w panice założyć dobrego opatrunku.
-Naoglądałaś się za dużo kreskówek. Skaczesz jak ten dzieciak z małpim ogonem! – Zaśmiał się mięśniak. Nie wydawał się już taki głupi jak przed chwilą. Widać wwalce był w swoim żywiole. –Ile będziesz tak podskakiwać? Twoje cięcie boli jak cholera, ale potrzeba czegoś więcej aby mnie zdjąć. A mi wystarczy tylko jeden celny cios. – Uśmiechnął się szyderczo, ale potem spoważniał, jakby wpadł na jakiś pomysł. –Hej, chcesz być oprawcą, nie? – Zapytał. – Może przestań się bawić i skopiemy razem tych dwóch czarnuchów? Mogę cię nawet nauczyć gdzie kopać, aby najbardziej bolało. A potem poznam cię z chłopakami. Oni dadzą ci tylu frajerów, ile zechcesz. Tom, myślisz, że ta mała spodobałaby się panu McGonadowi? –Zawołał w stronę kompana..
-Przebiła mi rękę! Na wylot!’ – Wrzasnął chudzielec, po raz piąty upuszczając kawał szmaty, który próbował sobie owinąć wokół ręki.
-Uznam to za tak.

Marcus Baggins
Dom Jakuba znajdował się w jednej z gorszych części Ibrox, była to w sumie rudera, o której jeszcze nie przypomniało sobie miasto. Dom ze strychem i piwnicą. Obecnie opuszczony. Marcus pożyczył od jednego z kolegów latarkę. Drzwi było otworzyć łatwo, nigdy nie miały dobrych zamków.
Powitała go ciemność, wyraźny zapach starych, zaniedbanych domów, wszechobecne śmieci i kurz wzbijający się w powietrze przy każdym kroku. Było wręcz dziwne, jak może być go aż tyle, Jakub nie zniknął tak dawno temu. Może nie sprzątał? Światło nie działało, przynajmniej żaden z włączników, które udało się znaleźć.
Ostrożnie stawiając kroki, przy akompaniamencie kopanych puszek i szeleszczących opakowań, Marcus posuwał się do przodu. Próbował szukać jakiejś komody albo biurka, ale nie wiedział za bardzo gdzie. Poruszał się praktycznie na ślepo.
Nagle usłyszał coś. Chwilę mu znalazło wychwycenie kierunku. Ale tak, słyszał coś. Ruch gdzieś w głębi domu. Ktoś się zbliżał. Z lewej. Poświecił. Nic. Z prawej. Też nic. Nie, jednak coś widział. Tylko przez chwilę. Coś się tam poruszyło.
Postąpił krok do przodu. Nagle w zasięgu światła pojawiła się maska. Nie zdążył nawet krzyknąć. Jej właściciel rzucił się na niego. Siła uderzenia powaliła Marcusa na ziemię, wytrąciła latarkę z rąk. W ciemności słyszał tylko szybkie stukanie kroków. Ten ktoś biegł w stronę wyjścia.
 
Demogorgon jest offline