Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2016, 15:57   #94
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Amulet drżał. Wąż zasyczał, a ziarenka ziemi poruszyły w jakimś własnym tańcu. Niczym wzbudzone dalekim trzęsieniem ziemi, którego echo docierało w to miejsce jako słaba fala, niedostrzegalna dla nikogo i niczego oprócz tych małych drobinek. Ból przyszedł nagle, jak sztylet wbity w serce. Żar palił zaciśnięte na symbolu natury palce. Geas stawiał opór, rzucając Machę na kolana. Miała wrażenie, że świat się wali, wiruje i drży jednocześnie, a po niebie przetacza się najgwałtowniejsza burza, jaka kiedykolwiek nawiedziła świat.

I głos. Ostatnie tchnienie, ostatni krzyk. Wwiercił się głęboko w mózg i tam został.
Amulet wybuchł, raniąc nagie ciało druidki. Odłamki małe niczym pył rozprysły się po okolicy. Wciągnęła kilka z nich oddechem. Na dłoniach pojawiły się bąble od oparzeń i znikły chwilę potem. Poczuła coś, czego nie czuła od dawna. Mrowienie, siłę, więź z otaczającym światem. Sięgnęła po to, sięgnęła i przeraziła się. Czerpała z ziemi, powietrza i nawet ciepła pozostawionego po rozgrzanym amulecie. I z siebie. Była z tym nierozerwalnie związana, z całym tym światem. Chcąc coś od niego, musiała dać coś z siebie. Pragnąc pomóc, musiała coś poświęcić. Być może wszystko.

Geas zniknął.

Lecz nie zostawił jej wolnej. Cichy krzyk, uporczywe wołanie straciło na mocy, lecz ciągle słyszała je z tyłu głowy, kiedy tylko wokół nikły inne dźwięki. Wiedziała też, że każde sięgnięcie osłabi ją samą. Skróci życie o kilka minut, godzin, dni, może i lat. Nadęta wywłoka zrobiła to celowo. Macha była pewna. Co się jednak stało, nie odstanie. Zimno wróciło, przenikając nagie ciało i zmuszając do ubrania się. Czuła się silniejsza, rany przestały tak boleć i ograniczać, choć nie zniknęły tak jak bąble na palcach.

Kiedy wyszła, na zewnątrz było już całkiem ciemno. Rozpalano ognie. Deszcz ani śnieg nie padały, dzięki czemu ponownie ludzie rozświetlili Złotnicę. Na zewnątrz jednakże nie było prawie nikogo. Pod butami zgrzytał śnieg, obwieszczając, że po zachodzie słońca mróz wrócił raz jeszcze, nie pozwalając się przegnać zupełnie. Odeszła może dziesięć kroków od dworku, kiedy jej oczy wyłowiły ruch. Od strony palisady coś przesadziło murek i znalazło się w zasięgu palącego się tu ognia. Ciągle dało się rozpoznać rysy. Włosy częściowo wypadły, twarz miała wyraz skrzywiony i upiorny, resztka zbroi i ubrania wisiała w strzępach. Z rękawów wystawały blade dłonie o palcach zakończonych długimi pazurami. Oczy jarzyły się czerwienią i furią.
Stał przed nią Brynden. To co kiedyś nim było.
Już szykował się do skoku, kiedy jakaś resztka jego człowieczeństwa rozpoznała druidkę. Zawahał się.


Stary Słomka wydawał się teraz jeszcze starszy niż zwykle. Przygarbił się, oczy mu zgasły, a przeżyte lata uderzyły jego ciało mocniej niż wcześniej. Pokiwał głową na słowa Katala, siadając ciężko na krzywym zydlu. Przez moment nic nie mówił. Przetrawiał propozycję, aż wreszcie westchnął ciężko.
- Wierzę, żeś dobry, elfie. Ludzi jednak nie rozumiesz. Tutejszych ludzi - westchnął raz jeszcze. - Nie sądzę, byś bez powodu tak gadał. Ja córkę i żonę z tobą zostawić mogę. Ale nasza rola to przy Hrupach stać. Bo jak ich nie będzie, to nic nie będzie. Sam wiesz, że my stare niewinne tośmy nie są. I innych nie przekonam. Połowa zostanie we swoich chałupach, a połowa we dworze zemrze? Toż sąsiedzi i kumy. Zostawić ich nie mogę, nawet jak chodzę ledwo. Ale Magdę moją wam zostawię. Oko na nią miejcie. Jak źle będzie, to do Hołopola odprowadźcie, tam w karczmie "Pod Pienistym" mój wuj daleki, może ją przyjmie. Żona sama zdecyduje. Obiecacie mi to, panie Katal?

Ciemno zrobiło jak gdyby nagle, szczególnie dla tych, co wczesny wieczór w piwnicy przesiedzieli, mur rozbijając. Ognie we wsi się już paliły, ludzie robili co mogli, łącznie z barykadowaniem własnych chałup. Sołtys dyrygował, pod nieobecność Hrupów to jemu ta rola przypadła. Wykopano wielkie doły za bramami, wypełniono czym się dało - na czele z zaostrzonymi kołkami, a zaraz za nimi ostrokół przygotowano. Wilki w przeciwieństwie do potworów, były tu zagrożeniem znanym i chłopy ze Złotnicy walczyć z nimi zamierzali. Że to nie same wilki i coś nimi kierowało? Te myśli lepiej było zamieść gdzieś daleko i sobie o tym nie przypominać. O życie walczyli i na pomoc nie czekali. Tak to już bywało na końcu świata. Gdzieś na dość pogodnym niebie przetoczył się nagle suchy grom, a ziemia zatrzęsła niespodziewanie, wywołując komentarze i pośpiech.

Lola znajdowała się już w tym czasie w karczmie, zawiedziona brakiem niezwykłych mocy fletu. Przynajmniej tak oczywistych, bowiem Zimorodek znowu gdzieś zniknął, jak zawsze nie wiadomo kiedy. Muzyka, choć piękna, nie przywołała go. Czy to był przypadek, że trubadurka zobaczyła skaczące po jednym z dachów cztery wróble? Pewnie tak. Może Macha potrafiłaby więcej o instrumencie powiedzieć, ale jej we wspólnej sali nie było. Oprócz Słomków nikogo miejscowego nie było. W rogu siedziała para z południowych krain, w towarzystwie ponurego zbrojnego i jego niedużej podopiecznej w kapturze. Rozmawiali o czymś cicho, pewnie o wydostaniu się z tego miejsca zaraz skoro świt. Zawitał tu też Utrata ze zbrojnymi, był też elf, właśnie wychodzący z zaplecza.

Wtedy do środka władowała się kompania krasnoludów, z Vimme na czele. Prowadzili Jitkę. Larn zauważył Katala i machnął na niego ręką, drugą ciągnąc zaskoczoną Lolę do stolika Utraty.
- Panie elf, Macha kazała rzec, cośmy w piwnicach znaleźli, boś się tam nie zjawił - pokrótce i cicho opowiedział o znaleziskach, nie opuszczając fragmentów z dziennika. - Tak żeśmy wykoncypowali, że ta wiedźmia baba, co na Hrupów urok rzuciła, a tego dużego porwała, to nie odpuści póki krwi nie upuści. Czy Hrupom tylko, to my ryzykować nie chcemy. Tam tunel jest, i drzwi solidne. Zamknąć się można, noc przeczekać i za dnia nogę dać. Co myślicie? - zapytał, spoglądając po wszystkich. Zza baru obserwowała ich Magda, choć ze spuszczoną głową, wystrachana wyraźnie. Mimo cichej rozmowy zwrócili też uwagę czwórki z kąta, z ponurakiem na czele. Stary Słomka wyszedł, elf spodziewał się, że z resztą wsi chce się rozmówić.

Na zewnątrz ciemno już było i ludzie gromadzili się w grupę, z pochodniami, włóczniami, widłami i łukami. Atak mógł nastąpić w każdej chwili.

 
Sekal jest offline