Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2016, 23:58   #38
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Upragniony wypoczynek na wolności, nie był do końca tym, czego się spodziewał. Poświęcenie snu, na rzecz ran towarzyszy mogło wydawać się niezwykle altruistycznym gestem ze strony Rolanda, jednak kryła się za tym zwykła konieczność. Łańcuchy wiążące jego wspomnienia wciąż pozostawały nierozerwane, jednak spoglądając na swoje ciało mógł się łatwo domyśleć, że nie został stworzony do walki. A przynajmniej nie bezpośrednio. Z tego powodu, jego życie było związane z towarzyszami. Sam z pewnością nie przetrwałby w tym miejscu, dlatego musiał dbać, by Shade, Bazylia i Rognir mieli siły by stać się jego linią obrony. Co, jak się okazało, nie było takie proste.

Ledwo zdążył zasnąć, a już musiał wstać na równe nogi, kiedy do ich schronienia przybył nieznajomy przybysz. Roland od razu wyczuł w nim magię. Dziwny małpiszon natomiast stanowić musiał jego chowańca. Chwila napięcia jednak szybko minęła, kiedy uświadomił sobie, że żaden zabójca przecież nie budziłby swoich ofiar przed atakiem. Uspokoił go fakt, że reszta najwyraźniej również doszła do podobnych wniosków. W prawdzie żaden mag nie jest stworzony do walki z tak bliskiej odległości, jednak Roland przeczuwał, że Turg nie bez powodu sam podróżuje po tej niebezpiecznej krainie. Z pewnością znał wiele sztuczek, dzięki którym mógłby ich wszystkich zabić, nim jeszcze by się zorientowali co robi.

Jego obecność jednak była wręcz pożądana przez Rolanda. W końcu mógł znaleźć się tu ktoś, kto nie doznał żadnej utraty pamięci i mógł wiedzieć cokolwiek o tym miejscu. Początkowe nieporozumienia, lub bardziej celowe wykręty Orka, w końcu przyniosły im kilka odpowiedzi. Najpierw nieco informacji o Utrapieniu (mieście z którego uciekli), a późnej o tym, że tak właściwie wszyscy są martwi… Każdy człowiek i nieczłowiek w tym miejscu, był tak naprawdę trupem. W dodatku trupem człowieka, który w swoim życiu musiał zrobić sporo złego, biorąc pod uwagę to, że trafił do piekła.

Potwierdzenie jego tezy nie przyniosło wcale satysfakcji. Nawet wypowiadając na głos swoje myśli, Roland w głębi serca oszukiwał się i łudził, że wszystko okaże się jedynie stekiem bzdur. Początkowo poczuł, że coś w nim umiera (najwyraźniej drugi już raz); zaczyna ogarniać go całkowita rezygnacja. Jaki był sens tej podróży, skoro i tak nie żyją? Co gorszego może ich spotkać? Trwało jedynie przez moment, po którym Roland zacisnął stanowczo pięści i stłamsił w sobie to uczucie. Od przybycia tu, złożył już drugą obietnice. Obietnicę, że pewnego dnia ucieknie z tego miejsca i wróci do świata żywych.

Wyprostował się i razem z resztą towarzyszy szybko podjął decyzję, co do dalszej drogi. Po tym co usłyszeli, “Utopia” wcale nie brzmiała tak dobrze, jednak nie mogli pozostać w tym miejscu. Miasto, które “nie jest wcale takie złe”, mogło być dobrym pierwszym przystankiem podczas ich wędrówki po piekle. Jednak z pewnością, nie powinno ono stanowić jej ostatecznego celu. Ucieczka z piekła będzie trudna, jeżeli nie niemożliwa. Choćby istniał tylko jeden sposób na powrót do życia, Roland go znajdzie.

Z tą oto, nową dawką energii, mężczyzna zebrał swój skromny ekwipunek. Zagadnął jeszcze do Johanny, jednak nie zdążył nawet nawiązać dłuższej rozmowy, gdyż wszyscy byli już gotowi do drogi. Podróż miała być długa, dlatego nie wątpił, że znajdzie jeszcze wiele okazji, by porozmawiać z dziewczyną na osobności.

Ruszyli w piątkę w stronę niewielkich pagórków, ciekawi tego, co piekło jeszcze kryło w swoich trzewiach.
 
Hazard jest offline