Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2016, 23:17   #23
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
- Noż kurwa, ile możesz leżeć.
Do uszu Ayo dotarł nieznany damski głos. Miała wrażenie, że właśnie mijał zły sen. Coś o krwi… o wampirach… niewyobrażalna potęga…
- Wstajemy! Jest robota.
Violet się podniosła i otworzyła oczy. Kimkolwiek była kobieta, która stała w jej piwnicy weszła tam bez pytania.
- Podobno wiesz jak sobie z tym radzić? Oby - rzuciła w stronę Ayo ciemny metalowy przedmiot. Kierowana odruchem wampirzyca złapała broń w locie.
- I zrób coś z twarzą, bo wyglądasz jakbyś przed chwilą wydrapała sobie drogę z dna grobu.
Violet uważała się za praktyczną osobę. Chwyciwszy pistolet, odbezpieczyła go i już przymierzała się do opróżnienia magazynku w głowę nieznajomej, gdy naszła ją myśl by zadać pytanie:
- Ubierz proszę w jedno słowo powód dla którego miała bym nie nacisnąć teraz spustu, białasie.
Na twarzy blondynki wykwitł szeroki uśmiech.
- Amunicja.
Kobieta w zielonej bluzce uniosła swój automat.
- Ubierz się w coś wygodnego. Mamy dziś statek do uprowadzenia. Daniel powiedział, że mam obserwować jak radzisz sobie w walce. Jakbym nie wiedziała.
Dziewczyna niczym się nie przejmując odwróciła się plecami do Ayo i ruszyła wąskimi schodami do wyjścia z piwnicy. W połowie schodów zatrzymała się i powiedziała jeszcze:
- Mam na imię Sophie. Chociaż mówią na mnie “ Vipera”

Rzut uliczna mądrość + inteligencja ST 6, 4 kości
7,9,3,4
2 sukcesy.



Ayo natychmiast skojarzyła, że Vipera jest związana z Włoską mafią. Mawiali o niej “Blond Żmija”. Kobieta z bliskiego otoczenia lokalnego bossa. Podobno w ciągu kilku lat otrzymała status “prawej ręki”. Podobno zaczynała jako zabójca na zlecenie. Jednak to były tylko pogłoski, bo Ayo nie trzymała się specjalnie blisko z Włochami. “- To by było na tyle jeśli chodzi o nie zadawanie się z półświatkiem” - podsumowała w myślach Violet zeskakując z łóżka.
- Moment - powiedziała natomiast na głos, gdy stała już przy stercie ubrań i szukała czegoś odpowiedniego. Szybko znalazła to co chciała, bo już kiedy znosiła ciuchy na dół przemyślała co jest bardziej użyteczne w na nocne eskapady...

Zerknęła w lustro… Jej tam się podobało ale rozumiała o co chodzi kobiecie. Zaczęła popełniać podkład:
- Prowadzisz? czy będziemy się bujać jak dwie kurwy w dokach? - spytała planując olać teraz makeup i zrobić go w czasie jazdy. - nie żebym miała coś przeciwko - dodała pobłażliwie uprzedzając ewentualny komentarz. “Blond Żmija” zapewne wiedziała już czym Violet się zajmuje.
Violet uważała się za praktyczną osobę, dlatego cieszyła się, że przy ewentualnej mokrej robocie nie musi używać swojej własnej broni (której w takim wypadku musiała by się prawdopodobnie prędzej czy później pozbyć). Jednak mimo wszystko i tak zabrała ze sobą swoją spluwkę jako “last resort”
Idąc po schodach za Żmiją, Violet wyciągnęła pusty magazynek z darowanej broni.
- Naładujesz mnie czy mam dać się wyruchać?
- Dam ci magazynek jak będziemy już w porcie. Nie chcę, żebyś mi strzeliła w plecy teraz. W zasadzie może nawet makijaż nie będzie potrzebny. -
W salonie ewidentnie było widać czyjąś wcześniejszą obecność. Żmija musiała spędzić w jej domu wiele godzin. Ława była upaćkana śladami po butach. Wkoło walały się okruszki po chrupkach. Blondyna musiała leżeć na kanapie z wywalonymi przed siebie nogami i oglądać TV. Niesamowite, że Ayo nie miała wogóle świadomości, że ktoś korzysta z jej zestawu kina domowego. Powoli docierało do niej jak bardzo bezbronna jest za dnia. Przy drzwiach wyjściowych leżały dwa kaski motocyklowe i kominiarki. Poza tym leżały też kluczyki i coś co Violet rozpoznała momentalnie. Zestaw wytrychów. I to by było tyle jeżeli chodzi o bezpieczeństwo jej domu.
- Pojedziemy motocyklem, tak będzie najszybciej. -
Właśnie gdy to mówiła i podchodziła do drzwi na podjeździe mignęły światła jakiegoś samochodu.

Na podjazd zajechał terenowy wóz.
- Spodziewasz się gości o wpół do pierwszej w nocy? - Blondynka sięgnęła do kieszeni dżinsów i rzuciła czarny magazynek wampirzycy - ma dziesięć nabojów. Oszczędzaj, bo się jeszcze przydadzą.
Violet jednak była spokojna. Tego auta nie mogła pomylić z nikim innym. Aczkolwiek zdziwiło ją, że Wanja był na wyspie. Przecież mógł zadzwonić. Wyjęła telefon i zobaczyła 12 nieodebranych połączeń. Violet przewróciła oczami “- żesz kurwa...” zaklneła w myślach, po czym syknęła półszeptem do “Żmii”:
- Weź się kurwa schowaj, spróbuje to odkręcić. Tam może być więcej gnatów niż my mamy tych naboi… - Odwróciła się w stronę jeepa i uśmiechnęła wychodząc przed dom.
- Ej! Kak dziela? - zawołała na przywitanie. Jeden z ruskich zwrotów, które przyswoiła w kontaktach z Wanją i jego pojebaną ferajną.
Z samochodu wyszedł jej kochanek. Nie zauważyła przy nim żadnej broni. W samochodzie nie było więcej pasażerów, albo byli bardzo dobrze ukryci.
- Cześć mała, co się z tobą dzieje. Cały dzień dzwonię. Do końca tygodnia będę na wyspie i pomyślałem, że możemy spędzić trochę czasu razem. - Ton głosu nie wydawał się nadmiernie podejrzliwy. raczej cieszył się ze spotkania.
- Kiepsko wyglądasz - dodał tonem godnym mistrza komplementów.
“- Kurwaaa!” - Violet miała ochotę zawyć. Zamiast tego uśmiechnęła się, podeszła całkiem blisko do Wanji, ale położyła mu dłoń na torsie nie pozwalając się całować.
- Misiu, miałam “przeciek” w pracy… na pewno cię to nie interesuje. Jestem profilaktycznie na antybiotykach, doktor mówi że będę ok całkiem niedługo… - zerknęła na nocne niebo i wydęła usta jakby się nad czymś zastanawiała - czterdzieści osiem godzin mówiła, no to jestem gdzieś w połowie. Te prochy są chujowe jak nieszczęście, większość czasu śpię jak trup albo latam do kibla. -
O ile na twarzy Wanji przez chwilę było widać iskierki porządania, to teraz nie znalazłby po nich śladu najlepszy detektyw.
- Shlyukha mat - rzucił bez wyjaśniania. - Trudno. Jadłaś coś? Może skoczymy na jakąś późną kolacje? Albo wczesne śniadanie?
Wanja patrzył z uwagą na Violet. Kobieta przewróciła oczami.
-żartujesz, zabiła bym za dobrą kolację! ale spróbowałam przed chwilą płatków i… nie skończyło się to najlepiej. - Violet potarła nerwowo kącik ust jakby tam coś było. - Jak skończe brać te prochy będę miała wilczy apetyt. I nie chodzi mi tylko o jedzenie. - zachowywała się nieswojo wyraźnie zdenerwowana że ktoś ogląda ją w takim stanie - a przynajmniej starała się tak zachowywać.
- Dobra, mała, w takim razie wypoczywaj. Wracaj do zdrowia. -
Odwrócił się i ruszył do samochodu. Nagle zatrzymał się w pół kroku.
- Czyj to kurwa motor? - Mężczyzna spytał a Violet wyjęła z telefon i pomachała palcem jakby o czymś sobie przypomniała.
- No zaraz się kurwa okaże właśnie dzwoniłam na security- wystukuje numer ratunkowy i czeka na automatyczną opcję wyboru służby. - ktoś mi próbował ściągnąć talerz z dachu! place 5 dych za firmę ochroniarską na miesiąc a tu gówno! - kiedy w słuchawce odezwał się głos Violet zaczęła tyradę - Słuchaj no pedale, nie na takiego chuja płacę żeby mnie ktoś po dachu chodził w środku kurwa nocy - gestykulując Violet zaczęła wycofywać się w stronę domu - jebie mnie to - odburknęła na wymówki rozmówcy - odjeb się od mojego ubezpieczenia pedale… - kontynuowała.
Tymczasem Wanja podszedł do motocykla i zaczął się mu dokładnie przyglądać. Nie miał rejestracji. Był czarny. Ewidentnie przygotowany na włam. Ale skoro tutaj był, to znaczyło, że włamywacz jeszcze nie uciekł. Rosjanin poszedł na chwilę do Jeepa i wrócił z krótkim karabinem maszynowym. Jak na ironię prawie identycznym jak ten z którym paradowała “Żmija”.
- Chodź mała, skoro nie ma ochrony, to podziurawimy skurwiela. Pewnie wlazł do chaty z tamtej strony gdy zobaczył auto wjeżdżające na podjazd. - Ruszył pewnym krokiem w stronę domu Ayo owijając pasek karabinu wokół ramienia. Violet wybałuszyła oczy.
- Wanja ja pierdole, o cholera! - zareagowała na jego sylwetkę z karabinem - Rozejrzała się panicznie po ulicy. - Nie jesteśmy w Moskwie czy Kijowie, czy innej tam kurwa Warszawie czy nie wiem gdzie wam ruskom takie pomysły strzelają do głowy, no i nie jesteśmy w Somalii. - syczała półszeptem. - Zlituj się i nie rób dziewczynie problemów z prawem. Idę do domu i czekam na ochronę i nie chcę słuchać automatu na ulicy. - ostatnie zdanie powiedziała na granicy złości po czym zaksztusiła się kaszlem chwytając za klamkę swoich drzwi. Już miała zniknąć za ich drugą stroną przykładając ponownie słuchawkę do ucha, gdy na moment się wstrzymała i powiedziała do niego zalotnie:
- Może jutro wieczorem możesz mi pokazać jaka jestem nieposłuszna, jakoś to przełknę… - puściła mu oko po czym trzasnęła wściekle drzwiami.
- … mówiłam żebyś się odpierdolił od mojego ubezpieczenia chuju, ja płace ja żądam!... - dochodziły przez drzwi wrzaski Violet do słuchawki.
- Co kur… - Wanja zdawał się nie rozumieć niczego co się dzieje do okoła. Opuścił karabin i stał chwilę wpatrując się w drzwi zamknięte tuż przed nim.
- Violet, jesteś posrana - krzyknął, po czym odwrócił się, wrzucił karabin na miejsce pasażera. Podszedł jeszcze tylko do motocykla i pochylił się chwile nad nim. W końcu odpalił silnik swojego auta i odjechał po jakichś piętnastu minutach.
Żmija wyszła pierwsza rozglądając się po ulicy. Miała już założoną kominiarkę. Karabinek przewieszony przez plecy kołysał się wraz z ruchem jej bioder. Gdy podeszły do motocykla jasnym stało się dlaczego Rosjanin się nad nim pochylał. Ich oczom ukazały się równo pocięte opony. Nie było szans, żeby ruszyć spod domu Ayo, a co dopiero dotrzeć na umówione miejsce.
- Kurwa - rzuciła Sophie - przypomnij mi, dlaczego go nie zabiłam? - Violet rozłączyła się i przewróciła oczami
- Bo mamy coś do załatwienia w porcie a nie pod moim domem? - Rozejrzała się - No, to skoro opcję “najszybciej” mamy już rozwiązaną, co teraz, “Duce”?...
- Czekaj chwile! - odwróciła się, wjeła telefon komórkowy i zaczęła gdzieś dzwonić.
Ktoś po drugiej stronie najprawdopodobniej odebrał, bo Sophie rzuciła kilka słów po włosku. Po chwili padł również adres Ayo. Żmija rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni.
- Będą po nas za dziesięć minut. Masz jakiś alkohol? - Violet pokręciła głową.
- Sorry babe, nie piję chyba, że ktoś mi zapłaci - Wyciągnęła lusterko i zaczęła improwizować z makeupem.- Za bardzo mi odpierdala - Dodała dla wyjaśnienia.
- Dla gości też nie masz?

Po piętnastu minutach pojawił się samochód.

Czarne BMW. W środku znajdował się młody elegancko ubrany mężczyzna, z włosami pokrytymi żelem, czy też inną brylantyna. Zdawał się nie mówić po angielsku, bo wszelkie uwagi ze “Żmiją” wymieniali po włosku. Auto ruszyło.
- Już i tak jesteśmy spóźnione - powiedziała Sophie z siedzenia pasażera odwracajac się do Ayo.- Violet w końcu była zadowolona z makeupu, zatrzasnęła kosmetyczkę, rozsiadła się wygodniej na siedzeniu i spojrzała na Żmiję.
- To może trochę mnie w końcu oświecisz?
Blondynka spojrzała na kierowcę i wróciła spojrzeniem do Ayo.
Wyczucie emocji ST 6
Perc+emp (4 kości)
4,1,10,3
0 sukcesów (1 znosi 10, w takim wypadku nie liczy się jak podwójny sukces)


- Pogadamy na miejscu.

Dość szybko Ayo zorientowała się, że nie jadą do portu w mieście. Wyjechali za miasto i kierowali się do jakiejś zatoki. Na miejscu wysiadły z samochodu, który je zostawił kompletnie same w miejscu o wyglądzie pustyni.

- Na dole w zatoce jest łódka. Weźmiemy ją i zaatakujemy inną większą. Daniel jej potrzebuje. Kapitan kiedyś pracował dla Burnsa, ale się zbuntował. Przez jakiś czas szmuglował uchodźców do Włoch. Teraz gdy krążowniki są na całym morzu śródziemnym zrobiło się mu ciasno. Załatwiamy załogę, zabieramy statek i wracamy do zatoki. Wiem w jakim miejscu będzie przepływał o 3:00. Ale nie wiem czy zdążymy wszystko rozegrać zgodnie z planem. Pytania? - Violet poprawiła broń od Żmii schowaną na lędźwiach (jej własna mieściła się w kieszeni).
- Ile tej załogi? Czy wszyscy są uzbrojeni? co robimy z ewentualnym towarem? masz więcej tych naboi?
Sophie wyraźnie się spieszyła. Najpierw zeszła w dół zatoki dróżką o dość dużym nachyleniu. Później wyciągnęła za skał “łódkę”, która okazała się pontonem ze sporym silnikiem. Dziewczyna zdawała się przy tym nie męczyć, co nie umknęło uwadze wampirzycy.
- Pełna obsada to siedem osób załogi. Ale podobno odkąd olał Burnsa nie udało mu się zebrać całej obsady. -
Gdy łódź już znalazła się na wodzie dziewczyna wrzuciła do środka swoje buty i ciągnęła ponton dalej. W końcu gdy woda sięgała już za jej kolana odbiła się i wskoczyła do pontonu.
- Nawet jeżeli będzie ich siedmiu, to masz dziesięć nabojów. Burns powiedział, że wystarczą ci dwa, więc znaj moją łaskę. -
Szybkim ruchem zaczęła odpalać silnik. Raz, drugi, za trzecim razem silnik odpalił i prawie zagłuszył słowa Żmiji zerkającej na swoją dłoń.
- Kurwa, złamałam paznokieć, ewidentnie przynosisz pecha. - Violet wyszczerzyła się w podłym uśmiechu.
- Oj tam przesadzasz, dostać kulkę z własnego pistoletu to dopiero był by pech nie uważasz? - ściągnęła trampki i podciągnęła leginsy po czym wgramoliła się do pontonu. Rozejrzała się po pnim i spojrzała na Żmiję.
- Nie wyglądasz na córkę rybaka ale całkiem dobrze sobie radzisz, gdybyśmy poznały się wcześniej mogłybyśmy umówić się na wędkę - powiedziała najpoważniej jak potrafiła…
Vipera zmierzyła ją tylko wzrokiem ignorując jej uwagę.
- W bakiście powinna być kamizelka kuloodporna. Załóż ją na wszelki wypadek. - Violet puściła jej całusa.
- Wiedziałam, że będziesz się o mnie troszczyć jak biała siostra, może to początek wspaniałej przyjaźni. - powiedziała zakładając kamizelkę (kurtkę narzuciła na nią)
Kamizelka okazała się znacznie cięższa niż te, z jakimi Ayo miała do czynienia dotychczas. Poza kevlarową tkaniną były w nią wszyte ceramiczne płytki. Dziewczyna zwróciła też uwagę, że Sophie nie założyła żadnej kamizelki. Blondynka studiowała mapę w czasie gdy drugą ręką poruszała sterem przy silniku. Co chwilę też nerwowo zerkała na zegarek.
- Kurwa, przez twojego kochasia spierdolił nam się plan - Vipera prawie krzyczała żeby zagłuszyć silnik.- Miałyśmy ich załatwić po cichu, a skończy się szturmem. Jak dasz się zabić, to Burns mnie zajebie. - Violet poklepała ją po ramieniu
- Dlatego włąśnie moja biała siostra będzie broniła mnie swoim włąsnym bladym dupskiem? wybornie - zaśmiała się nieco tak naprawdę starając się skupić na gniewie, co zawsze robiła w stresujących, nerwowych sytuacjach. Najważniejsze było czuć się wściekłym i wybuchnąć w twarz pierwszemu zagrożeniu które okaże się na tyle nieostrożne, by stanąć ci na drodze.
- To chuj, jak szturm to szturm. Jesteśmy z policji, nie będą tak bardzo zdeterminowani by walczyć do końca a jak będziemy mieć farta to załatwimy kapitana, mata a reszta się osra.
- Może nie jesteś tak tępa na jaką wyglądasz. Chodź tu, potrzymasz chwilę ster. Tylko trzymaj prosto. - Sophie powoli wstała przekazując pałeczkę Ayo, a sama zaczęła grzebać w telefonie. - Trwało to może z dziesięć minut, aż w końcu Żmija odłożyła telefon i wzięła w ręce mapę.
- Dobra, zgaś silnik.- Violet wyłączyła silnik i spojrzała wyczekująco na Żmiję.
- Łap lornetkę i rozglądamy się za tą łódką. Jest wielkości kutra. Płynie na żaglu. Powinna nadpływać z południowego wschodu, ale w tej okolicy miała być jakieś dwadzieścia minut temu.
Percepcja + śledztwo ST8
sophie
9,2,5,6
Ayo
2,5


Po kilku minutach Sophie coś zauważyła
- Tam. Tam jest jakiś statek - wskazała palcem coś na linii horyzontu na południe od nich
- Ty byłaś podobno piratką - blondynka rzuciła Ayo mapę i latarkę - tam jest zaznaczony ich kurs. Niebieska kropka, to miejsce gdzie jesteśmy. To mogą być oni?
Int+Survival ST6
10,7,3,6
4 sukcesy,


Violet była tak ściekła, że przestała już nawet zupełnie mrugać (a to było o niebo prostsze niż oddychanie) “- I kurwa po to kurwa zapłaciłam całą tą kurwa kasę za kurwa nową kurwa torzsamość, żeby kurwa jakaś kurwa pierdolona biała, makaroniarska kurwa to wiedziała? noż kurwa!” - Violet kipiała ze złości, przynajmniej w świątyni swojego umysłu było jej wolno. Złapała latarkę i poświeciła na mapę, jej dłoń zaciskała się na plastiku, “- szkoda że to nie ten blady kark” - pomyślała. Popatrzyła na kropkę, popatrzyła na południe, popatrzyła na gwiazdy, w końcu popatrzyła na statek.
- Johny Deep zajebał mi ten śmieszny kompas ale i bez niego papuga wykrakała mi do ucha że… To kurwa nie tu! - Pociągnęła linkę w stacyjce i skręciła w odpowiednim kierunku.
- Jak kurwa nie tu? - oburzyła się Sophie. Violet nawet na nią nie spojrzała
- Zamknij mordę “Pancetta” i patrz w tamtym kierunku - Wskazała miejsce gdzie za półtorej kilometra powinien być kurs ich statku.
Sophie posłuchała poleceń. Tylko pod nosem rzuciła coś po włosku, co ewidentnie było serią epitetów pod adresem Ayo, a zakończyła je angielskim zwrotem: “kurwa, pierdol się Burns”. Po kilkunastu minutach na horyzoncie pojawiła się czarna żaglówka. Mieli nad nią znaczną przewagę prędkości, jednak ślinik spalinowy musiało być słychać z daleka.
- Dobra, przesiadamy się. Siadaj z przodu, weź latarkę i telefon. W telefonie jest apka, że zacznie migać niebieskim światłem. Jakbyśmy mieli koguta.- Violet kiwnęła głową i wykonała polecenie.
Zbliżały się do statku z dużą prędkością. Jednostka była kilkanaście razy większa od ich pontonu. Żadnego oświetlenia na pokładzie, co wyraźnie sugerowało przemytników. Co więcej nie zamierzali po dobroci poddać się kontroli. W powietrzu rozległ się strzał.
Rzut na trafienie ST6 (ST6 to standardowy, bez żadnych modyfikatorów i innych bajerów)
10,1,1,2,9
0 sukcesów.


Słychać wystrzał, ale kula nikogo nie trafiła. Żadna z dziewczyn nie widziała jeszcze kto strzelał, ale ktokolwiek to był nie czuł specjalnego respektu wobec policji - Violet zaklęła, spojrzała na Żmiję:
- Umiesz pływać?
- Tak, łap - powiedziała rzucając Violet…. prezerwatywę. Sama identyczne opakowanie rozpruła zębami i naciągnęła kondoma na lufę swojego automatu. Rozległ się drugi strzał
ST6
10,4,9,6,9
5 sukcesów - trafienie


Rzut o obrażenia ST6
6.4.10.5.3.7.1.3.9.10.4,8


ST standard 6
7,5,10,9,8,5
5 sukcesów


Łódź skracała dystans do celu. Ayo dojrzała snajpera, ten jednak najprawdopodobniej też był już gotów do strzału. Violet poczuła uderzenie. W normalnych okolicznościach kiedy kamizelka wgniata się w ciało na głębokość pięści, Violet by się zrzygała i straciła oddech na dobrych kilka uderzeń serca. W zaistniałych okolicznościach nie straciła ani oddechu, ani kolacji ani uderzeń serca. Nie dało się tych wszystkich rzeczy stracić raz jeszcze… . Kiedy sobie to uświadomiła zaczęła mimowolnie rechotać. Mogła by tak po prostu przyjmować kule na kamizelkę? jak w filmach? ciekawe… Niestety życie, nawet nieżycie wampira to nie film i ból jest jednak bólem, nawet dla wampira. “Ała! ty kutasie ujebie ci łeb!” - pomyślała. Przyuważyła chujka który do niej strzelał.
- Ej cipo! - krzyknęła do Żmii nie odrywając wzroku od snajpera - ile spaghetti westernów oglądałaś? wszystkie czy tylko wszystkie z Eastwoodem? jak myślisz, kto ma większego farta? - To powiedziawszy przyłożyła pistolet i gdy łódź znalazła się w zasięgu broni strzeliła do niego.
rzut na inicjatywę.
dex +wits=6
snajper ma 5 + rzut rzucił 6, za Ciebie rzuciłem 9 czyli inicjatywa:
Dex+wits+k10
Ayo = 15
Snajper 11
Zaczya Ayo


firearms 4+ dexterity 4
9,6,6,2,6,10,9,5
7 sukcesów


Twój pistolet jest sklasyfikowany jako Pistolet Ciężki i zadaje 5 kości obrażeń
5.7.5.5.3.6.9.2.10.7.7
7 sukcesów


5,6,8,2,
2 sukcesy
rzut o obrażenia 1+8
1,7,9,2,9,2,3,5,9
3 obrażenia,
kamizela+stama ayo
7,3,4,4,1,4
0 sukcesów,
wchodzą 3 obrażenia, w sumie masz już 4


Pojedynczy celny strzał z pewnością trafił snajpera. Jego ciało padło na pokład. Jednak na pewno przeżył strzał, bo po chwili ponownie w powietrzu rozległ się odgłos strzału z karabinu snajperskiego. Cięzko powiedzieć, czy to on celował gorzej, czy Ayo miała pecha i nie dostała znowu w klatkę piersiową. Kula przeorała jej ramię na wylot rozszarpując nie tylko kurtkę, ale i sporą część mięśnia. Żmija natomiast nie czekała na rozwój wypadków. Wyskoczyła z rozpędzonego pontona i prawdopodobnie wpław chciała przypuścić abordaż na statek który mieli przejąć.- Violet zapiszczała gdy kula rozszarpała jej ramię. Pomna słów Ojca skupiła się by zasklepić ranę “- Zmieniłam zdanie, nie ujebie mu łba, zjem go” - pomyślała z zadowoleniem. Gdy Żmija wyskoczyła z łodzi skwitowała tylko
- Włoskie kluchy, za dużo mąki za mało jaj… - to rzekłszy zmieniła kurs pontonu z kolizyjnego na prostopadły. Kiedy płynęła naciągnęła wreszcie gumkę na lufę, najpierw swojej małej broni a potem pistoletu od Żmii (czego jak czego ale prezerwatyw Violet nie brakowało) tylko najpierw upewniła się że lufa nie jest zbyt gorąca. Kiedy była gotowa wyskoczyła z pontonu.

Chwilę trwało, zanim Ayo odzyskała orientację po wskoczeniu do wody. Coś było nie tak. Coś co chodziło jej po głowie odkąd wypłynęły. Tak… pieprzona Włoszka nie miała kamizelki. Kamizelki obciążonej ceramicznymi płytkami, która nasiąknięta wodą ciasno opinała korpus wampirzycy. Czuła jak płynie na dno niczym worek kamieni. Przez ułamek sekundy poczuła panikę, jednak prawie równie szybko dotarło do niej, że nie musi oddychać. Od tego momentu czuła tylko wszechogarniające wkurwienie. Najlepszą rzeczą w byciu wkurwioną, jest to, że można fantazjować co się stanie z tymi na których się tą złość wyleje. Tonąc, Violet z pietyzmem uwalniała się nie tylko z kamizelki ale i całego ubrania. pozostawiając ostatecznie jedynie przewieszoną przez nagie ciało torebkę i zabezpieczone przed wodą i chorobami wenerycznymi pistolety. Tak przygotowana, upojona wizjami mordu, płynie ku powierzchni.
Stamina+athletics ST6, 2 kości kary za rany rzucasz 1
1
krytyczna porażka…
Kamizelka ściągnęła cię bardzo głęboko!
Poświęcasz bardzo dużo czasu na wypłynięcie.


Gdy Ayo wypłynęła na powierzchnię statek zdawał się nie ruszać. Ich ponton został wciągnięty pod wodę przez ciążący silnik. Wokół panowała cisza. Dość niepokojąca cisza.

Violet złożyła w myślach wykwintne przekleństwo, to co planowała inaczej wyglądało , no ale cóż, natura rucha nawet po śmierci. Korzystając z tego że nie musi hałasować oddychając do wody, Kobieta zaczęła płynąć do statku jakieś pół metra pod taflą wody “- Jak pierdolony rekin” - pomyślała
Dopłynęła do statku i od strony rufy powoli weszła na pokład. Na rufie leżał snajper. Wokół rozciągał się ślad krwi… prawdopodobnie czołgał się po trafieniu przez Violet. Teraz leżał martwy z kulką w czaszce. Obok leżała strzelba, chyba myśliwska, z celownikiem. To ona musiała rozszarpać ramię wampirzycy. Patrząc na martwego mężczyznę Violet widziała oczami wyobraźni paczkę teakawaya wstawioną do mikrofalówki na dwie godziny zamiast dwie minuty… “- zmarnowane jedzenie”. Sprawdziła karabin i ile jest w nim naboi. Korzystając z chwili (domniemanej choćby) samotności sprawdziła też stan swoich pistoletów. Jeszcze raz spojrzała na trupa. Teraz przypomniała sobie jak drapała widelcem brzeg nadtopionego pudełka po tym takewayu… “- A chuj z tym” Uklękła z gołym i zadartym do góry tyłkiem jak pies… tudzież suka i zaczęła lizać i ssać z ran nieboszczyka. Po chwili wstała i ruszyła na poszukiwania, ze strzelbą przewieszoną przez ramie.

Pod masztem leżała blondynka, jej brzuch pokrywała krwawa plama. Na przeciw niej na plecach leżał facet, któremu rząd otworów po kulach rozciągał się od lewego biodra do prawego oka. Zza otwartej klapy prowadzącej pod pokład wystawały jakieś buty. Mogło to oznaczać, że ktoś oberwał i przez klapę spadł na dół. Violet chodziła na palcach, między ciałami, gdy była obok Żmii ta spytała:
- Co kurwa tak długo - Violet przewróciła oczami.
- Sorry babe, tylko Włoszki dochodzą tak szybko, gdzie reszta, tam? - wskazała na buty.
Dziewczyna pokiwała głową.
- Chyba wszystkich załatwiłam, ale sprawdź dół i …. -
Vipera na chwilę zamilkła, jakby nie wiedziała jak ubrać myśli w słowa…
- Daj mi swojej krwi… Proszę. - Violet uniosła brwi ale szybko się opanowała. Było dla niej jasne, że Żmija wie o niej więcej niż ona wie o niej i to samo z siebie było denerwujące. Było z milion pytań które murzynka chciała by teraz zadać poczynając od “- na chuj?”, ale postanowiła zamaskować niewiedzę milczeniem. Ayo, która w swoim życiu nie przeczytała żadnej książki uczyła się empirycznie, teraz miało być podobnie.
- Dlaczego makaroniarze zawsze chcą wyssać Etiopczyków? - zapytała retorycznie klękając przy Żmij. Rozgryzła sobie nadgarstek klnąc w myślach i przystawiła go do twarzy blondynce.
- Ssij jak dobra żmija - powiedziała przyciskając kobiecie lufę pistoletu do skroni. Przyglądała się kobiecie zastanawiając się jaka będzie jej reakcja, co ona w ogóle robi i czym właściwie jest.
Gdy tylko blondynka poczuła metaliczny posmak w ustach jej twarz jakby się rozpromieniła. Piła ochoczo, a broni praktycznie nie zauważyła. No może na moment otworzyła oczy zdziwiona, ale nie przestawała pić. W końcu odpuściła i opadła na pokład.
- Weź to - podsunęła wampirzycy swój automat. Nie miał tłumika, a końcówkę lufy nadal zdobiła pęknięta guma. Violet przeładowała broń i sprawdziła amunicję.

Następnie zasklepiła ranę (strasznie jej się to podobało) i znów zaczęła myśleć o jedzeniu.
- Dobra, gdzie to jed… jebane ścierwo - rzuciła i ruszyła kontynuować rekonesans.
Czarnoskóra wampirzyca ruszyła w dół po drabince. Najpierw musiała odczepić zwłoki grubasa, który na niej zwisał. W efekcie najpierw zwaliło się okrwawione cielsko, a później delikatnie opadła zgrabne, mokre ciało Ayo. Z tym, że ona wylądowała na palcach. Strzelba myśliwska stanowiła problem w pomieszczeniu, dlatego zostawiła ją przy zwłokach grubasa. Którego oczywiście wyssała przez rany na ile się dało. Ocierając łokciem okrwawione usta, otworzyła jedyne drzwi i weszła do pomieszczenia będącego połączeniem kuchni i jadalni. Trzymając broń w każdej z dłoni rozgląda się po kajucie. Nie znalazła nic podejrzanego. Ot zwykła kuchnia przemytników. Jakaś zupa na gazówce turystycznej. Kieliszki i butelka jakiegoś bimbru. Minęła składany stół i ruszyła dalej. W kolejnym pomieszczeniu były 4 koje. Typowe na statkach tej wielkości.
inteligencja+streetwise ST 7
6.4.9.7
dwa sukcesy


precepcja+inv st4
6,4
dwa sukcesy


Statek wyglądał aż nadto znajomo, kajuta wydawała się za krótka, zupełnie jak na starym statku Violet, co oznaczało, iż podobnie jak tam, mogła się tu znajdować skrytka. Gdy obstukała ścianę kolbą broni wyraźnie czuła, że jest tam pusta przestrzeń. Po chwili znalazła miejsce w którym można było unieść laminat. Za nim była klamra która otwierała drzwi do sekretnej, malutkiej kajuty na cztery koje. W pomieszczeniu był może z tuzin dzieci, wycieńczonych i wpatrzonych z przestrachem w Ayo. Jakby była jakimś demonem. Bo była...

Violet nie miała za dużo czasu na refleksje, gdyż w tym momencie poczuła wyraźny ruch, statek znowu płynął.
Kobieta uważała się za praktyczną osobę. Chwyciła leżący na stole shotgun.
- Wypierdalać stąd ruchy ruchy ruchy! na górę mostek mostek mostek! ruchy wypierdalać bo zajebie!- wyprowadza na kopach co bardziej oporne dzieciaki - ruchy raz raz raz! - mało ją obchodziło czy rozumieją angielski, musiały by mieć upośledzenie umysłowe by nie zrozumieć kontekstu, miały biec tam gdzie pokazuje, albo mogły nie pobiec już wcale. Dzieci musiały pokazać swoją przydatność, jak na przykład posłużenie jako dywersja i żywe tarcze w konfrontacji z kimś kto ruszył statek.

Puszczając dzieciaki przodem Violet ruszyła w stronę mostku
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline