Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2007, 18:45   #6
Hawkmoon
 
Hawkmoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputację
Imię: William
Nazwisko: Corwin
Wiek: 27 lat
Lud: Maromie
Klasa: Łowca/Wojownik
Charakter i cele w życiu: Will jest skryty, nieufny i uparty. Po wielu latach przeżytych w lesie, spędzonych na ucieczce od zaborców zahartował się. Corwin ma dobre serce. Zwykle pomaga ludziom w potrzebie, ale tylko, jeśli jego to nic nie kosztuje, ponieważ ciężkie życie przekonało go o tym, że kto nie umie o siebie zadbać, to nie jest wart, by go wspomóc z narażaniem się. W przeciwieństwie do wielu Maromów nie nienawidzi innych ras. Zapytany o to w co wierzy odpowie: „Wierzę w miecz i w siłę żelaza. Bogowie nie istnieją, bo gdyby istnieli, nie pozwoliliby na taki burdel na świecie.” Jego celem w życiu jest wędrówka, i zyskiwanie wiedzy o świecie.
Historia: Historia Williama rozpoczyna się w lasach tak odległych, że już zapomnianych. Tam się urodził, wśród drzew Tharinoru, dotychczas wolnej wioski Maromskiej. Will nigdy nie znał swojej matki. Umarła przy porodzie. W Tharinorze było spokojnie, gdyż wioska była odizolowana. Pewnego dnia jednak podczas nocnych łowów grupa Corwina natknęła się na patrol jakichś ludzi. Osaczyli ich, a tamci poddali się. Zeznali, że są dezerterami z wielkiej armii maszerującej w stronę Tharinoru. Wszyscy zdolni do walki zostali zmobilizowani, łącznie z nim. Była to pierwsza prawdziwa walka w jego życiu, ale nie ostatnia, walka o jego dom. Obie strony walczyły zażarcie, jednak przeciwników było zbyt wielu. Miasto broniło się 6 dni, 7 miało upaść. Wtedy opuścił swój posterunek i pobiegł w stronę podziemnego tunelu. Wszyscy walczyli, więc nikt go nie zatrzymał. Gdy wyszedł na powierzchnię, jakieś półtora mili od miasta, niedaleko gór, widział płonące drzewa, Tharinoru. Wędrował ok. 5 dni, co chwila umykając patrolom napastników, a niektóre likwidując z ukrycia. Ciągle ich jednak przybywało i w końcu zrozumiał, że zaraz padnie z wyczerpania. Nie miał więcej energii, padł nie przytomny na szlaku. Ale to nie koniec jego historii, tutaj ona dopiero się zaczyna...
Obudziły go gwar i promienie słońca przebijające się przez strzechę. Rozglądał się chwilę i okazało się, iż leży w łóżku w jakiejś chacie, a raczej na jej poddaszu. Było tam małe okienko. Czuł się w miarę dobrze, musiał długo spać, bo zregenerował siły, jego ekwipunek leżał obok pryczy. Krzyk z zewnątrz. - Pomocy!!! - kobieta, a może dziewczyna? Wyjrzał przez okno. Od razu pobiegł na dół, gdy znalazł się w izbie niżej, nikogo nie było, więc wybiegł na świeże powietrze. Zapach świeżej trawy pomieszany ze zwykłymi zapachami małej wioski oraz gwar i poruszenie wdarły się do jego głowy. Przez chwilę oślepiło go słońce, ale gdy tylko widział wyraźnie podbiegł do ludzi, gnomów i przedstawicieli innych ras kłębiących się wokół czegoś. Przedarł się przez nich i zobaczył dwóch zbrojnych znęcających się nad kobietą. - Patrzcie, co dzieje się z tymi, którzy parają się czarną magią i nekromancją!- zaryczał ten większy, widocznie mądrzejszy, a zatem przywódca. Kobieta nie wyglądała na mrocznego maga, w istocie nie wyglądała nawet na kobietę zajmująca się czymś innym poza gotowaniem i służeniem w karczmie. Wszedł do środka kręgu, obaj żołnierze stali przed nim, jakieś 5 metrów.
- Hej szlachetny rycerzu! Macie jakieś dowody na jej winę?- zawołał. Obaj opancerzeni spojrzeli na niego, potem na siebie.
- Pewnie, że tak, widzieliśmy ją w nocy na cmentarzu!
- To żaden dowód.
- Nie mam czasu na pogaduszki z tobą...
- Chyba jednak znajdziesz, bo nie pozwolę na to bezprawie młokosie.
"Rycerze" spojrzeli na siebie i rzucili się na niego. Od razu przygotował się do walki. Zdążył, ciął pierwszego wojownika. Wojownik oberwał i upadł na ziemię
- Lepiej zabierz go do garnizonu, zanim was zabije. - Uniósł miecz, a mniejszy z obrońców prawa, wystraszył się chwycił swego dowódcę za nogi i powlekł go wzdłuż traktu. Amras pomógł wstać dziewczynie, leżącej niedaleko i powiedział żeby wracała do domu. Ta skinęła głową i odbiegła. Ludzie, i nie tylko, patrzyli na niego jak na jakiegoś najgorszego bandytę, on jednak wrócił do swojej izby na poddaszu. Gdy się pakował przyszedł do niego wójt wsi. Powiedział, że rycerze wrócą i to w większej liczbie i spalą wieś. On najpierw spytał się o położenie wioski, potem powiedział, aby wójt kazał rycerzom szukać go w lesie. Rycerze nie zamierzali popuścić mu tej zbrodni i w tym momencie goniły go dwie siły. Uciekał im przez wiele miesięcy i wciąż zastanawiał się dlaczego go ścigają. Nigdy się tego nie dowiedział, ale cokolwiek zrobił zostało mu to odpuszczone, gdyż po pewnym czasie przestali go gonić. Przez wiele lat miał jeszcze dużo przygód i przyjaciół. Wiele drużyn, z którymi wędrował. Przez te lata pozbył się nienawiści do innych ras, została mu tylko nieufność.

Wygląd:
Waga: 66 kg
Wzrost: 185cm
Ma kruczoczarne, dość krótkie włosy, twarde rysy zawsze ogolonej twarzy, orli nos. Posiada także czarne, krzaczaste brwi i czarne niczym węgiel oczy. Ma atletyczną budowę, ale nie jest przesadnym mięśniakiem. Różni się od innych Maromów tym, że ma bardziej kształtną twarz. Możliwe jest to skutek działania genów matki.
Ekwipunek:
- ciemnozielony płaszcz,
- ciemnozielone skórzane ubranie( bezrękawnik, spodnie, buty),
- bułat w skórzanej, ciemnozielonej pochwie
- długi łuk + kołczan strzał
- nóż myśliwski
- sakwa ze złotem
 

Ostatnio edytowane przez Hawkmoon : 09-05-2007 o 19:34.
Hawkmoon jest offline