Absolutnie jestem za kontynuacją.
Klimat jedynki bardzo mi się podobał. Końcówka co prawda nie satysfakcjonuje Aidena, ale z drugiej strony taka już dola postapo, że musi trochę sponiewierać i nawet happy end musi mieć gorzki posmak rdzy. To zaś tylko wyostrza apetyt na dwójkę.
Co było spierdzielone? W zasadzie nic. U mnie rozjechało się na koniec głównie przez zawirowania czasowe i zniechęcenie czynnikami całkowicie zewnętrznymi. Ale się ogarniam.
Zatem bez gadania, ruszajmy za bratem Eddiego