Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2016, 22:36   #25
carn
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Daniel x Bless(3 - Noc, niedaleko portalu)

Daniel, po uprzednim poinformowaniu swej tymczasowej partnerki, rozkoszował się smakową kawą w zaciszu firmy. Czekał przed portalem, po jego bezpiecznej stronie, raz za razem badając wychodzące zespoły.
Cierpki zapach napoju uwodził chłopaka, pozwalając na kilka chwil zapomnieć o jego syntetyczności. Wszystko było tylko i wyłącznie egzystencją, często jednak nawet ta funkcja została pomijana. Dlaczego więc rzeczy pachniały?
Uzyskał wystarczająco wiele informacji, by ułożyć, chociaż zbliżony do optymalnego, plan wydarzeń. Pozostawało tylko przedstawić te propozycje Bless. Chłopak potrzebował kogoś zdolnego wykorzystać stworzone przez niego okazje.
Jego umysł na kilka sekund odpłynął w stronę pierwszej diablicy, z którą miał okazję tymczasowo połączyć siły. Może po tym wypadzie powinien ją odwiedzić?
- Uuuu. Cóż to za pasztet przygotowałeś dla nas tej nocy, iż z taką nieskrywaną rozkoszą delektujesz się czarnym błotem? - powitała go diablica docierając na miejsce. Musiała przed sobą przyznać iż nie spodziewała się Daniela o czasie.
- Biorąc pod uwagę siłę nawet pojedynczego dewianta z którym miałem do czynienia, chyba lepszą opcją będzie spacer wśród przedstawicieli trzeciej kategorii plagi? - zapytał, dopijając napój. Był ciekaw, co w ciągu dnia przygotowała Bless, jak zmienił się rozkład sił między nimi.
- Taki zdroworozsądkowy wybór który popieram? Byłam przekonana, że zaweźmiesz się i zadeklarujesz, że bez stada dewiantów w sieci nie wracasz. - posłała mu tylko z lekka kpiące oczko. Diablica ewidentnie podwyższyła swój poziom egzystencji podczas ich rozłąki choć nadal nie powalał na kolana. - Przyznawaj się jakie obmyśliłeś pozostałe dna te pod pierwszym. - domagała się na poły żartobliwie na poły z podejrzeniem w głosie.
- Czym innym jest wyznaczać możliwe do wykonania cele - chłopak roześmiał się, zgniatając plastikowy kubek i wyrzucając go do pobliskiego kubła.
- Czym innym zaś rzucenie się w nieznany nam teren bez przewodnika czy kogoś silnego, czym innym zrobienie zadania od kolegi z bunkra - po chwili jednak wróciła poważna, zapewne mniej atrakcyjna strona Daniela. Wszelaka pompatyczność, którą chłopak mógł chcieć zbudować prysła, gdy otworzył usta po raz kolejny. - Zresztą, jeśli tamte 10k Ci się nie podoba, możesz je oddać -
- Powrót do Pana Nieprzyjemnego “bo tak”? Nie podoba to mi się wydymanie mnie przez BB. Nie podoba mi się gdy jestem zdana na łaskę Owla podczas gdy zapracowałam na konkretną Wartość. Nie podoba mi się gdy zatajasz informacje o negatywnym wpływie twojego towarzystwa na polu bitwy i dowiaduję się o tym w wirze walki. A te 10k to jedyny powód dla którego nie poszłam wypatroszyć laski BB w laboratorium, żeby zarobić chociaż na rdzeniu. Masz jeszcze jakieś burzące współpracę deklaracje w zanadrzu? - czy ten diabeł nie mógł zostawiać takich wyskoków na po misji a nie pięć minut przed? Bless dochodziła powoli do wniosku, że nie znajdzie w nim żadnych minusów dodatnich.
- Jeśli naprawdę twierdzisz, że wpływ mojej obecności był negatywny, a zmęczenie i straty odniesione przez matkę były wyłącznie twoją zasługą, to możesz zapomnieć o współpracy - chłopak był bezwzględnie szczery. Nie rozumiał wybuchów złości kobiet. Właściwie, nikt nie był w stanie ich pojąć.
- To powiedziawszy, również jestem zły. Za równo na BB, jak i na całą tą korporację. - dodał, dużo lżejszym, może nawet przyjemnym tonem. - I tak jak mogę sympatyzować z Aknarem znając jego motywację, tak struktura tergo miejsca jest skostniała i wymaga nie tyle zmian, co destrukcji.
- Chcesz pomocy przy polowaniu dziś w nocy czy nie? - wyglądało na to tak jak negatywna strona Daniela przynosiła ich współpracy same szkody tak “pozytywna” trafiała do nikąd. Diablica oczekiwała od niego jasnej, jednokierunkowej deklaracji a nie kręcenia i omijania konkretów.
- Na tą noc i tak nie mam lepszych planów słońce - uśmiechnął się, wskazując dłonią by kobieta prowadziła. Jeśli tylko chce. Chłopak z przyjemnością będzie obserwował jej poczynania i przejmie stery we właściwej sytuacji.
- Jeśli spróbujesz być bierny od samego początku, zostawię cię. Oczekuję od diabła na polowaniu aktywności. - poinformowała go przekraczając portal do anielskiej dzielnicy.
- Czy w którymkolwiek momencie walki byłem bierny? - zapytał, przez grzeczność pomijając moment poszukiwania snickersa w pomieszczeniu tuż obok. Technicznie rzecz biorąc - nie prowadzili wtedy działań bojowych. - To, co czułaś Ty, było odczuwalne również przez plagę, a ta nie miała jak się wykupić. - dodał.
- Może jestem mało precyzyjna. Chcę, żebyś uprzedził mnie jeśli któraś z twoich zdolności będzie biła we mnie. Zwłaszcza, jeśli jest to nieuniknione. Chodzi o mylne wrażenie, że współwalczący chce cię wykończyć gdy jesteś zajęta. Prosto: niespodzianki od sojuszników w wirze walki są złe. Negatywne bardziej. Nie wiem na jakiej zasadzie ale rdzenie zebrałeś więc nigdy nie uważałam, że nie robisz nic. Nie zmienia to faktu, że być może mógłbyś więcej. - powinna chyba przeformować swe ciało w męskie. W końcu przecież faceci rozumieli się bez słów - Chyba, że, i tu się nie obraź, musisz stać nieruchomo z ściśniętymi pośladami, ale o tym też wolała bym wiedzieć.
- Moje zdolności nie rozróżniają. Są egalitarne. - wytłumaczył za w czasu, poprawiając swój mundur. Czemu to wszystko tłumaczył? Czemu inni tego nie rozumieli? Wiedział, ale nie chciał tego zaakceptować.
- Przynajmniej, gdy chodzi o większość z nich. - dodał. - Matka była pod presją czegoś innego, znacznie silniejszego niż widowiskowe ataki - uśmiechnął się nieznacznie, jakby chciał złagodzić nastrój koleżanki.
- Pamiętaj, że nie czytam w myślach, a licencja na telepatię jest cholernie droga. Może dorobimy się słuchawek i będzie łatwiej, ale póki co musisz do mnie mówić. Mówić. Robię to i to. To pomoże, tamto przeszkodzi. Póki co nie rozumiem twojej egzystencji. Więc jeśli ma się nam udać musisz mówić. Czy takie przedstawienie sprawy ci pasi? - diablica zastygła w połowie przechodzenia przez portal zaczęła się zastanawiać czy jej druga połowa dotarła już na miejsce i na przykład może zostać zjedzona - Idziemy?
- Chodźmy. - chłopak przyjął wskazówki z zaskakującą wręcz pokorą.

~~

Złota świątynia o strzelistej, niemalże gotyckiej sylwetce górowała nad najbliższym otoczeniem. Sama budowla odbiegała jednak od starych tradycji, oddając hołd bardziej geometrycznym konstrukcjom. Bogato zdobione wnętrze, liczne statuy z najdroższych możliwych materiałów, które zapewne pochłonęły więcej wartości, niż ktokolwiek zarobił w historii całej korporacji. Większość podobizn ukazywało wizerunek bogini życia, kilka zaś przedstawiało inne, nieznane dwójce postaci. Całkiem możliwe, że byli to inni przedstawiciele tej linii rodowej, czy też posiadacze patentu życia. W głowie Daniela przez kilka chwil unosiła się wizja nowego miejsca zamieszkania.
- Wolisz udać się w stronę teatru, czy dzielnic VIP? - chłopak zapytał, wyświetlając na ekranie telefonu mapkę otoczenia.
- A wyniesiesz nas tak wysoko? - diablica wskazała domostwa vipów unoszące się naprawdę sporo ponad ich głowami. - Jak nie zostają nam korpo domki albo domko domki. Na rogach mamy z jednej strony teatr z drugiej wejście pod ziemię. Ostatnia opcja jest najmniej kusząca.
- Zarówno ten - tu chłopak wskazał kciukiem jeden z budynków na mapie - jak i ten - jego palec przesunął się w stronę kolejnej sygnatury na mapie - z pewnością będą posiadać portale do sfer VIP. Niestety jeden z nich należy do Midas Bank, drugi zaś do firmy boga szczęścia, który prowadzi u nas kasyno. - tutaj królewicz zatrzymał się, dając rozmówczyni chwilę na wyciągnięcie własnych wniosków.
Jego głos rozbrzmiał jednak, nim ta zdążyła odpowiedzieć. - Nawet jeśli wszystkie te budynki są uznane za opuszczone, większość systemów pewnie nadal tam działa, a ani przedstawiciele Midasa, ani Lucky’ego nie będą zbyt szczęśliwi z plądrowania ich budynków, czy też mieszkań - wytłumaczył.
- No na to jesteśmy jeszcze za małe pikusie by uszło płazem. To co teatr w ramach odstępstwa w ładowaniu się za każdym razem w maksymalne dostępne kłopoty? - diablica wcale nie rwała się do walki z nie zawierającymi rdzeni maszynami strażniczymi.
- To wydaje się dobrą opcją. Na pewno bezpieczniejszą. - uśmiechnął się, starając przybrać możliwie pozytywną i otwartą mowę ciała. Ruszył w kierunku teatru, baczni obserwując otoczenie.
- No to goł. - Bless ruszyła za towarzyszem uruchamiając przy okazji całą swą wspierającą przetrwanie elektronikę - Kasa biletowa. Pewnie jakiś sejf dyrektora. A tak to chyba tylko jakiś zaginiony dozorca. Wątpie by goście i artyści się nie ewakuowali. Jak sądzisz?
- Z jednej strony nie powinno być tam nic ciekawego, z drugiej - właśnie dzięki temu są większe szanse, że pozostało tam coś niesplądrowanego - chłopak rozłożył ręce na boki, najwyraźniej niezbyt pewny idealnej odpowiedzi.
Dążąc do swego upragnionego i pozornie bezpiecznego teatru dwójka natrafiła na nie do końca oczekiwane towarzystwo. Diablica zatrzymała Daniela łapiąc go za rękę i pokazała mu pięć palców pokazując w oddali pięć postaci. Być może sam je dostrzegł ale dodatkowa komunikacja nie mogła zaszkodzić. Wyglądało na to, że dwie wyglądające na dziewczynki istoty walczą z trzema dziobatymi stworami. Egzystencja raczyła wiedzieć kto był kim i po której stronie. - Prowokujemy i czekamy kto nas napadnie? - zasugerowała diabłowi nie chcąc być później zmuszona przemieszczać się w jego stronę.
- Masz snajperkę, prawda? - chłopak bardziej stwierdził, niż zapytał. Rozwijał swoją strefę wpływów na długo przed momentem faktycznego ataku.
- Jeśli wyjdziesz przede mnie, to się nie cofaj. Krzyknij, a ustawię się tak, byś mogła to zrobić możliwie szybko. - stwierdził, pomijając szczegóły działania swej zdolności. Sam dobył swój staroświecki kij.
- To które maszkary na pierwszy ogień? - diablica wydobyła broń i złożyła się do strzału.
- Co do tych małych nie jestem pewien, wydaje mi się że ich rdzenie emitują światłem na podłogę. - chłopak westchnął, najwidoczniej zawiedziony swoimi odkryciami. - Jeśli nie byłyby plagą, reszta pewnie już by je rozszarpała. - najwyraźniej Daniel musiał wytłumaczyć swój tok rozumowania, by ochronić się przed potencjalnymi oskarżeniami. Albo zwyczajnie głośno myślał.
- Oka. - z palcem na spuście Bless starała się poświęcić jak najwięcej czasu w celowanie do lewej “dziewczynki”.
- Sukienki. - podsumował krótko. Sam aktywował [diabelska opłata - zbliżenie], wykorzystując do tego nieco zwiększą ilość EX (30, bonus10). Jego królestwo musiało być silniejsze, bardziej kuszące. Niech wszyscy pragną kąpać się w chwale Daniela. Tylko to gwarantowało im… Właściwie, nie było gwarantem niczego.
Bless po dłużej chwili celowania jednak chybiła w drobną kreaturę. Wzory na jej sukni czy też ciele miały w sobie jakieś konfundujące właściwości utrudniające skupienie. Kreatura odsunęła się zaraz po tym. W lesie, całkiem niedaleko rozległ się donośny ryk. Najprawdopodobniej dochodzący zza sukienek, choć co prawda dźwięk często odbijał się od drzew. Chwilę później rozległa się również melodia skrzypcowa. Co ciekawe nie od teatur, znajdującego się przynajmniej pół godziny drogi w lewo z miejsca potyczki, tylko gdzieś z prawej od zgromadzenia. Wychudzone karykatury zaczęły się powoli cofać. Gdy się odwróciły zobaczyły Daniela i Bless, przez co zastygły w miejscu niepewne.
Mimo takiego wysiłku na wzmocnienie możliwości ciała nadal nie była w stanie trafiać w plagę! Diablica była widocznie niezadowolona pospiesznie, starając się uprzedzić wypadki przezbroiła się w topór i…rybę. - Co za cholera? - elokwentnie podsumowała pitolenie skrzypek.
- Czekajmy na nich, powinni tu podejść. Jesteśmy przecież całkiem łakomym EX - chłopak dał ręką znak Bless, by ta utrzymywała pozycję. Jeśli mają napaść ich kolejne kreatury, lepiej by zrobiły to w możliwie odległych punktach. Zawsze mogą cofnąć się w kierunku jednej, łatwiejszej do wyeliminowania gromady i ewentualnie uciec. Daniel skupił swe zmysły najpierw na potencjalnym źródle ryku, potem melodii.

Dzioby -49,5EX

Diablica ostanowiłą wypróbować swe dzieło które pochłonęło jej całą jednostkę czasu. Rzuciła rybę między dwa nacierające na nią stwory i zakrzyknęła - Explosion! - naśladując pewnego czarnego diabła.
- Tch.. - Daniel najwyraźniej był zawiedziony. Jeśli nadal byliby w pierwszej lokacji, prawdopodobnie przeciwnicy byliby na wyczerpaniu. Teraz? Pewnie utracili około połowy swej egzystencji. - Powinny być wyraźnie osłabione - poinformował mniej świadomą koleżankę.
Chłopak skoczył do przodu, atakując znajdującego się za sobą dziobaka, wykonując tym samym [Sacred Naga’s Leap]. Resztę swej uwagi poświęcił na próby przechwycenia nadchodzących ataków.

Dziób G-10EX
Dziób G-9EX
Dziób B-10EX

Nastąpiła rybia eksplozja. Niewielka niestety. Niezadowolona Bless ponownie sięgnęła do zbrojowni dobywając kurzący się tam od jakiegoś czasu miecz. Musiała skoncentrować wszystkie swe siły by ogarnąć tę broń. Oburącz i to jeszcze z drobnym telekinetycznym oszustwem w tle.

Bless-45shield

- Psia mać, małych nie dogonię - krzyknął, najwyraźniej chcąc się wytłumaczyć ze swojego, pozostawiającego Bless w samotności, wyskoku. Po raz kolejny gwałtownie skoczył, tym razem poruszając się w całkowicie odwrotnym kierunku. Chciał znaleźć się za jednym z dziobaków i zaatakować innego, dalszego od siebie. W ten sposób nie tylko rozpraszał pierwszego, ale mógł również zadać rany drugiemu. Spróbował również podciąć najbliższego przeciwnika.
Diablica nie do końca miała jak rugać Daniela gdyż pozostałe trzy bestie rzuciły się na nią i okładały niemiłosiernie do taktu trzeszczenia tarczy energetycznej. Cienkiej błonki oddzielającej Bless od tak skoncentrowanej nienawiści. Zmuszając się do desperackiego aktu szermierczej zręczności diablica zaczęła wymachiwać dwuręcznym mieczem na wszystkie strony chcąc dosięgnąć wszystkich przeciwników nie do końca świadoma zamierzonego przez Daniela skoku w to małe piekło.

BirdfaceB-8,75
BirdfaceB+tripped
BirdfaceG-91,25
Bless -30Shield
Bless +91,25 sp

Daniel zaśmiał się, widząc tworzący się właśnie przykład źle zgranej drużyny. Przewrócenie, które miało na celu ułatwienia trafienia w cel, zdawało się tymczasowo uratować jednego z adwersarzy. Chłopak zdawał się nie zmuszać do zbędnej inwencji - zamierzał testować nowe zdolności, nawet jeśli będzie to wyglądało nieco sztucznie. Wykonał więc opadające kopnięcia na przewróconego przeciwnika, częstując go złością Asury [Asura’s Wrath].
- Łooooooo! - potężny wymach diablicy pokierował wielkim mieczem przez niemal pół obrotu. Wprawdzie jeden z przeciwników zszedł z linii ciosu drugi po prostu został rozpaćkany. Ku całkowitemu zdumieniu Bless. Inną inszością był fakt, że nawet sama użytkowniczka nie miała pojęcia czy to ona macha bronią czy tylko za nią leci, gdyż siła inercji miała tu chyba więcej do powiedzenia niż ona sama. Odzyskawszy jako taką stabilność odkręciła się atakiem w drugą stronę kosząc, z braku lepszego określenia wynikającego z jej profesjonalizmu w władaniu broni, ponownie po okręgu co niestety przyniosło jedynie draśnięcie przeciwnika.

DzióbB -41,25EX
DzióbR -18EX
Bless +41,25 sp

Kawaler wyskoczył wysoko, znacznie wyżej niż byłby w stanie jeszcze kilka dni temu. W trakcie lotu wykonał salto w przód, zaś tylko jedna z jego nóg pozostała wyprostowana. Nie minęła sekunda, gdy ta mogła zetknąć się z głową jednego z dziobaków. Ta zaś, pod wpływem przekraczającego jej wytrzymałość ataku, rozpadła się na kawałki, a całe ciało podążyło tym tropem moment później.
Daniel wylądował lekko, jakby cały pęd manewru zniknął pod wpływem dziobaczego hamulca. Uśmiechnął się, miał powody do dumy.
Ostatnia z ocalałych kreatur przyglądała się uważnie dwóm, gotowym do kontraktaku diabłom. Jej puste oczodoły przesuwały się wraz z czaszką między jedną osobą a drugą. Miała uważną decyzję. Ogromny miecz Bless nie wydawał się zbyt zwinny do szybkich reakcji ale był dość straszny. Z kolei daniel mimo mniejszego zdecydowanie wyglądał też na większego. Tak rozmyslając, stworzenie popełniało kroczki do tyłu, aż wreszcie rzuciło się do ucieczki.
 
carn jest offline