Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2016, 22:40   #203
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Zaproponowany u Courtezów “łyczek” przyjemnie grzał trzewia, lecz Tajga była daleka od tego by spoufalać się z resztą najemników. Tą świętą i nieświętą. Litości, omal przez nich nie zginęła! Właściwie to zginęła… Bardka wzdrygnęła się i dotknęła szyi. Ile będzie kosztował czar, który zniweluje to paskudztwo? Sto, dwieście, tysiąc sztuk złota?! Zaraza na tego Shena, bohaterowania mu się zachciało! A wydawał się taki rozsądny!

- Sztuka złota dla klopota? - znajomy głos wyrwał ja z rozmyślań. Oj tak… Za takie informacje nicponiowi należało się nawet więcej. Rozradowana Tajga cmoknęła swojego nieletniego informatora w policzek i pobiegła za nim, zwinnie wymijając przechodniów, konie, wozy i stoiska. Zatrzymało ją dopiero zbiegowisko pod burdelem. Cóż, bardka nie byłaby bardką gdyby nie nadstawiła ucha. Morska Lu… Brzmiało jak imię morskiej wiedźmy raczej. Ale gdy trybiki zaskoczyły Tajga uśmiechnęła się złośliwie. No proszę, znajoma Shena… I co, było pilnować własnego interesu a nie szlajać się po ruinach. Nie omieszka przekazać mu tej tragicznej nowiny osobiście - ale później. Trup nie ucieknie, a pijanego barda może załatwić ktoś inny.
- Prowadź! - nakazała młodemu. Co za kretyn, swoją drogą, pchać się na wyspy i jeszcze uchlać w sztok… Zero instynktu samozachowawczego; a wydawał się sprytny… Cóż, pozory mylą. Tym gorzej dla niego, a lepiej dla niej. Po drodze rozpuściła i rozwichrzyła włosy, pobrudziła twarz i narzuciła na głowę jakąś potarganą chustę zwędzoną z mijanego sznura. Z doświadczenia wiedziała, że piękna, zadbana kobieta przyciąga wzrok. Na brzydule nikt nie zwracał uwagi; nie były warte zapamiętania. Młody prychnął tylko - nie wiedziała czy z dezaprobatą dla psucia urody, czy aprobatą dla jej przezorności - i pociągnął kobietę do zaułka za jakąś podłą tawerną. Pólelf leżał pod ścianą, mamrocząc coś śpiewnie i ściskając lutnię.

Bardka wręczyła chłopcu trzy sztuki złota, przykazała zebrać informacje dotyczące śmierci Morskiej Lu i czekać na nią przy burdelu. Nie chciała mieć świadków; poza tym jeszcze by się młody zniechęcił do współpracy i musiałaby szukać nowego szpiega. Za dużo zachodu…



Gdy chłopak odbiegł Tajga przez chwilę przyglądała się bardzinie, obracając w dłoni sztylet. Cóż on tutaj robił? Szukał żywiołaka, o którym opowiadał? Spotykał się ze wspólnikami, z którymi próbował wykiwać najemników? Na burdele w mieście z pewnością było go stać, a na wyspach syf, kiła i mogiła, przynajmniej dla niego. Dziewczyna przez moment rozważała czy nie spróbować jeszcze wyciągnąć z pijaka jakichś informacji, wykorzystując jego stan. Gdy jednak bard czknął i wyrzygał pod siebie większość tego, co wcześniej przyjął Tajga podjęła decyzję. Nie będzie się paprać dla paru złotych monet, a sprawa Courtezówny coraz mniej ją obchodziła.
Rozejrzała się wokoło. Spojrzała w górę czy w pobliżu nie ma żadnych świadków. Zarzuciła półelfowi jego własny płaszcz na szyję i piersi, wyćwiczonym ruchem poderżnęła mu gardło, po czym ułożyła na ziemi, patrząc w mętniejące oczy krztuszącego się własną krwią grajka. Rozpoznał ją czy nie, to było bez znaczenia. Tajga miała z głowy irytującą konkurencję, a satysfakcja i poczucie bezkarności przyjemnie grzały jej serce.

Jucha wsiąkała powoli w płaszcz i odzienie umierającego, w które Tajga wytarła też sztylet. Przynajmniej przez pewien czas pólelf będzie wyglądał jak śpiący pijak; póki nie dobierze się do niego jakiś złodziejaszek lub głodny pies. I tak bardka była zbyt mikrej postury by zawlec ciało nad wodę. Rozejrzała się raz jeszcze i szybko obszukała trupa, ze szczególnym uwzględnieniem potencjalnych ukrytych kieszeni. Lutnię zostawiła; była zbyt charakterystyczna; rzeczy z torby i mieszka przerzuciła do swoich kieszeni. Po krótkim zastanowieniu zakryła głowę barda by krew nie tryskała, chwyciła spory kamień, który odpadł od muru i z rozpędu trzasnęła nim w twarz lekkoducha. No. To powinno utrudnić identyfikację, chociaż w tych rejonach przyjezdny trup nikogo nie obejdzie. Zadowolona, odtoczyła kamień kopniakiem i nucąc cicho oddaliła się nieśpiesznym krokiem.
- Spij sobie śpij,
wyj sobie wyj,
bo jak się zbudzisz
i przyjdzie ranek,
to się natrudzisz…
Podśpiewywała pod nosem, wracając pod burdel.
- A nie, nie zbudzisz się - zachichotała. Kontrolnie zerknęła czy na jej ciele nie ma śladów krwi i odszukała wzrokiem młodego. No, zobaczmy co to za “ludzie północy” zabili dziwkę Shena. Coś dzwoniło jej, że młody już wcześniej wspominał o zabijakach, którzy urządzali na wyspach burdy i bili dziwki. Może to ci sami? Kto wie… Ktoś na pewno, a niedługo będzie to wiedziała i Tajga!
 
Sayane jest offline