Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2016, 22:11   #49
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Niamh siedziała z wdzięcznie podwiniętymi nogami, różany policzek podparła smukłą dłonią. Spod gęstych wachlarzy rzęs fioletowe oczy pobłyskiwały jak uronione przez połowiacza perły wśród gęstwy wodorostów. Zerkała to na swego brata, zamarłego z kieliszkiem uniesionym w połowie drogi do uchylonych ust, to na Albina, który w tej chwili najbardziej przypominał zahipnotyzowaną ofiarę Meduzy. Westchnęła leciutko.
Pobawiliśmy się, a teraz koniec. Niedoczekanie, że pozwoli swego kuzyna przykuć do którejś z tych potwor łańcuchem o dwóch złotych ogniwach. Albinowi inne pałace, inne światy i inne kobiety przeznaczyła.
Gdy tylko przebrzmiały ostatnie nuty, nagrodziła kuzynki gromkimi oklaskami.
- Albinie, zaśpiewaj i ty nam coś z twych rodzinnych stron - skinęła w stronę kuzyna, a w oczach bynajmniej nie prośbę miała.
Albin dołączył do braw, musiał przyznać, że przedstawienie dziewczyn było urzekające. Nadające im o wiele ciekawszych walorów. Dalej uderzała go jednak bijąca od nich aura tresowanych piesków kanapowych. Słowa kuzynki wyrwały go z nieruchomej pozy. Upił w końcu łyk wina z zastygłego pucharu i speszył się nieco.
- Och, doprawdy? Ja? Hmm no nie wiem… Macie może gitarę? Nie? No dobrze, niech będzie a capella. - Chwilę rozgrzewał gardło zanim zaczął, nie była to co prawda muzyka jakiej wysłuchiwał przy ogniskach, ale Elvis był faktycznie bardzo popularny przez pewien czas. - You look like an angel… - Rozpoczął i pozostawił dziewczynom decyzję do kogo było to kierowane.
Obie panny spłonęły rumieńcem i z pewnym niezdarnie odegranym zażenowaniem spuściły oczy. Ich matka, w pełni zadowolona z przedstawienia, zaczęła być brawo. Córki poszły w jej ślady. Podobnie gospodarze. Również Niamh wyglądała na ukontentowaną koncertem.
- Zaiste, drzemie w tobie niemało talentów, mój drogi - zaśmiała się cichutko i srebrzyście. - Zaśpiewaj proszę, raz jeszcze…
Sama zaś przechyliła się lekko do służącej, polecając dolać wina lady Liadain.
- Taki piękny i uzdolniony - rzekła cicho do ciotki, gdy już jej puchar napełniono, a wszyscy skoncentrowali się na Albinie. - Cóż za niepowetowana strata… Bogowie bywają przewrotni i tacy okrutni - westchnęła, spoglądając na Erykowego potomka.
- Jakże to? - Spytała z troską w głosie matrona.
- Choroba we wczesnym dzieciństwie - wyjaśniła Niamh enigmatycznie. - Kobieta, którą on za żonę weźmie, zaiste aniołem być musi. Nacieszy się bowiem małżeństwem krótko, a potem w służącą się przy nim odmieni i nędzarkę, bo bieda zawsze pod rękę idzie z chorobą. Szukamy leku, lecz czy i kiedy znajdziemy, zgadnąć niepodobna. Lecz… porozmawiajmy o twych córkach o anielskich głosach. Czy masz już kawalerów upatrzonych?
- To zaiste straszne. - Mocniej jeszcze załamała ręce. Szybko się jednak zmarszczki na jej czole wygładziły, gdy jęła o swych córkach prawić.
Niamh słuchała z delikatnym uśmiechem wyginającym usta. Potem bezlitośnie, acz grzecznie ucięła te peany i zaczęła opowiadać o nowościach na matrymonialnym rynku arystokratycznej Rebmy.
- Lord Eatham owdowiał rok temu i zrzuci niebawem żałobę - podsunęła cioteczce majętną ofiarę. - Chyba już czas na niego, by mu jakaś miła panna żywot osłodziła…
Albin był poniekąd wdzięczny za permanentne wybawienie od ataków matrymonialnych na dzisiejszy wieczór. Uśmiechnął się jedynie z zakłopotaniem i rozłożył ręce w geście bezradności. Któż mógłby dyskutować z tak okrutną chorobą. Chociaż z tego co czasem słyszał wśród mieszanych opowieści swej nielicznej znanej mu części rodziny, ta przypadłość miała nawet nazwę. Krew Ambrerytów płynąca w żyłach.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline