Refleks+atletyka ST6, kara za obrażenia -2
6
1 sukces - ledwo co udany unik
W ostatniej chwili zdążyła paść na pokład. Ktokolwiek przejął kontrolę nad statkiem wykonywał właśnie zwrot przez sztag. Zmieniali kurs. W dodatku całkiem sprawnie. Wampirzyca ruszyła w stronę steru przechodząc po raz kolejny pod bomem, który chwilę temu mógł ją strącić wprost do morza. Zobaczyła tam wiperę, w okrwawionym ubraniu, przemoczoną, która jak gdyby nigdy nic kończyła wybierać szoty bezana. Gdy zaknegowała linę wróciła do steru. W koło sterowe wciśnięta była ręka martwego snajpera. Vipera wyjęła ją i ruszyła sterem tak, żeby ustawić go w odpowiedniej pozycji.
- Dzięki stary, że przypilnowałeś sterów. Idź sobie odpocznij.
Jej rozszarpana strzałem koszulka odsłaniała nagi pępek, jednak nie było tam śladu po ranie. Jak gdyby nigdy nic sterowała statkiem. Wtedy zobaczyła też Violet.
- Kurwa, to mi się nie śniło… jesteś goła. I do tego założyłaś przedszkole!
Madison Montgomery
Czuła ból, gdy drewniany kołek wysunął się z serca. Dziwnie gdy czuje się jak kawałek drewna ociera się o mięśnie i żebra. Wciągnięcie powietrza było odruchowe. Świst powietrza wylatującego przez nowopowstały otwór w klatce piersiowej przypomniał, że nie jest juz człowiekiem. Pięści zacisnęły się same. Najpierw zaczęła się ruszać, dopiero później otworzyła oczy. Leżała na podłodze w tym samym małym pomieszczeniu, w którym obudziła się kilka tygodni wcześniej. Jednak tym razem coś się zmieniło. Wszędzie w koło leżały rozłożone gazety. Po chwili zorientowała się, że to co wzięła za gazety było tylko wycinakami. Artykułami prasowymi. Nie było ich wcale dużo. Ledwie kilkanaście, ale te same teksty pojawiały się wiele razy. Sprawiało to wrażenie, jakby całe pomieszczenie było wytapetowane artykułami. Madison zorientowała się, że są to wycinki poświecone jej działalności. Wywiady o zagrożonych gatunkach. Rozmowy, w których Montgomery argumentowała potrzebe chronienia śródziemnomorskiej przyrody. Znalazły sie nawet zapisy wywiadów, które udzielała dla audycji śniadaniowej w lokalnej TV.
W końcu się podniosła. Wtedy poczuła więzy. Miała wokół szyi ciężki kawałek metalu, połączony grubym łańcuchem ze ścianą kajuty. Spojrzała w dół. Jej piersi były ledwo zasłonięte rozdartym materiałem. Między nimi ział otwór po kołku. Nie wylewała się z niego krew. Nawet już nie bolał. W głowie miała mętlik. Dopiero wtedy zorientowała się, że w pomieszczeniu nie jest sama.
W świetle księżyca wpadającym przez bulaj widziała tylko jego buty. Wtedy przemówił.
- Widzisz tę dziewczynę? Widzisz ile w niej pasji? Długo ją obserwowałem. Poczytaj. Warto - głos miał spokojny. Niski. Sam jego ton powodował, że chętnie się go słuchało.
- Zdeterminowana. Poczytaj co opowiada o konieczności obrony zagrożonych gatunków. Spójrz jakich argumentów użyła w dyskusji na temat postawienia fabryki kosmetyków. I wiesz co ją od ciebie różni?
Zbliżył się odsłaniając swoją
twarz
Rudowłosa nadal nie wiedziała co się dzieje. Była skołowana.
- Widzisz, ona nie poszła do tej fabryki kosmetyków, nie zabiła tam dwóch ludzi. Nie rozszarpała nikomu szyi kłami niczym zwierze. Ją wybrałem na swego potomka. Ją, nie ciebie.
Coś w jego głosie się zmieniło.
- Ty pokazałaś, że jesteś zwierzęciem. Być może za wcześnie zdjąłem ci tę obroże. Nie popełnię tego błędu drugi raz.
Prawą dłonią przejechał jej po twarzy i wsunął głęboko we włosy. Nagle zacisnął na nich rękę i szarpnął mocno do tyłu. Poczuła ból. A zaraz po tym chłodne powietrze z jego ust gdy przemówił ponownie.
- Teraz dam ci kilka nocy, żebyś zastanowiła się nad sobą.
Po tych słowach puścił ją i wyszedł z kajuty.