Tajne przejście? To brzmiało wspaniale. Aż za dobrze.
Lander słyszał parę razy, w opowieściach, o takich przejściach, nigdy jednak w to nie wierzył. Po co bowiem komuś, kto nie żyje, możliwość opuszczenia grobowca? No ale skoro Josze był tego pewien...
-
W takim razie trzeba będzie zgromadzić jakieś zapasy jedzenia. I wody - powiedział.
Chociaż jego doświadczenie nic wspólnego z praktyką nie miało, to wiedział, jaki los spotyka tych, co pili morską wodę.
No i z pewnością trzeba będzie poczekać na sprzyjające wiatry. Nieprędko zatem wydostaną się z tej wyspy...
* * *
Warty Lander uznał za średnio przydatne. Gdyby ktoś miał się zjawić (a z pewnością nie byłby to przyjaciel), to żadna mobilizacja nic by nie dała. Skoro jednak ktoś to wymyślił, to Lander nie miał zamiaru protestować. Cóż to był za problem - wstać i nie spać przez godzinę. W razie czego można to było odespać w ciągu dnia.
-
To mnie obudźcie przed świtem - powiedział.
* * *
Przez ułamek sekundy pomyślał, że to Ann robi sobie głupie żarty. Wnet jednak dobudził się do końca i zerwał się na równe nogi. Z trudem uwierzywszy w to, że nie śni, wpatrywał się w posąg, który jakimś cudem ponownie był cały.
Jeśli więc nie spał, a nie spał z pewnością, stał się świadkiem rzeczy, o których największe nawet chwalipięty nie mówiły, że widziały na własne oczy.
No a posąg nie dość, że był cały, to jeszcze promieniował dziwnym blaskiem...
Sama bogini ich nawiedziła?
- Matko Wszelkiej Magii - Lander skłonił się nisko. - Nie chcieliśmy zakłócać twego spokoju, ani też bezcześcić twej świątyni - zapewnił. - Wybacz to wtargnięcie, i to, że darów żadnych nie mamy. Szukaliśmy pod twym dachem schronienia przed złymi istotami, które opanowały wyspę.