Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2016, 22:56   #1125
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec


- Więcej was wasza sucza matka nie miała? - spytał z przekąsem szturman gdy zauważył nową falę "przeciwników". Chyba z pół tuzina. Mimo woli uśmiechnął się widząc puchate, wystraszone kulki.

- Tu Morrison. Dotarliśmy na miejsce. Wszyscy cali. Mają tu gniazdo. Mam tu z pół tuzina szczeniaków. Zabieramy się za szafę. Będziemy ją ciąć więc będzie głośno i trochę nam to zejdzie. A jak u was? - odezwał się przez radio otrzegając drugą grupę o tym co się działo u nich i co wedle planu powinno się zaraz dziać. Dumał co zrobić ze szczeniakami. Miał nadzieję, że taki spec od przyrody i surwiwalu jak Rob powie coś modręgo a pomocnego. Nie miał zamiaru likwidować szczeniaków. Nie zagrażały mu ani jego ludziom. Tak samo jak małe dzieci i niemowlaki. Nawet jeśli właśnie skończył walkę z ich starymi. Szóstka pasowała chyba na jeden miot. Ale coś mu świtało, że stado jakie objęło w posiadanie te Ruiny jest większe niż na jedną samicę więc mogło być ich tu więcej. Jeśli nie zabili gdzieś wcześniej ich matki to mogła wrócić tutaj.

Teraz jednak trzeba było opracować etap "wziąć amunicję" co przejawiało się na wycięcie otworów w szafie. Dumał czy nie ściągnąć któregoś ze speców ale to kolejna zwłoka i operacja dzielenie się na jeszcze mniejsze grupki i pochodu przez zrujnowaną fabrykę. Nie uśmiechało mu się tu. Wolał sprawę załatwić na miejscu skoro juz tu byli.

- Dobra, John, łap za piłę i spróbuj dobrać się do środka. Przetnij zamknięcie i może starczy. Jak nie to zawiasy. Jak też nie no to trudno tnij jak leci. - miał cichą nadzieję, że piła poradzi sobie z blachą szafy. Zamknięcie czy awiasy wydawały mu się prostsze do przeciecia bo optycznie wyglądały na mniejsze niż przeżynanie otworu przez całe czy większość drzwi.

- Harvey, filuj na plery John'a. Będzie ciął więc niezbyt dobrze będzie widział co i jak ma za plerami. No i będzie głośno. - wskazał na Irlandczykowi na John'a łącząc ich jakby ponownie w parę. Wedle planu czujne irlandzkie oczy miały flować głównie wewnątrz pomieszczenia na wypadek gdyby zwierzaki próbowały wejsć jakąś sobie znaną dziurą.

- Ty kolego bądź tak dobry i pomóż John'owi. Dobrze ci idzie jak na razie, spraw się i nie narób nam kłopotów to pomyślę o czymś ekstra jak wrócimy do pociągu. - spojrzał na włóczęgę i wskazał na John'a. Chyba tu kiedyś pracował to może znał się wbrew odrażającemu wyglądowi i zapachowi na tego typu pracach. A nawet jak nie, to czy coś przytrzymać czy podać powinno wspomóc pracę największego z eskorciarzy. Okazało się, po drodze, że ma broń. To aż tak dziwne nie było. Używał a właściwie nie używał jej całkiem rozsądnie. Może miał mało naboi albo wolał by obcy zużywali swoje ammo na obronę jego cennego bezdomnego tyłka. Był jak na razie użyteczny choć dość wstrzemieźliwy do obcych co siłą rzeczy nie dziwiło Morrisona choć i nie zachecało do okazania mu zaufania. Najchętniej by go rozbroił albo chociaż kazał schować rewolwer ale w sumie byli w takiej sytuacji, że niezbyt było to jak robić jeśli zwierzaki mogły zaatakować w obronie gniazda.

- Hawk ty i ten nasz Promyczek zoztajecie na korytarzu. Nie możemy się dać zamknąć tutaj. Nie oddalajcie się jednak. Jeśli coś zauważycie ciekawego to dajcie znać jeśli psy to od razu strzelać. Weź jedną pochodnię. - Indiance i jej podopiecznemu przydzielił kolejne zadanie. Nie chciał zaczynac powrotu od przebijania się przez korytarz pełen skundlonych szakali. Potraktował więc teresera i jej bestię jak wysunietą czujkę dla ich pozycji. Niezbyt wysuniętą bo przecież byli na korytarzu do biura. Jeśli zwierzaki znów by zaatakowały tak jak poprzednio powinny się chyba dostać pod lufę Hawk albo szpony Promyczka.

On sam zajął strategiczną pozycję czyli wejście. W ten sposób miał na oku i mógł wesprzeć zarówno grupę w biurze jak i na korytarzu. - Będzie głośno więc możemy się nie słyszeć. Będe gwizdał. - uniósł w górę swój zdobyczny gwizdek. Chwilę potłumaczył sygał. Jeden długi oznaczał atak i wszyscy mieli rzucać wszystko i ruszać na pomoc. Spodziewał się ataku na Hawk i gadzinę więc pewnie on i chłopaki musieliby ruszyć ku korytarzowi. A jeśli jakoś zwierzaki obeszły korytarz no to na odwrót. Dwa krótkie gwizdnięcia miały oznaczać kontynuację prac i ogólnie, że jest wszystko w porządku. Trzy krótkie oznaczał wezwanie do odwrotu. Na wypadek gdyby ktoś się jednak ddzielił i zgubił. Wówczas miał się kierować na dźwięki gwizdka albo ku pojazdom gdzie przez radio drugiej grupy dałby znać, ze dotarł więc można przestać go szukać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline