Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2016, 09:51   #29
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
- I już wiem z kim podzielę się łupem - Night odwzajemnił uśmiech. - Jedyna szczerze ucieszyła się na mój widok. Chodźmy Isabell, zerwiemy się ze stacji, a potem kupisz tyle par butów ile zdołasz unieść. Co jest ponuraki? Przynosimy wam trochę elektronicznej motywacji. Dziesięć tysięcy gotowe do wydania - powiedział całkiem radośnie, chyba tylko po to by zakontrastować posępne. - Wystarczy przeżyć...
Zrzucił toboły, obserwując malfunkcję systemu zasilania. Wcześniej czuł niedosyt, teraz był spełniony. Już tylko problemów ze zjebaną SI brakowało mu do szczęścia. Opadł na krzesło, wspierając czoło na okrytej rękawicą dłoni.
- Xiu i Becka jeszcze nie wróciły? - zapytał, chciał się upewnić. Nigdzie ich nie widział, ale miał nadzieję, że może poszły się obmyć. Walka u boku obłąkanej maniaczki lubiła zmienić się w krwawą łaźnię. - Mam udzielić im wsparcia? - odszukał wśród cieni i pulsujących świateł Leenę. Cieszył się, że wraca do siebie. To znaczyło, że nie będzie trzeba jej nieść. Nie, naprawdę się cieszył. Była osobą, która spajała załogę Fenixa. Bez niej pewnie wszystko szlag by trafił. Każdy poszedł w swoją stronę. Night miał dosyć pożegnań, na jakiś czas. Szukanie dla siebie miejsca było męczące i nie dawało gwarancji znalezienia domu, którego za moment nie zechce się spalić wraz z resztą mieszkańców.

- Z tymi 10.000 to wychodzimy praktycznie na zero… starczy na parę flaszek, uzupełnienie ammo, i tym podobnych - Uśmiechnęła się niemrawo Leena, siedząc na kozetce - Co zaś do pomocy dziewczynom, nie chcę Cię narażać puszczając samego, no chyba, że strasznie nalegasz - Przymrużyła na moment oczy, wpatrując się w Nighta.

Wpatrywała się i Isabell, oczekując w skupieniu decyzji mężczyzny.

W tym czasie Uchu dokonał diagnostyki systemów stacji za pomocą komputera w gabinecie lekarskim. Oczywiście nie miał dobrych nowin.
- Wszystko zamknięte na amen, działka i karabiny z sufitów aktywowane… chociaż na samym dole stacji, 3 lub 4 ostatnie poziomy, tam SI wszystko pootwierała - Nerwowo poruszał wąsami - Zupełnie… jakby chciała tamtędy coś wypuścić? - Zatrząsł się jemu głos.

- Hej, nie odbierajcie mi chleba - strzelec skomentował z wyrzutem Leenę i Uchu. - Czarnowidzenie to moja działka. Czy nalegam, aby zejść poziom niżej, przedzierać się przez ściany zombie, zmutowanych psów, robactwa i spuszczonych ze smyczy zabawek SI? Ni-chu-ja.

- Dzień dobry, tu kościół Elvisa Zbawiciela. Czy chcecie porozmawiać o Bogu? Jeśli nie, ani tym bardziej nie chcecie się z nim spotkać, podajcie swoją cholerną lokalizacje. Czas się zjednoczyć, abyśmy razem mogli nieść dobrą nowinę słonego wpierdolu.

Nightfall odłożył palec od przycisku nadawania, po czym wzruszył ramionami, patrząc po pozostałych. Pewnie spodziewali się czegoś o oddziałach Bravo, sektorach 10/11 i punktach zbornych. Niiiii-chu-ja.
- Spokojnie, z tego co widziałem zombie mają ograniczone zdolności postrzegania. Wciąż ludzkie zmysły, tylko mocno przytępione. SI wyświadczyła mi teraz przysługę. Z ciemności będę mógł zdejmować brzydali jednego po drugim, a nawet nie zorientują się skąd padają strzały - prychnął z pogardą. - Czas zapolować - podniósł się, zważył w rękach broń i ruszył do wyjścia.

- Doooobra - stwierdził dotąd milczący “Doc” drapiąc się po brodzie i patrząc na wychodzącego Nighta i nie zamierzając mu towarzyszyć. - Uchu… skoro nie potrafisz nic zrobić z SI i dyrektywą to wykaż się w czym innym. Potrzebujemy… mapy sieci energetycznej bazy, no i technicznych zdolności. Możemy zdemontować laser chirurgiczny i w teorii użyć go do przecinania nerwów naszej gospodyni. Czyli kabli doprowadzających zasilanie do kamer i systemów obronnych. Bez prądu i tak jej super działka nic nam nie zrobią. Proponuje bezczelne przedzieranie się najkrótszą drogą i neutralizowanie jej zabawek. Dość już spoczywaliśmy w tym grajdołku. Do roboty panie inżynierze.
Doc bowiem znał się trochę na komputerach, ale technikiem był żadnym.

- Night, czekaj! - Krzyknęła za nim Leena - Weź ze sobą Uchu, w końcu niby wszystko pozamykane… tylko macie mi na siebie uważać - Pani kapitan poparła swoje słowa wyciągniętym na moment w stronę rozmówcy palcem, i uśmiechem czającym się w kącikach ust.
- Pomyślimy nad twoim planem za moment, jak znowu będziemy w komplecie - Leena zwróciła się do Doca - Podtrzymasz mnie? Jeszcze trochę kręci mi się w głowie... - Powiedziała, chcąc stanąć na podłodze.

- Nie ma sprawy… - rzekł Bullit pomagając kobiecie stanąć do pionu i podpierając ją swym ramieniem...

~*~*~

- Znowu idziemy między Zombie i inne potwory? Ja się do tego nie nadaję... trzeba było nie brać tej roboty... na Fenixie mogłem zostać, tam bezpiecznie... - Zaczął marudzić Uchu, ledwie wyszli z ambulatorium.

Night nic nie odpowiedział na narzekanie. Koncentrował się na wykonaniu misji, tym razem nie było miejsca na błędy. Musiał być sprytniejszy od przeciwnika, przewidywać kilka kroków naprzód.
- Trzeba zabezpieczyć odwrót Xiu. Nie chce, aby goniona przez trupy traciła czas na walkę z zamkniętymi grodziami. Jeśli stracimy ją i siłę ognia różowego karabinu poziom szósty dopiero zamieni się w piekło. Skoncentruj się, dość dziś gówien wpadających w wiatrak. Rozumiemy się?

- No ale... - Chciał coś odpowiedzieć inżynier, ale zamilkł. Na skrzyżowaniu przed nimi, za zakrętem po prawej, dało się słyszeć odgłos… czegoś jadącego. Coś zdecydowanie mechanicznego zasuwało korytarzem, prosto w ich kierunku, zostawiając niewiele czasu na reakcję.

Night zamarł na dźwięk kół sunących po korytarzu. SI musiała wypuścić roboty strażnicze. Jak miło, że troszczyła się o ich bezpieczeństwo. Mężczyzna dał znak Uchu, aby uciekł do pobliskiego pomieszczenia, sam zaś postanowił schować się za okolicznymi skrzyniami. Nie ufał zdolnościom gryzonia w pozostawaniu poniżej poziomu radarów wroga. Nie chciał by nieuważnie zdradził jego pozycję. Rozejrzał się za możliwościami wycofania, doboru osłon lub wykorzystania terenu przeciwko robotowi. W ukryciu oczekiwał z bronią gotową do strzału. Jak dobrze pójdzie to ich minie, a przy następnym spotkaniu już Night się postara, aby przywitały go cztery, a nie dwa karabiny.


Mały, pierniczony robot z karabinem plazmowym. Zatrzymał się na środku skrzyżowania, wysunął w górę czujnik i zaczął skanować okolicę. Mikrus mierzył ledwie 50 cm ponad podłogę, wydawał z siebie dziwne, elektroniczne pikanie.

Strzelcowi przez myśl przeszło, że świetnie byłoby robota przechwycić, przerobić sterowanie i oddać Uchu pod kontrolę. Nie miał jednak pomysłu jak go zneutralizować bez szkody. Może mysza coś wymyśli. Czekał z palcem na spuście, gotowy wystrzelić gdy tylko pikanie zamieni się w coś bardziej złowieszczego, albo robot użyje nie tych serwomotorów co powinien.

Robot, prowadząc wywiad środowiskowy, skręcił w stronę schowanego Nightfalla i Uchu. Obracający się czujnik zwrócił w ich kierunku. Mężczyzna skrzywił się na widok wścibskiego sensora. Przerośnięty budzik najwyraźniej usłyszał już dzwony, nie wiedział jeszcze tylko w którym kościele biją. Uspokoił oddech, ustabilizował chwyt broni i płynnie pociągnął za spust mierząc prosto w detektor. Wiązka energii, wśród dźwięku iskier wyrwała go z mocowania, odsłaniając przewody oblepione teraz przetopionym kompozytem. Elektronicznemu kurduplowi to się nie spodobało. Procesory wygenerowały sygnał, który pomknął z szybkością elektronów do mechanizmu spustowego. Karabin otworzył ciągłą kanonadę, zasypując Nighta istnym gradobiciem. Pełny automat, spory zapas amunicji, cud że rozgrzana lufa nie stanęła w płomieniach. Maszyna realizowała tranzystorowy sen pełnego unicestwienia gatunku ludzkiego. Nagle huknęło prosto przed twarzą mężczyzny. Gdyby nie osobista tarcza energetyczna, blaszak mógłby już słać do centrali komunikat "zadanie wykonane". Robot wygenerował parę złośliwych zgrzytów, które zabrzmiały jak przekleństwo. Zbliżał się nieubłaganie do pozycji Nightfalla, wciąż strzelając bez chwili wytchnienia.

- Masz!! - Wrzasnął Uchu, w otwartych drzwiach jakiegoś pomieszczenia, po czym lekko rzucił strzelcowi granat pod nogi.

Nightfall w duchu pogratulował sobie dobrej inwestycji. Właśnie odliczył od kosztu przenośnej bariery opłatę za transplantację twarzy wraz z narządem wzroku. Robot strzelał na ślepo, tak podpowiadała mu intuicja, obszarowo, w miejsce, w którym jeszcze zdążył zarejestrować jego obecność. Pewności nie miał, ale nie miał też ochoty zostawać dłużej za skrzyniami, które stopniowo zamieniały się w topniejące sito. Powędrował wzrokiem za obiektem, który podrzucił mu Uchu. "Masz" w znaczeniu "Weź i zrób z tego użytek", czy może "Masz i wypierdalaj w kosmos", pierwotnie wycelowane w robota?
- Kurwa… - Night zaklął, podnosząc podarek i próbując w mgnieniu oka zorientować się co jest grane.

Granat EMP... prezent przywołał ciepłe uczucie w sercu strzelca. Coś jak błogość nieskażonej obecnością człowieka plaży, połączonej ze spokojnym szumem oceanu. Jednocześnie zrodził pytanie "Po chuj mi podajesz, jak sam mogłeś rzucać?!". Nightfall nie powiedział tego na głos, nie chciał okazać się niewdzięczny. Wyrwał zawleczkę i czekał na moment, aż blaszak da mu choć cień szansy. Potem pozwolił robotowi posmakować masażu z pulsującej fali elektromagnetycznej.

Strzelec siedział za skrzyniami, w bezruchu delektując się ciszą, swądem przepalonej elektroniki. Uniósł się powoli, opierając rękę o kolano i niespiesznie podszedł do robota.
- Poleciał do krzemowych niebios. Dobre podanie - pogratulował gryzoniowi równie udanego doboru wyposażenia. - Da się coś z nim zrobić? Wykorzystać na nasze potrzeby? - spoglądał na wrak. - Chociaż zabrać karabin i zapas amunicji...

- Potrzebowałbym kilka minut, żeby cokolwiek odkręcić... - Uchu spojrzał nieufnie na “martwego”, morderczego robocika - A może się nim całym zaopiekować? O, patrz, on ma powerbackpack!

Bullit zwabiony jazgotem elektronicznej rzezi w sąsiedztwie ambulatorium w końcu się zjawił i rozejrzał dookoła. Sprawa była załatwiona… “trup” był oglądany przez szczurkowatego medyka.
- Narobiliście dużego hałasu… i co dalej? - westchnął Doc orientując się, że zmarnował jedynie czas. Nie był tu potrzebny, a oni… nie znaleźli jeszcze Xiu i Becky.

- Pomysł dobry, nawet jak nie uda się go uruchomić teraz to w przyszłości dysponowałbyś urządzeniem o dużej sile ognia, sterowanym zdalnie. Czyli tak jak lubisz, z dala od pierwszego rzędu. Bierzemy go, byleby tylko uruchomić układ jezdny - Night kopnął gąsienicę. Uśmiechnął się półgębkiem do Doc'a.
- Wszyscy cali, Uchu znalazł zabójczą zabawkę. Wciąż na plusie. Dobrze, że wpadłeś. Zombie stały się czymś, za czym zaczynam tęsknić.

- Oberwałeś? - zapytał Doc nie bawiąc się w długie pogaduszki. Nadal tu tkwili, nadal w rozproszeniu. Sytuacja była nadal nieciekawa.

- W głowę, o jeden raz za dużo. To było chwilę zanim się do was przyłączyłem - Night skwitował krótko, ruszając przed siebie.

Uchu spojrzał to na odchodzącego Nighta, to na stojącego Doca. Poruszał nerwowo wąsikami…

- Idź z nim, albo wracaj z powrotem. Ktoś sprawny musi pilnować bezpieczeństwa Isabell i naszej kapitan. Albo ty albo ja. Drugi może leźć z nim - stwierdził Bullit oceniając sytuację.

- Trzeba drzwi otwierać... - Szczurzy inżynier nerwowo podrapał się za uchem - Nie mam wyjścia, pójdę, ale dziękuję za chęci.

- Powodzenia. I pospieszcie się… - machnął dłonią na pożegnanie Bullit. - Nie wiadomo jak długo to ambulatorium będzie bezpieczne. Możliwe, że trzeba będzie dać nogę przed waszym powrotem.
I ruszył do swoich pacjentek ciągnąc za sobą uszkodzonego robota.

Night i Uchu poszli więc dalej. Obyło się już bez żadnych spotkań, i szybko dotarli do windy. Zjechali nią o poziom niżej, na ten sam, gdzie miały przebywać obie brakujące kobiety z załogi Fenixa. Poziom 5 był pełen Zombie, co wszyscy dobrze pamiętali z samego początku owej wyprawy… jednak było spokojnie. Nigdzie śladu zdechlaków, czy innych stworów, czyżby Xiu i Becka wybiły wszystko do nogi? Ledwie po dwóch minutach, i kilku odryglowanych drzwiach, natrafili w końcu na obie panienki.
 

Ostatnio edytowane przez Cai : 27-05-2016 o 09:56.
Cai jest offline