Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2016, 09:01   #14
KaDwakus
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoebe Duncan

Phoebe uśmiechnęła się z satysfakcją. Uwielbiała, gdy w końcu wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że nie żartowała. Wyraz twarzy obu zbirów, był bezcenny! Zwłaszcza chudzielca, który miotał się rozpaczliwie i ze wszystkich sił, próbował zatamować krwotok. Niestety, najwyraźniej dziabnęła go trochę zbyt głęboko i biedak odpadł z zabawy. Szkoda, liczyła, że będzie się bardziej stawiał.

Na szczęście jego towarzysz nie próżnował. Zaryczał wściekle i rzucił się na nią z rządzą mordu. Szybki był. Momentalnie znalazł się przy niej i zaatakował z siłą huraganu. Phoebe w ostatniej chwili przypadła do ziemi i czmychnęła pod nogą napastnika, zahaczając ją samą końcówką ostrza. Cięła płytko, ale i tak spodziewała się, że rozpędzony mięśniak straci równowagę i upadnie. Ku jej zaskoczeniu, zachował jednak zimną krew i zwinnie zmienił nogę, wyprowadzając kolejne potężne uderzenie. Prawie ją trafił. Prawie. Phoebe odskoczyła w bok i wylądowała na rękach. A następnie wybiła się nad samą granicę kręgu światła, który wyznaczał arenę ich pojedynku. Tak ładnie jej wyszło! A ten burak miał czelność nagrodzić jej popis, porównaniem do Goku? Za samo to, powinna pociąć mu gębę!

Za to prawie roześmiała się, gdy zbir zaproponował jej współpracę. -Chcesz, żebym się do was przyłączyła? - demonstracyjnie udała zamyślenie -Chyba nie do końca rozumiesz swoje położenie. Pozwól więc, że cię oświecę mały człowieczku. Te uliczki należą do mnie! Są moim osobistym placem zabaw! A twoja rana jest taka płytka, bo chciałam, żeby taka była. Mogę zabić was obu, w dowolnym momencie! Żyjecie, bo mam taki kaprys!

Nie była to do końca prawda. Phoebe lubiła wyżywać się na swoich ofiarach, ale najczęściej zachowywała pewien umiar. Rzadko kiedy kończyło się na naprawdę poważnych obrażeniach lub okaleczeniach. Jeśli uznała, że przesadziła, zdarzało się nawet, że wzywała karetkę!

Nie, żeby bała się zabić. Przeciwnie, wyczekiwała tego momentu, ale w jej sercu, śmierć zajmowała bardzo szczególne miejsce. Do tej pory, doświadczyła jej tylko raz. No dobra, dwa razy - po tym jak zabiła matkę, z rozpędu pozbyła się też i ojca. Ale oboje zasłużyli sobie po tysiąckroć! Za każdy jeden raz, kiedy ją skrzywdzili. Za cały ból, który jej zadali. Za wszystkie noce, których nie przespała, płacząc.

To wtedy po raz pierwszy, poczuła smak siły. Strach, który krępował ją całe życie, odszedł, na zawsze odegnany blaskiem ostrza. A gniew i nienawiść, w końcu znalazły ujście. To było piękne doznanie - wyzwalało umysł i oczyszczało duszę. Nigdy wcześniej, ani nigdy później, nie czuła się tak cudownie!

Niestety, mimo wielokrotnych prób, nigdy nie udało jej się skopiować tego momentu i towarzyszących mu emocji. Nienawiść do rodziców narastała całymi latami, więc jak miałaby czuć to samo, do przypadkowych nieznajomych? Dlatego też, na razie, nie zabiła ponownie - musiała najpierw znaleźć kogoś, z kim połączy ją odpowiednio silna nienawiść. Tylko u boku kogoś takiego, poprawnie doświadczy śmierci - najpiękniejszego i najintymniejszego, ze wszystkich doznań.

Oczywiście ci dwaj, nijak się nie nadawali. Byli jedynie chwilową rozrywką i okazją do potrenowania. Mieli zapewnić odrobinę radochy i prostego, staromodnego wygrzewu.
-Więc, czemu miałabym z wami współpracować? Jaki z tego pożytek? - kontynuowała, przybierając urażony ton głosu. -Zamierzacie podrzucać mi staruszki do skopania? Albo każecie napadać na małe dzieci? - wskazała głową na bliźniaków, nadal tulących się do siebie pod latarnią. Całkiem nieźle udawali, że ich tam nie ma.
-Bardzo dziękuję, ale chyba się obejdę... Za to chętnie odwiedzę waszych kolegów. Poszukam ich sobie, gdy już z wami skończę. Noc jest jeszcze młoda! Albo sami mi powiecie gdzie są. Zadziwiające, jak wylewni stają się ludzie, gdy umiejętnie pokręcić nożem wbitym pod obojczyk! - zachichotała, figlarnie zataczając kilka kółek ostrzem.
-Czy możemy kontynuować? Póki co, wygrywam z każdym z was, jedną raną!

Nie czekając na dalsze negocjacje, Phoebe rzuci się na mięśniaka, z zamiarem okaleczenia jego obu rąk i nóg. Jedną, dotkliwą, obficie krwawiącą raną, po drugiej. Będzie jednak miała oko na chudzielca i spróbuje przeszkodzić mu, jeśli będzie próbował się wymknąć. Najpewniej atakując nogi.
 
KaDwakus jest offline