Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2016, 21:47   #92
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
CIEMNOŚĆ GROBOWEGO MROKU

Równie nagle jak latarka zapaliła się to i tak zgasła pochłaniając wszystko w ostatecznej i katastrofalnej ciemności grobowego mroku. Odpowiedź na tak jakby zapytanie Andrzeja Młota padła, gdy otrzymał cios prosto w nery. Do słów jednak dojdziemy na końcu, bo co było na początku to będzie i na końcu. Wracając jednak do teraz to Ajej zamachnął się butelką i rozbił ją na najbliższej głowie, ale walka trwała dalej.

Andrzej zaciskał dłoń na tulipanie i dźgał gdziepopadnie. Wydawało się, że kilka razy trafił kogoś w twarz, a innym razem w śledzionę, ale walka trwała. Jedynie w mroku grobowej ciemności i w ciemności grobowego mroku mogły rozgrywać się takie sceny, ponieważ nikt nigdy czegoś takiego nie widział i nadal nie widział. Jakby żywcem wyrwane z brawurowej serii filmów Liga Walek - walka trwała na ziemi, na drzewach, pod szyszką i pod hubą. Wszędzie!

Andrzej dokładnie nie pamiętał co tam się działo, gdy ocknął się następnego ranka. Leżał zakrwawiony przy murze od cmentarza. Nadal był w lesie, ale przy parkingu cmentarnym, no i drodze, która prowadziła do najbliższej miejscowości. Las był raczej rzadki, bo cmentarz znajdował się na jego skraju. Na parkingu było zaparkowanych ze trzy, cztery samochody. Dookoła nie było żywej duszy no może oprócz dwóch łajzów (to znane na dzielnicy łapserdaki i złodzieje aut: Rysiu i Igor Alimenciarz - Andrzej Młot miał z nimi dobre stosunki, bo czasem za drobny grosz odwracał uwagę porządkowych od zaparkowanych na ulicy oczywiście kradzionych fur), które coś majstrowali przy przednim reflektorze zaparkowanego sejczento. Ajej szybko zorientował się, że ma na sobie jedynie dżinsy, a nawet butów nie ma. Pocięty jest jakby uczestniczył w walce, w której straszliwe ciosy, łamały się nosy, a i szkło było w użyciu. Czuł się lepiej niż wyglądał. Wyglądało na to, że wygrał. Nie było jednak w pobliżu, ani przeciwnika, ani tamtego łebka, ani Banzaja.
 
Anonim jest offline