Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2016, 23:15   #26
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Spotkanie w Elizjum jest prawie rano - około 4 w nocy, jakieś 2h przed świtem. Dla Evelyn to praktycznie natychmiast po karmieniu - miała może trzydzieści minut na doprowadzenie się do porządku.



Tym razem wyposażenie sali spotkań w Elizjum ma choć odrobinę luksusu; przyniesiono obite kolorową tkaniną fotele i rozstawiono półmiski z winem mieszanym z ziołami. Na sali są cztery osoby:
Książe, Crista, Seneszal, Giovanni

- Książę, Panie i Panowie, oto Evelyn, córka Breta Strykera i wnuczka Heleny Trojańskiej, moje drugie childe i moja przyszłość - Bret zaanonsował ją osobiście - Niech jej czyny zawsze będą moją dumą - ukłonił się księciu - I, zgodnie z Tradycjami, jesteśmy tu aby pokłonić się Księciu -*

Księciem okazał się wysoki mężczyzna w garniturze.



Spojrzał jedynie przelotnie na Evelyn. Jakby jej obecność nie miała dla niego żadnego znaczenia. Nie odezwał się też słowem. Dopiero gdy Bret skończył mówić skinął głową. Nie w geście powitania, lecz jedynie aby potwierdzić, że rozumie cóż wampir chciał mu powiedzieć.

Evelyn pokłoniła się nisko wampirom i zajęła miejsce obok Breta. Nienawidziła takich sytuacji. Teraz starała się uważnie przyjrzeć gościom. Starając się oszacować ile mają lat.

Ognistowłosa kobieta zmierzyła Breta oraz Evelyn spojrzeniem i zbijając usta w dzióbek zaćwierkała: - Mamma mia… gratulacje, Stryker. - zacmokała, oglądając dziewczynę jak maskotkę, obchodząc ją wokół i gładząc jak małpkę w zoo po włosach. - Długo szukałeś? - uśmiech kobiety był niezwykle wprost szczery, wyraz twarzy zaś troskliwy. Pogłaskała Evelyn po policzku zimnymi palcami i jakby tracąc zainteresowanie potomkiem Breta, założyła ręce na piersi.

Spryt + Empatia, ST7, 3 kości, 742, 1 sukces
cosik się nie zgadza w tych gratulacjach



- Evelyn, oto nasza Starsza, Crista Cuccia - przedstawił kobietę Stryker - Szukałem nie tyle długo, co szeroko, Cristo. Ale znalazłem.

- I w jakiż to sposób nasza nowa różyczka przykuła Twą uwagę? - dłoń Cristy ponownie wystrzeliła w kierunku włosów Evelyne. Niewinny gest, lekkie przekrzywienie głowy gdy Cuccia wpatrywała się to w jedno to w drugie. - I co takiego wniesie do naszego klanu? Musicie mi o tym opowiedzieć. - rzuciła wampirzyca władczym tonem i wcisnęła się pomiędzy Breta a Evelyn biorąc obydwoje pod ramię, szykując się na opowieść.

Evelyn zesztywniała gdy Cuccia jej dotknęła. Czy każdy wampir będzie chciał jej dotykać? Kątem oka zerknęła na Breta. No tatusiu to czemu mnie wybrałeś?

- Daj jej opowiedzieć sobie historię Valetty, a pomyślisz że jest starsza od nas. Albo co najmniej uważała przez te wszystkie lata - uwolnił się spod ramienia żeby odsunąć od stołu dwa krzesła. Sam został na stojąco - Muszę dopełnić obowiązków gospodarza wobec innych, moje panie, - ukłonił się - I Cristo...nie chciałbym pomyśleć że żywisz wobec nas coś innego niż czystą ciekawość.

Ruda wykrzywiła usta w uśmiechu:
- Och nie martw się, mój drogi. - poklepała Breta po ramieniu, lekko protekcjonalnym gestem. - Gdyby tak było, nie miałbyś co do tego żadnych wątpliwości.- Odprowadziła mężczyznę wzrokiem by skupić się wyłącznie na osobie młodej wampirzycy. - A zatem? - rzuciła z lekko rozbawionym uśmieszkiem.

Dziewczyna skrzywiła się i odwróciła wzrok od swojej rozmówczyni. - Na prawdę chce poznać Pani historię Valetty?

- Nie - zaśmiała się wampirzyca po czym spoważniała - chcę poznać Ciebie, mała różyczko.
- Obawiam się, że mój Ojciec zdradził już wszystko co jest we mnie interesujące. - Evelyn mówiła cicho. Mam ją zabawiać konwersacja… doskonały pomysł Bret. Odwróciła wzrok w stronę kobiety. Nie podobała się jej… czy to nie ona śmiała się wtedy w wieży? - Jestem tylko rozpieszczonym, dosyć inteligentnym dzieckiem.

Crista podniosła się wykrzywiając usta:
- Cóż, nie interesują mnie ani nieciekawe ani rozpieszczone ani średnio inteligentne dzieci. - stwierdziła protekcjonalnym tonem - Dopóki nie okaże się, że jesteś w jakikolwiek sposób przydatna dla klanu, nie zaistniejesz na mapie Malty. - dodała lekko jakby mówiła o pogodzie - A on na tobie nie zarobi. Czuję zatem niezwykle krótki okres przydatności, małpko. - zrobiła gest jakby znowu chciała musnąć włosy Evelyn, ale zmieniła zdanie. Marszcząc nos, odrzucając gęstą grzywę rudych loków odeszła, zostawiając dziewczynę samą.

Evelyn odprowadziła wampirzycę wzrokiem i wygodniej rozsiadła się na krześle. “ Krótki okres przydatności”. Ważne bym mogła znów wrócić do badań. Dziewczyna spojrzała na Breta. Ciekawe czy coś na mnie zarobisz staruszku. Po chwili wpatrywania się w wampira przymknęła oczy i powróciła myślami do ksiąg znajdujących się w kaplicy.

Percepcja + Czujność ST6, 7 kości, 8543311 - porażka



- Mistrzu Joachimie, pozwól że ci przedstawię Evelyn, moje childe - Bret wrócił z wysokim mężczyzną w czerwonych szatach. Wyższy o głowę od jej sire, z szpiczastą bródką i masą wyhaftowanych na materiale symboli wampir trzymał się w oddali od nich obojga.

- Twój czas na tamtym świecie był niezwykle krótki, Evelyn - skłonił się - Lecz nie bój się, tym razem dojrzejesz szybciej

Dziewczyna podniosła się i pokłoniła nisko kolejnemu wampirowi. Odruchowo stara się rozpoznać symbole na szacie. Nie podnosząc jeszcze głowy powiedziała cicho - Witam mistrzu.- Dopiero potem wyprostowała się. Była coraz bardziej zmęczona. Jutro powinnam skoczyć na wydział…

Inteligencja + Okultyzm ST7, 5 kości, 99943, 3 sukcesy
Trójkąt Sztuki, Ręka Glorii, Monad, sporo pieczęci - sporo hermetycznych symboli, coś w rodzaju baretek odznaczeń - według tradycji tamtych stowarzyszeń opisują posiadacza jako osobę mającą kontrolę nad snami i duchami zmarłych



Merlin wśród wampirów, tylko jeszcze czapka… i do tego brzmi jak prorok. - Nie wiem czy uda mi się dożyć dojrzałości.

- Przez większość czasu zależy do od nas; a kiedy nie, to nasze własne błędy nas ścigają. Czyżby już?

-Już?

-Już przed czymś uciekasz - wampir patrzył na nią z góry, blady i nieruchomy

Evelyn była zbita z tropu… Jestem zbyt zmęczona czy ten wampir jest z lekka nawiedzony - Nie mam pojęcia o co Ci mistrzu chodzi…

- Nie było cię tu z nami, kiedy podeszliśmy. Duchem - za jego plecami Bret właśnie skończył wymieniać uściski z grubiutkim młodzieńcem i wrócił do Evelyn, ale jedynie przyglądał się z uśmiechem

Dziewczyna spojrzała na Breta z nadzieją. Ratuj.. Zwróciła się jednak do mistrza. - A jak dawno… “podeszliście”?

- Co najmniej minutę wcześniej - Bret wtrącił swoje parę groszy - Joachimie, sam wiesz jak pierwsze chwile są dezorientujące dla twoich nowicjuszy. A Evelyn nie miała tyle czasu co oni

Też nie pomogłeś staruszku.. - Pierwsze chwile czego… Jeśli mogliby Panowie wyjasnić?

- Pierwsze chwile nowego istnienia. Nowego ciała..i nowej duszy. Zostawię was. Bret, Evelyn. - magus skłonił się lekko zanim odszedł

- Doskonale ci idzie, Evelyn - ton nie zawierał ani odrobinki sarkazmu. Co innego spojrzenie - Mam nadzieję że ci się podoba?

Evelyn spojrzała na niego przerażona. - Ależ oczywiście…- Zabiję cię staruszku.

- To doskonale, bowiem mamy jeszcze jednego gościa. Którego także będziesz często widywać. - dyskretnie wskazał na młodzieńca z którym przed chwilą rozmawiał

Dziewczyna skłoniła się kolejnemu wampirowi.

- Bernardo Giovanni, jedyny przedstawiciel swojego klanu na wyspie - młodzieniec zamiótł połami marynarki i nachylił się wyczekująco w stronę Evelyn.

Jak cudownie… Oby mu o to chodziło. Powoli wysunęła dłoń w stronę wampira. - Evelyn… teraz już chyba Toreador. Katem oka zerknęła w stronę rudej wampirzycy.

- Jestem niezwykle szczęśliwy mogąc powitać pannę na Malcie w imieniu Rodu Giovanni - pocałował wysuniętą dłoń - To zawsze wielka radość poznać nową Różę, a pozwolę sobie zauważyć że nie było żadnej już od tak dawna…-

Evelyn czuła się dziwnie. Na ile jest mu tak rzeczywiście miło, a na ile to kolejna wampirza gierka. - Jeśli mogę spytać… tak z ciekawości… to od jak dawna?

- Prawie stulecie; wasza Starsza, pani Cuccia, ma co najmniej tyle - wyszczerzył się do Breta - Chyba że się mylę?

- Nie, Bernardo, masz rację; Evelyn jest pierwsza na którą wyraziła zgodę -

Evelyn zaskoczona spojrzała na Cuccie. Wyraziła na mnie zgodę… ciekawostka. - Mam nadzieję że nie zmarnuję danej mi szansy.

- A ja mam nadzieję że wykorzystasz ją niegorzej niż Bret - puścił do niej oko - Tylko on trzyma mnie na tej przeklętej wyspie

- To mamy z sobą coś wspólnego panie.

- Przy okazji, Bernardzie, znaleźliśmy coś co cię zainteresuje. Bądź pewny że Evelyn pojawi się u ciebie w najbliższych miesiącach

Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Co niby takiego odkryliśmy?

- Mam taką nadzieję - na chwilę z jego ust zniknął uśmiech. Otaksował pomieszczenie bystrym spojrzeniem - Będę czekał, choć zapowiedź nie zaszkodzi -

- Wybornie - Bret położył rękę na ramieniu Evelyn - To już wszyscy, jeżeli chciałabyś się ulotnić w jakieś spokojne miejsce

Dziewczyna powstrzymała się od westchnięcia z ulgą. Choć po chwili pojawiło się zaklopotanie. - Czy mogę skorzystać z pokoju w wieży?

- Tego pokoju? - przez chwilę wydawał się być zaskoczony - Możesz. Znajdę cię tam, kiedy dopełnię obowiązków

Evelyn pokłoniła się lekko. - A więc opuszczę was. To była długa noc.

-*-

Evelyn odetchnęła głęboko zanim weszła do pomieszczenia w wieży. Po podłodze rozrzucone były jej ubrania.. prześcieradło. Uśmiechnęła się i przeszła obok starając się na nic nie nadepnąć.Oparła się o ścianę przy oknie z którego wylała wino. W końcu cisza. Tylko co teraz? Trochę ją kopnęło stwierdzenie że Bret na niej nie zarobi.. cokolwiek miałoby to znaczyć. W sumie to sama nie ma pojęcia jak się utrzyma, nigdy nie myślała że będzie musiała to robić inaczej niż po przez prace naukową. Może jednak zacznie bawić się na giełdzie… No i gdzie ma mieszkać. Od niechcenia zaczęła się bawić jedną z tkanin wiszących na ścianie. W pokoju unosił się cierpki zapach rozlanego wina. Evelyn wzdrygnęła się przypominając sobie jak chciała się tego zapachu napić. Od strony schodów dobiegł do niej dźwięk cichych kroków. Tęsknie spojrzała na porzucone w harmidrze łóżko.

- Wciąż jesteś przytomna - zauważył Bret wchodząc do komnaty - I najwyraźniej spodobał ci się nieład - podniósł z ziemi prześcieradło które zrzucili podczas seksu. Ledwie kilka godzin temu, a tak dawno

- Gdyby nie to, że jesteś silniejszy ode mnie, chyba bym cie teraz zabiła.

- A nie dlatego że jestem już martwy i byłoby to trudne? - uśmiechnął się i rzucił prześcieradło w kąt

Wzruszyła ramionami i wyjrzała przez okno. - Powiedzmy, ze prawie martwy, nadal jest szansa na poprawę. Co teraz?

- Teraz zejdziemy w bezpieczne miejsce, pod ziemię. A ty opowiesz mi swoje wrażenia z wizyty w Elizjum - zaczął zbierać rzeczy Evelyn z całego pokoju

Evelyn zaczęła mu pomagać. - Znajdzie się tam coś w czym mogłabym się przespać? Wszystkie moje rzeczy sa nadal w hotelu… jutro je zabiorę - przygryzła wargę. - Nie do końca wiem gdzie mam się teraz podziać.

- Myślałem że przynajmniej na parę lat zamieszkasz ze mną

- Chciałabym…. nie wiem, czy ta bestia może obudzić się od tak? - Dziewczyna spojrzała na łóżko. - Ona chciała cię zabić Bret.. ja chciałam cię zabić. Wizja tego, ze mogę się którejś nocy obudzić głodna i zrobić ci krzywdę… Już nie mówiąc o tym, ze jeśli do Samuela dotrze ze mieszkam w forcie zaraz zwali nam się na głowę.

- To dlatego tak nerwowo żartujesz o zabijaniu mnie? - wolną ręką otoczył Evelyn i ruszyli w stronę schodów - Bestia rzadko budzi się ot tak. I, jeżeli będziesz rozsądna, nie obudzisz się głodna. A Samuel, nasz drogi Samuel...zajmiemy się nim pojutrze. Dobrze?

Evelyn westchnęła ciężko. Łatwo mówić nie słyszałeś tego głosu z tyłu głowy… - Trochę niepokojące jest gdy wampir mówi, ze kimś się “zajmie”

- Pojutrze. A jutro zadbamy o to, żebyś nie wskoczyła na niego z kłami. Chyba że…- zawiesił głos

Dziewczyna uśmiechnęła się. - Nie ma żadnego “chyba, że”. Na nikogo nie będę wyskakiwać z kłami, no może nie na Samuela.

- Zaczynam myśleć wolniej; czas już na nas - otworzył komnatę na samym dole schodów - Mam nadzieję że wspólne łoże ci nie przeszkadza? - zapytał zamykając potężne drzwi na klucz

Okrągła komnata była obwieszona gobelinami. Pola bitewne otaczały ją ze wszystkich stron, francuskie flagi powiewały nad kamienną pustynią. Legia Cudzoziemska, I i II wojna światowa. Góry, pustynie - zawsze daleko od zieleni i przyjaznego życia. Ale to łoże na środku zwracało na siebie największą uwagę: w słabym elektrycznym świetle błękitne zasłony falowały jak chmury, ocierając się o kamienną podłogę pustyni. Niemal można było poczuć zapach wiatru nad piaskiem: drażniący i suchy.

Samokontrola ST6, 4 kości, 8711, porażka
Evelyn odpływa w zachwycie - nie może zrobić nic poza podziwianiem. Na scenę. Czyli dłużej niż ustoi na nogach



Gdy tylko przekroczyli próg pokoju, Evelyn oniemiała. Bret mówił coś do niej ale było to gdzieś daleko i było tak bardzo nieistotne. Mogłaby wpatrywać się w to wszystko godzinami gdyby tylko nie była taka senna.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 29-05-2016 o 10:23.
Aiko jest offline