Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2016, 00:09   #27
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Violet przewróciła oczami.
- No i co się gorączkujesz? płynie w nas teraz ta sama krew. Krew etiopskich królów… cóż może nie królów ale na pewno kurew! - wyszczerzyła się podle - Powiedz, nie zaczynasz mieć ochoty dać komuś dupy? - Rozejrzała się po ciałach mając w zamyśle w końcu “pożyczyć” coś sobie do ubrania, ale to potem.
Vipera uśmiechnęła się na wzmiankę o tym, że nie wiele z nich etiopskich królów.
- Czyli teraz już cały czas będę czuć to swędzenie w kroku? - Jej ton glosu był inny. Jakby przyjemniejszy dla ucha. Jakby przestały ją denerwować zaczepki Ayo
- To przedszkole było zapakowane na “nowej łodzi Burnsa” może mnie oświecisz “siostro” co mamy z tym zrobić - chwyciła jedno z dzieci za włosy.
- Kurwa - i ton Włoszki wrócił do normalności - Burns powiedział, że nie ważne jaką kontrabandę znajdziemy mamy ją podzielić równo między siebie. Pomyśleć, że liczyłam na dodatkowy zarobek. Pewnie wiedział co przewoził kapitan. Skoro tak dokładnie wiedział kiedy i gdzie będzie przepływał. - Ayo złapała właśnie trzymane przez sobie dziecko za szczękę i oglądała jego uzębienie. Sprawiała wrażenie że ogląda je niczym psa na giełdzie. W istocie jednak zastanawiała się nad Żmiją. Było pełno rzeczy których nie rozumiała i koniecznie musiała to zmienić. “- Czy ona jest człowiekiem?” - “Co się dzieje kiedy człowiek pije moją krew?” “- czy mu szkodzi?” “- czy ona jest wampirem?” “- Czemu ja nic nie rozumiem?” - Na powierzchni natomiast zagadała:
- Dobra, czyli bierzesz chłopców czy dziewczynki? starsze czy młodsze? - uniosła pytająco brew - przecież nie przewozili tych dzieci z dobroci serca, jest w nich pieniądz, trzeba go jedynie uwolnić. - zauważyła.
- Jezu… ty naprawdę jesteś pojebana. Bierz je wszystkie. Chcesz je pociąć? Otwierać? Wiesz, w dobie polowania na nielegalnych imigrantów w całej Europie za samo przewożenie dzieciaków trafili by za kratki. Nie ryzykowaliby ładowania do środka nich towaru. -
Vipera wzięła się za sprzątanie pokładu. Kolegę od sterów rozebrała z kurtki i spodni, po czym przerzuciła jego ciało przez sztormlinę wprost do morza. W jej rękach był jakiś notes, który zaczęła kartkować z uwagą. Po chwili rzuciła go w stronę Ayo.
- To wygląda na prywatny notes kapitana. Jakaś pierdolona lingua franca. Wolisz sprzątać resztę, czy poszukać zastosowania dla dzieciaków? Na miejscu będziemy za jakąś godzinę. -
Włoszka spoglądała na zegarek, natomiast w głowie Violet nadal siedziała sytuacja z błędem nawigacyjnym na pontonie.
- Weź mnie w końcu przestań rozbierać wzrokiem. Bierz jego spodnie i kurtkę, bo dzieciaki kuciapą straszysz. - Violet zaczęła zakładać spodnie.
- Ej siostra, nie stresuj się, wiem że jesteś zazdrosna ale przecież nie planuje z tobą konkurować o twoich speców od spagetti. - zrobiła do Żmiji dzióbka.
- Nie chodziło mi o to że w dzieciakach coś jest, głuptasie. Ktoś chciał te dzieci kupić. narządy, perwera, nie wiem. Ale skoro ryzykowali żeby przewieść to - szturchnęła małą dziewczynkę - to musi tu być jakiś kupiec. Szczerze, żałuje że nie założyłam własnego bałaganu… - przygryzła wargę zastanawiając się nad czymś “- ciekaw jestem czy Virka wiedziała by coś o tym ile narządy z dzieciaków mogą być warte i czy ktoś na wyspie coś takiego robi” - zachodziła w głowę. “- Chuj, zapytać można.” - Violet wyciągnęła ze swojej mokrej torebki, telefon i wysłała tekst

“Cze czy slyszalas kiedys o handlu narzadami na wyspie? jest w tym €? pozdro V”

- puściła wiadomość po czym przeniosła wzrok na Żmiję.
- Euro jest euro, jak nie to nie wiem, przystań bezpieczna? w sumie gnoje nie kumate niby można by po prostu wypierdolić przy brzegu, Z drugiej strony jak coś się przez to spierdoli to Burns nie daruje ani tobie, ani mi. Tak więc chyba opcja pływania, tu i teraz, może okazać się dla nich najlepsza - wyłożyła rzeczowo świadoma tego, że jakie kolwiek “pływanie” to to nie będzie

- Czy dobrze rozumiem? Chcesz je zabić? Kurwa, przecież to dzieci! Czy wam po śmierci robale mózg zżerają? Ja jebię. Wiedziałam, że Burns jest psycholem, ale nie wiedziałam, że szuka sobie też psychola. Przystań jest bezpieczna. Jeszcze. Zresztą, chuj, idę sprawdzić resztę trupów. -
Jak powiedziała, tak zrobiła. Poszła najpierw do jednego, sprawdziła kieszenie, zdjęłą część ubrań i wyrzuciła. W jej ruchach była jakaś taka siła… nietypowa dla tak drobnej dziewczyny. Z drugiej strony nie była tak blada jak Violet. Co było tym dziwniejsze, że była typową białą Europejką. U stóp łysej wampirzycy nadal leżał mały czarny notesik.
W tym czasie odezwał się telefon.
Mała, pewności nie ma, ale jest taka klinika zarządzana przez Szwabów. Podobno robią tam wszystko, a bez znajomości nie wejdziesz.

Violet przerażało jak ktoś może utrzymywać ortografię i interpunkcję w esemesie “- W kurwa esemesie!” - nie zważając sama na takie detale (co było dla niej naturalne gdyż nigdy nie była w żadnej szkole) szybko skleciła odpowiedz:
Virka a ty masz te znajomosci??? jaka to kasa?? pozdro XXX

Violet podniosła w końcu notes z ziemi. Czuła się nie na swoich wodach za każdym razem gdy nawet dotykała czegoś co choćby przypomina książkę. Tabloid był by bardziej na rzeczy, no ale cóż, odrobina “literatury” jeszcze nikogo chyba nie zabiła. Otworzyła kajet i przekartkowała.

ST 8, lingwistyka+inteligencja
8.4.3
1 sukces



Lingua franca była sztucznym językiem. Mieszanką dialektów afrykańskich, włoskich, greckich i hiszpańskich. Jeszcze kilkdziesiat lat temu każdy z handlarzy w akwenie basenu morza śródziemnego posługiwał się nim sprawnie w mowie i piśmie. Później język stopniowo stawał się martwy. Nową lingua franca stawał się angielski wraz z rozwijającymi się wpływami kolonii brytyjskich.

Ayo załapała kilka zwrotów, w czasie gdy była piratem. Całkiem sprawnie używała słów typu “stój” “Rzuć broń” czy prostych zwrotów jak “zdychaj jebany szczurze”. Jednak właśnie miała przed sobą pierwszy raz w życiu zapisane słowa w tym języku. Kilkukrotnie zatrzymywała się na róznych wpisach, żeby przesylabować kolejne wyrazy. Tak było z wpisem, który przypadał na okres sprzed trzech tygodni. Pojawiały się tam takie słowa jak:

schiavo, criar Miguel , po tych słowach pojawiał się sześć cyfr i trzy litery EDG.

Schiavo to niewolnik. Łapali ich i sprzedawali. Czasem kupowali. Ale słowo zapamiętała dość dobrze., criar znaczył dokładnie tyle co “wołaj” albo jak w tym wypadku… “dzwoń” . Violet zapisała numer który wydawał jej się telefonem w swojej komórce a notes wrzuciła do torebki. Nie zamierzała jednak dzwonić ze swojej karty sim.
Rozejrzała się za Żmiją, było kilka rzeczy które sprawiały iż skręcała się z ciekawości. Kiedy znajdowała się koło Włoszki, przejechała palcem po ostrej krawędzi stłuczonej szyby.
- Ojej siorka - uniosła skaleczony palec do góry. - zobacz zrobiło mi się kuku… - przystawiła Żmii palec do ust w ten sam sposób jak robią to małe dzieci.
Włoszka wzięła palec do ust. Przymknęła oczy i zaczęła delikatnie ssać. Delikatnie przy tym rozchylała usta i zaczęła przesuwać głową to do przodu, to do tyłu. Po chwili oderwała się trzymając dłoń wampirzycy żeby powiedzieć ciche - oh, tak. Tego pragnę, tego chcę.
Po czym odsunęła się i dodała już normalnym tonem.
- Jesteś pojebana, prawda? Nie wiesz kim jestem? Daniel ci nie powiedział? Eh… - Przerzuciła ostatnie wytargane z kambuzu zwłoki przez burtę.
- On mówi na nas trupojady. Cóż, pewnie już się zorientowałaś, że jest trudny. Jestem ghulem. Człowiekiem, który posmakował wampirzej krwi. Jego krwi. No i teraz też twojej, - zmierzyła ją jeszcze raz wzrokiem.
- Chciesz mnie przekuciapić, czy jest jakis inny powód paradowania z pizdą na wierzchu? - Violet chłonęła informacje a na powierzchni jedynie uśmiechała się lubierznie i robiła kocie oczy do Żmiii.
- Ej, lubie sama poznawać świat do okoła. “Trupojad” brzmi całkiem fajnie a skoro ja jestem “trupem” to cóż hmm… - radośnie podeszła do Żmii i przysunęła twarz do jej policzka. - Nie musisz być taka zasadnicza “siostrzyczko” możemy przecież być dla siebie miłe, lubie łądne rzeczy a ty jesteś ładna. Mogła bym być dla ciebie miła, przecież chyba możesz się trochę pobawić między bieganiem z gnatem po jakiś ostranych kutrach hm? - Otarła się o nią policzkiem jak kot który ociera się o człowieka, pozwoliła sobie nawet na mruczenie, a potem rozgryzła własną wargę i wpiła się z zaskoczenia w usta włoszki - lubisz jak jestem dla ciebie miła? to co? masz coś przeciwko dziewczynom hm? -
Vipera w pierwszej chwili oddała pocałunek wampirzycy. Namiętnie. Głęboko. Swoją lewą dłonią przejechała jej po łysej głowie, prawą po pośladku. Po chwili sie oderwała.
- Nie mam. Ale najpierw robota, potem przyjemność. -
Odsunęła się i przeszła do steru.
- To jak znalazłaś coś w tym dzienniku kapitańskim? - Violet nie oponowała ale dała Żmii do zrozumienia iż trzyma ją za słowo w kwestii wspólnego “lubienia się”. murzynka nawet w końcu się ubrała.
- Taa, to jest chyba numer telefonu klienta - wyciągnęła notes na stronie z numerem - dzwoń, podyktuje ci.
- Zadzwonimy z brzegu. Jak ukryjemy łódź. Chcesz jeszcze o coś zapytać? Bo ja poznałam cię dość dobrze. Obserwowaliśmy cię dla Burnsa blisko dwa lata - na twarzy włoszki pojawił się uśmiech odsłaniający jej równe białe zęby. W świątyni swojego umysłu, Violet nie była specjalnie szczęśliwa, z faktu iż tak długo ktoś deptał jej zakulisowo po piętach. Nie żeby czegoś się wstydziła, po prostu prawda o tym jak mało miała swoje życie pod kontrolą nie był czymś co budowało jej samospełnienie. No ale cóż, przynajmniej teraz zna prawdę. Na powierzchni natomiast zaplotła dłonie na poręczy stojąc obok Żmii
- Powaga? ale czad, To byłaś “siostra” moim aniołem stróżem. Jak bym wiedziała że taka laska na mnie patrzy w czasie pracy miała bym jeszcze większy odlot. Lubisz patrzeć? no powiedz? - Patrzyła z zainteresowaniem na Włoszkę zachowując ożywiony i towarzyski wyraz twarzy.
- Lubię - w równych białych zębach wyszczerzonej Włoszki było coś lubieżnego.
W innym miejscu podjęła:
- To jak to jest z tobą i Burnsem? jak cię zwerbował? lubisz tą pracę? na jaką siłkę chodzisz? masz fajny tyłek, to przysiady? ile robisz?
Blondynka spojrzała na zegarek.
- W sumie zdążę opowiedzieć ci dłuższą wersję. Burns kiedyś zatłukł moich dwóch kumpli gdy ściągaliśmy haracz. Mnie zabrał do takiego miejsca w starej stoczni i skuł łańcuchami. Myślałam, że będzie mnie gwałcić, ale on zamiast tego zrobił pogadankę o potędze. Wtedy ni chuja nie rozumiałam. Na koniec dał mi swojej krwi i poczułam się jak młoda boginii. Uwolnił mnie, i powiedział, że jeżeli będę dla niego pracować, to da mi tego wiecej. A jeśli nie, to mnie znajdzie i urwie mi głowę gołymi rękami. Jak zapewne się zorientowałaś jest dość sugestywny. To było jakieś cztery i pół roku temu. Wiesz jak działa wasza krew. Stałam się szybsza, zwinniejsza i silniejsza niż inni w gangu. A to już prosta droga na szczyt. Z wymuszania haraczy zostałam cynglem. A później głównym cynglem. Po kilku łykach krwi Burnsa mogę góry przenosić. W zamian za to robię dla niego różne rzeczy na boku. Jak dziś z tą łodzią i niańczeniem ciebie. Choć wolałabym, żeby to mnie wybrał na swoją córkę. Trochę ci zazdroszczę tego, że ty masz jego siłę i szybkość praktycznie cały czas. A ja tylko jak piję waszą krew. - W między czasie Violet wsunęła się popą na poręcz i słuchała machając bestrosko nogami. Zachowując się jak słodka idiotka oraz chłonąc informację jak gąbka.
- Fajny z niego facet co nie? - wrzuciła komentarz o ojcu. Potem dodała:
- Ej laska jest ok, przecież chyba ufasz “tacie” on wie jak zadbać o dziewczyny takie jak my. Pewnie ma jakieś większe plany związane z tobą, testuje cię czy coś takiego. Zawsze możesz do mnie wpaść na lampkę czegoś czerwonego, może przyprowadzisz kogoś ładnego ze sobą to i ja skorzystam. Mogły byśmy mieć trochę babskich pogaduch i taakie tam. - Violet wydawało się że mogła by świetnie urządzić się wykorzystując ludzi dokładnie tak jak robi to Ojciec. Miała już nawet pewne zamysły w głowie. Ta tutaj białaska, była kimś, kogo, przynajmniej na razie Violet wolała mieć bardziej po swojej stronie, niż po przeciwnej. Dowartościowanie jej niewiele kosztowało, poprawka - nic nie kosztowało. Mogło natomiast umilić jej życie. A posiadanie umileń, było jedną z ulubionych form posiadania. Przynajmniej dla Ayo.
Włoszka roześmiała się głośno.
- Pomysł całkiem przyjemny, choć “tatko” mógłby go nie zaakceptować. A nie chcę go rozczarować. - Po chwili dopłynęły do zatoki. Tej samej z której wypłynęli wcześniej. Włoszka wzięła się za cumowanie łodzi. Wyraźnie było widać w tym wprawę. Gdy wszystko już było zabezpieczone została kwestia dzieci. Vipera niczym się nie przejmując wyskoczyła do wody i popłynęła w strone brzegu zostawiajać wampirzycę samą na pokładzie z tuzinem dzieciaków. Ayo westchnęła, po czym zaczęła rozglądać się za dzieciakami.
- No dobra maluchy, pora spać - złapała najbliższą dziewczynkę i zaczęła pić jej krew. Większosć dzieci przerażonych zaczęło tłoczyć się na drugim końcu pokładu. Gdy wampirzyca ułożyła śpiącą dziewczynkę i skierowała swoje spojrzenie na inne dzieci te zaczęł krzyczeć. Gdy zrobiła kilka kroków w ich stronę, część dzieciaków zaczęła skakać do wody. Dwa, trzy, sześć plusków. Z brzegu dobiegł głos Vipery:
- Co tam się kurwa dzieje? - Violet wzruszyła ramionami.
- Twoje małolaty.
- Łap je! - krzyknęła z brzegu, po czym wróciła do rozmowy przez telefon. Violet przewróciła oczami machnęła brona dzieciakom przed twarzyczkami.
- wypierdalać do kajuty jak nie chcecie mnie wkurwić! - potem zerknęła na te w wodzie i krzyknęła do Żmii
- niby kurwa jak? z brzegu je pozbieraj.
Dziewczyna na brzegu spoglądała teraz na wodę. Zaklęła po włosku. wszystko wskazywało na to, że dzieciaki widząc kobietę na brzegu wcale nie kierowały się w tamtą stronę. Zamiast tego płynęły w stronę naturalnego skalnego falochronu okalającego zatoczkę. Violet zablokowała drzwi za resztą dzieciaków. Pozbyła się broni i ubrania i wskoczyła do wody. “- strzeżcie się rekina, cukiereczki” - uśmiechnęła się do siebie w myślach. Skupiła się na swojej szybkości i pognała za maleństwami tuż pod taflą wody.
Wampirzyca wpadła do wody i z szybkością błyskawicy dopadała kolejne dzieciaki. Złapała pierwsze dwa i …. nie miała już jak płynąć za kolejnymi. Violet “uśpiła” dzieciaki mlaskając uciesznie i odholowała je spowrotem na okręt.
W czasie gdy Ayo przerzucała dzieciaki na pokład pozostała czwórka już wychodziła na falochron. Vipera ruszała po lądzie w ich stronę, ale była jeszcze dość daleko. Ayo oceniła sytuację. Maluchy może i były daleko, ale nie miały za bardzo jak się wydostać. “- To by było na tyle” - pomyślała. Mogła by podpłynąć z drugiej strony ale przecież najważniejszy jest statek. Została więc i obserwowała rozwój sytuacji przez optykę zdobycznej “snajperki”
Żmija poruszała się bardzo sprawnie. Przeskakiwała po śliskich i porośniętych mchem skałach ze sprawnoscią kozicy górskiej. W końcu od dzieci dzieliło ją mniej niż pięć metrów. Dziewczynka i trzej chłopcy na chwile zatrzymali się, żeby obmyśleć dalszy plan ucieczki. W końcu ruszyli, dwójka po prawej, dwójka po lewej. Żmija rzuciła się do złapania najbliższej dziewcznki, co zrobiła całkiem skutecznie. Odwróciła się jeszcze, żeby złapać chłopca, jednak w tym momencie noga osunęła jej się na mokrej skale i wraz z dziewczynką wpadły do zimnej wody. Ayo obserwowała to przez celownik “- nie ma przejażdżek darmo, trochę za młode chujki jesteście żeby mnie przeruchać, makaroniara to co innego...” - Violet przycerowała w plecy pierwszego chłopca i nacisnęła spust.
Przez celownik zobaczyła jak chłopak niemal oderwał się od ziemi gdy pocisk trafił w plecy. Jego ciało padło bezwładnie gdzieś na skałach. Kobieta mechanicznie przesunęła cel na drugiego uciekiniera, przeładowała i strzeliła ponownie.


1 sukces na 8 możliwych:P, ale jest trafienie, teraz obrażenia
1 sukces, obrażenia typu lethal (a takie są od broni palnej) są dla ludzi liczone podwójnie. I nie robią siniaków, tylko młody spada na injured




Drugi chłopak dostał w łydkę. Również padł na ziemię, ale Ayo była prawie pewna, że w przeciwieństwie do kolegi przeżył. Violet uśmiechnęła się perfidnie, przeniosła wzrok na następny cel, przeładowała i strzeliła. Zraniła ostatniego uciekiniera. Kiedy upewniła się, że Żmija wraca z dziewczynką, sama nadnaturalnie szybko popłynęła po swoją zdobycz. Mogła po prostu zostawić ranne dzieci, albo je dobić z odległości. Ale Ayo bardzo chciała poczuć ich strach. Kiedy jeden chłopak płakał a drugi błagał o coś tam żałośnie, ona powoli nachyliła się nad nimi z anielską miną i pocałowała każdego w usta.
- Będę was teraz karać głuptaski. - Pomachała im palcem przed twarzyczkami. Podeszła do zwłok zastrzelonego chłopczyka, chwyciła go za kostkę u nóżki i rozmachała nim jak do rzutu młotem, skupiając się na sile jaką dawała jej krew. Cisnęła zwłokami w stronę morza. Śmiejąc się ze szczęścia podeszła po przerażonych chłopców i I nie zważając na ich biadolenia zaciągnęła obu do wody. Odholowała rannych chłopów na statek do Żmii.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline