Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2016, 20:01   #30
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Ta mała… znaczy się, Isabell, niby jest w porządku? - Spytała szeptem Leena, spoglądając na dziewczynę siedzącą w pomieszczeniu obok.
-Znaczy fizycznie? Tak. Chyba tak.- mruknął ostrożnie Doc.- Becka ją badała. Twierdzi że jest porwanym kapitanem statku… więc… była naszą pasażerką.
Pani kapitan spojrzała z bliska Docowi w… oko.
- Znaczy się co, wariatka z niej? - Spytała.
-Raczej… nie wiadomo czy mówi prawdę, albo czy to w co wierzy jest prawdą. Szczegółów nie dopytywałem się, a na bazę danych o porwanych więźniach nie natrafiłem. Nie było zresztą czasu na to.- odparł Dave wzruszając ramionami.- Na razie mamy większy kłopot, niż jakiś tam kłamczuszek.-
- Pomóż mi zaparkować dupę przed komputerem - Uśmiechnęła się niemrawo, po czym dodała już poważnie, i nawet nie tak cicho. Jakby nawet również ze smutkiem, czy pretensją w głosie - To mieli być więźniowie...
-To miała być też łatwa misja.- odparł Bullit prowadząc Leenę do komputera, obejmując ją ostrożnie niczym jajko.- Może zamknęli ją za niepłacenie składek ubezpieczeniowych?-
- Baaardzo śmieszne, haaa-haaa - Prowadzona pani kapitan… uszczypnęła go nagle w tyłek - A nas zamkną za przemyt alkoholu?
-Wolę wielokrotną obrazę moralności. No co… trzeba dbać o opinię.- odparł z uśmiechem Bullit sadzając kobietę za monitorem.
- Dobra, to... - Zaczęła Leena, ale wtedy dało się słyszeć istną kanonadę całkiem gdzieś blisko ambulatorium. Nightfall i Uchu??
- Co się tam dzieje?- mruknął Dave wyciągając oba rewolwery laserowe z kabur.-Zostań tutaj. Zaraz wracam.
I ostrożnie ruszył w kierunku odgłosów strzałów. Gotów do walki.
- Tylko… ty wiesz, nie? - Mrugnęła do niego na odchodne Leena.
- Wiem, wiem …- machnął ręką Doc… nie czas było na takie rozważania.

***

Bullit wrócił po kilku minutach, taszcząc ze sobą małego robota bojowego. Zastał Leenę siedzącą na fotelu przy komputerze w gabinecie lekarskim, a Isabell siedzącą ledwie metr od pani kapitan na owym stole… dziewczyna machała wesoło nogami. Obie rozmawiały o czymś w najlepsze, widok Doca z nietypowym przedmiotem zdziwił obie.

- Domyślam się, że nowe problemy? - Spytała Leena - Bo nie...nie możemy mieć łatwo, prawda?
-Na razie problemy są stare… SI podesłała swojego pieska. A Night i Uchu go ubili, bez strat na ciele.- wzruszył ramionami Dave i odsunął przyniesione trofeum w kąt.-Uchu chce z niego wyjąć bateryjkę. A my… cóż… niepokoi mnie że tak blisko robocik podjechał. Może przyjdzie nam zmienić lokum wkrótce.
- Czyżby to byli jacyś dodatkowi strażnicy stacji, i co gorsza, rozlokowani jeszcze po wszystkich poziomach? - Zastanowiła się głośno Leena.
- Z pewnością mają jakieś maszynki pochowane w szafach.- stwierdził Doc przygotowując sobie papierosa z papierowej tubki i mieszanki tytoniu.-Na pewno jest więcej takich zabawek, ale to bezmyślne automatony… bez zasilania lub SI mówiącej co mają robić… niegroźne.-
- Chcesz iść i jej namieszać w procesorach, albo całkiem wyłączyć, choćby i za pomocą granatu? - Uśmiechnęła się pani kapitan, mrużąc oczy - To może być jeszcze bardziej niebezpieczne, niż samo przebijanie się już w obecnej chwili do Fenixa...

Isabell przyglądała się z zaciekawieniem to Bullitowi, to Leenie, raz odwracając głowę w kierunku mężczyzny, a za chwilę w kierunku kobiety, i tak co chwilę.
-Nie… ale to w końcu kawałek elektroniki zamknięty gdzieś we wnętrzu stacji… widzi przez kamery, słyszy przez mikrofony, zasila przez kable… te elementy łatwo już wyłączyć.- przypomniał jej Bullit.-A ty co odkryłaś, gdy ja niepotrzebnie traciłem czas?
- W sumie nic, czego byśmy już nie wiedzieli... - Leena przetarła oczy palcami - Kurcze, szczypią mnie…acha, Uchu wprowadził do systemu wirusa własnej roboty, to może trochę ogłupić SI na naszą korzyść.

- Nie macie dla mnie jakiegoś zajęciaaaaa - Zamruczała Isabell, a wtedy Bullit poczuł w powietrzu wyraźnie alkohol. Czyżby młoda popijała sobie po kątach zdobycze przytargane przez Nighta?
-A cooo potrafisz?- zapytał Doc zapalając już przygotowanego skręta. Nie dziwił się że piła. To przez nerwową sytuację. Znieczulała się jak potrafiła.
- No…statki pilotować, trochę w nich grzebać - Wzruszyła ramionami, nagle speszona, i z niewielkim rumieńcem. Czyżby to przez Bullita? Nie rozumiał tej całej Isabell ni w ząb.
Jak każdej kobiety zresztą… nie powstały by je rozumieć, tylko by je podziwiać, a skąpe ciuszki dziewczyny skłaniały Doca do gapienia się na jej krągłości. Zerknął na Leenę i rzekł.- Zrób sobie przerwę. Powinnaś unikać przemęczenia.- po czym wrócił do gapienia się na Isabell mówiąc.-A ty możesz pogrzebać przy robociku… Uchu chce coś z niego odremontować, ale jego tu nie ma, a ty się nuuudzisz, więc sprawdź w jakim jest stanie?

Isabell zsunęła się tyłeczkiem ze stołu, na współ z niego zeskakując… co wywołało przyjemne dla oka ruchy jej ciała pod cieniutkim kombinezonem.
- A macie jakieś narzędzia? - Ruszyła w stronę małego robota.

Leena zaś wpatrywała się w Doca, ten z kolei wpatrywał się w pupę oddalającej się dziewczyny.
- Och, mam sobie odpocząć tak? - Powiedziała pani kapitan - Najlepiej w innym pomieszczeniu? - Dodała z perfidnym uśmieszkiem.
-Coś sugerujesz swemu słudze moja pani?- zaśmiał się ironicznie Bullit zerkając na Leenę, po czym dodał poważniej.-Mocno oberwałaś… straciłaś sporo krwi i masz prawo czuć się wykończona. Nie przesilaj się bez powodu.
- Spokojnie skarbeńku… dobra, idź do niej, mi tu w tym fotelu wygodnie… tylko zamknij mi tu drzwi jak będziesz wychodził, nie chcę was… “podsłuchiwać”. Pogrzebię jeszcze chwilę w komputerze - Leena mrugnęła do Doca.
-A co niby miałbym zrobić?- Dave spojrzał w górę na sufit. Leena sobie zbyt wiele wyobrażała na temat jego talentów. Ale wyszedł by dać kapitan trochę spokoju i miał nadzieję, że zaśnie przy komputerze… zamknął drzwi za sobą.

Isabell pochylała się nad robotem, oglądając go sobie z bliska, coś tam nawet dotknęła, poruszyła jakimś niefunkcjonalnym w tej chwili mechanizmem… prezentując kowbojowi naprawdę niezły widok na swój wypięty w tym momencie tyłeczek.
-Uroczy kuferek…- mruknął Bullit bardziej do siebie niż do zajętej oględzinami dziewczyny. Widoki były bowiem przednie… jedyna ciekawa rzecz w tej zapomnianej przez bogów i ludzi stacji.
- Hm? - Odwróciła się w jego stronę, pozostając nadal lekko pochyloną, a wtedy miał niezły wgląd w jej biust. W końcu się wyprostowała - Co mówiłeś?
-Nic takiego ważnego… po prostu… korzystałem z chwili spokoju na…- była dziewicą, tak twierdziła. Głupio byłoby więc ją tak uświadamiać.-...podziwianie cię przy pracy.
- Więc etap prób oglądania mnie nago zakończony? Już ci przeszło? - Położyła ręce na swych biodrach - Od samego początku byłam w racji... - Powiedziała odrobinkę prowokującym tonem.
-Tamto to była robota. Teraz jestem po.- odparł Bullit skręcając kolejnego papierosa.-Nie można być lekarzem i ślinić się co chwila do cycków. Gdy badam profesjonalnie to… nawet najładniejsze nie robią na mnie wrażenia.
Wyciągnął gotowego w jej kierunku.-Co nie znaczy, że nie doceniam ich urody.-
- Nie palę, dziękuję - Grzecznie odmówiła, przecząco machając dłonią - Choć w obecnej sytuacji, chyba powinnam zacząć... - Uśmiechnęła się przelotnie - Nie będę jednak ich marnować, może nie masz wystarczająco, nie wiadomo ile tu jeszcze posiedzimy… a widziałam, że się palacze nerwowi robią, jak nie mają. Za to, jakbyś nie miał nic przeciw, mogłabym się jeszcze napić, Night się chyba nie pogniewa?
-Chyba nie.- Dave schował swój papieros do kieszeni.-Najwyżej mu się zapasy odkupi.
- Napijesz się ze mną? - Pomaszerowała do butelek, chwytając jedną z nich. Ale chyba nie było do czego nalać…pić we dwójkę prosto z flaszki?
-Czemu nie.- wzruszył ramionami Dave. I tak nie miał nic do roboty w tej chwili.
Usiedli na kozetce i popijali wódkę… z początku w milczeniu, ale alkohol rozluźniał języki, może trochę za bardzo.
-Toooo mówisz, że jesteś dziewicą?- zapytał znienacka Bullit.

Isabell zakrztusiła się, i zaczęła głośno kaszleć. Musiała się kilka razy stuknąć nieco ponad piersiami, by dojść do siebie… spojrzała na Doca ze łzami w oczach - miejmy nadzieję - wywołanymi owym krztuszeniem.
- Och, wow, Ty to masz podejście... - Powiedziała.
-No bo tak patrzę i patrzę…- podrapał się po głowie mówiąc.-I za cholerę nie mogę dojść jakim cudem… Za śliczna jesteś na dziewicę.
- Nie rozumiem - Pokręciła głową, a dopiero potem otarła sobie łezki - Co sugerujesz?
-Na moim świecie, byłabyś już mężatką lub wdową… po prostu faceci się kręcą przy takich ślicznotkach jak ty i… cóż, o ile się gustuje w małżach zamiast w parówkach, to zawsze znajdzie się jakiś przystojniak, który pokaże uroki… łóżkowe.- wyjaśnił fachowo Dave nalewając znowu alkoholu do gardła.-Wiesz… zasady zasadami, a pokusy pokusami. Że sama żadnej nie uległaś to trochę… dziwne.
- Nie miałam ochoty na takie znajomości, nie czułam potrzeby, a na mojej planecie nie jesteśmy tacy… brutalni - Wzruszyła ramionami - Aż takie to dziwne? - Uśmiechnęła się tak jakoś krzywo.
-Brutalni? Znaczy…wasi mężczyźni to sissies?- Doc próbował zrozumieć sytuację i marszcząc brwi rzekł.-U mnie wszystko było twarde… planeta, zwierzęta, skóry… faceci też. Bo my żyjemy z dnia na dzień. Jutro możemy być martwi… dlatego jak ja zginę nie będę niczego żałował. Próbowałem wszystkiego co przyjemne i paru ponoć przyjemnych rzeczy… które nie tak przyjemne się okazały.-
- To znaczy, że nasz świat nie jest taki, jak Twój. U nas jest spokój i cisza, i z reguły nikt nie ginie, na całej planecie. Nie, nie sissies, po prostu… jest spokojnie - Podrapała się po głowie, nie wiedząc chyba jak wyjaśnić o co jej chodziło. Pochwyciła za to butelkę w dłoni Doca, chcąc mu ją zabrać…
-Nie mój rodzaj planet. Lubię akcję. Lubię żyć na krawędzi.- pozwalając dziewczynie przejąć trunek.-Spokój… na dłuższą metę nuży. Może w przyszłości, jeśli będę stary na takie…- wskazał dłonią miejsce w którym się znajdowali.-...akcje
Podwinął dolną część ubrania odsłaniając brzuch.-Nawet jeśli dorabiam się takich pamiątek.-

Isabell wlepiła oczka w brzuch Bullita, i nawet nieświadomie wysunęła w jego stronę dłoń, by chyba dotknąć… zamrugała jednak nagle oczkami, po czym speszona, szybko ową dłoń cofnęła, odchrząknęła, a następnie napiła się porządnie z flaszki, aż zabulgotało…

-Jesteśmy zamknięci w metalowej trumnie otoczonej truposzami.-zaśmiał się Bullit rozbawiony jej zachowaniem.-Nie ma co się hamować. Jak chcesz sobie pomacać, to się nie krępuj. Nie wiadomo bowiem, czy będzie kiedykolwiek kolejna okazja.-
- No ale... - Cichutko zaprotestowała, wpatrując się w jego brzuch. Zaczęła dosyć głęboko oddychać, a piersi poruszały się milutko dla oka obserwatora.
-Daj spokój… pojeździsz sobie łapką po cudzym brzuchu… co w tym dziwnego?- pewnie wiele, ale Doc był zbyt pijany, by to zauważyć.

Isabell nie spoglądała już na twarz Doca. Wpatrywała się w jego brzuch, przygryzając w tym dziwacznym momencie nawet uroczo wargę.

Dotknęła jego brzuch. Najpierw ledwie palcami, później całą dłonią, zaczęła po nim naprawdę bardzo wolno ją przesuwać, wykonując minimalne okręgi. Zdawało się, iż Isabell drży na całym ciele…
Bullit jednak tego nie zauważył, zdziwiony jej delikatnym wręcz nabożnym dotykiem. Co takiego dziwnego było w mięśniach jego brzucha? Przecież nie dorobił się mięśnia piwnego.



- Jeszcze nigdy nie dotykałam mężczyzny... - Szepnęła, skupiona jedynie na czynności jaką wykonywała, zatracając się w niej chyba całkowicie.
- Serio? No to sobie podotykaj… brzuch to przecież żadna wielka sprawa.- trochę go zdziwiła mówiąc te słowa.-Ale mieliście tam chyba jakieś plaże, co?-
- Plaże… taaak - Szepnęła, a jej dłoń nagle obróciła się, efektem czego, palce znalazły się na dole… powoli znikając już w spodniach mężczyzny. Isabell miała spore wypieki na twarzy, i oddychała naprawdę głośno.
-Skarbeńku… brzuch jest deczko wyżej.- przypomniał jej Bullit nieco zaskoczony rozwojem sytuacji. Ale póki co nie reagował.
Jej palce z kolei natknęły się na drobne owłosienie, bawiąc się tworzeniem w nich drobnych okręgów, Isabell z kolei milczała, pochłonięta owym zajęciem… pochyliła się nawet nieco w stronę kowboja, zafascynowana nowo odkrytymi aspektami zbliżeń cielesnych.
-Mogłabyś nie sięgać głębiej… robi się dość… kłopotliwie.- mruknął Doc, któremu atmosfera unosiła główny blaster. Dał delikatnego klapsa w pośladek nachylonej dziewczyny.-Po prostu wchodzisz paluszkami na tereny mało dziewicze i w ogóle niezbyt cnotliwe.
Isabell gwałtownie wycofała swoją dłoń, wyprostowała się, spojrzała Bullitowi prosto w oczy, i miała zamiar właśnie coś powiedzieć, gdy… otwarły się drzwi, i w ambulatorium pojawiła się Becky.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline