Kastor czekał siedząc na murku, aż ktoś odpowie mu czy dostanie się w ogóle na teren posesji Grafa. Miał taką nadzieję i liczył, że się pospieszy ten ktoś.
Po jakimś czasie podczas gdy wartownik już odpuścił sobie obserwowanie czekającego podbiegł młodzieniec i szepnął coś na ucho strażnikowi. Po czym zaproszono go do środka.
Kiedy wszedł do komnaty i zobaczył młodą, haftującą kobietę przyjrzał się jej.
Kiedy ta podniosła wzrok od razu zrozumiał kim ona jest. Skłonił się nisko zdejmując przy tym czapkę. - Witam miłościwa Pani. Cieszę się, że w zdrowiu widzę waćpannę.- Mówił nie podnosząc wzroku ciągle będąc w ukłonie.
Kiedy Jonathan został odprawiony von Grunberg wyprostował się i tylko omiótł wzrokiem komnatę i kiedy po chwili wzrok spoczął znowu na kobiecie przemówił. - Miłościwa Pani. Przybyłem tu by służyć pomocą Grafowi, gdyż mniemam potrzebuje wielu rąk i głów by chociaż trochę okiełznać tą sytuację, która nas dotknęła. Nie spodziewałem się Pani tu zastać gdyż myślałem, że zadbano o bezpieczeństwo wysyłając Panią wraz z wycofującymi się.- Powiedział spokojnie i elegancko jak tylko potrafił. - Także chciałem się dowiedzieć, czy może wiadomo co z moją rodziną, gdyż ja znalazłem po domu tylko zgliszcza i liczyłem, że tu może coś wiedzą.- Skłonił się znowu. |